Wróć do listy artykułów

Krzysztof Chrząstek

Kiedy Boga nie ma

Kiedy Boga nie ma, myszy harcują ;) Tak może brzmieć ciekawy i wesoły aforyzm – przysłowie.

O co jednak chodzi? Jakiego Boga? I dlaczego nie ma? Przecież Bóg jest wszędzie. Tak mówią nawet ludzie na początku swej duchowej ścieżki lub zakonnice na katechezie;) Mówią, ale bezrefleksyjnie. Najczęściej uosabiają Go z jakąś Osobą, która będąc niewidzialną podgląda ludzi, sprawdzając, co robią i zapisuje w obszernym kajecie wszystkie ich dobre i złe uczynki. No czasem wyręczają Go w tym Aniołowie i donoszą Mu, „co w trawie piszczy”.

Otóż z pewnością chociaż raz otarliście się o koncepcję polegająca na tym, że….Boga nie ma. (Hola hola – to nie ma nic wspólnego z tzw. ateizmem). Że tzw. Bóg to tylko zbiór wyobrażeń na temat mistycznej Osoby – Istoty, która zarządza w sposób świadomy i wszechwładny tym światem. I teraz w zależności od kultury, przyzwyczajeń i możliwości intelektualnych, tworzymy bardziej świadomie lub nie, swoją własną wizję Boga
– na początku zgodną z otoczeniem kulturowym i wyznaniowym czyli najczęściej rodziną. Otaczamy się zatem obrazami świętych, Jezusa i Boga Ojca (ponieważ taka hierarchia istnieje w wielu religiach często uznawanych przez ludzi je wyznające za jedynie słuszne i prawdziwe).

Potem, gdy ośmielimy się mieć już własne poglądy również na ten drażliwy i jakże często nie podlegający żadnym dyskusjom temat, spostrzegamy, ze inni ludzie, inne kultury widzą to inaczej. Mają inny obraz Boga. Przychodzi wtedy taki moment, że zauważamy to, że nie można wierzyć w swój obraz Boga tylko dlatego, że urodziliśmy się wśród ludzi wyznających taki właśnie obraz Boga z całą paletą atrybutów (tron) i cech (groźny, mądry, miłosierny).

Dochodzimy do wniosku, że takiego Boga – zarówno naszego, jak i wyznawanego przez inne kultury być nie może. Zbyt bowiem wiele cech się wyklucza. Może to i szkoda, ale lepiej zbliżać się do Prawdy o sobie, świecie i Bogu, niż przez wiele lat powtarzać to, czego nauczyliśmy się jako dzieci od księży, katechetów czy rodziców.

Tak – nie zawsze jest to łatwe, gdyż łączą nas z tzw. bliskimi różne zależności. Ale – jeśli chcesz być naprawdę sobą i wolny, podejmujesz najlepszą dla siebie decyzję – pozwalasz im być sobą i żyć tak jak tego chcą oraz pozwalasz sobie na bycie coraz pełniej sobą i życie tak jak chcesz – zgodnie z twoją świadomością, wiedza i wiarą. Ważne jednak, aby przy dokonywaniu zmiany – poszerzania świadomości mieć pewne punkty orientacyjne, pozwalająca jak latarnia morska na bezpieczne przepłynięcie poprzez rafy błędnych praktyk, poglądów i działań. Pierwszą z nich jest, że to, co przyjmujesz ma być dobre zarówno dla Ciebie, jak również dobre dla innych. Zatem nie krzywdź ani siebie (ciało i psychika; ale trzeba tu odróżnić coś co jest korzystne, ale jeszcze to odrzucasz ze względu na uwarunkowania od tego co Cię może skrzywdzić), ani nikogo innego. Drugim ważnym wskaźnikiem jest to, że twój pogląd nie jest jedyny, najwspanialszy i najmądrzejszy. Właśnie po tym poznać tzw. sekty – mówią, że tylko oni znają prawdę. No i zachowaj zdrowy rozsądek. Aha – najwyżej rozwinięci twierdzą, że w duchowości wszystko jest proste, jasne i zrozumiałe. Oczywiście, jeśli przekroczysz swoje uwarunkowania i przyswoisz sobie pewien spójny system wiedzy – mądrości. Wtedy sam i to świadomie tworzysz swoje życie – tu i teraz a poprzez to również i przyszłość.

Niby zewnętrznie nie ma różnicy lub jest bardzo mała, ale – spróbuj komukolwiek – katolikowi, protestantowi czy innemu wyznawcy jedynego zbawiciela ludzkości powiedzieć, że tzw. Szatan-Diabeł realnie nie istnieje? Że nie ma antyboga, który szaleje po tym świecie i kusi ludzi. Że Bóg kocha wszystkich i ich nie ukaże po śmierci czy też nie ześle na wieczne potępienia. Musieliby to być ludzie o otwartym umyśle. Dający sobie prawo do poznawania nowego. Do rozwoju. Do wyjścia poza obecne uwarunkowania – myślowe, czynowe i mowy. Tu daje znać o sobie przeszła karma czyli całokształt intencji, jakie mieliśmy w poprzednich wcieleniach i mamy obecnie. Jeśli jeszcze nie akceptujesz takiej możliwości wielokrotnego życia, to możesz sobie tłumaczyć różnice w majętności, stosunkach rodzinnych czy zdrowia problemami wynikającymi z różnego rozwoju płodowego czy dzieciństwa. Z czasem jednak może zechcesz rozszerzyć swe myślenie o tę sferę.

Wszak, aby dojść do prawdy – własnej prawdy (co wcale nie oznacza, że sprzecznej z tym do czego doszli Prawdziwi Mistrzowie Ducha i to bez względu na kulturę w jakiej mieszkali) dobrze jest zacząć myśleć i działać samodzielnie. Niby każdy tak robi, ale ważne są intencje – czyli nastawienie i oczekiwania. Jeden bowiem aby wzbogacić się będzie okłamywał Klientów lub naciągał fakty, drugi rzetelnie informował. Obaj będą wykonywali zewnętrznie prawie te same czynności. Inne jednak będą efekty ich działań. Oczywiście świadomość tego jest dostępna jedynie tym, którzy zadali sobie trochę fatygi i przyswoili sobie pewną wiedzę duchową na temat tego w jaki sposób nasze myśli, wyobrażenia, słowa i czyny kształtują nas, nasze otoczenie, życie i przyszłość. Wtedy, jeżeli przekonaliśmy się wewnętrznie do tego, że ten system prawd jest sensowny i może przynieść sensowne, realne efekty – zarówno w świecie tzw. materialnym, jak i duchowym, wtedy nabieramy ochoty, aby działać – tak, ale z innym nastawieniem, z innymi oczekiwaniami. Działanie osoby świadomej duchowych praw i ich działania od nieświadomej ich osoby czasem może różnić jedynie intencja – nastawienie i oczekiwania lub ich brak:).

Gdy Mistrz jest gotów pojawia się uczeń ;) Może tak brzmi poprawna wersja tej maksymy. Skąd wiesz;)? Też ma sens i to głęboki. Nikt nie może pokazać innemu ścieżki, której sam nie przeszedł. Może, ale jak to się skończy dla pytającego? I dla pytanego, o ile uwzględnimy skutki karmiczne takiego prowadzenia (no bez przesady – wszyscy się uczymy więc nie przeczuwajmy koszmaru za to, że powiedzieliśmy dziecku, że je przyniósł bocian:). Zawsze jednak można inspirować, choć w zasadzie to, jak wiele skorzystamy, zależy od naszej otwartości, umiejętności trzeźwej oceny danej wiedzy czy mądrości oraz chęci przeniesienia tego do swojego życia – czyli przejawienia tego. Niby proste, ale…Ludzie są zawaleni tomami o pokoju. I co z tego? G…uzik.
Mistrz Inspiruje i pokazuje swoim życiem, że można.

Ja od pewnego czasu np. zauważyłem, że lepiej (zarówno dla mnie jak i innych) jest nie mówić do ludzi różnych sformułowań w rodzaju np. zostańcie z Bogiem. Podobny problem mieli Żydzi zdaje się, którzy aby nie popełniać właśnie tego błędu zakazali wypowiadać imię Boga nadaremnie. Nie na wiele oczywiście się to zdało, bo pojawiały się słowa zastępcze, które przejęły funkcję tego skrywanego słowa.

Zatem – lepiej jest mówić o czystej Miłości, Mądrości, Bożej Mocy niż o Bogu jako takim. To daje lepsze efekty. Lepiej jest powiedzieć zostańcie w pokoju, albo po prostu do widzenia czy miłego spotkania:). Dlaczego? Bo przy słowie Bóg otwierają się u tych osób zapadki w głowach i wyskakuje obraz gniewnego faceta, który będzie ich wtrącał do morza ognia za to, że nie poszli ma msze, nie spowiadają się czy też krzywo spojrzeli na sąsiadkę.

Czytając różnego rodzaju literaturę stwierdzam, że i inni podobnie czasem postępują. To jest dobre, znaczy korzystne do momentu, kiedy nauczymy się kojarzyć Boga z pozytywnymi odczuciami, energiami, z radością, szczęściem i miłością. O wtedy można mówić o Bogu:) Tylko, że wtedy już nie trzeba :) , bo po prostu taka istota przejawia sobą Boga – boskość. Czy to jest jasne?;) Wtedy naucza się już poprzez samą swoją obecność, uśmiech i spojrzenie. Czyny takiej osoby są jak wykrzykniki boskiej miłości:)

Wiele jest osób, które urzeczywistniły już sobą dużo boskości. Nie oznacza to, ze inne istoty są mniej boskie. Nie – po prostu One w większym stopniu przejawia się w doskonały – boski sposób. I tyle. Czasem takie osoby są znane, czasem natomiast nie ujawniają się ze swoimi zainteresowaniami duchowością – są np. świetnymi biznesmenami i kochającymi głowami rodzin. Tak wybrali. Jeszcze jest jedna fajna możliwość – osoby wysokorozwinięte nie są świadome swego wysokiego rozwoju duchowego. Są dobre, promieniują radością. To to samo. Liczy się, co dana osoba przejawia.

Zastanawiam się również od pewnego czasu czy lepiej jest się poddać Bogu (czyli swoim wyobrażeniom o Bogu) czy np. w pełni urzeczywistnionemu i oświeconemu Mistrzowi-Opiekunowi Duchowemu i tym będącym blisko oświecenia. I wybrałem to drugie. Moje nastawienie do Boga może nie być czyste i w pełni pozytywne, natomiast jeśli odwołuję się do konkretnej Istoty, której ufam – np. do Jezusa, Buddy czy innych w pełni oświeconych i urzeczywistnionych, to mam niemal stuprocentową pewność, że On mi pomoże, zainspiruje, oczyści. Oni są, pomagają, działają. A Bóg? A co on robi?

A Bóg – Zasada Dobra i Najwyższa Z Możliwych Energii – Źródło Informacji i jej przekaźnik powołał do istnienia – stworzył Jezusa, Buddę i innych Oświeconych.

To Oni nam pomagają i ułatwiają pojęcie, zrozumienie i przyswojenie duchowych prawd i wiedzy. Oczywiście wiara również się przydaje. Zwłaszcza na początku lub gdy sięgamy po modlitwę czy inne dobromagiczne mechanizmy oddziaływania na rzeczywistość i jej kształtowania.

Bliższa ciału koszula jak mówią. Tak. Bliższy jest mi Jezus – Urzeczywistniony Mistrz i Opiekun Duchowy niż Bóg – nawet najwspanialsza Jego definicja czy wyobrażenie. Istota Jezusa czy innych wysokorozwiniętych pomaga realnie, tu i Teraz. To dobre myślenie, ale do momentu, kiedy w pełni zdamy sobie sprawę, że Bóg – Najwyższe Możliwe Energie są dostępne również dla Ciebie i mnie. Tak. Są, ale odzwyczailiśmy się dostrajać do Nich, odbierać Je i Przejawiać. Bóg to PEŁNA i CZYSTA Miłość, Radość, Szczęście itd. Dlaczego zatem, skoro to takie dobre i piękne, nie przejawiamy tego od razu? Dlaczego? (To pytanie jest dobre dla Szybkiego Oświecenia się w stylu zen;) Bo chcieliśmy się dostosować do otoczenia – do mamy, wujka, brata, siostry, księdza, papieża i Jezusa (znanego z Golgoty). Ba – żeby tylko chcieć. My to realizowaliśmy. Z jakim skutkiem to widać.

Oczywiście można długo mówić, że poprze te istoty, albo jeszcze szerzej przez (prawie) wszystkie istoty przejawia się Bóg. Zgadza się. Ale nie w jednakowych proporcjach czyli ilościowo przekazywana energia jest bardzo różna. Można się zachwycać kwiatkami, sarenkami, zakonnikami i świętymi czy uzdrowicielami. Bóg działa poprzez nich. Czy dążą do spełnienia – oświecenia? Wielu pewnie tak. Czy najkrótszą drogą. Być może.

Zbyt często powiedzenie, że każdy ma swoją ścieżkę i swój czas jest usprawiedliwieniem tkwienia w swoim systemie wyobrażeń, wartości czy wreszcie nawykowych przyzwyczajeń w myśleniu, mówieniu i działaniu.

Bóg jest dostępny wszędzie i zawsze. Dlaczego? Bo JEST. Dlaczego Go nie przejawiam? Bo nie jestem dostrojony do Jego częstotliwości – pasma energetycznego, w którym realnie istnieją wszystkie podziwiane i cenione zjawiska jak miłość, prawda, prostota, radość i inne.

Kiedy Boga nie ma – czyli jakiejś istoty odrębnej od Nas w naszym umyśle, który tworzy naszą rzeczywistość (do pewnego momentu), wtedy rozumiemy i powoli przyzwyczajamy świadomość, układ nerwowy i energetyczny do tego, że możemy przejawiać te wszystkie boskie energie, stając się przez to Bogiem. Bóg nas wypełnia. Jesteśmy z Nim jedno.
Jesteśmy częścią wszechświata. Jesteśmy częścią Boga. Jesteśmy Bogiem.

Artykuł opublikowany: 2003-07-13

 
Krzysztof Chrząstek - zdjęcie
  Krzysztof Chrząstek: