Wróć do listy artykułów

Krzysztof Chrząstek

Nic nie wiem i nie będę wiedział

Przyglądając się sobie i zjawiskom w tym świecie coraz częściej zdarza mi się pomyśleć lub zauważyć, że niewiele wiem i niewiele będę wiedział. Zapewne też niewiele mogę, choć potencjalnie wszystko. I nie chodzi tu nawet o to, że głównie interesuje mnie zapamiętywanie sedna – meritum jakiegoś zagadnienia czy opowieści a nie szczegółów. To nawet nie odnosi się do tego, że czasem zapominam nazwy ulic, nazwiska a nawet twarze, które nie mają w sobie czegoś charakterystycznego i wyjątkowego. I również nie chodzi tutaj o powszechne zapominanie wielu faktów zaledwie w kilka lat czy miesięcy po opuszczeniu szkoły. Tu chodzi raczej o to, że nawet najprostsza informacja, których jest wokół mnie tysiące a nawet i miliony o ile nie więcej, jest przeze mnie i innych przyjmowana lub nie na zasadzie: wierzę – ufam albo nie wierzę – nie ufam.

Zatem jeżeli jesteś przyzwyczajony tylko do pozytywnego myślenia i wyrażania się, to może lepiej omiń ten artykuł:), bo będzie on odrobinę pesymistyczny i nieco nostalgiczny.

Chodzi o to, że tak naprawdę to rzadko można sprawdzić osobiście wiele informacji, które uznaje się powszechnie za pewniki. Np. przysłowiowe już zagadnienie – czy Ziemia jest okrągła czy płaska? Nie wiem. Przyjmuję tylko, że jedno z tych stwierdzeń może być bardziej prawdą w tej chwili, bo jest to bardziej prawdopodobne w porównaniu do całego zbioru wiedzy – informacji, które posiadam czy posiadamy jako gatunek. Ale one również są w większości przyjęte na wiarę. Dlatego w tej chwili większość osób żyjących na Ziemi sądzi, uznaje, a tak naprawdę, to wierzy, że jest okrągła, czy ściślej mówiąc nieco owalna. Jak to – odezwie się wielu – przecież udowodniono to matematycznie, astronomicznie, przeprowadzono doświadczenia, oglądano naszą planetę z kosmosu. Jak można zatem mieć jeszcze wątpliwości dotyczące jej kulistości;)?
Ano, co z tego, że ktoś przeprowadził doświadczenie. Obserwując np. nachalność działań korporacji farmaceutycznych, które aby udowodnić swoje „badania” i ich wyniki, powołują często same do życia instytucje, pozornie niezależne, które za ich pieniądze dokonują tych badań, to coraz mniej wierzę w jakiekolwiek wyniki jakichkolwiek badań, doświadczeń i spostrzeżeń. Po prostu pewni ludzie chcą, abyśmy myśleli tak jak oni chcą i …kupowali ich produkty fizyczne lub ideowe. Często powoduje to uzależnienie się od nich. Zatem – co z tego, że ktoś wykazał, że jest prawdopodobne, a nawet pewne, że Ziemia ma kształt kulisty. Być może ktoś mu za to zapłacił. Albo doświadczenie jest źle skonstruowane i mylnie zinterpretowano wyniki.

Jeżeli się oburzasz, czytając te słowa, to masz do tego prawo. Ale może jednak poczytasz dalej i się głębiej zastanowisz nad tym, o czym tu mówię.
Bo aby dogłębnie zrozumieć to doświadczenie, musiałbym zgłębić bardziej astronomię, matematykę i kosmologię. Zajęłoby mi to kilka lat. Nie mówię tu o kilkudniowym szukaniu w Internecie. Ja wiem, że to jest „najlepsze” obecnie źródło informacji z którego również chętnie korzystam, ale…kto wie jakie osoby wpisywały tam te informacje i czy również one są prawdziwe, a wpisujący je uczciwi?
Zatem pozostaje wiedza konwencjonalna. Studia. Tyle, że to za długo trwa i zwyczajnie nie chce mi się w celu sprawdzenia tej jednej informacji angażować tyle swojego czasu i energii. Podobnie nie chce się wielu (prawie wszystkim) sprawdzać wielu informacji, które przyjmują i z których korzystają w swoim życiu. A to tylko jeden drobniutki przykład z nasza planetą.

No dobrze – ale przecież ludzie latali w kosmos i widzieli Ziemię z innej perspektywy. Wspaniale, tyle, że wielu zapewne wie, że nawet to czy Amerykanie wylądowali na powierzchni Księżyca nie jest do końca pewne. Pojawiło się mnóstwo pytań i wątpliwości a wiarygodność materiałów filmowych z tej ekspedycji pokazywanych powszechnie jest kwestionowana przez znawców tematu warunków panujących w przestrzeni kosmicznej jak i fotografii czy filmowania. Może się okazać, że nawet, jeżeli relacja jest autentyczna, to część materiałów filmowych mogła zostać dodana i spreparowana w studio filmowym na Ziemi. Że to wydaje się niemożliwe i za dużo kosztuje? Przepraszam bardzo, ale jeszcze nie tak dawno temu w Polsce na przyjazd sekretarzy partii do jakiegoś większego miasta nagle robiono porządki, sadzono kwiaty, drzewa a nawet malowano trawę, aby była bardziej autentyczna. Tak – to nie żart – malowano trawę, aby była bardziej zielona. Odnawiano też fasady budynków tylko przy tych ulicach, którymi jechali notable. Taki sielankowy klimat tworzono, aby rządzący byli utwierdzani w tym, że rządzą wspaniale, a ludziom żyje się pięknie, dobrze i dostatnio. A co dopiero możliwe jest w Ameryce, w której ludzie obracają wielokrotnie większymi kapitałami i często są gotowi manipulować informacjami w celu wywołania określonego zachowania. Tak było np. najprawdopodobniej z atakiem na WTC.
Po zebraniu sporej porcji informacji i wypowiedzi fachowców, okazuje się, że jest dużo większe prawdopodobieństwo, że taki atak został spreparowany przez rząd USA lub bliskie mu siły, a budynek został specjalistycznie wyburzony. Tak – nie zawalił się pod wpływem uderzenia samolotu, ani wybuchu jakiejś jednej czy dwu bomb (abstrahując od tego, że wniesienie takiego materiału było raczej niemożliwe ze względu na przebywająca tam cały czas ochronę – która dziwnym zbiegiem okoliczności została odwołana z pewnych miejsc budynku na kilka dni przez „zamachem”), ale został w profesjonalny sposób wyburzony, zgodnie ze wszystkimi kanonami tej sztuki. Tak mówią specjaliści, którzy oglądali dowody i materiały wideo oraz rozmowy ze świadkami.
Są w Internecie materiały pokazujące, że rząd USA wielokrotnie posługiwał się podczas wojen a nawet – uwaga – tworzenia wojen różnego rodzaju fortelami w celu wywołania konfliktu. Były preparowane całe wydarzenia po to, aby ludzie myśleli – i co ważniejsze – reagowali w określony, pożądany sposób. Chociażby słynny atak na Irak i zagarnięcie dóbr naturalnych w tym regionie są tego przykładem.
Po co by mieli oszukiwać ludzi? Zapewne po to, by ich sobie zjednać, sprawić, aby poczuli się zaszczuci, w niebezpieczeństwie i by można im było zaproponować cudowną pomoc – czyli walkę z terroryzmem kosztem rezygnacji ze swobód obywatelskich, wolności a nawet pieniędzy i dóbr. Wystarczy poobserwować protesty Amerykanów przeciwko wszechwładzy banków i korporacji. A przecież instytucjami finansowymi kierują takie same istoty, jak oni. Tylko mają inne priorytety. Dlatego uważam, że najważniejszym czynnikiem, na jaki ludzkość jako społeczeństwo i gatunek powinni zwracać uwagę, to zwyczajna ludzka uczciwość, dobroć i mądrość – umiejętność zadziałania adekwatnego do sytuacji i osób z możliwie największą korzystnością dla wszystkich istot, a nie tylko ludzi. Tu podkreślę, że uczciwość, o której mówię nie ma często nic wspólnego z obowiązującym prawem, które wielokrotnie tworzone było przez osoby chcące manipulować ludźmi, wprawiać ich w zakłopotanie i wykorzystywać – oszukiwać. Jakże często tzw. prawnicy zajmują się jedynie tym, jak ominąć prawo. To obłęd – a jednak powszechnie akceptowany i popierany. Widać korzysta na tym wiele osób. Czy prostota nie byłaby lepsza?

A przecież wspomniane wcześniej manipulowanie informacjami i faktami to tylko czasy nam współczesne. Nie sadzę, aby to oni pierwsi wpadli na manipulację informacją. Zapewne pierwsi zrobili to, jak prawie wszystko…Chińczycy, no chyba, że liczyć już Adama i Ewę;).
Proszę sobie zatem pomyśleć, ile informacji, w które święcie wierzymy są półprawdą albo nawet ćwiećprawdą. Jak mawiają niektórzy – to zwycięzcy piszą historię, przydając sobie chwałę, a innych umniejszając.

W czasach, kiedy Amerykanie latali w kosmos toczyła się ostra rywalizacja pomiędzy ich państwem a Związkiem Radzieckim. Każde z nich chciało udowodnić swoją wyższość i przewagę nad tym drugim. Kto wie, czy nie stosowali i nie stosują nadal chwytów „poniżej pasa”, byle tylko osiągnąć zamierzone cele.

Oczywiście mogę sam przeprowadzić wspomniany wcześniej eksperyment, który przeprowadził m.in. wiele osób – i to przed naszą erą zakładało i udowadniało, że Ziemia jest okrągła w kształcie płaskiego dysku albo też kulista. W ogóle, jak się czasami zastanawiam, to okazuje się, że większość wzniosłych i rewolucyjnych idei powstała już – została odkryta przed naszą erą w Grecji. A potem oczywiście wiele pożytecznych rzeczy odkryto w Chinach i Indiach.
Dodatkowo dochodzi tutaj jeszcze jedna kwestia, która coraz bardziej jest przedstawiana przez współczesnych fizyków. A mianowicie, patrząc z różnych perspektyw i pod rożnymi kątami, może się okazać, że Ziemia jest i płaska i okrągła – kulista jednocześnie. To tak jak z kotem Schrodingera, który równocześnie i żyje i jest martwy, bo przestrzeń zawiera wszystkie możliwe możliwości;), a tylko poszczególny – jednostkowy umysł poprzez swoją koncentrację na pewnym zjawisku lub jego elemencie „wybiera” pewne fakty, a tak naprawdę interpretację tych faktów, ponieważ umysł i mózg działają w taki sposób, że dopełniają sobie i uzupełniają niekompletny obraz tymi informacjami, które już posiadają.

Wiem – dla wielu osób może się to wydawać niedorzeczne, ale jeszcze nie tak dawno dla wielu osób było jasne, że coś takiego małego jak bakteria nie istnieje. Potem jeżeli ktoś był przeciwny temu, co znajdowało się w księdze, która podobno zawierała wszystko – całą wiedzę i mądrość – biblii, to był zwyczajnie wykluczany z życia społecznego, albo mordowany. A przecież zarówno bakterie istnieją, jak i biblia a nawet żadna inna księga uważana za świętą nie ma monopolu naprawdę, wiedzę czy mądrość. To tylko zapisy pewnej myśli duchowej i filozoficznej, która w mądrym otoczeniu powinna ewoluować i zmieniać się, aby była wciąż żywa – jak woda i prawdziwa jak życie.

Pewne doświadczenia wskazują, że informacja rozprzestrzenia się bez upływu czasu np. pomiędzy dwoma elektronami oraz, że jej przepływ czy nawet poruszanie się pewnych nanocząstek może się odbywać szybciej od prędkości światła, która jak dotąd się powszechnie uważało, była prędkością graniczną dla ciał fizycznych. Tyle, że wszystko jest energią;). Jakże znaczące przekroczenie dotychczasowego zbioru informacji.

Całkiem niedawno wmawiano nam, że rozszerza się okrutna epidemia grypy i tylko – uwaga – obowiązkowe szczepienia uchronią nasze życie. Po czym się okazało, że epidemia nie jest aż tak wielka – tylko tak nam przedstawiano wyniki, abyśmy tak myśleli, a potem okazało się, że za wszystkim stoją firmy farmaceutyczne chcące dużo zarobić. Na szczęście Polska dzięki mądrej pani minister zdołała się obronić przed tym szwindlem.

Kto ma media i dostęp do informacji, ten rządzi i kreuje rzeczywistość, bo ma wpływ na umysły miliardów osób. Do tego coraz częściej się słyszy o urządzeniach wpływających już nie tylko na nasze ciała ale i funkcjonowanie mózgu, umysłu i nasze myślenie. Podobno już można spowodować dowolny stan – radość, złość, agresję u człowieka poprzez ich działanie. I w to również można uwierzyć lub nie uwierzyć, bo niewiele osób zna dokładne działanie takich urządzeń i niewiele brało udział w ich tworzeniu.

Pomyślmy teraz o jak wielu rzeczach dowiedzieliśmy się i uwierzyliśmy, że tak jest. Wiem – wielu się w tym miejscu już na poważnie zastanowi, że być może jestem zwolennikiem jakiejś wielkiej teorii spisku. Ale ja tylko mówię o tym, że dopóki samemu się czegoś nie sprawdzi, to z reguły się w to coś wierzy lub nie – no chyba, że ktoś się właśnie zdecyduje na samodzielne sprawdzenie czy coś jest prawdą czy nie. A z wiarą w coś jest tak, że wielu wierzących uważa, że to, w co oni wierzą jest prawdziwe. Chrześcijanie wierzą, że po śmierci spotka ich sąd, piekło lub niebo po sądzie ostatecznym. Islamiści wierzą w raj z hurysami. Inni wierzą lub widzą, albo im się tak wydaje – w reinkarnację czyli powracanie dusz lub umysłów aż do chwili ich wyzwolenia z kręgu narodzin i śmierci – czyli do oświecenia, jakie przypisuje się Buddzie. A jeszcze ktoś inny może sobie wierzyć, że po śmierci będzie pasterzem, który stale będzie przeżywał rozkosz odnajdowania swojego skarbu, podążania za własną legendą i odnajdywania ukochanej – podobnie jak miało to miejsce w „Alchemiku”. Jeszcze inni mogą wierzyć, że będą różowymi świnkami pasącymi się na niebiańskich łąkach wypełnionych łakociami. I żadna z tych wiar nie jest lepsza. Choćby nie wiem jak się natężali różnego rodzaju fundamentaliści, a ściślej mówiąc osoby ograniczone i zaślepione. I dlatego warto uczyć ludzi a zwłaszcza dzieci szacunku do siebie, innych i trzeźwego myślenia. Bo to tylko wiara – uznawanie, że coś jest faktem bez możliwości sprawdzenia tu i teraz czy to jest prawda. Jeżeli ktoś mniej więcej wie – lub wierzy;) jak działa umysł i jak on wpływa na „rzeczywistość”, to jest świadomy, że określona wiara w coś powołuje to do istnienia i życia, nawet, jeżeli przedmiotu wiary nie było wcześniej w jego życiu czy otoczeniu, choć moim zdaniem w przestrzeni, w której funkcjonujemy nie może zaistnieć coś, co wcześniej na jakimś poziomie energii czy świadomości nie istniało wcześniej. Choć spostrzeżenie „wcześniej” może być również mylące, bo uważam, że wiele wskazuje na to, że przy pewnych warunkach „patrzenia” na rzeczywistość, wszystko dzieje się teraz – czyli jednocześnie.

Dawniej wiedzę zdobywało się głównie w szkołach. Nie było Internetu a nawet mało bibliotek. Na lekcjach historii dowiadywaliśmy się na przykład o tym, że jakiś władca był mądry i miłosierny. A przecież mógł być porywczy i wredny, a kazał tylko tak o sobie napisać pod groźbą kary śmierci, której bał się kronikarz spisujący dzieje? I polecił ludziom, aby za pieniądze rozpowiadali o nim, jaki jest wspaniały. A my wierzymy w to co o nim pisano.
Gdyby ludzie byli uczciwi, moglibyśmy wierzyć we wszystko, bo wszystko, co by mówili, byłoby prawdą. Ale tak nie jest. Dlaczego, skoro wiele osób wychowuje się w atmosferze jakichś religijnych wartości promujących uczciwość, tego nie wiem. Widać moralność – uczciwość i działanie idą jeszcze na tej planecie dwutorowo i czasem te ścieżki się oddalają od siebie. Czyli jako społeczeństwo nie dorośliśmy jeszcze do prostoty i życia tym, co uznajemy za właściwe i cenne na co dzień. Życia tym i postępowania zgodnie z tymi wartościami czy ideami, a nie tylko ich deklarowania.

Wiele osób jest ślepo przywiązanych do tego, co mówi Biblia. Sam akt takiej wiary przez wielu może być uznawany za wspaniały, ale równocześnie nie wiedzą oni lub nie chcą przyjąć do świadomości, że traktowana przez nich jako żywe, święte Boskie słowo księga była wielokrotnie zmieniana, skracana przez osoby, które decydowały o losach ówczesnego świata – papieży, cesarzy oraz kochanki tych jednych i drugich lub sprytnych polityków, chcących zjednać sobie ludzi albo też ich wykorzystać i podporządkować ich sobie. W końcu podobno to władza jest najmocniejszym afrodyzjakiem. Dopóki ludzie są uciskani, chcą uciskać innych, bo tylko taką drogę postępowania znają i myślą, że jest jedyna z możliwych.

Dlatego warto zwracać uwagę na to, w jak wiele kwestii i spraw wierzymy a nie wiemy, że są prawdą. Moim zdaniem również kwestia „niewiernego Tomasza” opisanego w ewangelii mogła wyglądać tak, że Jezus odpowiedział mu: „Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż /ją/ do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wiedzącym.” Mógł powiedzieć zamiast słowa „wierzącym” to „wiedzącym”. W języku polskim to tylko jedna litera różnicy a jaka wielka różnica znaczeniowa. To tylko pozostali uczniowie Jezusa lub słyszący czy czytający tę historię mogli odebrać wypowiedź Jezusa jako przytyk, choć On mógł przecież równie dobrze pokazywać tym przykładem, że warto samemu sprawdzać pewne fakty, a nie tylko w nie wierzyć. Wielu późniejszych rządzących kościołem zapewne miało interes w tym, żeby w jak najwięcej rzeczy wierzyć, bo są one trudne do sprawdzenia. Co do tego, że „błogosławieni Ci, którzy nie widzieli a uwierzyli”, to jestem zdania, ze bardziej odnosi się to do sytuacji, w której w sytuacji, gdy nie ma na jakimś obszarze miłości, aby ona tam zaistniała, najpierw trzeba uwierzyć – czyli przyjąć za prawdę to, że może ona tam zaistnieć. Wiara skupia na celu i go przybliża – sprowadza z niebios na ziemię. No i oczywiście druga sytuacja, gdy ktoś cieszy się z tego, że ktoś wierzy w głupoty lub nieprawdę, którą ktoś mu zapodał za prawdę. Więc „błogosławi” taka osobę, ubijając swój interes na boku.

To są delikatne sprawy, bo część osób ma tak ukształtowane umysły, że czasem nawet pozbawiliby innych życia czyli największej materialnej wartości dla większości osób tylko za to, że ktoś wierzy w coś innego niż oni lub nie uznaje ich wiary za prawdziwa czy jedynie słuszną. A tak jak powiedziałem wcześniej, żadna wiara nie jest lepsza od innej wiary, bo to tylko wiara.

Tak – ja też chciałbym, aby wszystko w życiu było proste, jasne i dziecięco radosne. Tego chcę i za tym tęskni moja dusza. Ale jakoś inni wybierają inaczej i komplikują życie sobie i pozostałym, wierząc w przewagę ekonomiczną i energetyczna nad innymi istotami. Powołują do życia instytucje i systemy prawne, ekonomiczne i religijne po to, abyś nie był wolny – byś był uwikłany w dynamiczny mechanizm świata – niczym koło zębate i potulnie był jego trybikiem, nie sprzeciwiał się i nie myślał, niczym bohater z filmu „Dzisiejsze czasy” Charlie Chaplina. Masz dokręcać swoją śrubkę i się nie wychylać, aż zapomnisz o sobie i swoim pięknie i boskości. A przecież ta sama biblia mówi: „Jesteście bogami i wszyscy – synami Najwyższego” (Ks. Psalmów 82:6) oraz „Odpowiedział im Jezus: Czyż nie napisano w waszym Prawie: Ja rzekłem: Bogami jesteście? (Ew. Jana 10:34-35)”. Widać jakimś cudem tych fragmentów nie wykreślili i nie przeinaczyli. „Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha”. Każdy sam musi się zastanowić i zrozumieć o czym jest mowa.

Dlatego uważam, że szczytna idea wolności osobistej i niezależności żywieniowej, ekonomicznej, duchowej, religijnej i wszelakiej innej przedstawiona w cyklu książek „Dzwoniące cedry Rosji”, opowiadająca o wymyślonej lub rzeczywistej na jakimś poziomie energii i świadomości mędrczyni i uzdrowicielce – Anastazji i jej sposobie na życie jest głęboko pomocna. Mówi ona o tym, aby każdy znalazł swój kawałek ziemi – najlepiej co najmniej hektar i zasadził na nim z miłością te drzewa, krzewy i inne rośliny, które lubi i które będą mu rodziły smaczne owoce, odżywiając nie tylko ciało, ale i ducha. Wszak ziemia rodzi stale. Nie trzeba ciężko pracować na życie i jedzenie. Taki był pierwotny zamysł stwórcy – byśmy żyli szczęśliwie, beztrosko, w obfitości i swobodni – wolni. Trzeba mądrej ziemi to tylko umożliwić. Wiele osób próbuje wcielić te idee w życie, posiłkując się podobną wiedzą – np. o ogrodach biodynamicznych. Bo zupełnie inaczej wygląda życie, gdy robisz co chcesz, jesz co chcesz i przebywasz w przestrzeni, którą kochasz, otoczony przez życzliwe Ci i pomocne osoby. Pośród czystego powietrza i przejrzystych wód. Dzień w dzień – minuta po minucie. Aż się rozmarzyłem.

Ale wracajmy do tematu. Nawet tak prosta sprawa, jak wiele wzorów matematycznych, którymi się posługujemy, jest przez nas przyjmowana na wiarę – wszak uczymy się tego, że tak jest. Ale niewiele osób, włączając w to pewnie sporo matematyków, umie udowodnić, że te wzory są prawdziwe. Ja wiem – udowadnianie pewnych wzorów przeprowadza się w szkole. A tych pozostałych? Zazwyczaj też prawdziwość jakichkolwiek wzorów lub spostrzeżeń jest chwilowa – na dany poziom wiedzy i świadomości badacza i odkrywcy, któremu Wszechświat postanowił wspaniałomyślnie objawić jakiś swój skarb. Obecnie mówi się, że i Albert Einstein wielki myśliciel i wizjoner robił pomyłki w swych rozważaniach i równaniach. Być może tak było.

Dla wielu podążających duchową ścieżką wspaniałą inspiracją jest książka „Życie i nauki mistrzów dalekiego wschodu”. Jest tam przedstawionych wiele wspaniałych wydarzeń, rozmów i idei. Wiele osób wierzy, że opisane tam wydarzenia są prawdą. Tyle, że z tego co mi wiadomo, to do dziś nikt nie znalazł – nawet w pierwszych wydaniach książki wspomnianych w niej zdjęć wszystkich opisanych tam mistrzów dysponujących fenomenalnymi mocami. Również pojawiły się fakty świadczące o tym, że autor – Spalding mógł trochę pozmyślać i pokolorować fakty ze swojego życia. Ta książka wspaniale inspiruje, napełnia otuchą i nadzieją, jednak nie wszystko mogło wyglądać tak, jak tam to opisano. Nie wszystkie przekazane tam informacje mogą okazać się prawdziwe. A może nawet niewiele lub żadna? Oczywiście idee, które tam opisał są cenne. I skoro się pojawiły w jego umyśle a potem rękopisie i książce, to oznacza, że najprawdopodobniej istnieją one na jakimś poziomie mentalnym i energetycznym. On się tylko otworzył na ich odczytanie i zapisanie. I chwała mu za to.

Obecnie jest tak wiele wiedzy i informacji, że nie sposób objąć jej wykorzystywanym w taki sposób jak obecnie mózgiem czy umysłem. Zapewne stoimy u progu jakiegoś nowego odkrycia w tej kwestii – znacznie bardziej efektywnego niż nawet czytanie fotograficzne. Być może chodzi tu o odkryte przez niektórych otwarcie się w medytacji na te informacje, które są akurat potrzebne. Możemy również wierzyć w to, że wiemy wystarczająco dużo lub to, co nam akurat potrzebne.

Wiem jedno – chcę być pełen spokoju i mądrości, po to, aby czerpać tylko te najlepsze informacje i być jak najmniej, a najlepiej w ogóle dotykany przez informacje złe, szkodliwe, niekorzystne czy niewłaściwe. Wolność od emocjonowania się informacjami sprzyja zachowaniu spokoju i podejmowaniu trzeźwych, adekwatnych do sytuacji działań. I chyba o to chodzi – nauczyć się samemu sprawdzać najważniejsze dla siebie kwestie i informacje i ufać tym, którzy są sprawdzeni. Choć i wtedy czasem warto się upewnić czy nie zmienili zdania i nie zboczyli ze swej ścieżki.

Małe dziecko myśli, że już wszystko wie, bo nauczyło się wkładać łyżkę z jedzeniem do buzi i zrozumiało, że jak zapłacze, to przyjdzie mama, aby je utulić lub mu pomóc. Większe dziecko myśli, że już wszystko wie, bo nauczyło się czytać i pisać. A potem człowiek myśli, że już wszystko pojął, bo skończył szkołę czy studia i nauczył się zawodu. Następnie jest pewien, że doszedł do kresu wszystkiego, gdy osiągnął sukces i pozycję. A mędrzec wie, że we wszystkich tych przypadkach nie wie nic. Wraz ze wzrostem pola zainteresowań, wiedzy, świadomości i mądrości zwiększa się sukcesywnie i proporcjonalnie zakres wiedzy i mądrości do opanowania. Ale zawsze wobec nieskończoności wszechświata jest to tak znikomy zakres wiedzy i mądrości, że w zasadzie nie ma o czym mówić. Mistrz jest tego świadomy i dlatego w wielu kulturach odnajdujemy opowieści o tym, jak to mistrzowie duchowi odpowiadali często na pytania o swoją mądrość i wiedzę, że nie wiedzą nic, wprawiając tą deklaracją w konsternację władców czy swych wyznawców i naśladowców. Tu nie chodzi o to, ze oni nie wiedzieli nic. Wiedzieli dużo, ale byli świadomi, jak znikoma to wiedza wobec bezmiaru wszechświata i wszechducha energii świadomości.
Aby bardziej zdać sobie sprawę z tego, jaką cząstką wszechświata jesteśmy, warto zobaczyć filmik przedstawiający wielkość Ziemi w stosunku do naszego Układu Słonecznego a potem do naszej Galaktyki. W każdym z tych przypadków jest to jak porównanie ziarenka piasku do najwyższego budynku. A wyzwalające i otwierające oczy na prawdę jest ujrzenie jak małym pyłkiem w odmętach kosmosu jest Droga Mleczna w porównaniu do milardów miliardów innych podobnych galaktyk.
Jeden z takich filmików jest tutaj: http://www.wykop.pl/link/112951/rozmiar-wszechswiata/ lub http://www.youtube.com/watch?v=oiQh4SD67lg

Zatem – jak mówiłem wcześniej – nic nie wiem i pewnie niewiele będę wiedział:). Ważne jest, abym z tą cząstką wiedzy i świadomości, którą mam, umiał postępować, mówić, czuć i myśleć jak najbardziej mądrze, pięknie i prawdziwie. Z serca i inspirowany przez boską świadomość. I tego Ci również życzę. I jeszcze dużo radości, spokoju i miłości. Czyli po prostu, żebyś był sobą;).

2011-11-03

 
Krzysztof Chrząstek - zdjęcie
  Krzysztof Chrząstek: