Wróć do listy artykułów

Krzysztof Chrząstek

Dzień Wytchnienia

Każdy z nas chce żyć lepiej. Chce się rozwijać, bawić i żyć w środowisku, które mu sprzyja. Dlatego ludzie od dawna łączyli się we wspólnoty, aby sobie wzajemnie pomagać, inspirować się oraz oczywiście chronić siebie, rodziny i dobra.

Z czasem powstawały liczne rytuały działające w tych małych społecznościach (jak chociażby inicjacje młodych chłopców i dziewcząt, wprowadzające ich w życie dorosłych, podejście do osób starszych i niesprawnych i wiele innych), które następnie wyewoluowały w zaczątki regulacji społecznych i prawnych. Ze spontanicznie działających ludzi, staliśmy się twórcami a potem cząstkami systemów społeczno-ekonomicznych, które miały zapewniać dobrobyt jak największej liczbie osób. A docelowo – wszystkim.

Ludzie cieszyli się, że już teraz nie muszą wszystkiego robić osobiście i kto inny może się zatroszczyć o jakąś część wspólnego życia. Każdy doceni bieżącą wodę w domu, wywożenie śmieci albo kanalizację. Szkolnictwo oraz ochronę zdrowia.

No właśnie…niestety z czasem te systemy, zamiast ułatwiać ludziom życie, spowodowały częściowe ich zniewolenie i wykorzystanie. Ludzie pracują dla systemu a nie dla siebie. Ludzie, którzy pierwotnie mieli zarządzać działaniem tych systemów, widząc, jak łatwo można manipulować za pomocą władzy, pieniędzy i danych (informacji, chociażby poprzez to, że się je ujawnia innym lub nie), zaczęli wykorzystywać i niewolić ludzi dla swoich indywidualnych celów lub grup, które współtworzyli. Oni już czerpali z ogólnego systemu o wiele więcej, niż Ci, dla których mieli działać.

Niestety, to my wszyscy tworzymy te systemy. Dotąd wydawało się, że nie można ich zmienić, a nawet – że są najlepszymi z możliwych i trzeba im bezwiednie służyć i z ochotą się poddawać. Ale najprawdopodobniej takie informacje są rozgłaszane przez tych, którym jest nie na rękę to, aby system się zmienił. Bo pomimo tego, że prywatnie może nawet by i chcieli tej zmiany, to jednak boją się tego, co ona za sobą pociągnie. Ludzie boją się zmiany, nawet, jeżeli jest to zmiana na lepsze. Bo to lepsze jest jeszcze nie znane, nie zbadane i nie wiadomo, jakie przyniesie ze sobą skutki.

Dlatego wynalazki Tesli były lekceważone a nawet zwalczane i niszczone, chociaż dzisiaj używamy ich wiele. Dzieła wielkich ludzi były umniejszane, nie rozumiane albo zatajane przez pseudoelity, którym nie na rękę było wprowadzanie rozwiązań i urządzeń, które spowodowałyby uniezależnienie się ludzi od systemu w zakresie energii czy ekonomii oraz żywności.

Zmiana systemu następuje na kilka sposobów. Albo ludzie mają już ewidentnie dość czegoś i jest rewolucja, która jest szybka i gwałtowna. Niestety niewiele przykładów można by pokazać na tej planecie, gdy takie rozwiązanie przyniosło realne korzyści w dłuższej perspektywie. Dlaczego? Bo zazwyczaj szybko osoby, które miały być zbawcami, gdy odczują na własnej skórze, jaką mają władzę i możliwości, szybko stają się jawnymi lub skrytymi tyranami tych, których mieli wyzwolić. Tak się dzieje w wielu krajach afrykańskich, w których co trochę jakiś watażka zdobywa władzę i pogrąża kraj lub swoją społeczność w jeszcze gorszy sposób.

Drugim rozwiązaniem, które już wiele osób stosuje, jest przemiana siebie i zwiększanie swojej świadomości na temat siebie, swojej psychiki, psychologii i procesów społecznych, w których uczestniczy. Takie osoby rozumieją, w co gra społeczeństwo i częściowo rezygnują z uczestnictwa w tym. Często takie osoby żyją alternatywnie. Wybierają życie poza systemem, np. na wsi, prowadząc gospodarstwa ekologiczne. Inni z nich mają nadzieję na szybką zmianę, która się zadzieje, gdy połowa ludzkości będzie już uświadomiona i chętna do zmiany systemu, który współtworzy.

Część z tych osób ma nadzieję, że wystarczy jedna osoba, która naprawdę urzeczywistniła w sobie i wyraża sobą jakąś ideę czy wartość (jak miłość czy prawdę), aby ona zaistniała powszechnie. Jest to dobre myślenie, bo według pewnego kanonu wiedzy i mądrości – jesteśmy wszyscy częścią wielkiego hologramu i każda zmiana w jego małej części czyli pojedynczej osobie powoduje zmianę w systemie. Tak – to działa. Ale…znowu jest to ale…niestety człowiek korzysta z tzw. wolnej woli czyli umiejętności i zdolności przeciwstawienia się temu, co jest dla niego najlepsze i robienia po swojemu. Niestety nie jest również łatwo wytłumaczyć większości osób, co jest dla nich najlepsze, bo aby to zrozumieć i odczuć, potrzebny jest bystry, trzeźwy i przytomny, otwarty umysł oraz proste, czułe i mądre serce. Przydaje się też długa praktyka medytacyjna lub chociażby relaksacyjna.
Znakomite owoce rodzi też chociażby zastanawianie się nad takimi wartościami, jak uczciwość, prawda, dobroć i dobro, miłość oraz szczęście.

Tak naprawdę każdy z nas wie, co jest dobre a co nie, gdy staje wobec konkretniej życiowej sytuacji. Wie dokładnie, co jest właściwe a co nie i to nie tylko względem niego samego, ale również względem innej osoby czy osób, których to dotyczy. Jeśli masz podstawy uczciwości i świadomości, to wiesz. Twoja wewnętrzna mądrość Ci w tym pomoże. Tylko czy zgodnie z nią zadziałasz?...To dotyczy każdego z nas.

Jak dotąd po tej ziemi chodziło wielu nauczycieli etyki, moralności, duchowości czy ekonomii i…jakoś za wiele się ona nie zmieniła, choć przecież wśród nich byli tak znakomici mędrcy, jak Lao-Tsy, Budda czy Jezus.
Oczywiście niektórzy mówią, że dużo się zmieniło. Ale czy przypadkiem to nie tylko technologia się zmieniła, a ludzie nadal postępują z tymi samymi nastawieniami, rządzami i pragnieniami? Z podobnymi ograniczeniami i lękami, jak tysiąc lat temu?

Czasem też niektórym się wydaje, że zmiana systemu nie jest możliwa, że to wymaga długiego procesu trwającego lata lub pokolenia. Ale przecież, jeżeli teraz nie nastąpi ta zmiana, to kiedy? Jeżeli teraz się nie umyjesz, pozostaniesz brudnym i jutro i za tydzień, miesiąc i rok. Jeżeli teraz nie postanowisz być trzeźwy, nie będziesz taki ani jutro, ani za miesiąc. Nie ma co zwalać na pokolenia. Ta zmiana dzieje się teraz – w twoim sercu, umyśle i domu.

Czasami, wiodąc wygodne życie cywilizacyjne (co niestety rzadko można nazwać życiem cywilizowanym) zapominamy o tym, że wycinamy za dużo żywych drzew, że zatruwamy wodę i wypełniamy powietrze radioaktywnymi substancjami, których oczyszczenie przy oficjalnie używanych na tej planecie technologii może trwać zbyt długo, aby mogły rozwijać się zdrowo i pomyślnie nowe pokolenia.

Dlatego czasem się zastanawiam czy nie warto zrobić sobie DNIA WYTCHNIENIA. Nie w skali pojedynczych osób, rodzin, miast nawet, ale w skali planety. Może powinniśmy po prostu w ten dzień odetchnąć i nic nie robić – nie podejmować żadnej pracy, nie włączać się w działania systemów społecznych i ekonomicznych, w których się żyje a jedynie odpocząć, celebrować – świętować swoje istnienie i docenić tę piękną planetę. Po prostu być, robić to, co się kocha i chce. To na co ma się naprawdę ochotę. Można tańczyć, można patrzeć na drzewa, można malować, można słuchać muzyki lub ją tworzyć. Ważne, aby to pochodziło totalnie z twojego wnętrza, aby to było jak oddychanie – twoją naturalną potrzebą.

Wyłącz w ten dzień telewizję, zgaś radio i rozejrzyj się dokoła. Być może po raz pierwszy do dłuższego czasu naprawdę spojrzysz w oczy kogoś bliskiego – żony, mamy czy psa. Zauważysz, jak zmieniły się jej/jego rysy i co sobą wyraża. Zbyt często bowiem, zamiast na siebie, patrzymy w telewizor, na ekran laptopa czy smartfona. Nawiążmy ponownie bliskie relacje z innymi. Oparte na wzajemnym szacunku, poszanowaniu i radości bycia razem.

Wyobraź sobie tę ciszę, gdy żadne auto nie jeździ, zwłaszcza, że stacje benzynowe są zamknięte, bo pracujący tam ludzie mają DZIEŃ WYTCHNIENIA. Nie latają samoloty. Nie hałasują urządzenia budowlane. Wreszcie możemy się usłyszeć bez podnoszenia głosu czy wydzierania się.

Możesz również zrobić sobie długą kąpiel albo iść na cały dzień do lasu. Uszanuj w nim tę odwieczną ciszę wypełnioną szelestem liści i szmerem strumienia. Posłuchaj śpiewu ptaków i zauważ ile wkładają w to serca. Odczuj zachwyt nad pięknem ich pieśni.

Niech ten DZIEŃ WYTCHNIENIA będzie dniem spokoju umysłu, uśmiechu i radości – zwyczajnego ludzkiego szczęścia.

Czasem też warto na wszystko popatrzeć z perspektywy przemijania. Już nigdy nie zobaczysz takich liści na drzewie za oknem – one kiedyś pożółkną i opadną. Osoby wokół Ciebie również zjawiają się “na chwilę”, która może potrwać kilka, kilkanaście czy przy dobrych układach, kilkadziesiąt lat…A potem znikną z Twojego życia lub Ty z ich. Dlatego warto docenić każdą chwilę istnienia – swojego, indywidualnego oraz współistnienia z innymi istotami. Tu bardziej chodzi o to, abyśmy nawiązali bliską relację z całością egzystencji – nie tylko ludźmi. Zauważmy i doceńmy rośliny produkujące tlen, którym oddychamy. Zauważmy i doceńmy owoce, które urodziły drzewa i kwiaty na łące. Jakie to piękne. I trwa tyko chwilę. Wszystko się zmienia z każdą sekundą i w końcu przemija – przekształca się w coś innego. Również my sami – atomy ciała, przez które się wyrażamy podlegają temu procesowi. Komórki jakiegoś stworzenia rozpadają się a jego cząsteczki i pierwiastki wracają do Matki Ziemi lub Ojca Stworzenia i po pewnej chwili znowu tworzą coś innego – nowego i świeżego. Tak Istnienie się stale samoodradza.
Oczywiście następuje również ewolucja świadomości przypisana do poszczególnych jednostkowych egzystencji, istot i osób.

Nawet pobieżna refleksja wystarczy, aby zauważyć, że nie jesteś już (przynajmniej z wyglądu), tym pierwszoklasistą, który szedł dziarskim krokiem, albo też z lękiem i obawami do szkoły, ani nie jesteś studentem, który dostał właśnie swój pierwszy indeks. Oczywiście nauka, zdobywanie wiedzy, umiejętności i mądrości trwa całe życie, ale wiesz i rozumiesz, co chcę powiedzieć. Twoja mama, tata też już nie mają po 40-50 lat, choć przecież jeszcze niedawno ganiałeś z nimi za piłką i grałeś w badmintona. Spójrz na nich i wszystkich wokół z miłością. Oni również biorą udział w tym tańcu życia, przemiany form i rozwoju. Spotykacie się na chwilę i od was zależy, jak ją przeżyjecie, jakie nadacie jej znaczenie i jak ją wykorzystacie dla dobra swojego i innych. Tak patrzy mądry umysł i otwarte serce albo mądre serce i otwarty umysł.

Jeżeli teraz poleciała Ci z oka łezka, to dobrze. Nawet, jeżeli uważasz się za twardziela i masz tatuaże. Może pora na to, aby nie tylko robić efektowne pozy, bo to potrafi prawie każdy, ale okazać szacunek, zrozumienie i miłość innej osobie czy istocie, a to już wymaga naprawdę siły – po pierwsze charakteru a po drugie umiejętności przeciwstawienia się dotychczasowym wzorcom, również tym, które sami tworzyliśmy, kopiując je od innych czy naśladując. Może pora przestać zasilać tę dawną istotę energetyczną i świadomość zbiorową, której czasem oddawaliśmy cześć, jakby była jakimś bożkiem, który się nami i naszymi emocjami oraz czynami karmi. Bo taka refleksja nad przemijalnością nie ma doprowadzić do przygnębienia i depresji, choć u wielu występuje taka faza, gdy sobie uświadamiają pewne mechanizmy, które dotychczas działały (nie wiemy czy zawsze tak będzie) w naszym, materialnym świecie, ale o wiele bardziej chodzi o docenienie i zauważenie nawet wszystkiego dobrego, które się pojawia w naszym życiu. Tym bardziej cenny jest kwiat, skoro wiemy, że wkrótce może zmarnieć i obumrzeć. Tym chętniej wysłuchamy dziadka, który być może po raz setny opowiada jakąś historię, bo wiemy, że najprawdopodobniej żył wiecznie nie będzie.
Oczywiście nikt Cię nie zmusza do przebywania z osobami, z którymi nie chcesz być, ale bądź świadomy swojego wyboru, abyś potem nie płakał, że mogłeś z jakąś osobą coś jeszcze zrobić, o czymś porozmawiać lub po prostu zwyczajnie pograć w warcaby, albo popatrzeć wspólnie na zachód słońca, a teraz jest to niemożliwe, bo ona odeszła z Twojego życia.

Jest opowieść – legenda, może nie do końca prawdziwa, ale przekazuje wspaniałą prawdę, że w każdym momencie i w każdej sytuacji można znaleźć najlepsze rozwiązanie, nawet, gdy ty lub inni go nie widzicie albo którego się nie spodziewacie zobaczyć.
Tak było ze słynnym węzłem gordyjskim, który został rozsupłany w niekonwencjonalny sposób – jednym ruchem, albo z jajkiem Kolumba, gdy to nikt nie wpadł na sposób, jak można postawić jajo w pionie. A on nadtłukł lekko skorupkę i ustawił je na stole, wprawiając innych w zdumienie. Jakie to proste…A jednak zawsze ktoś pierwszy wpada na jakieś rozwiązanie. I chwała mu za to, zwłaszcza, gdy proponowane przez niego idee, pomysły i wynalazki służą rozwojowi ludzkości, budowaniu jej wysokiego poczucia własnej wartości oraz wolności i kreatywności. To są prawdziwi zmieniacze świata na lepsze. A jeśli uważasz, że nie ma takiego słowa jak zmieniacz, to właśnie je stworzyłem:). Również jeżeli uważasz, że to niepoprawna forma tego słowa, to właśnie stworzyłem nową:).

Wiele osób słysząc podobne idee – dotyczące zmiany, reaguje podobnie – chcąc podświadomie potrzymać nieefektywny system, który sami współtworzą oraz bojąc się niepewnej przyszłości po jego zmianie – że to utopia. To słowo wytrych ma od razu zadziałać na głosiciela tych poglądów, że ma się z nich wycofać, bo to są pobożne życzenia, coś niemożliwego do spełnienia. Tymczasem pierwotnie utopia była pojęciem oznaczającym państwo idealne, takie, które służy zarówno jednostce, jak i wszystkim jego członkom w sposób optymalny – najlepszy z możliwych. Poza tym – zrozum to dobrze – popieranie obecnego systemu a popieranie ewentualnego lepszego, bardziej sprawiedliwego czy moralnego systemu wymagają tego samego – twojej na to zgody. Jeżeli godzisz się na stary system – masz stary, ale gdybyś zgodził się na nowy i go swoimi działaniami podtrzymywał, bez wątpienia zaistniałby on w Twojej przestrzeni. Rozumiesz? To może nawet wymaga tyle samo wysiłku, aby podtrzymywać stary czy też tworzyć nowy, lepszy system.

Przyroda działa tak, że gdy skóra niektórych węży jest już stara, zużyta i zbyt mała dla nich, to ją zrzucają i tworzy się nowa. Podobnie raki zrzucają co jakiś czas swój pancerz, aby móc rosnąć. Być może ludzkość powinna nieco szybciej zmieniać zasady, na których opiera się jej istnienie, zwłaszcza, że WSZYSTKIE ZASADY SPOŁECZNE, EKONOMICZNE, POLITYCZNE A NAWET RELIGIJNE SĄ KWESTIĄ UMOWY. To my się ze sobą świadomie lub nie, umawiamy, że respektujemy pewne prawidła i reguły, według których działamy. To są nasze mentalne zasady, które przestrzegamy. Ale często zapominamy, że wszystkie one w każdej chwili mogą zostać zmienione i zastąpione lepszymi. One są zmienne i ruchome. Wszystko jest kwestią umowy. Te systemy, według których działamy zależą od świadomości, mądrości i chęci tworzących je ludzi. Wpływają również na nie energie z zewnątrz, ale być może pod pewnym punktem widzenia, są one tylko materializacją wewnętrznych postaw, oczekiwań, działań i intencji poszczególnych osób lub całych zbiorowości.

Wyzwaniem dla ludzi jest wzajemna współpraca przy równoczesnym umiejętnym wybieraniu najlepszych idei i rozwiązań, bez względu na to, kto je zaproponował – czy cztero latek, dwudziestolatek czy osoba z wieloma tytułami naukowymi. Często dzieci patrzą na wszystko świeżym okiem i widzą coś lub przeczuwają, czego osoby doświadczone wydarzeniami swego długiego życia nie są już w stanie zauważyć, bo zbyt długo się przyzwyczaili, że “tak to działa” lub “tak to jest”. Wartościowym zjawiskiem jest wybieranie takich osób na przywódców, którzy właśnie umieją doceniać i zauważać oraz spożytkować talenty tkwiące w ludziach, którzy go wybrali. Takiego lub takich, który umieją działać bez uprzedzeń i promowania uprzywilejowanych osób bardziej, niż wartościowych idei. Takich, którzy umieją słuchać bez lekceważenia innych czy wynoszenia się ponad nich, z równoczesnym trzeźwym osądem sytuacji, możliwości i zasobów.
Może dlatego odradzają się systemy plemienne, gdy to osoby siadają w kręgu i radzą wspólnie, co należy zrobić dla dobra społeczności. Tak się też dzieje w szkołach z nurtu edukacji demokratycznej czy ekologicznej, związanych z jakimś ruchem.

Jesteśmy książką, którą sami piszemy. I od nas zależy, jak będą wyglądały kolejne rozdziały życia na tej planecie.

Dlatego wyobraź sobie, co by się stało, gdyby właśnie teraz wszyscy na Ziemi umówili się na DZIEŃ WYTCHNIENIA – Głębokiego odpoczynku od wszystkiego – ciągłej gonitwy za pieniędzmi, lepszą pracą i urządzeniami, a zajęli się tym, co nam naprawdę sprawia radość i co nas uszczęśliwia.
Ilu znasz szczęśliwych ludzi wokół siebie? Ile znasz naprawdę szczęśliwych rodzin? Bo jeśli mało, to może nadszedł właśnie czas na wylinkę – zmianę skostniałej struktury społecznej na nowe ciało szczęśliwego i wartościowego społeczeństwa opartego na miłości, radości, sprawiedliwości i uczciwości.

Być może potrzebujemy takich dwóch dni, albo trzech, albo nawet całego miesiąca lub nawet roku wytchnienia, aby dostrzec i wybrać najlepsze metody i sposoby przemiany i rozwoju tego świata. Oczywiście i przemiany samego siebie, bo bez tego to się nie uda.
Dlatego warto czytać wartościowe, mądre artykuły i książki, warto oglądać budujące filmy i wykłady. Warto słuchać radosnej, kojącej muzyki i głębokich tekstów. Warto rozwijać w sobie podstawowe wartości, jak prawda, sprawiedliwość, dobro i uczciwość. Bo co z tego, że ktoś jest wybitnym ekonomistą czy prawnikiem, skoro nie jest uczciwy. Co z tego, że ktoś jest biegły w jakiejś dziedzinie, skoro wykorzystuje ludzi albo ich okłamuje. Bez tych wartości społeczeństwo nie jest w stanie iść w dobrym kierunku, ani się rozwijać.

Obecnie również coraz więcej osób czuje i rozumie, że nie jesteśmy sami na tej planecie. Są tu z nami zwierzęta, rośliny, skały i minerały, które na równi z nami zasługują na szacunek i docenienie. Ziemia jest jednym wielkim organizmem. Dojrzewamy ponownie jako ludzie do tego, aby to zobaczyć i odczuć. Podobnie jak dojrzewamy, aby traktować wszystkich ludzi jako komórki jednego ciała ludzkości.
Takie widzenie tej rzeczywistości spowoduje, że nie będziemy podejmować działań szkodzących innemu człowiekowi a nawet zwierzęciu. Dlaczego? Bo to tak, jakbyśmy kaleczyli samego siebie. To chyba nie jest przyjemne…
Przecież jeżeli zanieczyszczamy jakąś rzekę, to cierpi nie tylko ona ale i morze, do którego się wlewa. Cierpią wszystkie organizmy – rośliny, ludzie i zwierzęta żyjące na jej brzegach. Przecież szkodliwe opary przenoszą się wraz z ruchem powietrza w zupełnie inne obszary. A wszyscy oddychamy tym samym powietrzem, które krąży wokół planety.

Myślę, że jako ludzkość dojrzeliśmy do tego, aby nie budować wartości swojego życia i działania na zysku i ekonomii wyzysku a o wiele bardziej na tym, aby cały system – nie tylko ludzie czy jakaś grupa osób “świetnie” w ich pojęciu się rozwijała czy prosperowała. Chodzi o to, aby każdy byt, organizm miał najlepsze warunki do swego rozwoju.

Oglądam dużo filmów przyrodniczych. Nie wszystko mi się podoba w tym zadziwiającym świecie przyrody. Jednak natura działa w sposób samoregulujący się. Jest to równowaga dynamiczna, zmieniająca się w czasie i przestrzeni. Jak dotąd wszędzie tam, gdzie ingerencja człowieka w jakieś biocenozy była zbyt duża, następowała tam jakaś katastrofa ekologiczna. A to króliki w Australii, a to wycinka drzew w Lasach Amazońskich, a to skrzyżowanie pszczół z dzikimi, których wytworzona rasa jest niebezpieczna dla ludzi.

Oczywiście – są i pożyteczne działania, ale często kosztem równowagi w jakimś systemie. My to wiemy, my to czujemy. I dlatego coraz więcej osób bierze udział w różnych formach terapii czy samorozwoju związanego z przywróceniem tej pierwotnej równowagi. Po pierwsze warto zbalansować wszystko w sobie a następnie w środowisku. Warto przywrócić harmonię ducha i ciała, umysłu i emocji. To dlatego na powrót – po latach wiary w medycynę współczesną, która częściowo jest skompromitowana poprzez produkcję i dystrybucję szkodliwych szczepionek czy fałszowanie badań nad wpływem GMO na organizmy ludzkie – do ziołolecznictwa i innych terapii naturalnych. Bo kto, jeśli nie natura zna przyczyny i skutki a tym samym i rozwiązania jakichś problemów.
Dostrzegamy coraz częściej dobroczynne wpływy różnych form masażu, tańca czy zwyczajnego kontaktu z przyrodą – np. poprzez chodzenie na boso po trawie. To dlatego medytujemy i łączymy się w grupy podobnie myślących i sympatycznych nam osób, bo pragnienia wielu serc znowu, po latach, jednoczą się, aby ponownie uczynić z Ziemi, tej Ziemi raj, którym pierwotnie była.

Tę ideę warto wspierać. Dlatego warto sobie zrobić DZIEŃ WYTCHNIENIA od codziennej gonitwy i docenić siebie oraz ten cudowny czas, gdy razem z innymi możemy przeżywać szczęśliwe chwile. Do tego nie są wymagane jakieś wielkie rzeczy czy osiągnięcia. Zatrzymaj się na chwilę, odetchnij głęboko i zauważ, że Ty jesteś cudem, twoje dziecko jest cudem, twój partner jest cudem. Kwiatek, na który patrzysz – jest cudem. Dostrzeż to, uświadom sobie i zachwyć się istnieniem a pragnienie uczynienia go jeszcze bardziej lepszym i wartościowym samo przyjdzie.
Bo jak mówią niektórzy “życie można przeżyć tak, jakby nic nie było cudem, albo jakby wszystko nim było”.

Jeżeli jeszcze nie czujesz lub nie wyobrażasz sobie, że wszyscy ludzie mogliby na jeden dzień zawiesić swoje czynności zawodowe, społeczne czy inne, to może zacznij od zrobienia sobie takiego dnia raz w miesiącu lub tygodniu. Albo na wakacjach lub we wrześniu, gdy chyba najmniej osób korzysta z takich usług, jak przeloty samolotem, jazdy pociągiem i inne.

Nie obawiaj się, że nie będzie jedzenia, albo nie pojedziesz tam, gdzie chciałeś. Może warto, abyś bardziej przyjrzał się temu co jesz i sposobowi odżywania. Prawie wszystkie osoby, które oglądają, jak rzeczywiście “robione są” kotleciki czy parówki – poczynając od wprowadzania zwierząt do ubojni, poprzez pozbawianie ich życia, rozcinanie, mielenie i efekt końcowy, to czują, że zbiera im się na wymioty i często nie chcą już, czasami na jakiś czas, jeść mięsa. Można obejrzeć sobie kilka filmików o tym, albo zarejestrowane rozmowy z małymi dziećmi, które powodowane naturalną ciekawością, pytają się, skąd się wzięła szyneczka albo gdzie jest ich ulubiona kurka, która nagle zniknęła z podwórza. Po uzyskaniu prawdziwej informacji, że mają ją właśnie na talerzu, często odmawiają takiego jedzenia i płaczą. Inne dzieci są w szoku, że można zjeść królika – takiego samego lub podobnego, jakiego mają u siebie w pokoju za przyjaciela.

To są znaki czasu i ludzkiej świadomości oraz wrażliwości. Nie daj się ogłupić poglądami w rodzaju, że to wymysły jakichś ekologów czy fanatyków. Nie. Obejrz sobie, jak naprawdę wyglądają wielkie fermy świń i krów, zwłaszcza w Ameryce. To bardzo przypomina obóz zagłady. Szaro, kolczasto i brudno. Udeptana ziemia. A przecież to istoty żywe, mające swoje uczucia, emocje i świadomość.
Jako ludzkość dojrzewamy do tego, żeby zobaczyć, że wcale nie jesteśmy panami tego świata a tylko jednym z jego przejawów – elementem, który co prawda wiele potrafi zrobić dobrego, ale również, zwłaszcza w przeszłości, mógł wiele popsuć. Takie widzenie świata to przechodzenie z modelu Ego – gdy człowiek ustawiał sam siebie na szczycie piramidy istnienia na model Eko – gdy rozumie, wie i czuje, że jest wspaniałym elementem cudownego systemu jakim jest życie czy egzystencja jako całość – z rozlicznymi jej formami i przejawami.

To prawda – póki co, jako ludzkość korzystamy z pokarmu i jeśli chcemy żyć (przynajmniej jest takie powszechne przekonanie), to musimy jeść. Przeciwnicy wegetarianizmu mówią, że przecież rośliny też cierpią, gdy są zjadane. To prawda, ale o wiele mniej. A jeżeli to do ciebie nei przemawia, to mam dla Ciebie radosną wieść – można jeść części odnawialne roślin – takie, które nie krzywdzą samej głównej rośliny. Są to np. owoce, bulwy, kłącza lub ziarna albo orzechy. I najważniejsze – gdyby ludzkość w tej chwili odżywiała się tylko wegetariańsko, prawdopodobnie moglibyśmy już teraz wykarmić około 12 miliardów ludzi. Chodzi o to, że te hodowane zwierzęta jedzą rośliny, (np. przetworzone na kiszonki czy inne pasze), z których, gdyby zrobić od razu pokarm dla ludzi, to byłoby go kilkakrotnie więcej. Tak naprawdę z punktu widzenia całości planety, produkowanie (tak – nieładne słowo w tym znaczeniu) mięsa nie jest korzystne, ponieważ duża ilość energii zmagazynowanej w roślinach – np. zbożach jest marnowana na potrzeby życiowe tych zwierząt. Poza tym z punktu widzenia racjonalnej ekologii danego środowiska takich zwierząt jest za dużo i są w zbyt wielkim zagęszczeniu. Nie żyją w sposób dla nich naturalny i nie są przez to szczęśliwe. No i do ich utrzymania potrzeba bardzo dużo wody.
Innym zagadnieniem jest to, że ich mięso pełne jest sztucznych, podawanych im hormonów, które szkodliwie działają potem na jedzących je ludzi.
Co z tego, że w wielkich sklepach mamy tysiące produktów, skoro tylko kilkanaście z nich jest dobrych a kilka świeżych – nie mrożonych czy przetworzonych. Zastanówmy się, jaki świat stworzyliśmy. My sami – albo bezpośrednio, albo godząc się na takie jego istnienie.

Dlatego potrzebujemy DNIA WYTCHNIENIA, aby się nad tym wszystkim głęboko zastanowić, a potem zadziałać tak, jak mówi nam serce, nasze poczucie godności, uczciwości i mądry oraz racjonalny umysł.

Często też rodzą się obawy, że taki dzień, gdy nic nie będziemy robić spowoduje anarchię, zburzy nawet korzystne podstawy tego świata. Po pierwsze – każdemu należy się odpoczynek. Po drugie – prawdopodobnie nawet, jak nikt na tej planecie nie będzie pracował, to wzejdzie słońce, a drzewa wydadzą owoce. Po trzecie – są naukowe podstawy po temu, aby przypuszczać, a nawet mieć pewność, że wielu osobom zdarzają się tzw. olśnienia, gdy wpadają oni na genialny pomysł lub znajdują najlepsze rozwiązanie jakiejś kwestii, właśnie wtedy, gdy są głęboko zrelaksowani, gdy oddają się przyjemnemu nic nie robieniu – relaksowi w wannie, albo spacerowi po lesie. Być może zatem, aby przyśpieszyć rozwój tego świata, potrzebujemy zwolnić. Szybciej, nie zawsze znaczy lepiej. Co z tego, że ktoś mówi z szybkością dwustu czy więcej słów na minutę, skoro ta wypowiedź nie musi być mądra ani nawet potrzebna.

Być może teraz warto rozwijać ekonomię serca, w której o wiele bardziej od wyników bardziej mierzalnych jak ilość wytworzenia czegoś (bo ilu jeszcze telewizorów potrzebujemy? Po 10 na osobę?), potrzebujemy jakościowych wskaźników mówiących o powszechnym dobru, uczciwości i szczęściu. Dzięki temu z powrotem wrócimy do szlachetnej a tak naprawdę normalnej praktyki produkcji przedmiotów, które są trwałe i wystarczają na lata. Dzięki temu przyroda mniej ucierpi. Nie będziemy musieli wydzierać z niej ropy, miedzi czy diamentów. Rozwiniemy nowe technologie, pozwalające przetwarzać to, co obecnie jest odrzutem, śmieciem czy zbiorem gratów jakiejś starej technologii, która już wyszła z użycia – jak telewizory lampowe czy starsze modele komputerów. Przecież już teraz większość produkcji mogłyby przejąć maszyny. Ludzie w tym czasie mogą rozmyślać i poszukiwać jeszcze lepszych rozwiązań. Dlatego warto wprowadzać rozwiązania w rodzaju bezwarunkowego dochodu podstawowego, gdy to każdy obywatel – człowiek, dostaje minimalne wynagrodzenie – środki na godne życie. Ziemia nie należy do tych, którzy mają napisane na papierze, ze do nich należy, ale do wszystkich. Oczywiście, zwłaszcza, jeżeli ktoś ją mądrze pożytkuje, to warto, aby nią zarządzał, niemniej jednak z szerszej perspektywy całej ludzkości na planecie – podobnie jak woda, powietrze, tak i ziemie należy do wszystkich. Nie są to hasła socjalistyczne czy inne, bo takie rozumienie tej sytuacji wynika z zupełnie innej świadomości.
Tak na dobrą sprawę kraje, gdzie wszyscy obywatele nie mają podstawowego ubezpieczenia zdrowotnego tylko z tego tytułu, że istnieją, są jeszcze barbarzyńskie i zacofane, bo nie przyjmują nowego paradygmatu współistnienia wszystkiego.

Wróćmy do normalności – niech na powrót naukowcy zajmują się odkrywaniem prawdy o świecie a nie marketingowymi przedsiębiorcami, których podkupują korporacje, aby publikowali takie wyniki i odkrycia, które są na rękę jakiejś grupie biznesmenów. To nie nauka – to szwindel.

Przenieśmy środki finansowe i nakłady pracy oraz energii z wojska i militariów na rozwój i bezpieczeństwo człowieka. Bo być może jako ludzkość nie jesteśmy teraz w stanie odkryć jakiejś naprawdę nowej i wartościowej technologii, która zmieniła by nasze życie o 180 stopni, bo póki większość wynalazków najpierw jest badana pod kątem ich przydatności dla wojska – czyli często – dla pozbawiania innych życia i ich zastraszania, to jakaś wyższa mądrość nam uniemożliwia ich odkrycie, abyśmy nie wykorzystali tej wiedzy przeciwko sobie. Dwie wojny w ostatnim stuleciu to już chyba za nadto. Jeszcze Czernobyl i Fukuszima, gdzie nadal jest wysokie promieniowanie, podobnie jak w ich okolicy. Czy naprawdę ludzkość musi być kopana w tyłek, aby zrozumiała swoje błędy? Jakich postaw i ograniczeń społecznych – świadomych lub podświadomych powinniśmy się wyzbyć, aby umiejętnie, z godnością i szacunkiem dla każdego przejawu istnienia rozwijać się w najlepszy możliwy dla nas sposób?

Taki DZIEŃ WYTCHNIENIA spowoduje, że wiele osób będzie wreszcie miało czas na relaks i medytację. A przecież udowodniono już naukowo, chociaż wiemy to, od tysięcy lat, że takie praktyki uspokajają ciało, umysł i emocje oraz powodują potem efektywniejsze działanie człowieka – zarówno mentalne, jak i fizyczne. Organizm lepiej pracuje. Jest bardziej sprawny. Nie wchodzi w konflikty, szybciej znajduje potrzebne rozwiązania i informacje. W sumie taki stan umysłu – medytacyjny jest naszym naturalnym stanem. Przychodzą z nim wszystkie zdrowe dzieci. Bawią się, skaczą i śmieją, zadowolone z siebie i swojego działania. Do głowy im nie przyjdzie, że można żyć inaczej. No…ale społeczeństwo jak dotąd wiedziało lepiej i je do tego swojego ograniczonego widzenia przysposabiało.

Prawdopodobnie też, a nawet jestem tego pewien, że aby przejść do poszukiwanego przez wielu stanu umysłu lub wyższej świadomości, zwanej oświeceniem, potrzebujemy właśnie – po wyjściu z tego cudownego, naturalnego stanu umysłu, jaki mieliśmy będąc dziećmi, poprzez późniejszy rozwój jako dorośli – powrócić z powrotem do tego naturalnego stanu prostoty i poczucia jedności z wszechistnieniem. Tylko tyle. Takie to proste. Pociąga jednak za sobą wielu zmian, również energetycznych na poziomie osobowości, podświadomości, świadomości, umysłu i duszy, choć niektórzy w jakiś tam sposób utożsamiają te obszary.
A gdy jako ludzkość nauczymy się na powrót korzystać z pełni tego naturalnego, oświeconego stanu umysłu, serca i świadomości, to może wreszcie znowu, po latach będziemy mogli o sobie powiedzieć, że jesteśmy ludźmi Oświecenia. Tym razem tego prawdziwego, które wnosi pokój, zrozumienie, szacunek dla uniwersalnych wartości oraz głęboki pokój, w którym może zaistnieć uwielbiana przez wszystkich Miłość.

A wszystko to może się stać już teraz właśnie przez DZIEŃ WYTCHNIENIA. Dzień odpoczynku od utartych schematów i działania w systemie, który już nam nie najlepiej służy. DZIEŃ WYTCHNIENIA może dać wielkie korzyści zarówno Tobie – jako jednostce, jak i Twojej rodzinie, społeczności w której mieszkasz, jak i całemu miastu, państwu czy planecie. Dlatego warto zrobić sobie DZIEŃ WYTCHNIENIA – DZIEŃ SPOKOJU DUSZY I CIAŁA, DZIEŃ RADOŚCI, ŚWIĘTA I CZUŁOŚCI OKAZYWANEJ WSZYSTKIM ISTOTOM. Wtedy z pewnością wejdziemy na nowy stopień świadomości a nasze życie i istnienie będą z pewnością lepsze, bardziej uważne i pełne szczęścia. A przecież o to nam chodzi.

2013-11-24 (Artykuł ukazał się w piśmie Wegetariański Świat nr 12, 2013 r., str. 26-27)

 
Krzysztof Chrząstek - zdjęcie
  Krzysztof Chrząstek: