Krzysztof Chrząstek

Bezinteresowność

Powiem tu o moim rozumieniu bezinteresowności. Otóż przyszło się ujmować, że bezinteresowność, to jest cecha, która objawia się tym, że już nic od nikogo nie chcemy, czyli postępujemy bez interesu. Czyli – idąc dalej tym tropem – mówimy komuś, że ładnie wygląda, ale już broń boże nie możemy słuchać, że on nam za ten komplement dziękuje. No bo jeśli by się okazało, ze po jego usłyszeniu robi się nam jeszcze bardziej miło i przyjemnie, to by to oznaczało, że nasze działanie jest interesowne. A przecież adepci rozwoju duchowego chcą być jak najbardziej bezinteresowni. Wszak do tego namawia ich wielu guru, nauczycieli i mistrzów duchowych.

Ale – czy przedstawione tu zachowanie jest dobre? I czy na tym ma polegać bezinteresowność?
Z pewnością nie. Przynajmniej dla mnie.

Cóż to zatem jest ta bezinteresowność? I kiedy ona występuje? Ano wtedy, kiedy nie mamy względem innych osób żadnego ukrytego zamiaru, który przemilczamy względem jakiejś osoby. Np. jeśli podoba się nam jakaś dziewczyna i dajemy jej kwiaty, bo się nam podoba, jest to bezinteresowne. Jeśli dajemy kwiaty i mówimy, że chcemy się z nią wybrać do kina (to jest przepraszam – na film:) i tak jest w istocie, jest to bezinteresowne. Natomiast, jeśli mówimy jej, że dajemy jej kwiaty tylko dlatego, że lubimy obdarowywać, a tak naprawdę, to czekamy, kiedy tylko zgaśnie światło w sali, aby móc bezkarnie chwycić ją za kolano, to jest to interesowne. I teraz – -jeśli ta druga osoba to akceptuje – pasują jej nasze sposoby przejawiania się, swoich pragnień, namiętności, to wszystko jest wtedy w porządku – pokrywają się nasze cele, albo też są bardzo do siebie zbliżone.

Czyli – chcę zwrócić uwagę, że ten sam czyn może być bezinteresowny lub nie oraz na to, że czasem i czyn interesowny może stać się bezinteresowny, jeśli jest w pełni akceptowany przez druga stronę. Choć oczywiście w naszych ciałach subtelnych unaocznia się fakt tego, że próbowaliśmy coś ukryć.

Dlaczego zatem warto działać bezinteresownie – czyli bez ukrytych i przemilczanych motywów czy celów? Bo wtedy sytuacja pomiędzy dwoma osobami szybko się klaruje. Wszystko jest jasne. Wszystko widać jak na dłoni. Dwie osoby grają wobec siebie w otwarte karty. To jest uczciwe.
I nie ma się co okłamywać, że skoro – jeśli druga osoba zaakceptuje nasz przemilczany cel, który właśnie wyszedł na jaw, to jest to bezinteresowne. Po pierwsze – taka osoba może wcale nie chciała znaleźć się w takim położeniu (daruję sobie wgłębianie się w to, że skoro coś się komuś przydarza, to znaczy, że tego podświadomie chciał. Bo to nie musi być prawda), a po drugie – takim działaniem stwarzasz sobie negatywne intencje – karmę. Czyli – może ktoś inny (abyś mógł odczuć w pełni konsekwencje swojego działania) postawi cię w sytuacji, kiedy wyjdą na jaw jakieś przemilczane cele. Czy tego chcesz? Oczywiście – zawsze możesz zmienić intencje – najlepiej na takie, aby być wolnym od szkodzenia i krzywdzenia kogokolwiek. Wtedy zaczynasz się spodziewać, że i inni są wobec Ciebie w porządku.

Można również dopatrywać się bezinteresowności w działaniu, kiedy ktoś coś robi dla kogoś innego, np. daje mu jedzenie czy pieniądze i nic w zamian nie chce. Ba – tylko, że może właśnie to poczucie, ta myśl, że oto ja jestem taki dobry i wspaniały (pozytywne), że daję innym (pozytywne, jeśli masz na to ochotę i czynisz to z miłością w sercu) jest właśnie tą interesowną nagrodą, o którą komuś może chodzić. Często również w domyśle jest jeszcze kontynuacja tej myśli – nie tak jak inni – zdziercy i manipulatorzy, którzy…. No tak – czyli chcemy być lepsi od innych. Czy to jest myślenie pozytywne? Myślę, że w rozwoju duchowym nie o to chodzi. Rozwój to nie zawody. Z nikim się nie ścigamy (no może poza czasem tzw. życia, o ile nie uwolniliśmy się od pociągu do śmierci). To swoje niedociągnięcia mamy ulepszać. Czyli “ścigamy się” tylko sami ze sobą. To jest uczciwe, choć, z racji różnych intencji, myśli, słów i czynów “zmagazynowanych” w naszych ciałach mamy różne warunki (co niektórzy tłumaczą sobie jako różne “możliwości) działania i życia.

Można zatem powiedzieć, że bezinteresowność opiera się na uczciwości wewnętrznej – względem siebie, co pociąga za sobą uczciwość zewnętrzną – względem innych. Ale to nie wszystko – uczciwość ta jest wstępem do praktyki duchowej. Otóż bezinteresowność jest początkiem praktyki duchowej polegającej na wyrobienie w sobie poczucia wolności od efektów działań. Efekty są ważne – w końcu po to coś robimy, również duchowe praktyki, aby pojawiły się efekty naszych działań (poprzez słowa, myśli, czyny i wyobrażenia) – ale wolność od nich pozwala na otwarcie się na wszystko, co najlepsze. Pozwala na przygotowanie do działania spontanicznego pod wpływem olśnień intuicji. To pozwala na przekroczenie intelektualnych rozważań – za i przeciw. Po prostu działamy i … efekty mogą przejść nasze najśmielsze oczekiwania. Pozostawiliśmy kwestię efektów działań Bogu – Najgenialniejszej Istocie Naszej Istoty:). Ale UWAGA – jeśli wasze działania przyjmowane jako intuicyjne wyrządzają komukolwiek krzywdę, to…raczej dostrzeż dlaczego tak usilnie chcesz to coś zrobić, bo to nie jest działanie intuicyjne. Oczywiście – można się zastanawiać nad działaniem w sytuacji np. ratowania się z jakiejś opresji – wtedy – ratując siebie lub kogoś inni mogą “dostać po nosie”. Zawsze można znaleźć wyjątek i od niego kolejny wyjątek. Chodzi jednak o “zasadę”, a raczej – styl postępowania zgodny z Miłością, Dobrem i Radością. Działanie spontaniczne jest pozornie nielogiczne, albo inaczej mówiąc – ma swoją logikę wychodzącą poza ramy intelektu.
Wolność od efektów działań pozwala na ugruntowanie w sobie poczucia, że bez względu na to, co się wydarzy – “porażka” czy “sukces”, jesteśmy tak samo szczęśliwi, zadowoleni, pełni optymizmu i szacunku do siebie – własnej Istoty. Tak samo również jesteśmy wdzięczni Bogu za to, że wspiera nasze działania i nas.
Poza tym bezinteresowność może przynieść postawę – robię, bo chcę (a nie muszę). Jest to motywacja pozytywna. Takie podejście pozwala na radosne działanie, pełne nowych, odkrywczych pomysłów.

Myślę również, że póki co, dobrze jest powiedzieć sobie szczerze, że działać bezinteresownie w takim znaczeniu, że absolutnie i całkowicie bez żadnych pragnień, celów – czyli w pełni spontanicznie – może tylko osoba w pełni Oświecona – ta która urzeczywistniła swoją boskość w 100%. Ona działa poza karmą, poza intencjami. Jak powiedział BUDDA po wglądzie, który wziął już za pełne oświecenie – “jestem wolny od pragnień i awersji, wolny od wszelkiego obłędu”.

Działać w sposób bezinteresowny może tylko istota, która wykroczy poza przestrzeń przyczynową. A wtedy już następuje zanik osobowości – ego. zatem nawet na logikę nie może ona działać w sposób interesowny – egoistyczny, bo…jej centrum osobowości – jednostkowej jaźni zanika, to znaczy rozprasza się, czyli na jej miejsce wchodzi szersza, boska świadomość. Dzięki temu działa ona z pozycji osoby nie zaangażowanej w tylko swoją korzyść, bo jest bardziej otwarta na wszystko, co najlepsze dla jak największej grupy istot i obszaru energetycznego, wnosząc tam wyższą świadomość.

Póki co działajmy bez ukrytych celów i pragnień, a wtedy nasze życie stanie się prostsze, łatwiejsze i genialne.

I jeszcze jedno – to, co jest dla nas najlepsze może chwilowo nie pokrywać się z naszymi wyobrażeniami, myślami i wzorcami zachowań. Dlatego nie rodzimy się oświeceni – choć możemy odejść z ciała jako w pełni urzeczywistnieni. Kiedy jesteś świadom pełni swojej istoty, nie musisz już używać nieadekwatnych narzędzi do przejawiania boskiego poziomu Świadomości.