Krzysztof Chrząstek

Jezus wielowymiarowy

Jezus wielowymiarowy

Obecnie coraz więcej osób ma kontakt z Jezusem. Jest On ich mistrzem, przewodnikiem, albo tym, który inspiruje lub daje przekazy. Część z nich jest wyjątkowa, bardzo piękna i mądra.

Ale widzę, że przyda się malutkie wyjaśnienie, albo rozszerzenie kwestii Jezusa. Oczywiście we wszystkich moich publikacjach i artykułach przedstawiam TYLKO MOJE poglądy, wglądy i rozumienie. Oparte jest to na intuicji, wyczuwaniu prawdy w przekazach duchowych oraz mądrości i umiejętności obejmowania swoją świadomością szerokich obszarów danych zagadnień. Tego często brakuje osobom, które mają jakieś przekazy lub doświadczają przeżyć mistycznych.

Każdy również może mieć swój własny pogląd na te sprawy i swoje ich rozumienie.

Zatem, jeżeli chodzi o Jezusa, to jest On co najmniej kilkuwymiarowy. O co chodzi? Otóż część osób, która ma kontakt z Jezusem lub chociażby o Nim myśli, medytuje, czyta lub się do Niego modli, ma kontakt z następującymi poziomami, wymiarami i zakresami dotyczącymi Jego osoby:

1) Jezus jako fizyczna osoba, która kiedyś chodziła po Ziemi. Taki Jezus nieco się różni od wyobrażeń wszystkich osób na Jego temat. Część osób, która ma z nim wspomnienia karmiczne opowiada, jakimi metodami się wtedy posługiwał i co robił. Nie będę tutaj rozwijał tego tematu, tylko właśnie zasygnalizuję, że po pierwsze Jezusa można rozpatrywać jako rzeczywista osobę, która kiedyś żyła. Miała swoje wady i zalety. Jak każdy z nas.

2) wyobrażenia dotyczące tego jaki był, kim był i co robił, jak się zachowywał, żył, nauczał i uzdrawiał Jezus. Wyobrażenia dziesiątków pokoleń ludzi dotyczące Jezusa fizycznie kiedyś żyjącego są bardzo różne i zasilają zbiorowy myślokształt dotyczący tego, jaki był. On się może bardzo różnić od realnej postaci Jezusa. Każdy, któremu Jego postać jest czy też była bliska, dodaje swoją energię, swoje wyobrażenia, nadzieje i projekcje do tego zbiorowego myślokształtu dotyczącego Jezusa. Do tego punktu można zaliczyć wszystkie wyobrażenia czy też „pewniki” niektórych, że był cieślą, był Bogiem czy Synem Bożym, choć Jezus o sobie mówił, że jest „Synem Człowieczym”.

3) Jezus jako Chrystus czyli poziom świadomości kosmicznej – Chrystusowej, bezwarunkowej miłości.

4) Jezus jako symbol – religii, duchowości czy mistyki.

5) Jezus jako odpowiedź na czyjeś oczekiwania. W wymiarze astralno-mentalnym pojawia się to, czego oczekujemy, czego chcemy i co sobie wyobrażamy. Do tej strefy trafia się również bezpośrednio po śmierci. Dlatego gorliwy buddysta może ujrzeć Buddę, chrześcijanin Jezusa a hinduista Brahmę, Wisznu lub Sziwę, którzy są wieloma aspektami Jednego Boga, choć często podaje się błędnie interpretację, jakoby hinduizm był tylko wiarą w wielu bogów, o czym często nie wiedzą sami zainteresowani. Zatem jeżeli ktoś oczekuje, że przyjdzie do niego Jezus, to On się prędzej czy później pojawi o czym wiedzą medytujący czy głęboko się modlący lub kontemplujący ludzie z różnych religii i kultur. Po prostu Wyższa Jaźń lub Bóg widząc to pragnienie chęci doświadczenia obecności Jezusa lub Jego pojawienia się, spełnia to pragnienie – uformowując taki obraz Boga, który jest podświadomie i świadomie oczekiwany przez kogoś. Dlatego warto być ostrożnym przy tego typu doświadczeniach.

Czasem może to być Jezus wyobrażeniowy a czasem Świadomość Chrystusowa. Czasem też – cóż może to być inny byt, który widząc czyjąś otwartość na kontakt z „tamtą” sferą i wyczuwając oczekiwania, przybiera postać oczekiwanej Osoby. Wtedy trzeba wsłuchiwać się w swoje odczucia co do pojawiającej się postaci i tego, jakie ma wibracje (radości, spokoju czy miłości) oraz intencje. W razie jakichkolwiek wątpliwości typu uczucie zagrożenia, lęku czy duszności zamiast radości, spokoju i szczęścia, lepiej jest takie widzenie przerwać. Jeżeli pochodzi od dobrych energii, istot czy Boga albo Jezusa, to i tak wróci.

Oczywiście prawie każdy jest święcie przekonany, że on ma kontakt z Chrystusem, czyli Świadomością Chrystusową, którą wielu równocześnie utożsamia z Jezusem żyjącym fizycznie. Myślą, że On taki był za życia – święty, bezbłędny, a jak już coś zrobił, co można by rozpatrywać jako błąd lub niedopatrzenie, to próbuje się to postrzegać, jako uzasadnione działanie urzeczywistnionego mistrza, ale moim zdaniem jest to raczej działanie jakie stosuje wielu wielbicieli wobec tzw. awatarów czyli wcieleń boga na Ziemi. Gdy tymczasem – nawet pomimo całej swojej szczerej lub lekko udawanej czy też czasem nieco naciąganej boskości, oni są tacy sami, jak my. Jak wszystkie istoty. Na pewno nie wyrażają poprzez jedną istotę całej boskości Niezmierzonego Boga a jedynie – tak jak każdy z nas, każde stworzenie ożywione i nie ożywione – wyrażają pewien aspekt, pewien unikalny zestaw cech indywidualnej – pozornie odrębnej istoty.

Często też są oni zawieszeni w obszarze astralno-mentalnym, w którym nauczyli się żyć. Ale jeżeli oni również – w ramach praw i zasad tego obszaru, nie będą się rozwijać i ewoluować swojej świadomości, to…mogą z powrotem wylądować w fizycznych ciałach. Chyba, że przekroczą pewien pułap wiadomości, przy którym energetyka danej istoty jest wciągana na wyższy poziom częstotliwości wibracji, z którego nie ma już możliwości zejścia w niższe wibracje.

Bo część istot postrzeganych jako Mistrzowie Wniebowstąpieni to cudowne, wspaniale wibracje, ale dopóki nie osiągną – nawet pomimo przejawiania w tej chwili wysokich poziomów świadomości – jeszcze wyższych etapów rozwoju, to będą musieli się powtórnie narodzić, jeżeli popełnią jakiś błąd lub właśnie przyjmą na siebie rolę uzdrowicieli i zbawców ludzkości – np. awatarów. Bo część z nich, to takie właśnie istoty. Wybrały cofnięcie się w celu pomocy innym. Ale często po znalezieniu się w tej przestrzeni ich wysoka świadomość może ulec przytłumieniu. Stąd awatarowie trwają tu i trwają.

Myślę, że obecnie – po zachłyśnięciu się wspaniałymi przekazami, inspiracjami z wysokich wibracji i podpowiedzi – pora już na wzięcie pełniejszej odpowiedzialności za siebie i rzeczywisty samorozwój. Zostaliśmy wielokrotnie zainspirowani i wzmocnieni przez wysoko wibracyjne istoty. Ale chyba pora na to, abyśmy w duchowości i życiu stawiali już samodzielne kroki i nauczyli się odróżniać ziarna od plew.

Jezus jest dla części kultury i ludzkości pewnym duchowym symbolem. Dlaczego nie np. Kriszna lub inne bóstwo? Bo to jest spoza kręgu wibracyjnego i myślokształtowego danego obszaru i istot, które są na niego wrażliwe. Po prostu wychowali się z innymi wierzeniami i informacjami podawanymi im zwłaszcza w dzieciństwie. Na innych obszarach i wśród innych osób otwartych na inny symbol pojawia się w wizjach właśnie Kriszna lub Wisznu i naucza ich oraz daje podobne przekazy. Albo też żyjący fizycznie awatarowie czują się ich inkarnacjami. Rzadko się zdarza, aby Jezus pojawił się np. wyznawcy hinduizmu a Wisznu chrześcijaninowi. Podobnie ma się rzecz z większością wizji świętych.

Często, jeżeli w gronie osób przywiązanych mocno do zbiorowego myślokształtu dotyczącego jakiegoś zagadnienia – np. Jezusa, jeżeli wyrazi się odmienną od nich opinię czy pogląd dotyczący Jego postaci, to można się spotkać z niezrozumieniem, zdziwieniem a nawet głębokim rozczarowaniem, że oto naruszyliśmy „święty”, nietykalny obraz ich Boga. Dodam jeszcze raz i podkreślę – obraz i myślokształt Boga, do jakiego są przywiązani. I słowo przywiązani jest odpowiednim słowem. Bo często może to być bliższe prawdy o tej osobie, niż ich wyobrażenia o Niej.

To tak jakby komuś, kto nie rozróżnia jakiegoś koloru – np. czerwonego, powiedzieć, że wygląda on tak i tak. Skoro on go nie widzi i nie czuje, to raczej go sobie nie wyobrazi prawidłowo.

Często różne osoby – nawet wielkie, jak ojciec Pio, który doświadczał wglądu do sfery boskości i był częściowo w tych wibracjach, to jednak czerpał nie jedynie z poziomu Chrystusowej Świadomości, a również z tych dwóch pozostałych – Jezusa jako fizycznie kiedyś żyjącego i Jezusa wyobrażanego sobie. Bo często myslokształty, energie tych stref są tak silne, że trudno się przez nie przebić nawet tak znakomitej osobie, jaką On był. Stąd Jego niepotrzebne cierpiętnictwo i ogrywanie ran Jezusa. Przecież Jezus zmartwychwstał dawno temu a mówiąc ściślej (zwróć uwagę na grę słów i ich różnicę znaczeniową) powstał z grobu (co niekoniecznie świadczy o tym, że umarł fizycznie), więc pora się z tego cieszyć I TO CELEBROWAĆ. A to co było wcześniej zostawić już w spokoju, zgodnie z tym, co mówił Jezus – „Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych”. A to oznacza, że nie ma co wracać do przeszłości, a Ci, którzy to robią, są „umarli” już za życia. Grzebią się w uczuciach, emocjach, traumach i żalach z przeszłości, podczas gdy życie Królestwa Niebieskiego (Boskiego) rozgrywa się właśnie TERAZ. Któż jednak jest gotowy wyruszyć do tego stanu i go zastosować? Jak mówił Jezus – „ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego” – czyli do doświadczania stanu boskiej łaski i radości. A Ojciec Pio zamiast cieszyć się z martwych powstaniem Jezusa, skupił się na Jego cierpieniu, tak bardzo wierzył, że w ten sposób pomaga Jezusowi w dźwiganiu cierpienia świata, że aż za sprawą siły swojej myśli i wiary, wystąpiły u Niego rany podobne do tych, jakich mógł doświadczyć fizycznie żyjący Jezus. Podłączył się pod sferę informacyjną wszechświata, w której było to zapisane i przyjął jako własne. Ale mógł przecież jeszcze lepiej i wydajniej skorzystać ze swoich darów. Cóż…widać doktryny chrześcijaństwa zbyt mu ciążyły i był do nich bardziej przywiązany niż do słów Jezusa. Albo nie chciał się wychylać w swoim klasztorze, bo mógł czuć, że nie będzie należycie zrozumiany. Zreszta prawdopodobnie zabroniono mu w pewnym okresie pisać swojego dzienniczka. Podejrzewam, że jego wizje i odczucia mogły się różnic od tych uznawanych przez kościół. Tak często bywa wśród wyznawców jakiejś religii czy ideologii.

Warto również wiedzieć, że pierwotnie rządzący kościołem jako instytucją, wiedzieli o wielu rzeczach energetycznych i ezoterycznych, ale albo ta wiedza została przez nich zastrzeżona tylko dla najwyższych hierarchów, albo zapomniana, albo jest ona nadal a zwykłych kapłanów (podobnie jak u np. kapłanów egipskich) nie dopuszcza się do tej wiedzy, utrzymując poprzez to strukturę władzy i niewiedzy u wiernych. Warto zwrócić uwagę chociażby na to, że kolory pasów i piusek – czapeczek hierarchów kościelnych zgadzają się z niektórymi kolorami czakr. Są to kolory czerwony, fioletowy, różowy czy biały. Raczej nie jest to przypadek. Nie wspominając o tym, że część rytuałów kościelnych ma swe korzenie w praktykach egipskich, majowskich bądź jeszcze innych. Ale to już każdy musi samodzielnie zbadać, jeżeli chce się dowiedzieć prawdy.

Często też tzw. doświadczenia mistyczne mogą być dla osoby przytłaczające, bo początkowo nie wiadomo jak się względem nich zachować i co z nimi zrobić. Oczywiście teraz mówi się o tym szerzej. Ważne żaby zachować łagodną ostrożność i mądrość oraz zaufanie do Boga, Wyższej Jaźni czy boskiej siły, która nas prowadzi.

Zatem jak powiedziałem, nawet największym zdarza się branie sfery Chrystusowej za Jezusa żyjącego kiedyś fizycznie, albo Jego za wyobrażenia o Nim – zwłaszcza wytworzone przez wszystkich kiedykolwiek żyjących wyznawców chrześcijaństwa. Można naprawdę czasem się pogubić. Ale wtedy warto również zastosować słowa Jezusa: „Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.” Czy Jezus mówi tu o tym, abyś poszedł do jakiegoś kościoła albo innej świątyni? Czy mówi, abyś się udał na pielgrzymkę? Nie? To dlaczego Go nie słuchasz? Kiedy to do Ciebie dotrze?

Módl się zatem gorąco do Jezusa, Boga i proś o prowadzenie i o to, abyś coraz bardziej rozumiał prawdy boże i rzeczywistość, która jest wokół Ciebie. A wtedy Świadomość Chrystusowa stanie się Twoją rzeczywistością. Wejdziesz do Królestwa Niebieskiego. I to już za życia.