Wróć do listy artykułów

aselune

zmiany, zmiany...

Czasem jedna rzecz, przypadkowa sytuacja, zmienia nas nieodwracalnie. Czasem gigantyczne przemiany wokół, tysiące wskazówek i dziesiątki godzin filozoficznych rozważań nie wpływają na nas ani trochę. Czasem pragniemy zmian, czujemy, że jeśli coś się nie zmieni to nie wytrzymamy, oszalejemy. Jesteśmy gotowi poświęcić wszystko. Albo bardzo się nam nudzi, albo potrzebujemy czegoś lepszego niż to, co dotychczas oferowało nam życie. Nie jesteśmy szczęśliwi.

Czasem boimy się zmian, utraty dotychczasowych ideałów, autorytetów, pozycji i świętego spokoju, bo nie pozostanie nam nic. Zostaniemy sam na sam ze sobą, i nie będziemy wiedzieć, co dalej zrobić. Też nie jesteśmy szczęśliwi. Co? Masz kilkanaście lat doświadczenia, kilkadziesiąt dyplomów z różnych kursów i setki przeczytanych książek za sobą? A w głębi pustka, i długa droga przed tobą, tak, obie są straszne.

Pozwól sobie na spontaniczne zmiany. Idziesz ulicą, szary tłum, budynki, samochody przecinające twoją drogę. Nagle dostrzegasz motyla. Czujesz się szczęśliwy, bo dostrzegłeś piękno egzystencji. Wsiadasz do autobusu, zaczynasz się nagle śmiać, bez powodu. I co że ludzie popatrzą jak na wariata? Jesteś szczęśliwy! Ten dzień nie będzie już taki sam jak wcześniej, to najwspanialszy dzień w twoim życiu. Daje ci możliwości do wykreowania sobie szczęśliwego życia, do spełnienia, do radości, do działania! Zza bloków przedzierają się promyki złocistego słońca. Czujesz w sobie dziwną siłę. Uspokaja cię, a jednocześnie dodaje energii do działania. Tak, chcesz odmienić swoje życie.

Czy to muszą być radykalne zmiany? Wystarczy że dziś uśmiechniesz się do sąsiada i obejrzysz dobry film wieczorem. Poczujesz się lepiej. Wystarczy, że zaczniesz akceptować świat takim, jaki jest, i poddasz się nurtowi życia. Nie poddawaj się problemom, poddaj się cudownej energii wszechświata, która cię wspiera. Nie bój się zmian. Jesteś bezpieczny.

Jeszcze 2 miesiące temu nie uwierzyłabym w swoje słowa. Miałam mocnego doła. Chciałam rzucić szkołę, do tego niemiłe doświadczenia seksualne. Czułam się totalnie bezradna. Powoli postanowiłam wziąć życie w swoje ręce, i choćby mieliby mnie spalić na stosie, dążyć do szczęścia i spełnienia. Wyrzuciłam z siebie to co myślę i czuję, spojrzałam na wszystko z dystansem i postanowiłam być sobą. Tak, jeszcze długa droga przede mną, i dużo zmian, na lepsze :)

Byłam zaskoczona gdy okazało się, że osoby uważające się za rozwijające duchowo i ich nauczyciele boją się zmian najbardziej (tylko nie mów proszę, że jeśli medytujesz 3 godziny dziennie i buszujesz w astralu a nie radzisz sobie z codziennym życiem to jesteś rozwijający się). Mówią o tolerancji, szacunku, o tym że trzeba być elastycznym i otworzyć się na różne metody, formy praktyk duchowych i filozofii. Wydają się być bardzo wyrozumiali, otwarci. Tymczasem jeden argument przeciwko jedynie słusznej prawdzie wyznawanej przez nich, lub “złe” słowo o którymś z ich autorytetów jest równoznaczne z tym, że zostaniesz wyśmiany, oskarżony o intrygi a w najgorszym wypadku o opętanie.

Każde ugrupowanie w końcu staje się instytucją, myślą że mają monopol na Prawdę, albo chcą łatwo zarobić na zbłąkanych owieczkach. Skutecznie zamykają ci usta, żeby zbyt wiele nie wyszło na światło dzienne. Umywają rączki i zwalają na ciebie całą winę—to twoja karma, twoje intencje, jesteś be, to twoja wina, a nawet jeśli to co mówisz jest prawdą, to chciałeś być źle potraktowany, i nie zawracaj nam głowy. Nie spodziewaj się pomocy od takich ludzi. Większość z nich całymi dniami siedzi na forum i wystukuje cudowne porady jak być szczęśliwym i bogatym, piszą o wartościach których sami nie stosują w swoim życiu. Siedzą i czekają na cud, na oświecenie. Jeszcze inni nawołują z ambony co wolno ci robić a co nie. Nie ruszą szanownego tyłka żeby podziałać, sprawdzić, pomyśleć—czekają aż jakaś szpanerska modlitwa powie im prawdę a afirmacja odmieni ich życie. Takimi technikami możesz sobie pomóc, ale na pewno się do nich nie ograniczaj :)

Nikt nie powie ci, co jest prawdą a co nią nie jest, ani co jest dla ciebie najlepsze. Sam to musisz wiedzieć, sam się przekonać. Sam musisz pozwolić sobie na zmiany, być czujny, obserwować.

Mój przyjaciel zadał ostatnio kilka trafnych pytań- Dlaczego wielu ludzi którzy zajęli się duchowością nie zmieniło zbyt wiele w swoim życiu? Dlaczego ta cała duchowość okazuje się często przykrywką ich niskiej samooceny? Dlaczego jeżeli już robią pieniądze to jedynie na uczeniu dalej innych jak oni mogą je zarobić metodami,na których nikt jeszcze nie zarobił pieniędzy?

Weź życie w swoje ręce!

Marionetki na teatralnej scenie życia. Zaplątane w swoje własne sznurki, oszukują siebie, manipulują, i myślą że nikt nie zauważy (z dedykacją dla pewnego świeżo upieczonego terapeuty). Laleczko, widzisz sznurki u twych dłoni, stóp? Wiją się wokół twojej szyi, duszą. Dokąd biegną? Tam w górze, to ty trzymasz setki nici. Jesteś reżyserem, który gra główną rolę w przedstawieniu. Masz tyle możliwości! Rozplącz się, powoli. Boli? Trudno. Kreuj, zmieniaj, decyduj. Jeszcze wszystko może się zmienić, dziś, jutro… Jeden supełek mniej, jak pięknie! I po co było ci to całe okłamywanie siebie? Nie wiesz, że plączesz się w tedy jeszcze bardziej? Myślisz, że gdy zamkniesz oczy, uciekniesz od problemu?

Pozwól sobie cieszyć się swoją wolnością, swoimi zmianami. Potrzebujemy rozwoju fizycznego, umysłowego i duchowego. Potrzebujemy kreować, zmieniać. Potrzebujemy podnosić standardy swojego życia, czuć się bezpiecznie, pozwolić sobie na pewność siebie. Potrzebujemy podziwiać sztukę i przyrodę, słuchać muzyki, smakować różnych potraw, które są dla nas zdrowe, czujemy się po nich dobrze. Potrzebujemy sportu, pracy, wysiłku i relaksu, odpoczynku. Potrzebujemy uczuć, miłości, ciepła, czułości, rozkoszy. Potrzebujemy wiedzy. Potrzebujemy poznawać siebie i otaczający nas świat. To czyni nas spełnionymi. Idź i działaj :)

 
aselune - zdjęcie
  aselune: