Leszek Żądło

Prawo karmy

Czym jest karma (karman)?
To przyczynowość zdarzeń zachodzących w naszym życiu. Przyczyny karmy aktywnie stwarzamy sobie sami, a potem biernie spożywamy ich owoce.
Koncepcja karmy nie tylko Europejczykom wydaje się trudno zrozumiałą, wręcz tajemniczą. Również Hindusi wiedzą niewiele na temat tego pojęcia, którym przecież na co dzień się posługują. To, co najczęściej słyszymy lub czytamy na temat karmy, to legendy bez głębszego filozoficznego i praktycznego kontekstu. I to właśnie owe legendy zapładniają wyobraźnię ludzi, którzy aspirują do duchowego rozwoju. Stąd aspiranci podejmują wiele błędnych decyzji i działań. A to prowadzi tylko do skomplikowania sobie życia i karmy.
Inaczej karmę rozumieją Hindusi, inaczej jogini, a jeszcze inaczej pojmuje się ją w ruchu New Age.
Swego czasu pomieszanie koncepcji karmana w USA Hindusi nazwali „Karma – cola”. Co ta złośliwość znaczy, wiedzą doskonale badacze pop-kultury. Niestety, aspiranci duchowego rozwoju dają się na to nadal nabierać.
Popularne twierdzenia sugerują, że karma to jakieś fatum, które ciąży nad nami. Mówi się tak: “jeśli mi teraz nie idzie, to na pewno dlatego, że w poprzednim życiu zrobiłem coś złego”. A to “guzik prawda”!
Oto dwa fakty definiujące karmę:
1. przyczynowość życia
2. którą sami sobie stwarzamy.
Czy coś szczególnego z tego wynika? Czy definicja karmy mówi o fatum, o losie, który jest nie do uniknięcia?
To jasne, że w przeszłości niejeden raz podjęliśmy głupią, niekorzystną dla siebie decyzję, a ona wydała nam się jak najbardziej słuszna. I choć dziś mamy na ten temat pogląd diametralnie inny, nasza podświadomość nadal uważa, że słuszne były tamte decyzje czy działania. To przywiązanie podświadomości do ważnych decyzji podjętych w przeszłości stwarza karmę. Dobrą, bądź złą.
Koncepcja losu czy fatum jest zupełnie obca myśli, z której wywodzi się filozofia karmy. Ta ostatnia zakłada aktywność człowieka.
Z aktywnością jest różnie. Inaczej ją pojmujemy. To dlatego wielu twierdzi, że karmę stwarzają uczynki. Są jednak i tacy, którzy widzą to inaczej. Łatwo bowiem zauważyć, że ten sam uczynek raz powoduje inne konsekwencje, a innym razem zupełnie odmienne. Tak więc za stwarzaniem karmy kryje się jeszcze coś. Tą niewidzialną siłą twórczą są nasze intencje, czyli zamiary, oczekiwania, pragnienia. I tu okazuje się, że wielu z nich nie jesteśmy zazwyczaj świadomi. One są obecne w podświadomym umyśle, a my zwykle ich nawet nie zauważamy. A jednak to one decydują o naszej karmie jako główni jej sprawcy!
Wielu „ekspertów” jogi czy rozwoju duchowego błędnie uważa, że karma to przyczyny złych wydarzeń, że nie mamy na nią wpływu, dopóki się nie wypali. Stąd by wynikało, że nie ma karmicznych przyczyn dobrych wydarzeń!?
A przecież są! Wielu ludzi rodzi się z talentami, zdolnościami, wysokim poziomem rozwoju duchowego, a nawet w bogatych rodzinach. To ich dobra karma. W buddyzmie twierdzi się wręcz, że warto gromadzić zasługę karmiczną, bo tylko ona zbliża nas do oświecenia. A więc z dobrej karmy wynika fakt, że czytasz teraz ten artykuł! A że nie jest ona tak dobra, jakbyś sobie życzył? Widocznie nie udało ci się zgromadzić zasługi karmicznej w każdej dziedzinie twego życia. Nie ma co rozpaczać. Nic straconego. Zawsze można przecież zmienić nastawienie do siebie i świata na bardziej przyjazne, i pełne miłości. Wtedy i karma zmienia się na lepszą!
Wielu „mistrzów” popełnia inny błąd twierdząc, że od karmy należy się uwolnić, ponieważ w determinacji nie ma niczego dobrego. Głoszą oni pełną wolność, dlatego dbają, by oni sami i ich uczniowie nie popełniali żadnych uczynków. Ani złych, ani dobrych. Są przy tym przekonani, że dobre wiążą nas ze światem przejawionym tak samo, jak i złe. To, rzekomo, ma utrudniać osiągniecie doskonałości i wyzwolenia. A przecież wielu joginów szuka wolności w zaświatach, a nie w świecie materialnym.
Ci, którym nie w smak osiąganie doskonałości w ciele i w świecie fizycznym, są niezadowoleni ze świata. Uważają, że w ten sposób stają się wolni od karmy, ale jest właśnie na odwrót! W ten sposób stwarzają sobie fatalną karmę zwykłą. Jeśli więc teraz źle ci się wiedzie, to być może dokonałeś tylko tego jednego złego uczynku: narzekałeś na siebie, życie i świat. Jeśli masz teraz nieładne ciało, to zapewne koncentrowałeś się na niezadowoleniu ze swego ciała. Jeśli chorujesz, to zapewne dlatego, że nie pasowało ci być zdrowym. I w ten sposób stwarzałeś zalążki tego, co masz teraz. Prawo karmy mówi jasno: “co posiałeś, to i zbierać będziesz”.
Jak to teraz naprawić?
Zacząć przekonywać siebie: “mam wszelkie powody do zadowolenia z siebie, ze swego ciała i ze swego życia”.
Tylko część karmy bierze się z uczynków. Reszta z naszych pożądań i niespełnionych pragnień. Kiedy czujemy się niespełnieni, dążymy do tego, by się spełnić. Często nie zastanawiamy się nawet, czy nasze pragnienia są mądre i korzystne dla nas. Kiedy przyćmiewają umysł, wtedy dążymy do ich realizacji za wszelką cenę. To właśnie też jest nasza karma! Dobry uczynek ma za sobą pociągać dobre zdarzenia w naszym życiu, a zły, złe. Dobre życzenia pociągają za sobą korzystne wydarzenia, a złe – wydarzenia niekorzystne. Życzenia to również nasze plany, które przecież po to są, by je realizować. Jasne, że są one zalążkami karmy (przyczynami zdarzeń w naszym życiu)!
Kiedy Hindus zdaje egzaminy na wyższą uczelnię, wie, że to dlatego, że ma dobrą karmę. Nas to śmieszy, bo wiemy, że wcześniej musiał skończyć szkołę podstawową i średnią, i gdyby nie to, to żadna, nawet najlepsza, karma by mu nie pomogła.
Nasz śmiech wynika z braku zrozumienia, czym jest karma. Hindus też wie, że gdyby nie skończył tych szkół, to nie dostałby się na studia. Wie jednak, że wówczas miałby złą karmę. Nie zastanawia się, czy jego dobra karma wynika z przeszłych wcieleń, czy tylko z faktu ukończenia szkół i posiadania rodziców, których stać na finansowanie mu nauki. Gdyby urodził się w biednej rodzinie, prawdopodobnie nie mógłby studiować, bo nawet nie skończyłby gimnazjum. I wtedy byłoby oczywiste, że ma złą karmę.
Karma to przyczyny zdarzeń zachodzących w naszym życiu.
Gdyby ktoś nie skończył wcześniej niższych szkół, nie mógłby studiować w wyższej. Oczywiste, nieprawdaż? Nie zgromadziłby odpowiedniej karmicznej zasługi, która w tym wypadku polega na opanowaniu wiedzy i umiejętności.
Możliwość podjęcia studiów ma swoje przyczyny. To nie fatum pcha człowieka na studia. To on sam korzysta z możliwości, na które sam zapracował swymi wcześniejszymi decyzjami i uczynkami, często również w poprzednich wcieleniach. Proste?
Uczynki stwarzają nam szanse wydarzeń, ale nie są ich przyczynami sprawczymi. Dyplom ukończenia szkoły nie zmusza absolwenta szkoły średniej, by uczył się dalej.
Zapytam dalej, czy leniwi koledzy naszego studenta stworzyli sobie złą karmę?
Zależy, jak na to patrzeć.
Dla człowieka dążącego do zdobycia wysokiej pozycji, czy wysokiego statusu społecznego, uzyskanie dyplomu wyższej uczelni kojarzy się z dobrem, za które warto zapłacić wysoką cenę – wyrzeczeń, wieloletniej ciężkiej pracy itp. Z kolei z punktu widzenia kogoś, kto stawia na rozwijanie intuicji czy zdolności postrzegania pozazmysłowego, może to być czas bezpowrotnie zmarnowany! A więc nic dobrego.
Kiedy mówimy o prawie karmy, oceny tracą sens. Możemy tylko powiedzieć, że karma to przyczyny korzystnych, bądź niekorzystnych wydarzeń zachodzących w naszym życiu.
A co jest korzystne?
O tym zazwyczaj decydujemy sami. Widzimy jednak, że wiele naszych wyborów, które z jednego punktu widzenia wydawały się korzystne, pociągnęło za sobą niekorzystne skutki w innych dziedzinach.
Dwoje z moich znajomych pracowało nad poprawą karmy materialnej. Oboje pisali afirmacje, że ich dochody zwiększają się trzykrotnie. Po kilu dniach otrzymałem od nich listy. Kobieta rozpaczała: “Wyrzucili mnie z pracy! Po co ja głupia zaczęłam tę afirmację. Przecież od razu wiedziałam, że takich pieniędzy nikt mi tu nie wypłaci! Co ja teraz zrobię, głupia idiotka?”
A więc próba zmiany karmy przywiodła ją do katastrofy życiowej? Czy to możliwe?
Mężczyzna pisał zaś: “Wyrzucili mnie z pracy! To dobry znak, bo tu bym tyle nie zarobił, a tak muszę sobie znaleźć pracę, w której mi dadzą tyle, ile chcę!”
Działanie było takie samo, a ocena inna. Skutki karmiczne będą zależne od oceny tego, co się stało, a nie od tego, co się stało!
Hinduska koncepcja zakłada, że można karmę zmienić, choć przestrzega, że nie zawsze jest to korzystne. Kobieta wychodząc za mąż za człowieka z wyższej kasty, automatycznie awansuje (to znaczy zmienia karmę na lepszą). Ale gdy poślubia kogoś z niższej – degraduje to ją (czyli zmienia karmę na gorszą). W tym wypadku wypłata karmiczna jest natychmiastowa i wynika z uczynku. Być może, że w poprzednim życiu dana kobieta uzależniła się od tego konkretnie mężczyzny, ale nie akceptowała kasty, w której on się narodził. Faktem natomiast jest to, że ludzie ci kierując się intencjami bycia razem, ponoszą skutki swych wyborów i uczynków.
W życiu trzeba podjąć mnóstwo decyzji. Nie zawsze jesteśmy do nich gotowi i często nie zastanawiamy się nad ceną, jaką przyjdzie nam za to płacić. Ponieważ podobnie działaliśmy w poprzednich wcieleniach, to teraz konsumujemy skutki swych błędnych wyborów.
Dlaczego?
Otóż nie możemy zajmować się wszystkim naraz. Nasze dążenia często pozostają w sprzeczności z innymi naszymi dążeniami. Np. nie możesz mieć jednocześnie bardzo dużo czasu na seks, pracę, zabawy towarzyskie, sport, zajęcia kulturalne, praktyki duchowe, oglądanie telewizji itd. Wyluzuj. Zaakceptuj, że na to wszystko masz wystarczająco dużo czasu. No tak, ale tak by się chciało żyć pełnią życia… (ha, ha, co to w ogóle znaczy?).
W życiu tak jest, że chcąc wybrać jedno, musimy zrezygnować z czego innego. I w tym momencie wszystko zaczyna się komplikować. To bowiem, z czego zrezygnowaliśmy, wydaje się nam najczęściej atrakcyjne, a to, co realizujemy, zaczyna nas coraz bardziej nudzić, drażnić. Czujemy się niespełnieni w tym, z czego zrezygnowaliśmy, a zmęczeni i zniechęceni tym, co wybraliśmy. W ten sposób wewnątrz umysłu powstają, a potem skłaniają nas do działania, sprzeczne intencje. I bigos w życiu gotowy. W ten sam sposób stwarzaliśmy karmę w przeszłych wcieleniach i nadal ją stwarzamy. Jeśli umarliśmy żałując czegoś, to możemy całe obecne życie poświęcić na to, by już tego nigdy nie żałować. Ale… bywa, że w skutek podjętych destrukcyjnych uczynków, wywarliśmy na innych tak niekorzystne wrażenie, że nie chcą mieć z nami nic wspólnego i uniemożliwią nam to, czego pragniemy. Tak zazwyczaj jest, gdy nie możemy być z osobą, którą kochamy, a która bojąc się nas unika nas jak ognia!
Karma to gra intencji. Rozgrywa się na płaszczyźnie życia, a kieruje dwiema zasadami: 1. intencje dogrywają się, a 2. podobne przyciąga podobne. Najgorsze z intencji, jakie powodują bałagan w naszym życiu i nieprzewidziane, czasami wręcz tragiczne zdarzenia, to pożądanie mocnych wrażeń. To ono powoduje, że znajdujemy się w sytuacjach “mrożących: krew w żyłach”. Jak jednak dokładnie się przyjrzymy, większość owych sytuacji nie dotyczy nas bezpośrednio. Tym niemniej wielu czuje się w nie zaangażowanych. A zupełnie niepotrzebnie.
Jak wyjść z młynka karmicznego?
Otóż najpierw trzeba stworzyć sobie dobrą karmę, czyli zalążki dobrych wydarzeń. Kiedy koncentrujemy na nich uwagę, wypierają one nasze zainteresowania destrukcją i pociąg do mocnych wrażeń. W miejsce codziennych horrorów zaczynamy czytać uduchowioną literaturę lub książki związane z prosperującą świadomością. Potem przechodzimy do fazy posługiwania się afirmacjami, a wreszcie do mówienia o jak największej ilości pozytywów. To jednak nie koniec. Wreszcie przychodzi faza, kiedy trzeba uwolnić podświadomość od resztek pożądania mocnych wrażeń. Wtedy przydają się techniki oddechowe i medytacje, a w przypadku silnych uwarunkowań i przywiązania do nich podświadomości – konieczne jest poddanie się regresji (niekoniecznie do poprzednich wcieleń).
Aby uwolnić się od karmy jogini zalecają opanowanie działania bez intencji. Ono wiąże się albo z silnym poddaniem się intuicji, albo z odruchami warunkowymi. Jogini zdecydowanie stawiają na intuicję, która rozwija się w wyniku praktyk medytacyjnych, a swoje apogeum osiąga w chwili ostatecznego oświecenia.

Mamy dwa rodzaje karmy – zwykłą i duchową.
Karma zwykła to ta, która stwarza nam przyczyny zdarzeń zachodzących w świecie fizycznym, w codziennym życiu (biznes, rodzina, praca, nauka).
Zaś karma duchowa ułatwia nam lub utrudnia duchowe postępy. Zależy ona od zgromadzonej zasługi karmicznej (pozytywnego lub negatywnego nastawienia do praktyki duchowej i oświecenia) i sprawia, że rozwijamy się duchowo, albo stoimy w miejscu, bądź też cofamy się w rozwoju.