Leszek Żądło

Tu i teraz

Ludzie najczęściej miotają się pomiędzy poczuciem winy za przeszłość, a lękowym oczekiwaniem na przykrości i nieszczęścia w przyszłości (np. na karę za stare grzechy). Można by rzec, że życie większości z nas toczy się między poczuciem winy za przeszłość, a lękiem przed przyszłością. Żałowanie straconych szans, czy wstyd, to też pewne formy poczucia winy. Z kolei lęk przed przyszłością to oczekiwanie, że przykre wydarzenia będą się powtarzać, lub że zaskoczy nas coś jeszcze gorszego.
Mądrale proponują rozwiązanie tej sytuacji tłumacząc: zapomnij o przeszłości, zapomnij o przyszłości i żyj tu i teraz.

Ba, byłoby to może skuteczne, gdyby nie fakt, że nie tak łatwo zmienić przyzwyczajenie do negatywnego motywowania się. Ponadto wielu ludzi traktuje wezwanie do życia tu i teraz jako propozycję ucieczki przed emocjami i odpowiedzialnością.
Nie da się uciec przed poczuciem winy z przeszłości. Można próbować o nim zapomnieć, ale ono i tak w sprzyjających okolicznościach ujawni swoje istnienie.
Nie da się żyć bezmyślnie, a zarazem szczęśliwie.
Ba, ale jak tego dokonać, żeby nasze życie było szczęśliwe i miało sens?

W życiu dążymy do spełnienia. Możemy sobie to nazywać, jak nam się podoba, ale właśnie dążenie do spełnienia siebie czy swoich pragnień motywuje nas do działania. Kiedy widzimy, że nie udaje się nam doświadczyć spełnienia, najpierw wściekamy się goniąc za czymś i popadamy w nerwicę, a kiedy nadal nic nam nie wychodzi, wycofujemy się i tracimy poczucie sensu życia.

Określenie, w którym miejscu i w którym momencie czasu jestem, dla wielu okazuje się bardzo ważne. Często bowiem wydaje nam się, że trzeba planować przyszłość, albo rozdrapywać rany przeszłości. W jednym i w drugim przypadku nie jesteśmy w rzeczywistości, a więc we właściwym punkcie swojej osobistej historii. W konsekwencji nie potrafimy się znaleźć tu i teraz. Jedna z tych postaw prowadzi do nerwicy, a druga do depresji. A nam przecież chodzi o drogę do spełnienia, czy oświecenia.

Od nerwicy uwalnia afirmacja:

To, czym się teraz zajmuję, jest dla mnie najważniejsze na świecie.

Być świadomym tu i teraz, to wyzwanie dla medytujących, dla rozwijających się duchowo. W jodze proponuje się, by wykonywać codzienną praktykę medytacyjną przy każdej czynności. Medytacja polega na przykuciu uwagi tylko do tego, co robimy. Jeśli np. sprzątamy pokój, to nie myślimy o dyskotece, na którą wolno będzie pójść w nagrodę za sprzątanie, tylko zajmujemy się myśleniem o sprzątaniu. Gdy gotujemy obiad, nie zastanawiamy się, co by było, gdybyśmy wygrali milion w lotka, tylko zajmujemy się uważnie wszystkimi czynnościami związanymi z przygotowaniem posiłku. Okazuje się, że wtedy wszystkie czynności stają się o wiele przyjemniejsze i łatwiejsze.

Dla tych, którzy rozumieją, że można podnieść jakość swego życia i kontaktów z innymi, którzy stawiają na spontaniczność, ważne jest być we właściwym miejscu i we właściwym czasie. Do tego przygotowujemy się właśnie przez takie codzienne ćwiczenia.
Najważniejsze jest mieć świadomość, że “jestem zawsze we właściwym miejscu o właściwej porze”. To uwalnia od nerwicy i pozwala ze spokojem konsumować owoce swych mentalnych kreacji.

Aby móc skutecznie zaistnieć, należy rozpoznać fazę rozwoju (przejawiania się), w której się znajdujemy, poznać genezę aktualnej sytuacji i wreszcie postawić właściwą prognozę.
Oczywiście, istniejemy i bez tego, ale nasze istnienie jest wówczas nieświadome. Można je raczej nazwać wegetacją.
Aby żyć, a nie wegetować, zaczynamy stawiać pytania o sens życia. Wtedy w naszym otoczeniu budzą się wszechwiedzące upiory, które nigdy nie zadawały tak głupich pytań.
Sytuacja wydaje się niezwykle trudna, ale tylko na początek.
W takiej sytuacji warto odwołać się do afirmacji w rodzaju:

Moje życie ma sens, moja praca ma sens, to co robię, ma sens.
Znam cel mojego życia.
Sam wiem, czego chcę i (z bożą pomocą) osiągam to bez oglądania się na innych.
Rezygnuję z pogoni za szczęściem, a pozwalam sobie doświadczać szczęścia tu i teraz.

To o wiele skuteczniejsze od starań, by nie martwić się, bo przeszłość już minęła, a przyszłość nie nadeszła.
Wielu ludziom wydaje się to jednak atrakcyjne, bo po co się zajmować tym, czego nie ma? Wręcz chwytają się tego pomysłu jak ostatniej deski ratunku. I… dzięki temu nie wiedzie im się w życiu lepiej niż dotychczas. A to dlatego, że przeszłość i przyszłość są obecne tu i teraz.

Z tego zakręcenia jest wyjście. Trzeba poznać swoje intencje (czyli nastawienia), bo to one waśnie tworzą karmę (przyczyny wydarzeń w naszym życiu). To one są przyczynami tego co było, co się zdarza teraz i co będzie później.

Kiedy badasz swoje intencje, jako przyczyny karmy, powinieneś wiedzieć, że trzeba zwrócić uwagę na najsilniejsze emocje, które bardzo obciążają psychikę. Są nimi lęki i poczucie winy. Podświadomość jest do nich przywiązana, ponieważ są “wyjątkowe”. W tym wypadku wyjątkowo silne. Podświadomość najczęściej zwraca uwagę na to, co ją emocjonuje. I tym się chce zajmować bez względu na to, czym się chcemy zajmować świadomie. Dzięki temu ciągnie nas do miejsc i sytuacji, które zapewniają nam mocne wrażenia. Ten mechanizm działa tak długo, dopóki go nie przeprogramujemy, dopóki nie przyzwyczaimy podświadomości do tego, by zajęła się z pasją spełnianiem naszych najpiękniejszych życzeń. A tu ważne jest, by podświadomość zaczęła lubić spokój, miłość i harmonię.
Załóżmy, że już lubi, ale…
Właśnie, co lubi bardziej?
Przekonasz się o tym analizując, jakie filmy lubisz oglądać, jakie książki czytać i o czym najczęściej rozmawiasz.
To właśnie twoja podświadomość lubi najbardziej. Ty możesz deklarować, że lubisz co innego, a jednak jej ulegasz.

Pragnienie ograniczenia świadomości do tu i teraz u większości ludzi może stanowić mechanizm ucieczki od lęku przed przyszłością, oraz od poczucia winy za przeszłość. Obie te emocje najczęściej dodatkowo wzmacniają się wzajemnie. Z tego wniosek, że nie sprzyjają zdrowiu i dobremu samopoczuciu.

Postawy ucieczki przed pamięcią przykrych wydarzeń lub życia w bezmyślności mogą wydawać się wygodne, gdyż prowadzą do unikania bólu i rozterek. Ale powodują, że karma nie zmienia się i dąży do zamanifestowania się. Owo manifestowanie się karmy wcale nie musi oznaczać wypalenia się. Wypalenie następuje bowiem dopiero wówczas, gdy człowiek postanawia dokonać zmiany intencji. W tym kontekście udawanie, że nie przejmuję się swą przeszłością i przyszłością, prowadzi do odgrywania starych wzorców i intencji w przyszłym życiu. A to rodzi poczucie bólu i zawodu, gdy wszystko idzie nie tak, jakbyśmy chcieli, lub nawet szok, gdy wydaje nam się, że ktoś nas atakuje.
To nie coś i nie ktoś z zewnątrz, tylko nasze intencje, którym nie chcemy poświęcać uwagi “bo przecież nie warto zajmować się tym, co przykre i bolesne; bo warto korzystać z życia nie troszcząc się o nic i o nikogo”. Tymczasem bezmyślność, czy unikanie odpowiedzialności za siebie i swoje życie, to też intencje!
Tu chcę zwrócić uwagę, że przyszłość zaczyna się jedynie chwilkę od teraz. Nawet mniej – mgnienie od teraz.

Mechanizmy kreowania sobie przyszłości wydają się czasem zupełnie niezauważalne. Wszystko dzieje się błyskawicznie, właśnie Tu i Teraz. Entuzjastycznie i bezrefleksyjnie. Właśnie wtedy, gdy nie myślimy o skutkach tego, czym się emocjonujemy!
Przyjrzyjmy się przykładom akcji sztucznego wyzwalania entuzjazmu:
—Chcecie osiągnąć sukces?!
—Tak! – wrzeszczy rozentuzjazmowany tłum.
—Chcecie zapłacić za sukces każdą cenę?!
—Taaak!!! – wrzeszczą dalej wypełnieni nadzieją na błyskawiczne zyski ludzie.

Podobnie wygląda wiele spotkań motywujących. Motywujących do czego?
Czy do sukcesów, czy też do osiągania czegoś tam ZA WSZELKĄ CENĘ?
Gdyby entuzjaści szybkich sukcesów myśleli, zamiast wiecować, wówczas na pewno nie dawaliby się nabrać manipulatorom obiecującym łatwy zysk za… wszelką cenę.
A zysk za wszelką cenę nie jest już łatwym zyskiem. Najczęściej kończy się dużymi stratami. Albo finansowymi albo moralnymi.

A nie wszyscy dają się omamić oszołomom biznesowym. Wolą innych:
—Czy będziecie przelewać krew, pot i łzy?
—Taaak! – wrzeszczy rozentuzjazmowany tłum.
—Zostaniecie uhonorowani! Staniecie się bohaterami, których podziwia cały naród!
—Taaak! – wrzeszczy dalej tłum.
—Czy możemy liczyć na ofiarę waszej krwi?
—Taaak!!! – wrzeszczą dalej wypełnieni nadzieją kandydaci na bohaterów.
Znów nadzieje na sukces za… wszelką cenę.

Młodzi entuzjaści zwykle nie zastanawiają się nad skutkami swych decyzji. Pragną albo nienawidzą i to im w zasadzie wystarcza, by podejmować decyzje, których skutki będą długo, długo ponosić. I mało który z nich cierpiąc i oburzając się na innych przyzna się: “Tak, to ja sam byłem gotów zapłacić każdą cenę za spełnienie majaków, za chwilowy kaprys”.
Czy warto?
—Taaak! – wrzasną ci, którzy jeszcze nie są świadomi ceny. Najczęściej ludzie młodzi, którym wmówiono, że przyszłość należy do nich.
A ty?

Starzy, szczwani wyjadacze wiedzą, że najłatwiej porwać do czynu (boju) młodych głupków. Młody głupek, to ktoś, komu wydaje się, że świat należy do niego z tej racji, że jest młody. Młody głupek często usprawiedliwia się: “mam prawo robić świństwa innym (lub sobie), bo przecież jeszcze jestem taki młody”.
Owszem, młodość może być atutem, ale nie należy przesadzać. Młodzi ludzie mają niezaprzeczalną przewagę nad starszymi w dziedzinie, którą można określić jako płodność czy rozrodczość. I na tym ich przewaga kończy się definitywnie.
Po jakimś czasie przychodzi czas gorzkich refleksji.

Niektórzy z satysfakcją zapłacili za coś wysoką cenę. Po jakimś czasie poczuli się tym zawiedzeni, więc szukają zadośćuczynienia. W ten sposób Indianie wpadli na pomysł, żeby odkupić od białych ziemię, którą sprzedali za koraliki. Obecnym właścicielom proponują za ziemię równowartość transakcji sprzed 200 lat, czyli koraliki. Wielu dobrym ludziom wydaje się, że Indianie mają rację i wielu ich popiera.
Myśląc podobnie pewne osoby mające pamięć poprzednich wcieleń żądają, by ktoś, kto sprzedał im w dalekiej przeszłości pożądany towar, teraz dał im odszkodowanie, ponieważ po wielu wcieleniach poczuli się rozczarowani.
A gdzie była ich świadomość, kiedy za to byli gotowi oddać wszystko? Gdzie posiali swoją wolę?
Nie tędy droga, choć może się to wydawać egzekwowaniem sprawiedliwości karmicznej.

Wyobraź sobie, że moi rodzice 40 lat temu kupili od twoich telewizor. Zapłacili wówczas za niego 9 tysięcy zł. Teraz widząc w sklepie kolorowe telewizory za połowę tej ceny ja przychodzę do ciebie i mówię: “Twoi rodzice wcisnęli moim bubla. Teraz masz nam za to oddać 9 tysięcy zł.”
Wbrew pozorom, logika takich żądań jest identyczna. Satysfakcjonująca nas cena z przeszłości jest zupełnie inna od ceny, która nas satysfakcjonuje w tej chwili. Może nam się wydawać, że ktoś nas wykiwał. Ale czy my sami nie wykiwaliśmy się również? Czy nie pożądaliśmy tego, co kupowaliśmy?

Kiedy żałujemy, że straciliśmy na transakcji, która miała nas uszczęśliwić, pakujemy się w pułapkę roszczeń. Pułapkę, z której nie ma wyjścia, dopóki rozpamiętujemy krzywdy i żądamy, by inni je naprawili.
Co bym zyskał, gdybym całe życie spędził na próbach odzyskania majątku ziemskiego, który mój pra-pradziadek w jedną noc przerżnął w karty?
Nic, poza pogłębieniem poczucia niesprawiedliwości dziejowej. Zmarnotrawiłbym tylko szansę, jaką daje mi życie tu i teraz. Zdecydowanie wolę podejście do życia mojego dziadka, który jako jedyny z rodzeństwa czegoś się dorobił. A to dlatego, że został wydziedziczony. Pozostali pokornie czekali na spadek: pół hektara kamienistej gleby na 10 osób.

Bezmyślność i brak odpowiedzialności za siebie, brak troszczenia się o siebie i o swoją przyszłość rodzi tylko cierpkie owoce. Czymś zupełnie innym okazuje się ŚWIADOMOŚĆ BYCIA TU I TERAZ oraz TKWIĄCEJ W OBECNEJ CHWILI MOCY PRZEMIANY.
A cóż to za dziwactwo? – Spytają ci, dla których karma jawi się jako fatum.
TERAZ to punkt w czasoprzestrzeni, w którym łączą się przeszłość i przyszłość. Jakakolwiek zmiana karmy jest możliwa, jeśli dokonujemy jej TERAZ. Teraz uwalniamy się od balastu przeszłości i teraz budujemy sobie nową, lepszą przyszłość. Oczywiście, nie wszyscy. Tylko ci, którzy potrafią skorzystać z tej niepowtarzalnej szansy. Bezmyślni dają się unosić falom karmy i dziwią się, że ciągle coś jest nie tak.

Nasze działania są sensowne, o ile mają miejsce teraz, a dotyczą teraźniejszości i przyszłości. Przeszłości zmienić się nie da. Można o niej najwyżej zapomnieć, ale nawet wówczas pozostanie poczucie winy, upokorzenia, niesmaku, czy niespełnienia. Będzie ono dolegać, dopóki nie wiesz, skąd się bierze. Przeszłość można sobie tylko wybaczyć. Aby dokonać precyzyjnego, całkowitego wybaczenia, często trzeba będzie przypominać sobie to, co chciałeś zapomnieć za wszelką cenę. Za wszelką, to znaczy za taką, jaką właśnie płacisz i jaką możesz zapłacić w przyszłości, jeśli nadal nie rozliczysz się z przeszłością.

O ile zdystansowanie się od przeszłości jest zdrowe i korzystne (bo nie da się jej zmienić), to zapominanie o niej wydaje mi się lekceważeniem siebie i swego rozwoju.

Widziałem i widzę nadal wielu ludzi, u których działa mechanizm bezmyślnego i bezrefleksyjnego kopiowania przeszłości w teraźniejszość i przyszłość. Nie tylko Indianie z Andów mówią: tak było, jest i będzie. Tak postępują wszyscy ludzie, którzy nie wierzą w siebie, w swoją zdolność dokonywania zmian. A nie wierzą, gdyż przyzwyczaili się nie wierzyć w swoje możliwości, pomimo codziennie obserwowanych dowodów na to, że inni wokół dokonują zmian i w swoim życiu, i w swoim otoczeniu.

Świat ciągle się rozwija, a większość ludzi ględzi, że nic od nich nie zależy. Stawiają się w ten sposób na pozycji biorców, którzy najwyżej mogą być niezadowoleni z oferty, którą podają im jednostki twórcze. Owo niezadowolenie wzrasta z wiekiem, gdyż w rozwijającym się świecie człowiek znajduje coraz mniej tego, do czego był przyzwyczajony w dzieciństwie. W ten sposób czuje się coraz bardziej wykorzenionym ze swego dziedzictwa. A przecież każdy chciałby się na czymś oprzeć. Przez całe życie szukał oparcia w innych ludziach: w matce, ojcu, wychowawcy, partnerze, znajomych itd. Ale oni z upływem czasu wymierają. Ich miejsce zajmują nowi ludzie i nowe układy. A nowe zawsze budzi lęk.

Świadomość bycia w najlepszym czasie i w najlepszych (najkorzystniejszych) warunkach, skutecznie uwalnia od lęku przed zmianami i od poczucia wyobcowania.

Co do przeszłości, mam takie podejście: jestem wdzięczny za wszystko, czego doświadczyłem, bo to mnie doprowadziło do punktu, w którym teraz jestem.
Co do przyszłości – jestem otwarty na ciągle coś lepszego.
Najwspanialsze jest to, że można wykreować sobie inną – a to dla ludzi świadomych znaczy lepszą – przyszłość.

Komuś, kto nie wierzy w twórczą moc swego umysłu, sytuacja, w której dochodzi do nieprzewidzianych zmian, nie pozostawia wielu możliwości. Może on czuć się coraz gorzej. Gdyby jednak uruchomił mechanizm pozytywnego dostosowywania się do zmian, jako procesu w pełni naturalnego i bezpiecznego, mógłby być bardziej zadowolony i czuć się bezpiecznej.

Rozwijanie świadomości bycia tu i teraz obliguje niektórych do lekceważenia przeczuć co do przyszłości. Mnie to też spotkało.
Zdarzyło mi się, że kupowałem drukarkę laserową. Sprzedawca zapewniał mnie, że to jedyny model z dostępnych w tym sklepie, który ma takie funkcje, na jakich mi zależało. Cena była adekwatna do owych funkcji. Coś jednak mówiło mi, że będę miał kłopoty, jeśli kupię ten model. Zlekceważyłem to odczucie, gdyż uzyskałem potwierdzenie, że urządzenie spełnia wszystkie moje oczekiwania.
W domu zainstalowałem drukarkę i zorientowałem się, że tylko cena była adekwatna do obiecanych funkcji. Musiałem więc zapakować sprzęt i starać się o zamianę na inny, odpowiadający mi model. Okazało się, że w całym ogromnym sklepie niczego takiego nie było. Po podliczeniu wszystkich kosztów ubocznych okazało się, że straciłem na tym 12% wartości zakupu.
A gdybym posłuchał wewnętrznego głosu?
Często lekceważymy wewnętrzne wątpliwości i poddajemy się opiniom “fachowców”, którzy też tak do końca nie są kompetentni.
Mamy więc całkowicie przyzwoitą diagnozę fazy. Ot, niekompetentni fachowcy wydają się być sprawcami naszych nieszczęść. To wszystko wspaniale uwalniałoby od własnej odpowiedzialności i moglibyśmy obwiniać nadal kogo innego, gdyby udało się nam żyć zgodnie z marzeniem Fausta: trwaj chwilo, stań się wieczna! Wszystko jednak ulega zmianom. A zmiany te od czegoś przecież zależą.
Byłbym się serdecznie uśmiał, gdybyś znalazł chociaż jeden dowód na to, że nie zależą one ode mnie ani od ciebie.

Czasami udaje nam się dość precyzyjnie zdiagnozować fazę. Nie zastanawiamy się, skąd się to wzięło i do czego to prowadzi. Jednak wydźwięk takiego postawienia sprawy jest pesymistyczny. Samo stwierdzenie faktu nie pomaga nam uniknąć w przyszłości podobnych pomyłek. Wręcz przeciwnie, nawet pogłębi tendencję do ich powtarzania.
Ale po co martwić się o przyszłość, jeśli można być szczęśliwym tu i teraz, jak zapewnia wielu mistrzów duchowych i jak tego uczą psychoterapie humanistyczne?
Ano można być szczęśliwym tu i teraz. Problem jednak polega na tym, że nie każdemu się to udaje.

Pewna kobieta miała dwóch synów. Jeden z nich ciągle marudził, a drugi był zawsze zadowolony.
Zbliżał się czas Mikołaja. Kobieta wybrała się do sklepu, by kupić prezenty. Aby sprawić przyjemność marudzie przemierzyła całe miasto i wreszcie kupiła mu drogą kolejkę. Na prezent dla optymisty nie starczyło jej pieniędzy. Idąc zmartwiona do domu zauważyła końskie łajno. Wtedy pomyślała: zawinę je w sreberko, a optymista będzie i tak zadowolony. Jak pomyślała, tak uczyniła.
Po mikołajkowej nocy pyta marudę, co mu przyniósł Mikołaj i słyszy: “kolejkę, ale taka skomplikowana i na pewno się zepsuje”. Pyta drugiego, co dostał od Mikołaja, a ten odpowiada: “Konika, ale uciekł”.

Ktoś, kto ma tendencję do pozytywnego oceniania faktów i zdarzeń, będzie szczęśliwy nie tylko tu i teraz. On potrafi cieszyć się również wspomnieniami z przeszłości, a także planami na przyszłość. I niezależnie od tego, jak uda mu się je zrealizować, i tak oceni sytuację pozytywnie. Np. “nie udało się tak, jak chciałem, ale dzięki temu nauczyłem się czegoś nowego”.
Natomiast osoba, która ma tendencję do negatywnego oceniania zdarzeń i faktów, będzie niezadowolona zawsze i wszędzie, a więc również TU I TERAZ.

Dla ludzi, którzy nie widzą możliwości włączenia się w proces przemian, akceptacja tego, co jest tu i teraz, może mieć uzdrawiającą moc. Tych jednak, którzy niewłaściwie zinterpretowali aktualną fazę rozwojową i nie są świadomi jej genezy, może poważnie ograniczać. Zdarza się bowiem często, że ludzie zaniżają swą samoocenę, że ograniczenia z przeszłości traktują jako obowiązującą normę na dziś. To wielu nazywa błędnie byciem tu i teraz.
Inni nie pojmują, że świadomość bycia tu i teraz nie wyklucza pamięci przeszłości i planowania przyszłości. Chodzi tylko o to, by mieć właściwą perspektywę widzenia.

Dwóch facetów stoi na przystani i szykuje się do wypłynięcia na jezioro. Obserwują zmieniające się pod wpływem wiatru widoki i rozmawiają o tym, co przynosi im to piękne doświadczanie bycia tu i teraz. Dołącza do nich trzeci facet z kołem ratunkowym.
—Hi, hi – śmieje się pierwszy – po co martwić się o przyszłość, skoro mamy taki piękny dzień?
—Ha, ha, – wtóruje mu drugi – Wiem, że kiedyś się topiłeś, ale po co martwić się przeszłymi przykrymi doświadczeniami? Trzeba żyć tu i teraz!
Wsiedli do łódki i wypłynęli na środek jeziora. Wtem łódź zaczęła nabierać wody.
—Toniemy! – wrzeszczy pierwszy, – a ja nie umiem pływać. Mama zawsze mówiła mi, żebym uważał na siebie, bo się utopię!
—Nie uratujemy się – krzyczy drugi. – Przecież w tak krótkim czasie nie nauczę się pływać!
Trzeci w tym czasie dmucha swoje koło ratunkowe i mruczy: – A coś mi mówiło, żeby się zabezpieczyć. Jak to dobrze mieć pewność, że Bóg uratuje mnie z każdej opresji.
Kluczem do właściwego działania jest dokonanie trafnej diagnozy fazy istnienia, w której się znajdujemy. A więc jednak tu i teraz.

Ba, byłoby to zupełnie proste i oczywiste, gdyby nie fakt, że na naszą zdolność analizowania, na wnioski, jakie wyciągamy z zaistniałych faktów, wpływają nasze doświadczenia z przeszłości. Jeden więc widział, że toną, drugi, że się nie uratują, a trzeci widział pozytywne rozwiązanie. Będąc mocno zaangażowani w tu i teraz, bo tego przecież wymaga dramatyczna sytuacja, każdy z nich miał jednak jakąś wizję przyszłości – oczywiście właściwą dla siebie. I waśnie owa wizja przyszłości okazuje się uwarunkowana przeszłymi doświadczeniami.

Jak łatwo zauważyć, zarówno przeszłość jak i przyszłość są obecne w chwili teraźniejszej. Lekceważenie tego przynosi różne nieprzewidziane konsekwencje. Tu i teraz jest pomostem, który łączy naszą przeszłość z przyszłością. Tu i teraz możemy zauważyć, czy mamy tendencje do powielania doświadczeń z przeszłości, czy raczej do stwarzania czegoś nowego. Możemy nawet zaobserwować, czy tendencja do zmian prowadzi nas w kierunku pozytywnym (korzystnym), czy też negatywnym (niekorzystnym).
Jeśli nie mamy pozytywnej wizji przyszłości, wówczas drepczemy w miejscu i powielamy stare błędy.
Coś, co od razu zauważamy jako okoliczność ograniczającą, obciążającą, możemy z łatwością rozpoznać. Gorzej natomiast jest, gdy nie postrzegamy, że błędami mogą być nasze rzekome osiągnięcia z przeszłości.

Oto bohater narodowy, który został odznaczony za przejście całego szlaku bojowego. Czy potrafi on znaleźć się w warunkach, w których ludzie dążą do światowego pokoju?
Podejrzewam, że nie będzie się czuł dobrze. Żaden pacyfista przecież nie pochwali go i nie będzie na niego patrzył z podziwem. Pół biedy w Polsce, która prowadziła “sprawiedliwą” wojnę. A jak się czuje w Ameryce, która przyznała się do zbrodni w Wietnamie?

Porównywanie przeszłości z teraźniejszością może prowadzić do bólu, cierpienia itp. Powyższy przykład popiera tezę o korzyściach wynikających z pozostawienia przeszłości w odpowiedniej przegrodzie swej pamięci z przekonaniem, że przeszłość nie musi się powtórzyć, żeby udało mi się znów zabłysnąć, być kimś.
To straszna nowina dla kogoś, kto boi się ryzykować zmiany, a szczególnie zmiany swego światopoglądu i wizerunku.
Takie postawienie sprawy wymaga, oczywiście, przebaczenia sobie całej przeszłości. A jak tu przebaczyć sobie to, z powodu czego człowiek czuł się wybranym, wyjątkowo ważnym?
To też możliwe, a czasami nawet i konieczne.
Wyjście z pułapki zawsze warte jest zachodu.

Wyjście jest możliwe dzięki diagnozie prognostycznej. W skrócie mówiąc prognozie. Prognoza polega na stworzeniu wizji przyszłości, która ma nas bardziej satysfakcjonować, niż chwila obecna. To pewien cel lub plan do osiągnięcia. Plan musi być realistyczny. Zbyt wielu nad przyszłością zastanawia się dopiero wówczas, gdy widzą, że stracili wszystko, na co w przeszłości liczyli. To trochę późno, ale silnie motywuje do zmian i wzięcia odpowiedzialności za swoje życie.
Prognozując przyszłość musimy się odwołać do

Ważne, by wiedząc o twórczej mocy umysłu oraz o prawie, że nasz świat jest taki, jakie są nasze o nim wyobrażenia, JUŻ TU i TERAZ przebaczyć sobie przeszłość, by rozliczyć się z nią, a także by dokonać właściwych, najlepszych wyborów na przyszłość. Znając swoje talenty, zdolności, możliwości i uwarunkowania, można stworzyć wizję lepszej przyszłości i wdrażać ją w życie tu i teraz. A to dlatego, że moc zmiany tkwi w chwili obecnej.
Zmian dokonujemy nie w przeszłości, nie w przyszłości, ale tu i teraz. A dokonujemy ich po to, by nasza przyszłość była lepsza od przeszłości.
Ale nie ma przymusu. Przecież zawsze można się wściekać, że ktoś nas wykiwał, lub cieszyć, że… konik uciekł.