Leszek Żądło

Boscy wybrańcy

Historia zna wiele przypadków, kiedy to ludzie nie w pełni świadomi odgrywali znaczącą rolę w zakładaniu i głoszeniu religii. Zrobiono co prawda wokół nich wiele szumu, co może ci się wydawać godnym naśladowania sukcesem, jednak sami oni w rzeczywistości nie osiągnęli pełnej jedności z Bogiem, nie osiągnęli ani zbawienia, ani oświecenia. Nie tędy droga.

Dlaczego tak się dzieje, że “boży wybrańcy” nie mogą osiągnąć boskiego sukcesu? Czy w tym tkwi jakaś nadzwyczajna boska tajemnica, a może kosmiczny żart?
Nic podobnego. Boskim wybrańcem jeszcze nikt nie został z woli Boga. Boskim pomazańcem stawało się z wyboru kapłanów lub zwolenników, którzy byli ludźmi i reprezentowali tylko swoje ludzkie, a przy tym całkiem ziemskie interesy.

Prorocy jednego narodu konkurowali z prorokami innych narodów. Tymczasem… nie stwierdzono przypadków, żeby Bóg się wtrącał w walkę między prorokami, choć każdemu z nich wydaje się, że Bóg jest właśnie po jego stronie. Na tym złudzeniu polega również błogosławienie w imieniu Boga armii, które wyruszają, by wzajem się mordować.

Parę lat temu ludzie pielgrzymowali do dwu uznanych “wybrańców” Matki Boskiej. Kiedy dowiedzieli się oni o sobie, każdy rozesłał po kraju listy ostrzegające przed tym drugim. Każdy z nich dowodził, że tylko on jest w łasce Matki Boskiej, a ten drugi to zwykły oszust. Podawali oni przy tym niezbity dowód swej prawdomówności: “Matka Boska powiedziała mi, że mnie wybrała”.

Podstawowym błędem proroków jest niepełne otwarcie się na kontakt z Bogiem. Brak im świadomości boskości ich natury, brak im świadomości tego, kim naprawdę są, czyli świadomości ich własnej boskości. Prorocy chcą być tylko pośrednikami między Bogiem, a ludźmi. Stąd wynika, że prorocy dla jakichś celów, które nie mogą być boskimi, wybierają upośledzenie wobec możliwości, jakimi obdarza ich Bóg. Jeśli jednak odkryliby swą boskość, musieliby zaakceptować, że między człowiekiem, a zamieszkującym w jego sercu Bogiem nie potrzeba żadnych pośredników. Oni się tam już po prostu nie zmieszczą. Przy niskiej samoocenie takie odkrycie mogłoby być zabójcze.

Jest jeszcze jeden ważny aspekt podejścia prorockiego do Boga: nie mając świadomości swej boskości, prorok wykazuje tym samym niepełną czystość widzenia rzeczywistości, a więc jego przekazy nie są do końca czyste, nie odzwierciedlają w pełni woli i prawdy Boga, a czasem są z nią w ewidentny sposób sprzeczne.
No ale przecież istnieją “niepodważalne” świadectwa prawdy!
Świadectwo prawdy głoszonej przez proroków i boskich pomazańców składali ludzie i nadal to robią.
Czyż to nie ty sam określasz, które ze świadectw są dla ciebie prawdziwe, a które nie? Jakie masz do tego podstawy?
Oczywiście, stoi za tobą cały autorytet twej tradycji religijnej! Czy jednak sam możesz i potrafisz zweryfikować to, co głosisz? I jak dokonujesz weryfikacji? Nie pytam cię, na czyje świadectwa się powołujesz, pytam o twoje kompetencje do oceniania, pytam o twoją świadomość prawdy.

Dopóki sam, w pełni świadomie, w pełni przytomnie nie doświadczysz działania Boga i Jego woli w swoim własnym życiu, nie masz prawa niczego, ani nikogo oceniać. Możesz tylko wierzyć, lub nie, ale wierzenie nadal zdradza twoją nieświadomość. Wierzenie zdradza, że polegasz na autorytetach, a nie na swojej świadomości. A któż ci może zagwarantować, że cudze zdolności do kontaktowania się z Bogiem są lepsze, niż twoje?
Kiedyś zrozumiałem to, czego pojęcia życzę innym. Otóż nie mam żadnego autorytetu, prócz Boga w sobie. On mnie nie opuści, nie zawiedzie i nie każe na siebie czekać. On nie potrzebuje żadnych wybrańców ani pośredników.
Ucieszyłem się z tego odkrycia i pozwoliłem mu na ugruntowanie się w mojej świadomości.