Leszek Żądło

Upadłe Anioły 5: Czy "inni" znaczy "gorsi"?

Niektórym wydaje się, że ten świat nie jest dla nich odpowiedni. Mają wrażenie, jakby nie trafili na swój czas, na właściwe towarzystwo i ciągle nie potrafią znaleźć swego miejsca.
Jeśli masz podobne nastawienie, wypełnij ten test:

  1. Czy jako dziecko uważałeś ten świat za obcy i tęskniłeś za czymś innym, nieokreślonym?
  2. Czy jesteś osobą łatwo wczuwającą się w innych i wrażliwą na światło?
  3. Czy czujesz opiekę niewidzialnych przyjaciół, albo masz wrażenie kontaktu z nimi?
  4. Czy fascynują cię gwiazdy, burze lub moc kryształów?
  5. Czy wierzysz w reinkarnację i masz wrażenie, że żyłeś w innych światach, bądź w innych wymiarach rzeczywistości?
  6. Czy odnosisz wrażenie, jakbyś przybył tu z innego świata, z innej planety?
  7. Czy masz do spełnienia “misję” na Ziemi?
  8. Czy fascynują cię filmy i literatura science – fiction?
  9. Czy interesujesz się psychotroniką i masz “nadnaturalne” zdolności?
  10. Czy masz swą ulubioną gwiazdę i chciałbyś polecieć w kosmos?
  11. Czy podróżujesz we śnie i masz prorocze sny?
  12. Czy masz wrażenie, że twoje miejsce jest w zupełnie innym świecie i wśród innych ludzi?
  13. Czy mimo prób nie potrafisz zrozumieć ludzi i tego świata?
  14. Czy nie lubisz wilgoci i masz temperaturę niższą od przeciętnej?

“Znawcy tematu” wywodzący się z kręgów New Age podają ciekawą interpretację podobnych testów: jeśli na większość pytań odpowiedziałeś “tak”, to może przybyłeś z kosmosu?
Twierdzące odpowiedzi na powyższe pytania świadczą na pewno o tym, że nie akceptujesz swego obecnego życia i swych obecnych zadań, że jesteś z nich niezadowolony. A ponadto nie jesteś w pełni ani świadomy, ani przytomny. Najprawdopodobniej twoja pamięć poprzednich wcieleń jest aktywna, choć niekoniecznie masz tego świadomość. Część z potwierdzających odpowiedzi świadczy o wykonywaniu w poprzednich wcieleniach różnych magicznych bądź szamańskich rytuałów z użyciem środków odurzających bądź hipnoz. Wszystkie one pozostawiają bowiem w podświadomości głębokie zmiany rzutujące na sposób patrzenia na świat. Ale nie można wykluczyć i innych powodów takiego stanu rzeczy. Tym bardziej, że coraz więcej osób przypomina sobie, że były aniołami i z różnych powodów zeszły w materię.

Może więc i ty? Owe wspomnienia mogłyby być wynikiem transfiguracji, czyli identyfikacji z wyobrażeniami wynikłymi z lektury świętych tekstów gnostyckich. Ale często wydają się być bardziej autentyczne. W sensie karmicznym niewielka to różnica. W znaczeniu terapeutycznym może być ogromna.

Przyczyną tęsknoty do przeszłości jest poczucie niespełnienia, lub zawodu. Można się czuć zawiedzionym obecną sytuacją, obecnym życiem, ale też można się czuć niespełnionym w roli z dalekiej przeszłości. Takie poczucie niespełnienia motywuje nas, żebyśmy wreszcie zrobili coś, co zaspokoi nasze aspiracje. Ale… jeśli aspiracje są nierealne, lub dawno nieaktualne, to…
Pozostaje je sobie odpuścić i spróbować się znaleźć tu i teraz.
Przywiązanie do niezwykle ważnych zadań, misji bądź ról społecznych powoduje niezadowolenie z tego, że w obecnych warunkach i z tymi ludźmi, którzy cię otaczają, nie uda ci się zrealizować tego, co nadal twej podświadomości wydaje się niezwykle ważne i atrakcyjne. To budzi frustrację i marzenia o innych światach, innych planetach, gdzie “oczywiście wszystko jest lepsze, gdzie na pewno spełniłyby się marzenia”. To pragnienie zaowocowało w formie kataklizmu, jaki zniszczył Atlantydę.

U niektórych osób pojawiają się wspomnienia z życia inteligentnych form z tak odległych czasów, w jakich jeszcze nie było ludzi. Również coraz więcej jest wspomnień związanych z upadkiem świadomości i z przejściem od istoty świetlistej – anielskiej, do cielesnej, najczęściej ludzkiej.
Te sygnały trzeba uważnie śledzić i badać przez porównywanie wspomnień różnych osób, niekoniecznie znających się. Prowadzenie sesji bez sugerowania, że ktoś był aniołem, może być tu bardzo pomocne. Zresztą sugerowanie czegoś takiego byłoby błędem w sztuce. Już lepiej sugerować zwrócenie uwagi na nawalenie czy halucynacje w zmienionych stanach świadomości. Trzeźwy i przytomny klient na pewno od tego się nie nawali, tylko sprostuje, że był trzeźwy i przytomny.

Te same uwagi dotyczą ewentualnych wspomnień z życia na innych planetach. Zapewne byłyby one bardziej wiarygodne, gdyby umysł klienta wykazywał wszelkie objawy trzeźwości i przytomności. Tymczasem najczęściej jest wręcz przeciwnie. Jednak trzeba zwrócić uwagę na to, że nieprzytomność może być wynikiem przerażającego strachu lub przerażającego doświadczenia. Taką nieprzytomność trudniej uwolnić, niż wzorce wszelkich nawaleń razem wziętych.

Skąd pochodzimy? Odpowiedź na to pytanie dla wielu ludzi jest istotna i rzutuje na samoocenę.
Jeśli przyjmujesz, że pochodzisz od małpy, może to na ciebie mieć destruktywny wpływ. Szczególnie wówczas, gdy zaczynasz się utożsamiać z małpią filozofią życiową. Ze względu na negatywne wyobrażenia na temat małp i ich poziomu rozwoju stwierdzenie, że człowiek i małpa mają wspólnego przodka, wielu wydaje się nie do przyjęcia. Odnoszą wrażenie, że gdyby to zaakceptowali, utraciliby szacunek dla samych siebie. Wolą więc szukać swych korzeni zupełnie gdzie indziej (w kosmosie, raju Boga).

Myślę, że dla takich ludzi świetną terapię mogłoby stanowić spotkanie z dziećmi upośledzonymi w rozwoju umysłowym, wykazującymi niższy iloraz inteligencji, niż małpy. A jednak przecież to istoty ludzkie! A przynajmniej za takie uznane! Takie konfrontacje bywają szokujące, a niektórzy wyciągają z nich wnioski, że z takimi istotami nie mogą mieć nic wspólnego. Dochodzą do wniosku, że “zapewne pochodzą one z zupełnie innego źródła”.

Postrzeganie innych ludzi jako istoty niższe to zupełnie normalny mechanizm. Spotyka się go we wszystkich kulturach. Anglicy uważali murzynów za małpy, a Portugalczycy porywali z Afryki szympansice myśląc, że to należące do prymitywnego plemienia kobiety. Z kolei mieszkańcy wysp Pacyfiku często traktowali białych jako złe duchy. Wszyscy nacjonaliści czują się lepszymi i bardziej cywilizowanymi (kulturalnymi) od przedstawicieli innych narodów.

Wszyscy jednak pod względem formy jesteśmy ludźmi, których ciała niewątpliwie mają wiele wspólnego z innymi ssakami. Mimo różnego wyglądu, pełnią one dokładnie te same funkcje.
Czy ten fakt może stanowić podstawę do złego samopoczucia czy zaniżania samooceny?
Może, jeśli twoja samoocena bazowała na fałszywych przesłankach. Dla upewnienia się, kim jesteś, powtórz kilkanaście razy afirmację:

Mam całkowita władzę nad swoim własnym ciałem.

Powtórz, to ważne! Mnie z podświadomości natychmiast przyszły odpowiedzi, że to nie moje ciało, albo że ciało to ubranie, a nad ubraniem władzy się nie ma. Ubranie się tylko przywdziewa.
Ciekawe, skąd moja podświadomość przemyciła takie mądrości? Można przecież podejrzewać, że to skutki medytacji z czasów, gdy byłem joginem. Ale… nie tylko, bo jogin zaczyna od roztoczenia władzy nad ciałem.

Kiedy mówię, że należy zaakceptować, iż jedni ludzie są produktami ewolucji, a inni upadku istot świetlistych, zaraz podnoszą się oburzone głosy w rodzaju: “czym my jesteśmy gorsi od nich?”
Brzmi to mniej więcej tak sensownie, jak pytanie zbuntowanego młodzieńca, który chce się rozwijać duchowo: “A w czym ja k… mać jestem gorszy od innych, żeby nie ćpać i nie pić alkoholu?” Albo jak bunt feministek: “no w czym jesteśmy gorsze od mężczyzn, żeby nas wcześniej wysyłać na emeryturę”?
W tym drugim wypadku byłbym rad, gdyby mnie uznano za gorszego w pojęciu tych pań. Jeśli są lepsze, to niech pracują na moją emeryturę. A co!

Samoocena to rzecz gustu. Nikt nie jest gorszy od kogoś innego, dlatego że nie zna się na matematyce i nikt lepszy, dlatego że jest świetnym psychologiem. Warto pojąć, że nikt nie jest omnibusem, który musi wiedzieć i rozumieć wszystko. To nie jest konieczne nawet do urzeczywistnienia doskonałości!
Nikt nie jest lepszy z tego powodu, że pochodzi z anielskiej linii ewolucji. I nie musi się też z tego powodu czuć gorzej, czy wstydzić. Warto jednak, by zrozumiał, że między jedną a drugą linią pochodzenia ludzi są pewne różnice psychologiczne i duchowe, że te różne istoty z natury wyrażają się w różny sposób, nawet jeśli mają identyczne ciała! Jedni i drudzy mają co innego do przerobienia – od narodzin aż do doskonałości. I nie wiem, komu jest łatwiej?

Upadłe anioły mają różne obciążenia karmiczne. Do nich zaliczyć należy przede wszystkim misje i szok upadku świadomości. Mogą one się różnić w każdym indywidualnym przypadku.
Podstawową przyczyną upadku świadomości i taplania się w niskich energiach świata materialnego była żądza mnożenia doświadczeń. Wynikała ona z zazdrości, że Bóg obdarzył ludzi i zwierzęta bogactwem emocji, a anioły “tylko” miłością. Dostrzegając ten fakt część z nich poczuła się upośledzona przez Boga, oszukana i zapragnęła samodzielnie nadrobić Jego “niedociągnięcia”. Po kilku próbach już wiedziały, że aby doświadczać owego “bogactwa” wrażeń, emocji i doznań, trzeba zrezygnować z doświadczania miłości. Coś za coś. Wydawało się, że to dobry interes. Tymczasem zaowocował on zamknięciem serca i tworzeniem mało satysfakcjonujących z reguły związków z innymi osobnikami.

Ja sam czułem się oszukany przez istoty, którym ufałem, bowiem w moim wcześniejszym systemie wartości nie było miejsca na podejrzenia. Mogłem najwyżej mieć nadzieję, że ich zachęty, bym spróbował innej, lepszej mocy, wynikają z życzliwości. Nie podejrzewając podstępu dałem się zwabić. Odtąd usiłowałem te dwie istoty mieć zawsze blisko siebie (pod kontrolą) i czekałem, kiedy wreszcie wskażą mi drogę powrotu. Wreszcie sam ją znalazłem, bo im nadal nie w smak wracać, choć i tym razem deklarują, że rozwijają się duchowo.

Przez tysiąclecia upadłe anioły usiłowały uszlachetniać ludzki gatunek. Miało się to odbywać za pomocą manipulacji genetycznych, uszlachetniania genotypu, a także rozpowszechniania kultury i nauki. Efekty bywały różne i dopiero całkiem niedawno zwykli ludzie stali się na tyle inteligentni i otwarci, że nastąpił gwałtowny rozwój gospodarczy i kulturalny, w którym coraz większą rolę odgrywają ludzie z normalnej linii ewolucyjnej. Dziś nawet można stwierdzić, że dominują oni w świecie kultury i nauki. To najlepiej świadczy o tym, że co prawda, jesteśmy różni, ale rozwój jest nam nieobcy. Podobnie, tylko niewiele różnimy się pod względem zdolności i talentów. U upadłych aniołów pewne zdolności i talenty rozwinęły się wcześniej, albo też “przyszły” tu z nimi. Ludzie musieli je wykształcić, dorosnąć do nich.

To wspaniałe, że teraz możemy obserwować przyśpieszenie w ewolucji kultury i techniki. Kiedyś na pewno przełoży się ono i na rozwój duchowy. Aby jednak rozwijać się, trzeba mieć oczyszczony umysł, uzdrowione relacje z przeszłością... Tymczasem wiele upadłych aniołów ma w podświadomości aktywne wzorce reakcji z odległych czasów. Przez tysiące, a nawet przez miliony lat, czuły one, że są inne. Raz dawało im to przewagę, innym razem stanowiło źródło problemów.

Zwykli ludzie mogli utracić siły, ale nigdy nie doświadczyli utraty mocy i zablokowania swych nadnaturalnych zdolności. Zwykli ludzie mogli zostać wyrwani ze swego środowiska kulturowego lub przyrodniczego, ale nie doświadczyli zmiany stanu materii i ciała. Stąd u upadłych aniołów pozostał głęboki szok. Szok upadku związany z utratą mocy, zmianą stanu materialnego ciała, z opuszczeniem i przerażenie związane z nagłym znalezieniem się w zupełnie obcym im świecie. Bezradność rodziła tylko rozpacz i gniew. Wywoływała złość na inne anioły, które były wówczas obwiniane, że zostawiły ofiarę samej sobie, zamiast jej pomóc. Stąd u wielu z nich nieufność do świata aniołów i do Boga. Na dodatek, upadłe anioły uznając, że są w obcym sobie świecie i nie znając reguł tu rządzących, usiłowały przyjąć reguły gry ustanowione przez zwykłych, mało świadomych siebie i Boga ludzi. Wiele z nich zrezygnowało z mocy duchowych, by dać równe szanse ludziom. To, oczywiście, spowodowało ogromne zamieszanie i wywołało poważne konsekwencje. Najważniejszą z nich było poddanie się władzy tych, którzy byli głupsi i bardziej ograniczeni. Drugą wiara w przewagę siły fizycznej nad duchową.

Szok spowodowany upadkiem świadomości był tak wielki, że przez tysiące lat upadłe anioły nie potrafiły sobie wyobrazić, że teraz Ziemia jest ich domem. Ciągle marzyły o powrocie do domu Ojca. Nie czyniły więc wiele, by uczynić Ziemię miejscem przyjaznym i wygodnym, choć święte pisma powtarzały: “czyńcie sobie Ziemię poddaną”. Wręcz przeciwnie, uważały takie zabiegi za zdradę Boga. Dlatego roztrwaniały swe talenty, zamiast posługiwać się nimi dla dobra swojego i innych. Raczej nie pragnęły oświecenia, czy stania się istotami doskonałymi, pełnymi boskiej mocy. Niektóre z nich pragnęły rozwinąć moc opozycyjną do boskiej. I te miały nadzieję, że Ziemia im się ostanie, kiedy opuszczą ją wszyscy dążący do zjednoczenia z Bogiem. Pozostałe pragnęły tylko za wszelką cenę wrócić do Boga. A najlepszym sposobem realizacji tego celu wydawało im się znienawidzenie ciał i życia w materii. Temu celowi doskonale służyło wyrzeczenie się używania mocy w celu poprawy jakości życia i zapewnienia bezpieczeństwa. Według nich wszystko, z wyjątkiem Boga, jest be. Koszmar życia miał przekonać upadłe anioły o tym, że nie warto tu trwać i cierpieć, że w domu Ojca czeka coś o wiele lepszego.

Na usprawiedliwienie upadłych aniołów można przytoczyć fakt, że nie widziały one siebie w roli mieszkańców tej planety. Usiłowały robić wszystko, by jak najprędzej ją opuścić. Stąd silne u nich intencje do samozniszczenia. Świat fizyczny na przemian pociąga je i przerażając męczy. Taka jest cena, kiedy zachciało się szaleć i doznawać emocji czy energii, do których nie jest się stworzonym.
Usprawiedliwianie się jednak w ten sposób można by akceptować przez kilka wcieleń, ale nie przez ich tysiące! Kiedyś wreszcie trzeba zacząć akceptować realia i wyciągnąć wnioski dotyczące własnej przyszłości i obecnego życia.

Istoty pochodzące z linii upadłych istot świetlistych mogą mieć poważne problemy z seksem. Wszystko zależy od tego, czy upadek wiązał się z seksem i czy było to doświadczenie przyjemne. Ten mechanizm przypomina reakcje związane z seksualną inicjacją kobiet, ale jego ślady trwają w podświadomości od tysięcy, a może od milionów lat, podczas gdy u zwykłych ludzi zazwyczaj nie pozostawiają śladów w karmie. Upadek często wiązał się z pragnieniem doświadczania seksu, jako najsilniejszego zestawu emocji. Często towarzyszyło mu odurzenie, poczucie zniewolenia lub braku satysfakcji, kiedy współżycie odbywało się na trzeźwo i przytomnie. Upadek bywał też i aseksualny, lub nawet związany z wrogością do seksu, kiedy świetlista istota kierowała się misją uwolnienia innych upadłych aniołów z więzów emocji i materii.

Większość upadłych aniołów można zaliczyć do kategorii, assurów – walczących Bogów. Charakteryzują się one buntem przeciw Bogu, pragnieniem udowadniania, że potrafią stworzyć lepszy świat lub zniszczyć to, co stworzył Bóg, by udowodnić swą przewagę nad nim. Bywają wśród nich też istoty pełne miłości i dobra, które jednak pogubiły się pod presją ludzi, którzy nie potrafili ich ani zrozumieć, ani zaakceptować ich inności. Zazwyczaj jednak u większości z upadłych aniołów występują wzorce i jedne, i drugie, powodując straszny zamęt w umyśle.

Upadłe anioły mają też poważne problemy z identyfikacją siebie. Wydaje im się, że są nie u siebie, nie z tego świata, że za bardzo różnią się od innych ludzi. Z tego powodu usiłują albo izolować się, albo małpować zwykłych ludzi. W związku z tym muszą rezygnować z tego, co je wyróżnia. A wyróżniają je szczególne zdolności i talenty. Niektóre z nich tak dalece postanowiły upodobnić się do zwykłych ludzi, że przez wiele lat, lub nawet wcieleń, nie zdają sobie sprawy ze swego zakłamania i żyją w ograniczeniach uważając, że tak jest najlepiej. Mogą długo nie widzieć ceny, jaką za to płacą. A ceną jest odcięcie się od miłości, pomimo że nawet się ją czuje; odcięcie od Boga, pomimo że się z Nim kontaktuje i pomieszanie w związkach. Najgorsze jest to, że takie istoty mają w podświadomości silną intencję odpychania od siebie partnerów, którzy są dla nich najbardziej odpowiedni. Wyrzekli się ich dawno temu, zapragnęli żyć jak normalni ludzie, tworzyć związki takie, jak oni i parzyć się z ludźmi. Zwykle na to nakłada się misja uszlachetniania genotypu ludzkiego przez mieszanie genów ludzi i istot “lepszych”, inteligentniejszych, zdolniejszych.

Efektem tych praktyk jest zamknięcie serca na czystą miłość i boskie wibracje. To cena za rezygnację z miłości, za małpowanie innych istot.Czas wreszcie pojąć, że nie musimy robić tego samego, jeśli jesteśmy inni. Różnimy się talentami, zdolnościami i motywacjami. W każdej społeczności potrzebne jest całe spektrum postaw, motywacji, poglądów i zdolności. Inaczej owa społeczność degeneruje się i nie jest w stanie funkcjonować. Jak by wyglądało nasze życie bez piekarzy, rolników, lekarzy, uzdrowicieli i nauczycieli? Czy w związku z wykonywaną funkcją jedni są gorsi od innych?

Kahuni – strażnicy odwiecznej mądrości – wiedzieli, że jeśli społeczeństwo ma być zdrowe i harmonijne, to nie może w nim zabraknąć żadnego z ogniw, czy elementów. Wszyscy są potrzebni, ale też każdy powinien znać swoje miejsce i nie uważać się za lepszego, czy gorszego. Jeden ma bowiem talent artystyczny, inny medyczny, a jeszcze inny manualny. Nikt nie jest z tego powodu gorszy. Ale… przywykliśmy do bycia ocenianymi w szkole i to przyzwyczajenie “weszło nam w krew”. Dostawaliśmy oceny ze śpiewu, z rysunków, ale nie z uzdrawiania, archeologii czy astrologii. Mieliśmy należeć do kółek zainteresowań artystycznych, matematycznych, sportowych (te z reguły traktowano jako najważniejsze dla całokształtu naszego rozwoju i dla naszej przyszłej kariery!!!), ale nie parapsychicznych. Dlatego podświadomie, albo również i świadomie, te dziedziny, które nie były przedmiotem oceniania, możemy lekceważyć i uważać za zbyteczne.

Ważne jest dostrzegać, gdzie jest najlepsze dla każdego miejsce i zgodzić się, by wykorzystywać wszystkie swoje zdolności i możliwości dla wspólnego dobra. Współpraca, zamiast konkurowania. Oto jedyna droga do doskonałości, jeśli chcemy harmonijnie żyć w społeczeństwie. I co dalej? Czy może lepiej lub wygodniej się odizolować? A kto powiedział, że nie można żyć wśród ludzi i przejawiać pełni doskonałości?

Przez tysiące, a może nawet miliony lat gromadzenia doświadczeń, wreszcie powinno do wielu dotrzeć, że nie ma co małpować innych. Anioły nigdy nie staną się ludźmi, ani strzygami, a ludzie i strzygi nigdy nie będą aniołami. Wszystkie jednak istoty mają możliwość osiągnięcia doskonałości (choć nie wiem, jak to jest ze strzygami! – na pewno jednak mogą one doświadczyć spełnienia zgodnego ze swą naturą). To nowe spojrzenie powinno nas skłonić do stwierdzenia, że nie ma uniwersalnej drogi rozwoju duchowego dla wszystkich. A to dlatego, że różnimy się między sobą zdolnościami pojmowania i nawet doświadczania. Owa różnica uwydatnia się szczególnie, kiedy mamy do czynienia ze światem duchowym.

Wiele religii zachęca, byśmy próbowali stać się (na powrót) na podobieństwo Boga. Uważam tę drogę za wspaniałą i skuteczną, ale… Zauważmy, że większość ludzi, którzy się na co dzień modlą i deklarują się jako wierzący, nie ma w ogóle doświadczenia Boga. Dla nich Bóg jest tylko hipotezą roboczą (albo mityczną), ale nie czymś realnie istniejącym. Ci powinni znaleźć sobie inną drogę do doskonałości. Nie proponuję im ateizmu, bo dobrym ateistą można być tylko wtedy, gdy się ma intuicję i czyste intencje wobec ludzi. Po pewnym jednak czasie intuicja pokazuje, że istnieje coś więcej, niż tylko świat materialny i trzeba przestać być ateistą.

Moim zdaniem, najlepszą duchową drogą dla tych, którzy nie mają świadomości Boga, może być buddyzm. Nie narzuca konkurencji, nie zachęca do rozwijania mocy duchowych i wszystkim ludziom obiecuje oświecenie. Buddyzm jednak nie nadaje się dla upadłych aniołów, bo narzuca im ograniczenia nie do wytrzymania (wyjątkiem jest wadżrajana). Podobne ograniczenia narzuca chrześcijaństwo.

Dla tych, którzy nie czują “Boga”, drogą do doskonałości może być przestrzeganie kodeksów i zasad moralnych, a także konsekwentne i logiczne wyciąganie wniosków. Jak na razie najskuteczniejszym sposobem, by utrzymać ich w ryzach, okazuje się zastraszanie ich karami ludzkimi i boskimi.

Dla tych, którzy korzystają z intuicji, kodeksy moralne i stworzone przez ludzi systemy wartości są tylko uwierającymi gorsetami. Jeśli się ich nie pozbędą, to się przeciw nim mogą buntować do końca życia. I do końca życia prowadzić walkę między intuicją, a wiedzą i intelektem.

Jest jeszcze jedna ważna sprawa. Otóż, aby posługiwać się intuicją, trzeba oprzytomnieć i wytrzeźwieć. Inaczej zbiera się kiepskiej jakości informacje z różnych źródeł i czuje coraz większe zmęczenie życiem. To prowadzić musi do marzeń o rozwiązaniu wszelkich problemów dzięki śmierci lub kataklizmowi.

To nasz umysł kreuje nasze otoczenie. Jeśli upadłe anioły poddały się i zaniechały wykorzystywania swych mocy i mądrości dla swego dobra, to jeszcze nie powód, by nadal trwać w tym stanie. Jeśli zrezygnowały z mocy i mądrości, by dać szansę ludziom, to dlatego, że chciały konkurować z nimi, zamiast współtworzyć. Współtworzenie świata z takimi “prymitywami”, jak ludzie, nie mieściło im się w głowie. Będzie więc im trudno teraz zaakceptować tę ideę, a jeszcze trudniej wprowadzić w życie. Chociaż... cuda zdarzają się również upadłym aniołom… Najtrudniej jednak będzie zaakceptować, że wszystkie istoty są równe wobec Boga.

I po to mamy do Niego wracać? Na pewno nie po to, ale pod tym warunkiem.
Trzeba będzie zaakceptować, że odczuwanie miłości “na maxa” nie jest upośledzeniem, a moce duchowe nie powinny stanowić powodu do wywyższania się. Teraz mamy bowiem istoty, które czują się jednocześnie gorszymi i lepszymi od innych. Jednocześnie! Czy widzisz w tym cokolwiek z mądrości?
Ważne jest pojąć, że zarówno ludzi, jak i upadłe anioły obowiązuje to samo prawo karmy! A to dlatego, że nasz świat jest wynikiem kreacji naszych umysłów. Warto więc nauczyć się kreować go tak, by był nam coraz bardziej przyjazny i bezpieczny. Upadłym aniołom może być łatwiej, ale … nie należy wyciągać stąd wniosku, że są lepsze, ani też że mają więcej obowiązków. Wystarczy pojąć, co mogą uczynić dla siebie i innych, i polubić tę zdolność. Jeśli bowiem coś czynimy z pasją, to musi nam się powieść.

Tak jak udało się z pasją wykreować kataklizmy, tak teraz warto spróbować wykreować raj w świecie materialnym. Raj dla siebie. Raj, w którym nikt nie będzie poniżał czy wywyższał innych. Tak właśnie może wyglądać nasze najbliższe otoczenie. Czy to naprawdę przekracza nasze możliwości? To przecież tylko kwestia wyobraźni! A przykładów jej twórczego wykorzystania dla wspólnego dobra mamy wokół coraz więcej! Udział w tym procesie ma coraz więcej ludzi ze zwykłej linii rozwoju!

Tym, co przekracza nasze możliwości, jest wykreowanie na Ziemi raju dla wszystkich bez wyjątku, ponieważ większość jej mieszkańców wcale go ani nie pragnie, ani nie jest w stanie zaakceptować. Większość chce przeżyć to życie atrakcyjnie, to znaczy w miarę przyjemnie, emocjonująco i z pełnym brzuchem. A my nie musimy ich małpować. Możemy wreszcie zrezygnować z wysiłków udowadniania, że nie jesteśmy od nich gorsi. Nie jesteśmy. Mamy tylko INNE intencje, zainteresowania i talenty.