Leszek Żądło

Tylko Jezus?

Szanowni czytelnicy!
Żeby było jasne, nie mam nic przeciw Jezusowi. Tekst ten musiałam jednak napisać, ponieważ wiele osób błądzi duchowo, a efekty owego błądzenia są straszne zarówno dla ich zdrowia psychicznego, jak i dla ich rodzin. Warto też zapoznać się z nim w celach terapeutycznych.
Wśród chrześcijan coraz większą popularność zdobywa hasło “Tylko Jezus”. Wielu decyduje się żyć zgodnie z tym hasłem. I niektórzy z nich odnoszą naprawdę ogromne korzyści z wyboru takiej drogi. Zapamiętajmy to słowo: NIEKTÓRZY!
A co z innymi?
Otóż wielu z nich trafia na terapię albo do szpitali. Ich stan bywa bardzo ciężki. To jednak wcale ich nie zniechęca i nie motywuje do zastanowienia nad słusznością swej drogi.
Dla przykładu: niedawno kilka osób, które lata temu weszły na drogę “Tylko Jezus”, poprosiło mnie o pomoc. Były umówione na badania szpitalne, ponieważ podejrzewano u nich nowotwory. Moja pomoc miała polegać na tym, że miałem się modlić, by badania niczego nie wykryły! Wyniki negatywne miały dla tych osób stanowić dowód, że Tylko Jezus uzdrowił je!
Niestety, ta metoda zawiodła i skończyło się operacjami.
Jak to Jest? Czyżby Jezus ich poddał ciężkim próbom? A może w decydującej chwili opuścił?
Powiedzmy to jasno: kłopoty tych ludzi nie są dziełem Jezusa. To owoc ich naiwności, zaślepienia, fałszywego rozumienia mistycyzmu lub Biblii i wreszcie błędów (wręcz zaniedbań) w stylu życia podporządkowanym wezwaniu: “Tylko Jezus”.
Mamy obecnie 2 nurty realizacji hasła Tylko Jezus. Mistyczny i biblioznawczy.
Zacznijmy od tych, którzy analizują Biblię szukając w niej wypowiedzi Jezusa na każdy możliwy temat. Wierzą oni, że odpowiedzi na wszystkie pytania znajdą w tej świętej księdze. Ponieważ jednak Jezus nie wypowiadał się na każdy temat, to przypisują Mu wypowiedzi Apostołów czy nawet starotestamentowych proroków. Im wszystko jedno, czy jakąś kwestię wygłosił Jezus, czy ktokolwiek inny powołując się na Pana. Uważają, że skoro Jezus jest Bogiem, to te słowa zostały na pewno przez Niego wypowiedziane. Trudno się w tym podejściu dopatrzyć braku logiki. Logika jest tu żelazna i porażająca, ale… jej skutki fatalne. Przede wszystkim ludzie usiłujący dokonywać tego typu praktyk popadają w pomieszanie i swoiste zakręcenie. A to dlatego, że nawet w Starym Testamencie wizja Boga ewoluowała! Bóg ze starszych ksiąg jest innym Bogiem niż ten z nowszych, ale zawsze groźnym i karzącym. Zaś ten Jezusowy ma być kochającym Ojcem. Tak Go chciał przedstawić Jezus, ale… ci, którzy głoszą hasło “Tylko Jezus”, najczęściej nic o tym nie wiedzą. Oni wyciągają z Biblii to, co pasuje do ich poglądów i przypisują to Jezusowi. Wychodzi z tego biblijny groch z kapustą. To pomieszanie przekładają na życie duchowe i codzienne. W efekcie mamy szereg wzajemnie tępiących się sekt i kościołów chrześcijańskich, które nawet nie potrafią dojść z sobą do porozumienia, na czym polega Dobra Nowina, która podobno dla każdego chrześcijanina jest sprawą priorytetową. Różne grupy szaleńców religijnych usiłują wpływać na naukę (kreacjoniści), medycynę, politykę (Bush-mani), gospodarkę, kulturę. A wszystko to, ponieważ tak im ponoć kazał Tylko Jezus! Inni z tego samego powodu tworzą sekty apokaliptyczne, które znikają popełniając zbiorowe samobójstwa, albo zajmują się aktami terroru. Osoby inspirowane wykoncypowanym na podstawie lektury Biblii i przede wszystkim własnej fantazji Tylko Jezusem, przede wszystkim straszą szatanem (złym, kosmatym, diabłem itd.). Sieją strach przed uzdrowicielami, radiestetami, joginami, komunistami, masonami, żydami, cudotwórcami, masażystami, a nawet przed lekarstwami i lekarzami.
Są grupy religijne (nie jakieś tam marginalne sekty), które z zasady odmawiają pomocy medycznej, bo “uzdrawia Tylko Jezus”. Na mózg wali nawet lekarzom, którzy zapomnieli, po co wykonują swój zawód i którym “Tylko Jezus” powiedział, że leki homeopatyczne pochodzą od złego, a leki ziołowe są poświęcone szatanowi!
Wybaczcie czytelnicy. To nie ja zwariowałem. To nie są moje chore wymysły. Na ten temat coraz częściej można przeczytać w oficjalnie wydawanych książkach, w chrześcijańskiej prasie lub na chrześcijańskich stronach internetowych!!! Niektórzy moi klienci mówią mi o wielu lekarzach, którym “Tylko Jezus” wyżarł mózg. To wszystko dzieje się za sprawą uważnej lektury Biblii przez osoby nieprzygotowane teologicznie lub wprowadzone w błąd już na samym starcie, podczas różnego, rodzaju kursów biblijnych. Ci, którzy wieki temu wprowadzili zakaz czytania Biblii, dokonali dobrego uczynku, gdyż wiedzieli, czym się to może skończyć. Laikom nie wolno było czytać Biblii, żeby im się we łbach nie pomieszało. I słusznie, bo zamiast szpitali psychiatrycznych były wówczas tylko przytułki dla obłąkanych.
Jednym z najważniejszych faktów, które trzeba znać i zaakceptować przed lekturą Biblii, jest to, że przedstawia ona ZMIENIAJĄCE SIĘ NA PRZESTRZENI DZIEJÓW WIZJE BOGA I NASZEJ Z NIM RELACJI. Między karzącym Jahwe Mojżesza a miłującym Ojcem Jezusa prawie nie ma punktów stycznych!!! A jeżeli ktoś uprze się, żeby na podstawie lektury różnych fragmentów Biblii stać się takim jak Ojciec (jedno z Ojcem), to najwyżej urzeczywistni schizofrenię.
Jeśli ktoś chce naśladować Jezusa, to powinien najpierw przeczytać uważnie Ewangelie podkreślając wypowiedzi Jezusa, a potem dopiero zastanowić się, czy Jezus Ewangelii to postać wewnętrznie niesprzeczna, a więc spójna, harmonijna. Ponieważ nawet Ewangelie nie przedstawiają Jezusa w ten sposób, to warto się zastanowić, czy życie zgodnie z wezwaniem “Tylko Jezus”, w ogóle ma sens?
Pozytywnie odpowiadają na to pytanie ci, którzy czytają Biblię trzymając się nie litery, a Ducha. I tylko ci mają szansę, że im się nie popieprzy w głowach. Ale droga mistyczna jest dużo trudniejsza od cytowania Biblii w celu poparcia swych poglądów. I też często wyprowadza na manowce!
Dziś mamy istny wysyp domorosłych mistyków, którzy nie potrafią powiązać końca z końcem i żądają, by tylko im dawano wiarę! Kłócą się między sobą, obrzucają obelgami, konkurują, gdyż każdy z nich uważa że tylko jemu Jezus czy Matka Boska mówi prawdę. A argument jest prosty: „matka Boska powiedziała mi, że mnie wybrała”. No a na logikę biorąc, wybrany może być tylko JEDEN! To samo udziela się “wybranym przez Jezusa”.
Kilkanaście wieków temu postanowiono mistyków odizolować od społeczeństwa, gdyż ... siali oni ferment. Zamknięcie mistyków w klasztorach spowodowało uzdrowienie duchowe laików, którzy zostali odsunięci od rozważań i koncepcji nie mających nic wspólnego z rzeczywistością. Dopiero po kilkunastu wiekach mistycyzmu chrześcijańskiego Św. Teresa od Dzieciątka Jezus oraz Św. Jan od Krzyża napisali swe dzieła omawiając w nich różne niebezpieczeństwa związane z mistycyzmem. Dzięki temu początkujący mistycy mogą dowiedzieć się np., jak dokonać rozróżnienia między ekstazą zwykłą, szatańską i boską. Oczywiście, nasi domorośli mistycy nie mają o tym pojęcia, gdyż ich instruować może “tylko Jezus” (albo Matka Boska).
Dziś mamy wręcz modę na “Tylko Jezusa”. Rozpowszechniane są kursy biblijne i kursy medytacji chrześcijańskich. Wiele z tego, co one oferują, ma ogromną wartość dla rozwoju duchowego, ale niesie z sobą czasami ogromne niebezpieczeństwa. Największe zagrożenie wiąże się z brakiem odpowiedniego przygotowania polegającego na oczyszczeniu podświadomego umysłu. Metodami chrześcijańskimi dokonać takiego oczyszczenia jest niezwykle trudno, gdyż większość chrześcijan nic nie wie o podświadomości i nazywa ją szatanem! Walczą więc z szatanem zamiast oczyszczać podświadomość! I na tym kończy się ich duchowa kariera.
Pewna grupa zainteresowanych pogłębieniem życia religijnego idzie dalej nie bacząc na to, że jako warunek wstępny do przejścia kursów medytacji chrześcijańskich uznaje się ZREZYGNOWANIE Z WSZELKICH UŻYWEK, NARKOTYKÓW I ALKOHOLU. Tym miesza się najbardziej. Wiedzą, że życie w oparciu o zasadę “Tylko Jezus” wielu pomogło uwolnić się od nałogów, ponieważ nie można jednocześnie służyć dwóm panom: Jezusowi i nałogowi! Ale … nie przyjmują tego do wiadomości.
Ci, którzy przyjęli zasadę “Tylko Jezus”, starają się rozszerzyć jej działanie na wszelkie dziedziny życia, co w efekcie prowadzi do odrzucenia innych źródeł informacji czy inspiracji. Inni do mocy Jezusa odwołują się rzadziej, np. podczas modlitwy za zmarłych. Często widzę, jak po tego typu modlitwach, lub po adoracji krzyża, starsze osoby wracają do domu z obłędem w oczach i nienawiścią w sercu. Stan bardzo dziwny zważywszy na to, iż wiele razy wzywały imienia Jezusa, któremu przypisuje się cudowną wręcz moc i wszechogarniającą miłość.
Wielu ludzi przystępuje do praktyki mistycznej bez żadnego duchowego przygotowania, bez podstawowej wiedzy o stanach mistycznych i bez dyscypliny duchowej, a wreszcie bez opiekuna zaawansowanego w praktyce mistycznej. Wydaje im się, że Jezus może wszystko, że On osobiście zastąpi pomoc wszelkich mądrych ludzi i że wezwanie Jego imienia odstraszy wszelkie złe siły. Tu jednak mylą się i oni, i ich nauczyciele.
Pewnej kobiecie „Jezus kazał wyskoczyć przez okno” z 4 piętra. Ponieważ przyjęła zasadę, że “tylko Jezus”, to skoczyła. Trafiła w ciężkim stanie do szpitala.
Czy naprawdę Jezus mógłby być aż tak okrutny?
Nie w tym rzecz. Chodzi o to, że imię Jezus nie jest żadnym magicznym zaklęciem odganiającym złe siły, a już na pewno na jego dźwięk nie zostaje oczyszczona podświadomość, nie zostają uzdrowione choroby psychiczne! Tym niemniej wielu wierzy, że to imię ma tak potężną moc, że zapewnia 100% ochronę. W praktyce jest jednak inaczej. Ochronę od “sił wyższych” mamy faktycznie, ale sama tylko wiara w jej moc, to za mało. Mistycy doskonale wiedzieli, że nieczyste myśli, poczucie winy czy choroby psychiczne uniemożliwiają mistyczny kontakt z boskością (np. z Jezusem). Oczywiście, nasi domorośli mistycy nie mają o tym pojęcia.
Prawdą jest, że praktyki mistyczne, jeśli są wykonywane z wszelkimi gwarancjami bezpieczeństwa i jeśli towarzyszy im oczyszczanie podświadomości oraz systematyczne przytomnienie, otwierają nas na sferę intuicji, którą większość nazywa mistycznym (tajemniczym) kontaktem z Bogiem lub z Jezusem. Większość mistyków usiłuje uzgadniać swoje wizje lub przeczucia z Biblią. To często wywołuje skutek, o jakim pisałem wcześniej, czyli pomieszanie lub zanegowanie intuicyjnych odczytów. Inni z kolei odrzucają autorytet Biblii twierdząc, że “Jezus Żyje! A jeżeli żyje, to nie potrzebuje pośredników!”
I co wtedy?
Wyznają: “wierzę w to, że Chrystus jest ze mną połączony i może mnie prowadzić, na razie pośrednio przez moje odczucia, a potem coraz lepiej i bezpośrednio”. Tylko niektórzy są zgodni co do tego, że “to dopiero po porządnym oczyszczeniu umysłu”. Wielu jest przekonanych, że ich kontakt z Jezusem jest od razu doskonały, bo przecież “taka jest Jego wola”. Wstydzą się kogokolwiek prosić o pomoc, gdyż Tylko Jezus powinien im jej udzielać. Wstydzą się, że nie zaufali Mu i czują się z tego powodu winni. I nawet nie zauważają, że w ten sposób zamykają się na kontakt z Jezusem!
Opinii doświadczonych mistyków nie powinno się lekceważyć! Nie chodzi mi tu o takie pseudo autorytety jak Faustyna Kowalska czy Katarzyna Emmerich! Broń Boże! Chodzi o nauczycieli – np. o doktorów Kościoła czy mistrzów jogi. W tym względzie mówią oni jednym głosem mimo dzielących ich różnic religijnych!
Zacznijmy od tego, że nie należy się wstydzić prosić o pomoc ludzi, którzy się znają na mistycyzmie, którzy kierują się przede wszystkim miłością i ogromnym osobistym doświadczeniem. Szczególnie polecam tych, którzy mają w tym zakresie pozytywne doświadczenia, gdyż Jezus jest pozytywny, gdyż Bóg jest miłością. Kwestia płacenia im za rady jest tu drugorzędna! Trzeba pojąć, że Bóg, czy Jezus, pomaga nam poprzez konkretnych ludzi, którzy mogą działać w świecie fizycznym, tudzież podsuwać inspiracje. Jeśli musimy za coś płacić, to również Jezus podsuwa nam źródła dochodów!
Błąd polega na wsłuchiwaniu się w wewnętrzny “głos Jezusa” przy negacji tego, co przychodzi z zewnątrz. To może prowadzić nie tylko do izolacji, utraty pracy, ale i do wariatkowa!
Jezus zawsze pomaga, na 100%, ale najczęściej nie czyni tego osobiście, bo nie ma rączek ani nóżek. Nie potrafi fizycznie napisać książki, ochronić przed atakiem itd. Nawet nie nagrał osobiście kursu medytacji chrześcijańskiej! W tym celu posługuje się innymi istotami – ludźmi (czasami nawet, o zgrozo, pijanymi lub naćpanymi!), psami, kotami itd. Zagubionej początkującej mistyczce w odpowiedzi na wątpliwości, czy może korzystać z ludzkiej pomocy, wytłumaczyłem: “Przecież nie tylko Ty jedyna na świecie przyjmujesz prowadzenie Jezusa. A skoro nie jedyna, to się nie izoluj, kiedy Jezus oferuje ci pomoc poprzez innych ludzi”.
Ktoś, kto przyjął prowadzenie Jezusa, nie powinien być skłócony ze światem, z innymi ludźmi. Nie powinien też realizować obsesyjnych misji uzdrawiania, uszczęśliwiania czy nawracania innych w imię Jezusa. Jeśli jego kontakt z Jezusem jest autentyczny i zdrowy, to żyje mu się coraz lepiej, coraz bardziej szczęśliwie i BEZKONFLIKTOWO. Jeśli jest odwrotnie, to nawet Jezus nie będzie mu w stanie pomóc. Bo Jezus nie pomaga tym, którzy odmawiają Mu tego zaszczytu, którzy wszystko wiedzą najlepiej.
Czy przyjęcie postawy “tylko Jezus” może być szkodliwe?
Bywa. Zasadniczo szkodliwa jest przesada i nadgorliwość. Nie każdy bowiem jest na to gotowy, ale też większość tego w ogóle nie potrzebuje, albo nie potrafi zaakceptować. Takie podejście wymaga niezwykłej dyscypliny, odwagi, ale przede wszystkim przytomności umysłu oraz wiedzy, która zaczyna się od tego, że Bóg jest dobry, że nam dobrze życzy i że stworzył nas na swoje podobieństwo. Wymaga wiary, że z natury jesteśmy dobrzy (boscy), a tylko negatywne doświadczenia, zewnętrzne wpływy i nasza niewiedza uczyniły z nas istoty zagubione, pomieszane, nieszczęśliwe. A to już jest sprzeczne z tezami Św. Pawła nt. prawdziwie złej natury człowieka! Wydawać się też może sprzeczne z pawłową koncepcją “zbawienia przez krew”. No tak, ale św. Paweł to nie Jezus! (choć nie wszystkim wydaje się to jasne).
Tak, wiem, niektórzy wytkną mi brak kompetencji i fałszowanie Prawdy. Zarzucą mi, że szkodzę tym, których światopogląd jeszcze nie został ukształtowany (czytaj: zmanipulowany przez “jedynie słusznych” piewców “jedynie słusznej” Prawdy). Wiem o tym, a jednak czuję się w porządku, bo czy jest ktoś, kto ma prawo powiedzieć o sobie, że tylko on poznał PRAWDĘ Biblii i nauk Jezusa?
Ponieważ nikt nie ma monopolu na zrozumienie prawdy, to na koniec podzielę się moim odkryciem:
Tym, co człowiekowi szkodzi, jest TYLKO jego własna głupota i kierowanie się strachem przed samopoznaniem. Takiemu nawet Jezus nie pomoże. Ani ten z kart Biblii, ani ten z serca.
A teraz poczuj, co mówi twoje serce.
Bóg jest miłością, Jezus jest Miłością.
Czy czujesz miłość?
Jeśli nie, to spróbuj ją poczuć, zanim w imię Jezusa i w Jego obronie palniesz jakieś kolejne głupstwo.