Leszek Żądło

Sposoby Huny na zdrowie i szczęście

Najlepszą wiedzę na temat funkcjonowania naszego umysłu daje Huna. Ta tajemna wiedza z Polinezji pomaga na uwierzyć w siebie i w swoje ukryte możliwości, nauczyć się ich rozwijania i wykorzystywania oraz dostarcza nam metodologii niezbędnej do kreowania sobie rzeczywistości oraz do rozwijania zdolności parapsychicznych.
Do czego zachęca Huna?
Otóż jednym z jej podstawowych twierdzeń jest, że nasza rzeczywistość zależy od nas. Od nas samych zależą warunki, w jakich żyjemy, nasze zdrowie, nasze związki, zdolności a także sukcesy i porażki.
Dla Europejczyka, który przywykł myśleć naukowo i wyobrażać sobie, że jest produktem społeczeństwa, a od niego nic tu nie zależy, to iście rewolucyjny pogląd. Niektórzy rodzimi tradycjonaliści twierdzą, że systemy filozoficzne i praktyczne powstałe w innych krajach są dobre, ale tylko tam, gdzie powstały. Życzyłbym im konsekwencji. Myśląc tak powinni się przede wszystkim zastanowić, czy dla nich rzeczywiście dobra jest religia, w której zostali wychowani? Nie jest ona przecież produktem tego społeczeństwa, lecz importem z zupełnie innej kultury. Podobnie ma się sprawa ze światopoglądem naukowo – materialistycznym.
Faktem jest, że to, co wyjaśnia Huna, nauka do dziś usiłuje tylko „ugryźć”. Nauce brak bowiem właściwej metodologii do badania umysłu, brak też teorii, która bałaby tu przydatna.
Huna taką teorię wypracowała. I trzeba przyznać, że jej zasady doskonale spełniają się w każdej rzeczywistości i w każdym kraju, pod jednym wszakże warunkiem: jednym z jej podstawowych wymagań jest zachowanie trzeźwości i przytomności umysłu. A o to wszędzie trudno!
Widząc, że Huna daje wiedzę na temat umysłu, która jest poza wszelkimi ideologiami i uwarunkowaniami religijnymi, próbowałem ją zastosować w moim życiu. I udało mi się. To dlatego mam do niej zaufanie i opieram się na niej w większości swych działań.
Huna daje nam wspaniałą metodologię radzenia sobie z kompleksami, kłopotami, problemami, nerwicami, stresami, depresją, chorobami ciała i wszystkimi prawie niepożądanymi stanami świadomości (z wyjątkiem kaca). Zrozumienie jej zasad i praw jest kluczem do sukcesów w życiu i rozwoju duchowym. Zauważyłem, że ludzie nie znający Huny dają się często nabrać różnym duchowym hochsztaplerom i samozwańczym prorokom. Często też, nie znając praktyk Huny, dają się nabrać lekarzom bądź kiepskim uzdrowicielom. Tymczasem faszerowanie się lekami lub uzależnienie od uzdrowicieli, stosowane zamiast psychicznej samoregulacji, prowadzi do zwiększenia wydatków na zdrowie i do pogarszania stanu zdrowia.
Oczywiście, są choroby, które trzeba jak najszybciej leczyć. Praktykujący Hunę potwierdzają, że w takich przypadkach warto zacząć od wykorzystywania swej wewnętrznej mocy, a ponadto używać leków naturalnych. Tylko że wtedy trzeba zrezygnować z tego, co wytrąca organizm i umysł ze stanu równowagi (alkohol, narkotyki, tytoń, kawa).
Z Huną spotkałem się, kiedy w moim przypadku medycyna tradycyjna mogła mi zaoferować serie bolesnych zastrzyków co 2 tygodnie lub operację przegrody nosowej. Dzięki hunie mogłem sobie z chorobą zatok poradzić bez bólu. Odtąd też, wiedząc, że należy patrzeć na siebie i innych z jednakowym nastawieniem opartym na miłości i życzliwości, na optymizmie, nigdy nie dałem się nabrać na obietnice duchowych szaleńców i innych oszustów. Nigdy nie słuchałem tych, którzy mówili, żeby zerwać kontakty z wszystkimi innymi, którzy co innego robią i mają inne od nich podejście do życia. Potrafiłem oceniać sam. Tymczasem zauważam, że to właśnie brak zdolności rozpoznawania, co jest prawdziwe, a co fałszywe, najczęściej sprowadza ludzi na manowce. Tymczasem Huna umożliwia odzyskanie właściwej perspektywy postrzegania.
Kahunom czyli strażnikom tajemnicy – odpowiedzialnym za zdrowie ludzi i harmonijny rozwój społeczności Polinezji, udało się przechować starożytny system wiedzy psychologicznej, która ma zastosowanie do dziś. Jest on oparty o kilka prostych reguł, które nie straciły na swej ważności, a stosowanie ich w życiu codziennym umożliwia uzdrawianie, podnoszenie jakości życia, spełnianie życzeń. Reguły te mogłyby uchodzić za utopijne fantazje, gdyby nie fakt, że kahuni znali specjalne techniki stosowania ich.
Wartość wiedzy Huny w zakresie pomocy psychologicznej jest ogromna i nie da się jej przecenić. Po 1970 roku dostrzegając jałowość akademickich badań psychologicznych wielu psychoterapeutów zwróciło uwagę na praktyczną wiedzę Huny. Oni nie potrzebowali wiedzy o funkcjonowaniu zwierzęcych mechanizmów w człowieku, tylko skutecznych sposobów dokonywania pozytywnych zmian w psychice ludzi, którzy odczuwali potrzebę dalszego rozwoju. Włączyli więc elementy huny do swych praktyk. Tak powstały najbardziej wydajne i skuteczne systemy pomocy psychologicznej zaliczane do psychoterapii humanistycznych. Na wiedzy huny opiera się też sporo metod samouzdrawiania czy uzdrawiania.
Podstawową zasadą huny jest pewność, że nasze sukcesy, zdrowie i szczęście wynikają z harmonii między trzema poziomami naszej osobowości. Kiedy odwołujemy się do nadświadomości, mamy możliwość korzystania ze wspaniałych inspiracji intuicyjnych. Aby je zastosować, musimy podjąć świadomie decyzje i przekonać podświadomość. Wtedy nasze życie jest wspaniałe. A kiedy chorujemy lub nic nam nie wychodzi, to wynika z niezgodności między średnim a niższym ja (podświadomością). Kiedy niższe ja nie zgadza się z naszymi wyborami, to sabotuje je. Rozwiązane jest jedno: przekonać i zachęcić podświadomość do planu, celu, do zaangażowania się w jego realizację.
Większości mechanizmów rządzących naszym życiem nie jesteśmy świadomi. Może się nam wobec tego wydawać, że wisi nad nami jakieś fatum. Tymczasem wszelkie nasze niepowodzenia zależą od błędnego zaprogramowania podświadomości. Huna jednak zna sposoby przeprogramowania podświadomości tak, by ta godziła się na współpracę i przyśpieszyła realizację naszych planów.
Ponieważ nie jesteśmy świadomi wielu naszych motywacji, to nie wiemy, że każda choroba i każde nasze nieszczęście ma swoje przyczyny, które można ogólnie określić jako podświadomy “interes”. Znaczy to, że podświadomość wierzy, że się jej opłaca. Ci, którzy już liznęli trochę psychologii stosowanej, nie będą mieli problemów z przyznaniem mi racji. Ale inni się oburzą: “jak to, moja podświadomość chce, żebym był biedny, chory, nieszczęśliwy?”
A jednak. I zaraz przyznasz mi rację!
Wielu chce zasłużyć na raj, więc cierpi w życiu doczesnym. Innym po prostu nie opłaca się być szczęśliwymi, “bo będą mi zazdrościć”, “bo mnie utopią w łyżce wody”, bo “łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne…”, “bo będą ode mnie za dużo wymagać, bo się nie będę mógł obijać” itd. Od szkoły średniej wybierano mnie na starostę klasy czy roku, ponieważ każdy myślał: “nie ważne kto, byle tyko nie ja” (dziś z tym samym nastawieniem budujemy demokrację przedstawicielską).
Oczywiście, deklarujemy, że chcemy być zdrowi. Ale podświadomie nadal nie chcemy. Stąd tak wiele nieudanych zabiegów. Chcąc być zdrowymi boimy się jednak, że spadnie na nas zbyt wiele obowiązków, albo mamy przymus odpokutowania naszych win. I nikt nas nie uzdrowi, póki nie poczujemy, że już dość się nacierpieliśmy, że rachunki się wyrównały. Ale… najczęściej czujemy się winni nie dlatego, że coś złego uczyniliśmy, lecz dlatego że ktoś nam wmówił, że przez nas cierpiał. Dlatego uzdrawianie należy zacząć od przebaczenia sobie oraz od zadośćuczynienia, jeśli w ogóle ma ono sens (jeśli świadomie i celowo wyrządziliśmy realną krzywdę).
Tradycyjna terapia polega na grze:
Przychodzi nieszczęśnik do lekarza, uzdrowiciela lub do psychoterapeuty z komunikatem:

— “Nie potrafię, nie mogę....”

a na to terapeuta:

—“A ja potrafię. Zaraz ci udowodnię, jak wiele dla ciebie mogę zrobić”.

Nieszczęśliwi ludzie szukają cudownego uzdrowiciela, cudownego profesora medycyny, który ich uzdrowi bez ich zaangażowania czy cudownego hipnotyzera, który ułoży im w głowie bez ich udziału.

Kahuna podchodzi do tego inaczej. Pyta nieszczęśnika, “a dlaczego nie potrafisz, dlaczego nie możesz? A może jednak możesz, tylko ci się nie chce?”

Ciekawe, że tę samą metodę uzdrawiania skutecznie zastosował wobec mnie mój sąsiad – człowiek prosty – kiedy poszedłem do niego z prośbą, by mi zrobił schody z mojego materiału. Wtedy powiedział: “albo jesteś taki głupi, że nie potrafisz, albo, po prostu, ci się nie chce”.
Ponieważ za głupiego się nie uważałem, to przyznałem, że mi się nie chce. I to zapoczątkowało moje uzdrowienie.
Pierwszym etapem uzdrawiania niemocy czy bezradności jest przyznanie, że mi się nie chce. Jeżeli mi się nie chce, to zwalam to na innych. A żeby być przekonywującym, muszę ich zmanipulować tak, żeby uwierzyli, że nie mogę lub nie potrafię. Cały ten proces rozgrywa się poza naszą świadomością i przynosi taki rezultat, że w końcu sami zaczynamy wierzyć, że nie potrafimy. W rzeczywistości jednak nam się nie chce. Nie chce wysilać, ponosić odpowiedzialności za wybory, ryzykować itd.
W codziennym życiu spotykamy osoby, które nagradzają nas za stosowane manipulacje: chętnie nas wyręczają, obdarzają uwagą (użalają się) itd. A czynią to, by udowodnić, że one są dobre bądź zaradne, że one potrafią. Wiele z nich śpieszy z misją pomagania, uzdrawiania. Za ową misją kryje się podświadome przekonanie, że „muszę zasłużyć na podziw, uwagę, miłość” itd. Kryje się też potrzeba udowadniania sobie samemu, że “ja pokonam wszelkie przeszkody”.
Ciekawe, bo, jak twierdzi Huna, przeszkody są tylko wytworem naszej wyobraźni. Musimy je sobie najpierw stworzyć, by je potem przekraczać. Czyż nie lepiej żyć bez kreowania sobie przeszkód?
Zauważmy, co się dzieje, kiedy zaradna osoba spotyka “biedactwo”. Biedactwo wręcz domaga się, by na nie zwrócić uwagę. Jest takie niezaradne, zagubione, takie milutkie i wydaje się, że za pomoc okaże dozgonną wdzięczność, a poza tym robi wrażenie kogoś, nad kim będziemy mogli zapanować. Nic bardziej mylnego. Biedactwo, kiedy tylko pozna nasze słabe strony, wykorzysta nas bezwzględnie, a kiedy upadniemy pod ciężarem zobowiązań i starań licząc na odwdzięczenie się, znajdzie sobie kogoś innego, kto się nim zaopiekuje. I historia zatoczy kolejne koło. W tej grze wszyscy są przegrani! “Zaradny”, bo nie doczekał się nagrody i “biedactwo”, bo coraz bardziej wierzy w to, że nie może i nie potrafi. Wzmacnia tylko swą wiarę w moc swych manipulacji oraz uroku osobistego. Jednak czas płynie nieubłaganie i kiedyś urok pryska jak bańka mydlana. Pozostaje zrujnowana psychika i poczucie bezradności wobec “wyzwań życia”.
“Biedactwo” to ktoś, kto jest nagradzany za to, że nie potrafi, że nie może, czyli za to, że mu się nie chce. “Zaradny” to osoba nagradzana za to, że potrafi i że chce. Nagroda najczęściej jest iluzoryczna i kończy się na obietnicach jej uzyskania. A wszystko zaczyna się w dzieciństwie, kiedy rodzice popełnili błędy wychowawcze.
Istotą praktyk huny jest zrozumienie, na czym polegały błędy, na czym płonne nadzieje i uznanie, że potrafię i zaczynam od pomagania samemu sobie.
Często za poczuciem “nie chce się” kryją się lęki, czy obawy związane z dezaprobatą czy ukaraniem nas, kiedy nam się chciało.
Syndrom “nie potrafię” (czyli “nie chce mi się”) może przerodzić w poczucie: “nie chce mi się chcieć”. To już stan depresji.

Depresja ma 2 fazy:
  1. destruktywną: “Coraz bardziej mi się nie chce chcieć”.
  2. konstruktywną: “Już mi się nie chce nie chcieć”.

Wyjście z depresji w 1 fazie jest możliwe, ale osoba chora nie widzi takiej potrzeby, więc sabotuje wszelkie próby udzielenia jej pomocy. Jest jej jakby “dobrze” z tym samopoczuciem. “Nagrody” (opieka, zainteresowanie, nadskakiwanie) przeważają nad “karami”, czyli niedogodnościami. Dopiero zmęczenie tym, że “mi się coraz bardziej nie chce” oraz mnożące się zatargi z otoczeniem motywują do poszukiwania wyjścia. Dla jednych jest to śmierć, a dla innych uzdrowienie.
Kahuni zdawali sobie sprawę z faktu, że człowiek który chce dobrze i zdrowo żyć, musi mieć poczucie sensu życia i wizję lepszego życia po uzdrowieniu. Osoba chora (np. w depresji), ma tylko wizję gorszego życia, na jakie naraża je zdrowie, dlatego choruje. Aby wyzdrowieć, musi sobie stworzyć realistyczną wizję szczęśliwego życia po uzdrowieniu. Musi też odkryć sens w swoim życiu.
Na odkrywanie sensu życia ma wpływ świadomość, kim jestem. Najczęściej widzimy siebie tak, jak widzieli nas rodzice i inni bliscy. Widzimy się w relacjach z innymi – albo pozytywnych, albo negatywnych. Najczęściej nie widzimy, że to nie ma nic wspólnego z tym, kim naprawdę jesteśmy. Huna zakłada, że jesteśmy dobrzy z natury. A nasza natura to intuicyjne Wyższe ja.
Wyższe ja można poznać TYLKO poprzez medytacje. Niektóre z nich są bardzo proste.
Np. weź kilkanaście głębokich oddechów i przypomnij sobie, jak biegałeś po łące lub plaży w dzieciństwie. Poczuj radość, szczęście, które wtedy cię rozpierały.
Tyle wystarczy, żeby nawiązać kontakt z Wyższym Ja, albowiem jest ono radością, szczęściem, miłością. Ale… to zaledwie początek przygody, którą można z nim przeżyć. Wyższe ja jest źródłem najwspanialszych inspiracji, z których warto korzystać, jest też źródłem cudownych uzdrowień. Kiedy patrzymy na siebie i na świat z punktu widzenia Wyższego ja, wówczas wszystko (z wyjątkiem szkodzenia sobie i innym) staje się dla nas możliwe.
Jednym z elementów uzdrawiania huny jest życzenie innym tego, co sami sobie życzymy. Takie życzenia mają sens, kiedy życzymy sobie tego, co najlepsze i kiedy czynimy to w medytacyjnym stanie umysłu. Wówczas zaczynają się spełniać.
Psychologiczna wiedza huny pomaga nam żyć lepiej i bardziej sensownie. Metody skutecznego wpływania na podświadomość mogą zagwarantować sukcesy, kiedy stosuje się je konsekwentnie i mądrze.
Do technik wywodzących się z huny należą afirmacje, czyli świadome pozytywne sugestie, które powtarzane często i konsekwentnie zamieniają destruktywne programy podświadomości na programy korzystne dla nas. Np.: “Jeżeli chcę, to mogę i potrafię”, albo: “Jestem bezpieczny i w porządku, kiedy pozwalam innym, by żyli tak, jak mają na to ochotę”.
Ważne są też wizualizacje, czyli celowo pielęgnowane wyobrażenia o tym, co sobie życzymy. One też wypierają programy sprzeczne z nimi i pozwalają osiągać sukcesy na miarę naszych wyobrażeń.
A co z aspiracjami?
A tak, że spełniają się tylko te z nich, których spełnienie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Dlatego warto rozwijać i pielęgnować pozytywne wizje siebie, swego zdrowia i swoich sukcesów.