Leszek Żądło

Nadużycia w terapii

Pojęcie nadużyć w terapii kojarzy nam się najczęściej z wyłudzaniem pieniędzy za zbędne przedłużanie terapii albo z wykorzystaniem seksualnym klientów (pacjentów). Czasami kojarzy się z uzależnieniem klientów od toksycznego terapeuty bądź wykonywaniem usług bez uprawnień.
Ujawnianie nadużyć prowadzi do żądania wyeliminowania ich w drodze prawnej. I temu żądaniu w jakiś sposób wychodzą naprzeciw ustawodawcy. Jednak w swej istocie i z założenia wszelkie ustawowe regulacje mające wprowadzić ograniczenia uprawnień do prowadzenia terapii, mają przede wszystkim na celu monopolizację usług i likwidację konkurencji. Nie likwidują nadużyć i ich przyczyn, a ponadto stają się przyczyną kolejnych nadużyć.
Obowiązkowy samorząd lekarzy czy psychologów ma rzekomo dbać o interesy klientów i rugować ze środowiska „czarne owce”, które postępują niezgodnie z etyką terapeuty. W rzeczywistości jednak w przypadku lekarzy ów samorząd stał się narzędziem zniewolenia medyków i ochrony szemranych interesów tej grupy zawodowej. Podobnie na pewno będzie z samorządem psychologów, których już dziś trzeba chronić przez nimi samymi, bo w trakcie rozgrywek o przyszłe profity skaczą sobie do gardła nie bacząc na brak etyki swego postępowania.
Wyciągane na światło dzienne przykłady nieetycznego zachowania osób, które stanowią konkurencję, mają 2 zadania:
1.Zniszczyć konkurentów,
2.Odwrócić uwagę opinii publicznej od rzeczywistych nadużyć, a nawet przestępstw popełnianych tam, gdzie już udało się wytępić konkurencję.
O czym mowa?
Otóż w ręce lekarzy trafia rocznie ponad 3 miliardów PLN bez podatku. To tylko łapówki pacjentów, którzy chcą być po ludzku obsłużeni. Im nie wystarczy zapewnienie ustawowe, że mają do tego prawo. I nic nie da wzywanie lekarzy, by postępowali etycznie. Sprawa jest prosta: „kto nie smaruje, ten nie jedzie”.
Pole do nadużyć daje również monopol na wypisywanie recept oraz zwolnień chorobowych. Wydawanie druków L-4 w zamian za łapówki trudno nazwać etycznym. Wiadomo, że się to odbywa na masową skalę, ale winnych nie ujawnia się, bo nie ma możliwości ich znaleźć. Ustawa o zawodzie lekarza nie zlikwidowała tego procederu, a wręcz przyczyniła się, by kwitł.
Inną pokusą do nadużyć są oferty producentów leków. Wiadomo, że lekarze wypisują przede wszystkim drogie leki firm, z którymi mają umowy, w wyniku których uzyskują nienależne im korzyści majątkowe. System wypisywania recept i kontroli ich realizacji jest tak pomyślany, żeby każda taka firma miała dokładną kontrolę nad tym, który lekarz ile recept wypisał i ile z nich zostało zrealizowanych.
W szpony koncernów farmaceutycznych wpadli również aptekarze, których przekupuje się (co prawda nędznie), gdy idą na współpracę, albo szantażuje i niszczy.
To są realne nadużycia, wręcz przestępstwa, o których mówi się wyjątkowo rzadko, a za które nie karze się nikogo. Co więcej, te nadużycia i przestępstwa wynikają bezpośrednio z monopolu lekarzy na leczenie. Tam, gdzie pacjent może wybrać między medycyną konwencjonalną i niekonwencjonalną, nadużyć na taką skalę być nie może, a jeśli nawet jakieś są, to cierpi z ich powodu znacznie mniej pacjentów.
Pozycja społeczna lekarzy jest bardzo silna. Niewątpliwie coś podobnego marzy się psychologom. Stąd sugestie, że klient trafiający do psychologa musi być traktowany jak osoba chora, na dodatek mająca ograniczoną zdolność rozeznawania się w rzeczywistości. Stąd i psychologom zamarzyła się Ustawa o zawodzie psychologa, która ma zapewnić im monopol i w świetle prawa zlikwidować konkurencję do nadużyć kosztem klientów. W tym celu posłużono się nadużyciami prawa.
Nadużycia prawne zaczęły się od wprowadzenia sprzecznej z prawem UE oraz Konstytucją RP Ustawy o zawodzie lekarza. To w niej dla lekarzy zastrzeżono wyłączne prawo do używania słów terapia i diagnoza. Ustawodawca rozmyślnie nie zdefiniował, że chodzi o diagnozę i terapię medyczną i żadną więcej. Ustawa określa również, że terminu psychoterapia ma prawo używać wyłącznie lekarz – absolwent kierunku psychiatria lub psychoterapia kliniczna (czy takie studia gdzieś w Polsce są?). Ofiarami takiego uregulowania mieli paść uzdrowiciele i lekarze medycyny ludowej wykształceni za granicą. Pierwsi padli jednak psychoterapeuci i psychologowie, z którymi ZOZ-y natychmiast rozwiązały umowy o pracę nie znajdując podstaw prawnych, by ich usługi nadal finansować. To spowodowało reakcję środowiska psychologów, którzy zamiast zażądać uściślenia, że chodzi o terapię i diagnozę medyczną, zażądali dla siebie odrębnej ustawy dającej im prawo do używania tych słów. W rzeczonej Ustawie chodzi jednak o co innego. Właściwie można by ją nazwać ustawą o samorządzie i monopolu psychologów. Psychologowie do spółki z Ustawodawcą potraktowali społeczeństwo jak przygłupów, których trzeba ustawowo chronić przed szarlatanami. To jest realne nadużycie prawa i brak przyzwoitości.
Regulacje monopolistyczne dają szerokie możliwości do nadużyć zarówno lekarzom jak i psychologom. Taka tendencja pojawia się wszędzie, gdzie ustawowo reglamentuje się dostęp do świadczenia usług. Tak jest wśród prawników, księgowych i w innych przypadkach. To naturalny skutek monopolizacji – zostają ci, którzy spełniają warunki ustalone przez „środowisko”, zaś usunąć w cień muszą się ci, którzy zaniżaliby ceny, albo oferowali coś innego, nie aprobowanego przez tzw. samorząd zawodowy.
Najlepszym przykładem ilustrującym skalę problemu niech będą realne nadużycia związane z chorobą raka lub chorobami psychicznymi.
Zacznijmy od raka. Lekarze robią wszystko, by ich pacjenci nie trafili w łapy szarlatanów. Podobno dlatego, że tylko medycyna konwencjonalna oferuje skuteczne leczenie tej strasznej choroby. Mówienie o nadużyciu lekarzy w tym przypadku to wielka skromność. To, co w przypadku raka czynią lekarze, to zbrodnia!
Otóż okazuje się, że co 4 obywatel naszego kraju jest zagrożony tą chorobą, a co 5 umiera na nią. Skuteczność medycyny w walce z rakiem nie przekracza 20% przypadków. Znaczy to, że w 80% medycyna konwencjonalna jest nieskuteczna! Znaczy to, że lekarze odmawiając prawa korzystania z innych metod terapii skazują na śmierć 80% swych pacjentów! Na jakiej więc podstawie ogłupia się chorych, że nic im innego nie pomoże?
Sprawa jest prosta. Leczenie raka to bardzo drogie preparaty, zabiegi i operacje, za które płacą Kasy Chorych i pacjenci, którzy są w stanie wydać nawet kilkadziesiąt tysięcy PLN na ratowanie życia. To kosztowna aparatura. Drobny udział w zyskach koncernu to wystarczająca nagroda, ale nie jedyna. Kolejna to łapówki od chorych i ich rodzin. Jest o co zawalczyć!
Psychologowie mają mniej do zyskania, ale i to dla nich dobre!
Przypatrzmy się teraz chorobom psychicznym. Ok. 17% obywateli tego kraju ma dolegliwości, w wyniku których leczy się regularnie w poradniach zdrowia psychicznego. Tam powinni przejść drogę od psychologów, którzy ich zdiagnozują, do psychiatrów, psychoterapeutów lub psychologów klinicznych, którzy się nimi zajmą. Z tego towarzystwa tylko lekarz psychiatra ma prawo przepisywać leki i wystawiać świadectwa niezdolności do pracy. Dlatego najwięcej przypadków trafia do niego. A on cóż ma począć – przepisuje drogie leki psychotropowe. Ten skuteczny zabieg może powtarzać aż do końca długiego życia swego pacjenta. I znów zarabia koncern farmaceutyczny … a za lojalność wypłaca prowizję.
Czy ktoś zna statystyki mówiące o skuteczności medycyny w leczeniu chorób psychicznych?
Ja nie znam. Ale wnioskuję, że wielka nie jest, skoro pacjentów nie ubywa.
Aby uniknąć nadużyć w przypadku zaburzeń psychicznych, trzeba by wprowadzić w psychoterapii zasadę, że klient najpierw trafia do psychologa ogólnego. Ten diagnozuje go i kieruje dalej. Albo do psychoterapeuty, albo do psychologa klinicznego, albo do psychiatry.
Nie może być tak, że pacjent ze średnio silną nerwicą lub zaburzeniami orientacji, na dzień dobry dostaje leki psychotropowe. Na leki psychotropowe, które niczego nie leczą, a tylko porażają wybrane fragmenty układu nerwowego, zawsze przyjdzie czas, jeśli inne formy terapii (w tym niekonwencjonalnych) zawiodą. Tego typu leki powinny być stosowane w ostateczności, ponieważ pozostawiają trwałe niekorzystne skutki uboczne.
Psychologowie jednak już węszą wielką kasę gdzie indziej. Polska wejdzie do strefy Euro, ludzie zarobią więcej, ale przede wszystkim będzie powód podnieść ceny za psychoterapię do 80-150 Euro za godzinę. Jest o co zawalczyć. A biorąc pod uwagę, że płace wzrosną nie aż tak wysoko, to jedynym sposobem wydrenowania tych pieniędzy stanie się likwidacja konkurencji. I o to właśnie chodzi, kiedy mami się klientów sloganami o trosce o ich kieszeń, bezpieczeństwo, komfort usług oraz zdrowie psychiczne. Nic dodać, nic ująć.
Znam też ciekawe przypadki realnych nadużyć innego typu dokonywanych przez psychiatrów i lekarzy. Otóż... niektórzy z nich namawiali swych nieuleczalnie chorych pacjentów do korzystania z pomocy radiestezji, medycyny czy psychoterapii niekonwencjonalnej. To wszystko po to, by po kolejnym ataku choroby wytoczyć uzdrowicielom proces o odszkodowanie bądź dożywotnią rentę z tytułu utraty zdrowia. Wystawiając opinię eksperta w sprawie i dzieląc się z pacjentem profitami, można na tym też nieźle dorobić do pensji. A pieniądze nie śmierdzą! Na szczęście, jak dotąd, wszelkie tego typu próby okazywały się nieskuteczne. Ale i to może się zmienić.
Skłonność do nadużyć pojawia się wszędzie, a szczególnie tam, gdzie mamy do czynienia z monopolem i reglamentacją usług, gdzie jedyną kontrolę sprawują ”sami swoi”.
Kolejne ustawy reglamentacyjne i koncesyjne nie przyniosą poprawy, tylko pogorszenie sytuacji, a cierpieć będą klienci, których bezlitośnie łupi się pod hasłem dbania o ich interes i zdrowie.
Czy jest wyjście z tej niekorzystnej dla obywateli sytuacji?
Owszem. Niedaleko stąd, bo już w Niemczech, pacjent może wybrać między usługami medycyny konwencjonalnej i niekonwencjonalnej. Tam nie jest na dzień dobry przez Kasę Chorych traktowany jako dureń, który nie wie, na co przeznaczyć należne mu pieniądze z JEGO składek na fundusz zdrowia. Poleciłbym właśnie takie rozwiązanie – zwiększające konkurencję. Rzecz w tym jednak, że na tym stracą koncerny i lekarze obławiający się w mętnej wodzie, a więc u nas pewnie nie przejdzie.
Na pewno zyskaliby pacjenci. Skorzystaliby także psychologowie, choć konkurencja wymuszałaby na nich podnoszenie skuteczności oferowanych usług, zamiast poszerzania teoretycznej wiedzy.
Dziś jeszcze nie trzeba uzdrawiać psychologii i psychoterapii, aby wyeliminować nadużycia z terapii. Przymusowej terapii poddałbym tylko psychologów gardłujących za Ustawą o zawodzie psychologa w jej obecnej formie. Zaś aby uzdrowić służbę zdrowia, trzeba by najpierw zlikwidować samorząd zawodowy lekarzy i wprowadzić reformę organizacyjno ekonomiczną nie licząc się z opiniami „środowiska”.
To, co napisałem, nie dotyczy wszystkich lekarzy i psychologów. W tych grupach zawodowych są też osoby oddane swej pracy i mogące świecić dobrym przykładem, dla których nadrzędnym celem jest dobro pacjenta / klienta. Są takie, które potrafią dostrzec i docenić zalety współpracy z niekonwencjonalnymi uzdrowicielami i wspólnie z nimi pomóc leczonym osobom. Rzecz w tym, żeby samorząd zawodowy nie służył do tępienia ich. Rzecz w tym, żeby oni mogli swobodnie, bez represji, pracować dla dobra swych pacjentów / klientów osiągając przy tym należne im z racji dobrze wykonywanej i skutecznej pracy gratyfikacje pieniężne.
Walka wyniszcza. Współpraca buduje.