|
Wróć do listy artykułów
Krzysztof ChrząstekWspółczesne prawo karmyPrzeglądając ostatnio swoje notatki zauważyłem wpis o tym tytule pochodzący z roku 2011. Jak ten czas szybko mija – pomyślałem. Trzy lata czekał na ukazanie się. Zaistnienie w tej przestrzeni. Czasem się zastanawiam, dlaczego od jakiejś idei do jej materializacji mija pewien czas i dochodzę do wniosku, że wynika to nie tylko z woli autora, ale również z poziomu świadomości i otwartości innych osób, do których dana idea ma szansę trafić. W tej chwili już wyraźnie widać, że osób, które myślą lub zaczynają myśleć w ten sposób, jest więcej, ma ona więc szansę na zaistnienie w szerszym kontekście. Zatem – od początku. Wiele osób zajmujących się ezoteryką czy duchowością zna lub zapoznaje się z prawem przyczyny i skutku, zwanym prawem karmy. To świetne narzędzie, a raczej proces, który unaocznia nam i porządkuje działania we wszechświecie. Jak mówią niektórzy: “co zasiejesz to i zbierać będziesz” lub “każda przyczyna ma swój skutek”. Mówi ono, że każde działanie – zarówno fizyczne, mentalne – myślowe, jak i uczuciowe, czy energetyczne wywołuje w nim i przestrzeni wokół niego określone skutki. Możemy je kategoryzować jako dobre, niedobre, albo korzystne lub niekorzystne zarówno dla ich twórcy, jak i innych istot, które załapały się na ich wystąpienie. Dlatego warto na tyle, na ile można dbać o to, co się myśli, mówi, robi, a nawet czuje, co dla niektórych może być niełatwe lub zaskakujące, bo tym wszystkim wpływamy na siebie i swoje otoczenie – najpierw to bliższe, a potem dalsze. Bo wszystko, co wszystkie istoty czynią, wpływa na wszystko inne w całej przestrzeni, chyba, że… ale o tym za chwilę. Prawo karmy powoduje, że Wszechświat w swej całości dąży do równowagi i zadośćuczynienia pomiędzy swymi poszczególnymi elementami. W każdej chwili wszyscy i wszystko, bo dla niektórych wszystko żyje, nie tylko to, co powszechnie uważa się za “żywe”, dąży do harmonii czyli dynamicznego zrównoważenia swych energii. Są różne podejścia do zagadnienia karmy. Tutaj można wyróżniać poszczególne spojrzenia, które mówią, że jeżeli dana osoba (dusza lub istota) komuś zrobi lub zrobiła jakąś krzywdę, to ta sama osoba (dusza lub istota) na pewno w tym lub kolejnym życiu zrobi jej to samo lub coś równoważnego. Czyli muszą się spotkać – tak przynajmniej twierdzą. Pod pewnym względem prawo karmy jest lub wydaje się mądre i sprawiedliwe. Oto nikt nie ucieknie przed skutkami swoich działań. Piękne to i budujące. Sprawiedliwy Wszechświat i Bóg karzą niesprawiedliwych i nieuczciwych. Jakie to wspaniałe i uspokajające. Dodam jeszcze, że według mojego wyczucia i spojrzenia, w tej chwili w to prawo karmy włączyły się również żywioły – takie jak woda lub powietrze i czasem to one “odpłacają” karmicznie niektórym osobom, zamiast poszczególnych ludzi lub społeczności. Być może zresztą tak było od zawsze, ale w mniejszym procencie, lub ludzie nie byli jeszcze gotowi zauważyć to i zaakceptować. Mam też również duże wrażenie, że odpłata karmiczna zachodzi teraz dużo szybciej, niż w przeszłości. Ma na to wpływ albo struktura czasu w tej części galaktyki i Kosmosu, w której jest obecnie nasz Układ Słoneczny, albo częstotliwość wibracji poszczególnych ludzi i kosmosu, przez którą przelatuje teraz nasz Układ Słoneczny. Z pewnością w tej chwili zachodzi także dużo więcej procesów w przestrzeni mentalnej i emocjonalnej na tej planecie, które powodują wzmożenie procesów, zwłaszcza pomiędzy ludźmi. Jakże zatem to piękny i porządkujący mechanizm to prawo karmy. Niektórzy mówią nawet, że jest to nadrzędne prawo, które zapewnia pokój, spokój i harmonię we wszechświecie. Mam też odczucie, że ta wiedza – jakoby prawo karmy – przyczyny i skutku było jedynym i obowiązującym, jest lansowana przez grupy istot, które lubią taplać się w gmatwaninie nieszczęścia, dwubiegunowości typu wygrany-przegrany i sędziowskiego podejścia typu “masz za swoje” i “sprawiedliwości stało się zadość”. Te istoty lubią emocje, pot i łzy. Lubią też – ponieważ dobrze rozumieją ten mechanizm – odgrywać rolę “bogów” i “wyswobodzicieli”. Tyle, że nie uczą tego skutecznie. Zawsze chcą być bowiem na pozycji wygranych – tych, którzy wiedzą a co za tym idzie, mają nadal władzę nad innymi i dojście do ich skupionej energii, którą mogą wykorzystywać do swoich celów, nie zawsze dobrych dla innych istot a nawet niezgodnej z ich wolą, celami Wyższej Jaźni czy Dobra Ogólnego. Ten poziom świadomości jest bardzo absorbujący i mocno trzymający, bo dosyć łatwo jest tu wywołać takie zjawiska czy sytuacje, które mocno wciągają uwagę i świadomość danej istoty czy grupy, powodując jej zaangażowanie się i mocne utkwienie w tych wibracjach. Tutaj nie mówię, że zaangażowanie się jest złe czy niekorzystne. Wręcz przeciwnie. Zaangażowanie się, nawet pełne jest bardzo ważne a nawet kluczowe. Ale o wiele lepiej jest się zaangażować w to, co najlepsze, w to co buduje i w to, co realnie zmienia coś – jakieś postawy, wzorce czy zachowania, zwłaszcza w dłuższej perspektywie czasowej. Odrębnym również zagadnieniem jest to, że wszystko, co istnieje jest jednym “organizmem”, jedną “istotą”, która pokazuje – ujawnia poprzez niektóre istoty – np. smutne, złe lub będące w depresji – swoje wzorce, ale tym razem w szerszym kontekście – całości istnienia, które to wzorce warto w tej całości istnienia zmienić, uzdrowić lub z nich w ogóle zrezygnować dla dobra Ogółu Istnienia. Wydaje mi się, że jedyną skuteczną metodą na wyswobodzenie się z tego koszmaru odrębnych jaźni, które czasem dają sobie przyjemność a czasem naparzają się do utraty tchu, również w tzw. światku duchowym jest rzeczywiste i ewidentne wyjście w przestrzeń Miłości rozumianej i odczuwanej jako przestrzeń wibracji, w której już nie ma miejsca na dualizm ani cierpienie jednostkowych jaźni, bo rozpływają się one w całości Stworzenia. Jak wygląda rzeczywistość w krainie światła i czystej świadomości? W tamtej przestrzeni wszystko jest jasne i czyste, proste i zrozumiałe. Światło jest w większym stopniu nasycone prawdą i miłością. Oczywiście w wyższych wibracjach i jeszcze wyższej świadomości – dusze, umysły, odrębne jaźnie – istoty, gdy są pogodzone ze sobą i naturalnym procesem powrotu do Źródła i stanowienia z im na powrót jedności, nie działają już wcale. Początkowo obserwują tylko, jak stają się częścią szerszego, większego procesu, którym kieruje Bóg, a potem stają się tym procesem i Bogiem w Jedności. Cieszę się, że są osoby, które otwierają się na te idee. Ale jak ktoś jest przywiązany do działań swojego umysłu i się z nim identyfikuje, to nie zrozumie, że prawda jest tak prosta. Wielu mistyków namawia, do bycia „jak dzieci” czyli w wiecznym, boskim „TU I TERAZ”. Karma jest raczej związana z poziomem świadomości i wibracji związanym z poziomem mentalnym i zbliżonymi do niego. W boskim „tu i teraz” umysł nie jest zbyt potrzebny. Jest stale dobrze. A pewnie może być jeszcze lepiej;). Karma zatem dla takiej osoby, która przebywa w beztroskim, boskim „tu i teraz” nie istnieje. To znaczy dla niego nie istnieje, natomiast dla osób identyfikujących się z umysłem, emocjami i żyjących na tym poziomie – identyfikując się z nim i jego wytworami… karma nadal istnieje:), choć obie mogą znajdować się tuż koło siebie. To dlatego dwie osoby mogą być obok siebie, ale w innych stanach wibracyjnych i świadomości. Niejako więc żyją w dwóch różnych światach i doświadczają różnych skutków swej świadomości. Dodam jeszcze, że dopóki się nie dojdzie do tego punktu “tu i teraz”, lepiej jest „konwencjonalnie” „przerabiać” karmę czyli zmieniać intencje na lepsze i zgodne z WJ. Zbyt wiele osób uważa, że jak raz coś zrobią, to już mają coś załatwione. Tymczasem liście opadają co roku. Żyjemy w świecie, który jest powtarzalny i nawet na subtelniejszych planach są cykle, które, jeśli nie uświadomione, powodują nawrót negatywnych i niekorzystnych dla osobowości intencji, sytuacji i skutków. Prawdopodobnie na prawie karmy i jego zawężonym i niepełnym widzeniu został skonstruowany fragment wszechświata, w którym obecnie żyjemy. Jest to idea rodem z kręgów badaczy UFO i teorii spiskowych, ale patrząc na to jak funkcjonuje większość umysłów i istot w tym obszarze i jakim celom to służy, jestem skłonny uznać to za prawdziwe. Pora więc, abyśmy przejrzeli zamiary tych istot i im podziękowali za ich trud i działanie. Być może część z tych, którzy się tu wcielają, sami kiedyś (ich dusze albo podświadomości) zapoczątkowały kreację takiego wycinka rzeczywistości. Oni chyba najwięcej zmagają się z tą rzeczywistością, bo To o tym również opowiadają mało rozumiane przypowieści o właścicielu winnicy, który płacił wszystkim robotnikom tę samą stawkę, bez względu na to czy pracowali jedną godzinę, kilka godzin, pół dnia czy cały dzień. O tym też pośrednio opowiada przypowieść o pannach roztropnych i pannach nieroztropnych. Choć wszystkie z nich – zewnętrznie, robiły to samo, to jedne z nich – w zależności od swych intencji znalazły łaskę u Pana a inne nie. I nie chodzi tutaj o to, że to On je wybrał lub coś zrobił. To raczej tamte – same z siebie zbliżyły się swoją świadomością do boskiej wibracji miłości, w której mogły być w towarzystwie Boga i doświadczać radości. Być może też, taka zmiana z prawa karmy na Prawo Miłości jest normalnym i naturalnym elementem i poziomem cyklicznej zmiany i wzrostu świadomości wszechświata, którego jesteśmy elementem – niczym część w wielkim Kosmicznym Zegarku Stwórcy. Jak mówi przypowieść: “I gdybyś miał dar prorokowania i wszelką wiedzę (również zapewne tę o karmie) a Miłości byś nie miał, byłbyś niczym (wobec bezmiaru Dobra Stwórcy i Harmonii Kosmosu, którą może przejawić indywidualne stworzenie). Taki wymiar miłości powoduje też, że samo postrzeganie kogoś jako “jakiegoś”, np. dobrego, powoduje, że takim się on staje lub jest mu łatwiej wzbudzić w sobie tę cechę i zespół zachowań, które mu towarzyszą. Pokazuje o tym doświadczenie, mam nadzieję, że prawdziwe, bo teraz wszystko warto sprawdzać samemu, ze względu na zbyt dużą możliwość preparowania materiałów cyfrowych, fotograficznych czy filmowych. Otóż ponoć w Chinach jest szpital czy instytut, w którym są wyszkoleni uzdrawiacze, którzy samym mocnym nastawieniem do tego, że widzą kogoś jako zdrowego, powodują, że w ciągu kilkunastu – kilkudziesięciu sekund! Komórki rakowe jakiegoś organu po prostu znikają, co można w czasie rzeczywistym zaobserwować na urządzeniu pokazującym obraz USG. Czy to nie jest piękne i pełne nadziei dla nas wszystkich!? Kiedyś rozmawialiśmy w gronie znajomych o tym, jak funkcjonuje ten świat i jak może wyglądać w przyszłości. Wszyscy mówiliśmy, że każdy tu może być szczęśliwy i mieć zapewnione wszelkie środki do życia czy istnienia, ale w momencie, jak zeszliśmy na bardziej szczegółowe omawianie tego tematu i rozmowę, jak np. mogłoby wyglądać zaopatrywanie kogoś w jedzenie, gdyby wybrał się w podróż, to zaraz podniosły się głosy, że otrzymywaliby na zasadzie wymiany – coś za coś jedzenie lub schronienie – nocleg. I tylko ja wtedy powiedziałem, że w świecie przyszłości będzie to niepotrzebne, bo każdy będzie otrzymywał wszystko, a w początkowej fazie tego nowego stanu świadomości – będzie zaopatrywany w to co niezbędne i potrzebne do życia, nie na zasadzie niewolniczego i wykalkulowanego mechanizmu “coś za coś”, które właśnie również trzyma nas na obecnym poziomie świadomości, ale dostanie jabłka, czereśnie i ryż oraz miejsce do spania tylko dlatego, że jest i istnieje. Być może ktoś kiedyś da tym, którzy mu to ofiarowali coś, co to zrównoważy, ale być może nie. Nie będzie to konieczne. Nikt nie będzie tego oczekiwał. Nawet Wszechświat. Może z tego kiedyś skorzystają a może wystarczy im nagroda radości, że kogoś ugościli lub poczęstowali. Ci “otrzymali już swoją nagrodę”. Wszyscy jesteśmy tworem większej świadomości, która wyraża się poprzez wiele istot jedno- – a jeśli spojrzymy szerzej, to i różnogatunkowych. Jesteśmy jednością wyłaniającą się z Jednego. Ot i cała tajemnica. I im szybciej nauczymy siebie – poszczególne cząstki istnienia, szacunku do siebie nawzajem i współpracy, tym jej pozytywne efekty będą szybsze i większe a z czasem nawet nas zadziwią swoją wspaniałością, pięknem i dobrze rozumianą potęgą. Dla jednych wkroczenie w przestrzeń Miłości to prawdziwe wyzwolenie. W tej przestrzeni nie ma problemów, karmy i kłopotów. Nie ma jednak też rozpamiętywania o tym co było i bolało. Nie ma również zdrad i rozpaczy po nich, bo każdy jest wolny. A to już dla niektórych może być nie do zaakceptowania, zwłaszcza, jeśli “tyle” pracy włożyli już np. w oczyszczanie podświadomości, poznawanie “swoich” wcieleń oraz pokrętnych negatywnych wzorców. Co prawda czasem ich uzdrawianie prowadzi do tej przestrzeni i tych wibracji świadomości, ale częściej właśnie one skutecznie trzymają daną osobę na dotychczasowym poziomie. I nie są w stanie uwierzyć, że można dokonać “takiego skoku”, choć to tylko jeden krok. Jedno westchnienie, zrozumienie i decyzja, a raczej poddanie się i zaakceptowanie. Czasem też, według mnie, przypominanie sobie niektórych wcieleń może się wiązać z procesem łączenia się z ogólnym zbiorem zapisu doświadczeń dusz, podświadomości, umysłów czy też osobnych jaźni. A ponieważ jesteśmy jednym polem, więc czasem można odebrać takie zapisy jako “swoje” i “dotyczące mnie”. Nawet, jeżeli łączą się z silnymi emocjami. Nie od dziś obserwuje się zjawisko odczuwania przez niektórych, zwłaszcza początkujących bioterapeutów wszelkich bólów i dolegliwości pacjentów. Podłączyli się pod ich biopole, stając się na chwilę jednym z nimi. Inaczej rzecz ujmując, albo patrząc z innego punktu widzenia, odczuwanie, oglądanie, przypominanie sobie niektórych wcieleń może też być procesem przechodzenia skumulowanej energii psychicznej – mentalnej od jednego ciała do drugiego. Taka skumulowana energia zbiera doświadczenia takiej jednostki i powoduje jej utożsamienie się ze swoimi przeżyciami, doświadczeniami jej zmysłów. Po jej śmierci ta energia przyczepia się do kolejnej osoby, której energia ciała zbliżona jest do energii zawartości tego balonu energii psychicznej. Nie wchodzą w tę przestrzeń Strumienia Boskich Wibracji z pewnością nawiedzeńcy, Ci, którzy mędzą i zrzędzą godzinami czy ci, którzy wciąż coś uzdrawiają. To nie tak działa. To tylko zbliża do tej przestrzeni. Ale, aby do niej wejść potrzeba innego spojrzenia i zrozumienia. Innej akceptacji rzeczywistości i siebie. A to już wymaga mądrości i zawierzenia. Więc jeśli wydaje się komuś, że dotarł do tej przestrzeni, ale coś mu się przypomina negatywnego lub nieprzyjemnego, to znaczy, że na pewno – przynajmniej teraz – nie jest w tej przestrzeni. W “teraz” jednostkowej świadomości nie ma takich doznań. To jest w sferze umysłu, który czasem otacza taką odrębną jaźń, aby mogła zadziałać i przetrwać w niższych wibracjach. I tyle. Prawdopodobnie też koncepcja karmy ogniskuje wokół siebie, umacnia osobowe istnienia – osobowe świadomości. Przyciąga je i scala bardziej, przynajmniej do pewnego stopnia, aby czerpać z nich i z tego procesu jakieś korzyści. Ktoś sobie zorganizował tak pewien wycinek rzeczywistości, że kawałki jednego Stwórcy zostały uwięzione, po części na własne, wywołane głęboką nieświadomością, życzenie, w sferze ograniczonej świadomości i wybiórczego, selektywnego jej postrzegania oraz prawdy, którą są. Jakie to ciekawe, że wiele interesujących kwestii pojawia się, niby mimochodem w różnych filmach jak “Matrix” czy “Startrek”. Albo twórcy tych dzieł “coś wiedzą” od różnych istot czy też z jakichś, może tajnych dokumentów, do których mieli dostęp, albo… ktoś ich inspiruje – świadomie, bądź nie. Jest w którejś części Startreka, ukazana koncepcja powołania przez inną rasę iż ludzka, do istnienia sztucznej sfery, która ukazuje się w momencie śmierci w postaci tunelu białego światła, aby “spotkać się ze znanymi za życia ludźmi” a potem…znowu powrócić do życia na tej planecie lub innej podobnej w fizycznej gęstości. Bohaterka filmu zdała sobie sprawę, że to iluzja i uświadomiła sobie, że prawdziwa ona jest teraz budzona przez swych towarzyszy na ziemi. Obyśmy i my przebudzili się z tej iluzji, w którą nas wtłoczono i być może w którą sami się wtłoczyliśmy, głównie przez swoją nieuwagę i małą świadomość. Aby się uwolnić od tej strefy, trzeba wyjść ponad nią. W inne, lepsze i swobodniejsze wibracje oraz sposób patrzenia, postrzegania i istnienia – poza myślami i umysłem, który “stwarza” koncepcje osobnych jaźni, które przecież zawsze były i są scalone ze Stwórcą, jednak jeżeli same z siebie uwierzą w ten koncept, to zaczynają żyć tą rzeczywistością, w którą wierzą. Koło się zamyka, a mamy przecież mamy z niego wyjść, aby wreszcie poczuć swobodę i wolność. Od pewnego czasu jest moda na “pracę z duszą” czy też na “poziomie duszy”. Część z tych praktyk jest przydatna i pomaga. Natomiast już pojawiają się od pewnego czasu osoby myślące i czujące podobnie jak ja, że osobowość, która pojawia się w danej inkarnacji, jest po części tworem duszy i jej poprzednich osobowości. Jest jej mniejszą cząstką, więc nie może “bez końca” cierpieć z winy duszy i jej głupich, nieadekwatnych do woli Wyższego Ja, Nadświadomości i Woli Boga – Stwórcy – Źródła, wyborów, planów i intencji. To jest chore. Coś tu nie gra. Konsekwencje karmiczne powinna ponosić sama dusza a nie dana osobowość. Dlatego jedynym moim zdaniem zadaniem dla duszy jest wejść w pasmo wibracji Wyższej Jaźni i Boga i działać zgodnie z nimi. Nic więcej ani mniej. Ponoszenie skutków karmicznych nie zainicjowanych przez daną osobowość, jest podobne do karania dzieci za to, że rodzice, lub nauczyciele w szkole nakazali im zrobić coś, co jest złe, głupie i nikomu niepotrzebne. To nauczyciela trzeba ukarać, a nie ucznia i dziecko. Często zdarza się tłumaczenie, że takie działania i przeżycia duszy, “doświadczenia” nawet te niekorzystne i niemiłe, uczą i rozwijają. Dla mnie jest to tylko częściowo prawdziwe, a w większości błędne. To tylko taki wabik. Podbechtanie czyjejś próżności, próba wywołania wyjątkowości takiej osoby. “Rozwijasz się”, “doświadczasz przemiany tego świata” i go ułatwiasz mówią im/nam i chcą, abyśmy się bez końca babrali w tych klimatach. To zapewne wspomniane przeze mnie wcześniej istoty przyszykowały takie zawory bezpieczeństwa, aby ten wyższy – subtelny, ale jednak zniewalający i przechwytujący energię od poszczególnych istot system działał. Być może ostatnim wabikiem, który sprowadza wiele osób i istot z powrotem w koło reinkarnacji jest to, że myślą, łudzą się, że może “teraz” czyli w tym wcieleniu w końcu “uda im się stworzyć ten wymarzony związek”, najczęściej akurat z tą “pasującą do mnie najbardziej istotą”. I tak się bujają przez tysiąclecia, zwłaszcza, że jak się okazuje część dusz może tworzyć po kilka – dwie lub więcej osobowości, których zadaniem wg planów duszy jest uciekanie od siebie albo robienie sobie krzywdy w taki czy inny sposób. No zabawa na całego. Ubaw po pachy. Tylko dla kogo i komu/czemu ma to służyć? Po prostu niektóre dusze źle wykorzystują swoje moce i możliwości. Bełtają, zamiast cieszyć się klarownością. I tak trwa to latami, wiekami, tysiącleciami… Oczywiście można sobie mówić, że co to jest tysiąc lat wobec miliardów lat świata itd., ale jednak dla co mądrzejszych jest to jak zabawa na dużej karuzeli. Może i nawet fajne…w dzieciństwie albo na pół minuty, ale na dłużej jest to nienaturalna zabawka chorych umysłów, które potrzebują odwirowania z nich głupoty i emocji, które zasłaniają im widzenie siebie i normalne odczuwanie rzeczywistości. Kiedy osobowość, jej podświadomość oraz dusza współpracują z Wyższą Jaźnią, dzieje się to, co najlepsze. Wszystko jest lekkie i proste. Oczywiście czasami, gdy dusza przeważa, rzeczy dzieją się również szybko i są spektakularne, ale niekoniecznie przynoszą one korzyści osobowości a w konsekwencji i duszy. Tłumaczenia, że dusza poprzez nawet niekorzystne wydarzenia czegoś się “nauczyła” jest nieprawidłowe. Powoduje tylko, moim zdaniem, niepotrzebne, całkowicie zbędne cierpienie jednostki i jej osobowości. To od tego uwalniał Budda, którego świadomość moim zdaniem wyewoluowała dużo bardziej i wyżej, niż na przykład Jezusa. Dlaczego niektórym badaczom wychodzi inaczej, opisałem w innym artykule. Jedyny rzeczywisty rozwój, który nie jest rozwojem a może bardziej naturalnym ruchem energii i świadomości, jest wzrastanie i dążenie do światła – do Źródła. Być może z jakiejś perspektywy, te cząstki energii – osobowości duszy mają spenetrować wszystkie dostępne im sposoby i metody działań, poruszania się, zanim odkryją tę najlepszą, najkrótszą i najmilszą drogę do Boga. Być może. Ale to jest tylko jeden z punktów widzenia. Być może niektórym takie działania odpowiadają. Mi chyba już nieszczególnie… Część osób mówi, że to cała dusza inkarnuje. Świetnie. Rozumiem ten punkt widzenia. Wtedy jednak taka osoba miałaby od razu wgląd we wszystkie plany i poczynania duszy oraz od razu widziałaby wszelkie karmiczne działania z przeszłości wszystkich inkarnacji wcześniejszych osobowości duszy. Proszę mi pokazać taką istotę. Co, chowają się w Himalajach? Być może… Ile ich jest? Kilkanaście? Podsumowując, karma to system kontroli i porządkowania niżej wibracyjnych przestrzeni. Tutaj na ziemi prawdopodobnie również za jej pomocą jesteśmy utrzymywani przez jakieś istoty na średnim – ogólnym poziomie świadomości, który póki co większości nie pozwalał na uwolnienie się z koła reinkarnacji osobowości. Pora więc przejrzeć to, zobaczyć ten system kontroli i uwolnić się od niego. Dlatego warto uspokoić swój umysł i emocje. Spokojny umysł ma szansę zobaczyć prawdziwą rzeczywistość Boskiego Stworzenia i podążyć za nim, zamiast być przyciąganym przez złudzenia i błyskotki sztucznych, energetycznych i mentalnych tworów, w których najprawdopodobniej obecnie żyjemy. Niestety, cała trudność polega na tym, że nasze świadomości są trochę uwięzione w sferze mentalnej i to głównie w niej następuje cała mozolna droga uwalniania się od uzależnień i zniewoleń tej sfery i sztucznych tworów, które bierzemy za prawdziwe. Warto zamiast tego wybrać strumień Boga, bo w nim jest wszystko – również Ci kiedyś najbliżsi ludzie. Myślę, że prędzej czy później Ziemianie wyewolują do takiego poziomu świadomości i technologii, że wszyscy zobaczą ten system i jego twórców. Wtedy znowu… pewnie będzie się działo, gdyż ten system wtedy zadziała, być może po raz pierwszy, przeciwko ich twórcom. Odczują wtedy potężne skutki swoich manipulacji i działań. Oby moja świadomość była już wtedy poza tym układem a może nawet słonecznym :) Tam, gdzie miłość i prawda działają stale. Oczywiście na Ziemi również możemy spodziewać się Raju i miejsca powszechnej szczęśliwości. Z tym, że jeżeli według tych informacji, które się czasem pojawiają a dotyczących cykliczności przemian świata, ta Złota Era ma trwać około tysiąca lat w swoim szczycie. W najlepszej wersji ma trwać do czterech tysięcy lat. To niby dużo, ale jeżeli po tym na znowu nastąpić powolny zanik świadomości ludzi, to ja dziękuję. Może i bym chciał zobaczyć tę najlepszą wersję powszechnej szczęśliwości i dobrobytu na tej planecie, ale ani minuty dłużej po jej zakończeniu. Wolę sferę stałej Wszechogarniającej Miłości, Radości Szczęścia. 2014-09-19 |
![]() |