Wróć do listy artykułów

Krzysztof Chrząstek

Za czym tęsknię?

Tęsknię za normalnością. Tęsknię za wrażliwością. Tęsknię za uczciwością. Tęsknię za czystym powietrzem, wodą i jedzeniem. Tęsknię za uśmiechami ludzi na ulicach. Tęsknię za zbieraniem śmieci po sobie na piknikach i za tym, że szanuje się drugiego człowieka tylko dlatego, ze nim jest. Tęsknię za poszanowaniem zwierząt i roślin. Tęsknię za normalnością, braterstwem i poszanowaniem zdrowia.

Tęsknię za tymi wspaniałymi ideami, do wprowadzenia w życie których zachęcali nauczyciele, mistycy, naukowcy, pisarze i wolnomyśliciele.

Tęsknię za przebudzeniem się ludzkiego serca i uwolnieniem się od jakichkolwiek działań, które nie służą powszechnemu dobru, radości, szczęściu i dobrobytowi. Tęsknię za takimi działaniami, technologiami i zachowaniami, które współpracują z naturą, przyrodą a tym samym i człowiekiem, zamiast go niszczyć.
Tęsknię za urządzeniami, które długo działają a nie ulegają awarii niedługo po skończeniu się na nie gwarancji. Tęsknię za czystymi klatkami schodowymi i niewymalowanymi w różne niemiłe bohomazy przejściami podziemnymi dla pieszych. Tęsknię za tym, że ludzie mówią sobie “dzień dobry” przy spotkaniach przy drzwiach czy windzie.
Tęsknię za pięknymi, kolorowymi kwiatami w klombach. Tęsknię za prostotą i prawdziwą radością – taką nie na pokaz, ale wypływającą z serca. Tęsknię za trzeźwą zabawą i miłym tańcem przy wdzięcznej muzyce w atmosferze, gdzie wszyscy się słyszą bez przekrzykiwania się.
Tęsknię za powszechnym bezpieczeństwem – gdzie każdy – od małego dziecka a skończywszy na mającymi trudności z chodzeniem starszymi ludźmi, czują się bezpiecznie na ulicach o każdej porze dnia i nocy.
Tęsknię za ludzką solidarnością i prawdą, która nie pozwala im na inne działania, niż te, które są dobre.

Tęsknię za tak dużą uczciwością, że nikt nie będzie czynił za żadne kwoty pieniędzy – nawet te największe, żadnego świństwa ani oszustwa innym osobom. Tęsknię za rzeczywistym braterstwem we wszystkich wymiarach i aspektach życia. Tęsknię za miłością. Ale nie taką, która mieszka w filmach, książkach i wierszach, ale taką, którą przepełnione są ludzkie serca i umysły i która przejawia się w codziennym życiu pomiędzy osobami.
Czy to tak wiele? Czy też za tym tęsknisz?

Z pewnością sam się nad tym zastanawiasz. Oczywiście niektórzy zaraz powiedzą, że to jakaś utopia, niemożliwa do zrealizowania. Jeżeli tak uważasz, zatrzymaj się. Skup się na moment. Idea powszechnej miłości, mądrości i szczęścia jest taka sama, choć dużo lepsza, jak idea nieuczciwości, oszustwa i głupoty. To i to jest pewną wizją świata, pewną filozofią postępowania.
Jedna i druga mają taką samą szansę powodzenia. Naprawdę. Wszystko zależy od ciebie, którą z nich wybierzesz jako tę, którą chcesz realizować w swoim życiu. Bo to ty wybierasz, którą z nich popierasz i której oddajesz swoją energię! Zatem wystarczy tylko tyle, abyś mądrze wybrał. A potem oczywiście, również twoje dzieci, twoi najbliżsi, znajomi i przyjaciele. A następnie urzędnicy, prawnicy, sprzedawcy, wojskowi i wreszcie rządzący tym krajem.
Przecież oni też mają swoje rodziny, przyjaciół i znajomych, którym życzą dobrze. A tamci przecież znowu mają swoje rodziny, przyjaciół i znajomych, którym również życzą wszystkiego dobrego.
Zatem nie ma żadnych podstaw do tego, aby podtrzymywać jeszcze we współczesnym, mądrym i świadomym społeczeństwie inne wzorce myślenia, działania i postępowania, niż te, które są właśnie dobre, uczciwe i korzystne dla jak największej liczby osób.
Pora przerwać – podobnie jak kiedyś Zimbardo – ten eksperyment powszechnej głupoty, chamstwa, nieuczciwości, cwaniactwa i wyzyskiwania innych. Pora zacząć żyć normalnie – w każdej sekundzie, minucie, godzinie i dniu. A potem w każdym tygodniu, miesiącu i roku. Tylko tyle.
Przerwijmy razem ten eksperyment pijaństwa, śmiecenia w duszach, sercach i umysłach i zniewalania innych pustymi obietnicami, albo tanimi rozrywkami, które niewiele wnoszą do życia i powszechnego dobra.
Od wszystkich nas zależy czy już dziś się to rozpocznie.

Może pora zrobić tej cywilizacji dzień, tydzień albo, jak będzie trzeba i miesiąc wolnego, gdy nikt nie będzie wykonywał tych czynności, które uważa za szkodliwe, krzywdzące i nieprawidłowe czy nieuczciwe. I jeśli prawo jest nieuczciwe, nie respektujące normalnej, ludzkiej uczciwości, pora się go pozbyć. Precz ze skomplikowanymi zdaniami, zwrotami i słowami, które nic nie mówią, a próbują tylko skołować innych i ich oszukać. Uwolnijmy się od tego. Uwolnijmy nasze dusze, serca i umysły od zbędnego balastu. Napełnijmy je tym, co jest dobre i szlachetne, aby wreszcie żyć w takim środowisku, jakiego chcemy.

Zastanawiam się, kiedy i dlaczego ludzie pozwolili, aby przeciwne im idee wkroczyły do ich umysłów i domów.
Zazwyczaj dzieje się to małymi kroczkami, których ludzie nie widzą, albo starają się nie zauważać, bo… tak lepiej i wygodniej. Twierdzą, że to ich przecież nie dotyczy…. Zatem, gdyby ktoś pewnego dnia wkroczył do ich życia, społeczności i narodu, zarzucając go całym szeregiem absurdalnych i antyludzkich przepisów, zachowań oraz norm, to by się przeciw temu oburzyli. Ale ponieważ pewni ludzie, posługując się wiedzą psychologiczną, również na temat manipulacji tłumami, oraz masowymi nośnikami informacji – radiem, telewizją, internetem, grami i muzyką, podświadomie i świadomie powolutku, metodą “małych kroków” i “stopy w drzwiach” wtłaczają do powszechnego, społecznego życia pojedyncze chore idee, negatywne wartości i szkodliwe wzorce działań, to oni dopuszczają ich obecność w swoim życiu. W końcu coś jednego nie może im trwale zaszkodzić – tak myślą. Tymczasem za jedną głupotą i niesprawiedliwością po cichu wkracza kolejna, na którą znowu ludzie się godzą, bo przecież jest tylko jedna i taka malutka. Ale gdyby spojrzeli na to zjawisko z szerszej perspektywy, byliby zdumieni i zszokowani jego skalą. Byliby przerażeni swoim brakiem mądrości i tego, że nie podjęli skutecznych działań, które przed tym ich uratowały.
Jest taka alegoria, która się często powtarza. Turysta gotował w menażce wodę na herbatę. Postawił ją na gazie i zajął się rozstawianiem namiotu. Tymczasem żaba poczuła wilgoć i wskoczyła do garnka, ciesząc się z tej miłej kąpieli. Poczuła też, że powolutku woda się podgrzewa. Co za wspaniała sadzawka do pluskania się – mówiła zachwycona, rozkoszując się błogim ciepełkiem.
Z chwili na chwilę woda stawała się coraz bardziej gorąca, ale ponieważ gotowała się bardzo powoli na wietrze, żaba nie odczuwała drastycznej różnicy w temperaturze wody. Aż w końcu… ugotowała się…
Jak mówią niektórzy, gdyby od razu wskoczyła do gorącej wody, z pewnością by z niej uciekła. Ale przyzwyczajana do małych różnic zmieniającej się temperatury, pozostała w menażce…
Mam nadzieję, że jako społeczeństwo nie okażemy się tą żabą.

Zwłaszcza często młodzi ludzie (każdy był młody i chciał naśladować innych, aby być akceptowanym, nawet kosztem siebie, zdrowia itp. czy z innych powodów) nabierają się na “luzactwo”, bycie “cool”, do którego “oni” nawołują. Nie patrzą jednak, że zaraz potem zachęcają do picia szkodliwych napojów, jedzenia szkodliwej, chemicznie przetworzonej żywności i zachowań, których nikt zdrowy na umyśle nie stosował by u siebie w normalnej, kochającej się rodzinie. Ale ponieważ telewizja coś pokazała, to większość chce to mieć i tak się zachowywać.
Wynika to stąd, że uczymy się głównie poprzez naśladownictwo – żywy przykład innego człowieka oraz to, że każdy z nas chce być akceptowany, lubiany i ceniony. I niektórzy, aby takimi być, uznawanymi przez jakąś grupę za “swojego”, poświęcają często swoje zdrowie, chociażby pijąc alkohol ponad miarę.

Jak pokazał wspomniany eksperyment Zimbardo, polegający na tym, że podzielił on studentów na “więźniów” i “klawiszy” – strażników więziennych, po kilku zaledwie dniach tak mocno weszli oni w swe role, że musiano przerwać ten eksperyment. Dlaczego? Bo zarówno jedni, jak i drudzy zaczęli się tak zachowywać, jakby rzeczywiście byli tymi osadzonymi i pilnującymi ich urzędnikami.
Dlaczego tak się stało? Cóż… pora obecnie na to, aby każdy, bez względu na doświadczenie i wykształcenie, zapoznał się z wiedzą psychologiczną oraz współczesnymi odkryciami w dziedzinie fizyki czy biologii. Obecnie niewiele osób potrafi łączyć te dziedziny i w sposób łatwy i przystępny dla ogółu prezentować wyniki tych badań.
Jak pokazuje wiele doświadczeń – w tym chociażby praktyka terapeutyczna Berta Hellingera, wszyscy żyjemy – czy tego chcemy czy nie – w jednym polu energetycznym. Każda rodzina, grupa społeczna i środowiskowa ma swoje pole energetyczne. To nie jest wymysł jakiejś grupy ezoteryków czy innych mistyków. To kwestia weryfikowalnej – sprawdzalnej praktyki, której może dokonać każdy z nas. W odróżnieniu od tzw. odkryć naukowych, gdzie często, aby coś zbadać potrzeba takich urządzeń, że nikt przeciętny nie może sobie na to pozwolić. “Wierzymy” zatem naukowcom – tym, którzy prezentują nam wyniki, znowu “wierząc” i ufając, że są uczciwi i postępują moralnie, zgodnie ze swoim sumieniem, a nie na przykład opłacani przez jakieś wielkie firmy. Czyli wierzymy i ufamy, ale ciężko jest nam weryfikować nie tylko ich badania, ale nawet wyniki i to czy poprawnie wyciągnęli wnioski z badań.
Zatem każda grupa ma swoje unikalne pole energetyczne. Aby zadziało się w nim lepiej, potrzeba wprowadzić nowy wzorzec – nowe idee i sposoby reagowania. A ponieważ każdy z nas – i tu również potrzebna jest rzetelna współczesna wiedza z dziedziny fizyki – jest częścią całości, jej fraktalem, więc oddziaływuje na resztę swojego otoczenia – tego bliższego i dalszego. Ono czerpie z niego i dostosowuje się do zmiany w nim. Jednostka wpływa na grupę, zasilając ją swoimi postawami, poglądami i sposobami działań, zmieniając ją tym samym. Ale oczywiście jest i sprzężenie zwrotne i to grupa często nawet mocniej oddziaływuje na jednostki, “dostosowując je” do swojego poziomu świadomości. To stąd wzięło się przysłowie w rodzaju “jak wejdziesz między wrony musisz krakać tak jak one”. Chodzi o to, że oczekiwania grupy i jej modele zachowań są dla wielu przytłaczające. Dla wielu, ale na szczęście nie dla wszystkich. Są ludzie wolni, zwarci wewnętrznie i silni psychicznie oraz moralnie, którzy potrafią zachować uczciwość, mądrość i sprawiedliwość, nawet wobec jawnego oczekiwania od jakiejś grupy czegoś innego niż te wartości.

Te idee pojawiały się już wiele lat temu. Chociażby przy osądzaniu Sodomy posłańcy z nieba pytali się Lota – czy jest chociaż dziesięciu sprawiedliwych w mieście lub chociażby jeden. Bo wtedy byłaby nadzieja dla miasta na odbudowanie się w nim normalności i uczciwości. Ci którzy pytali, wiedzieli o tym.

Zatem pora, aby każdy z nas zadał sobie to proste pytanie: na ile ja sam jestem wierny uczciwości, przejawianiu dobra, miłości i korzystnych dla innych działań w normalnym, codziennym życiu?
Oczywiście wielu zaraz odpowie, że oni nic nie mają sobie do zarzucenia. Cóż… tacy często samookłamują się lub mają za małą świadomość, aby dostrzec wpływ swoich czynów i ich jakość na życie innych ludzi, również ich własnych rodzin, dzieci i wnuków oraz dzieci i wnuków ich przyjaciół i znajomych. Albo też mają zbyt dużo do zmiany i to ich przeraża. Chcą to wymazać ze swojej świadomości.
Bo nie żyjemy w próżni. Wszystko, co robimy teraz – zarówno negatywnego, jak i dobrego, kiedyś zostanie pokazane nam w szerszej perspektywie. I albo będziemy na tyle uważni i mądrzy, aby to zauważyć, albo nadal będziemy żyć w nieświadomości. Przykład? Ktoś jest szefem wielkiej firmy. Zrzuca mazut czy inne świństwo do rzeki. Robi to w nocy, aby nikt nie widział, poza opłaconym pracownikiem, który przecież tylko odkręca jeden kurek więcej za dodatkową opłatą. Ten mazut dociera z wodą rzeki do innego miasta. Tam siedzi nad wodą jego bratanek, który łowi długo ryby (co też nie jest pochwalaną czynnością, bo po co męczyć te stworzenia). Chce mu się pić i myśli, że jak się napije parę łyków z rzeki to mu nie zaszkodzi. Robi to więc. Nazajutrz szef tej firmy jedzie do bratanka w odwiedziny. Bratanek odwozi go potem na PKP. Ale w drodze nagle czuje się źle, – bo wczoraj wypił mazut z rzeki i inne świństwa – ma skurcz brzucha i zjeżdża na pobocze, uderzając lekko w budynek autem. Na szczęście nikomu tym razem nic groźniejszego się nie stało, jest tylko uszkodzone auto.
Tak to się właśnie dzieje. Nie inaczej jest w innych dziedzinach. Podobnie, wszystko to co czynisz, trafia do innych i kiedyś, prędzej czy później również ty, twoja rodzina, znajomi czy ich znajomi i przyjaciele poczują skutki twoich działań. Tak jest z każdym z nas. Pora wreszcie zmądrzeć na tyle, żeby to zauważyć i przestać udawać – nawet przed sobą, że “skoro nikt nie widzi”, to się nie stało oraz że “mi się nic nie stanie, jak zrobię ten jeden mały szwindel”. Otóż stanie się. JAK? TAK JAK OPISAŁEM WCZEŚNIEJ.

W wielu kulturach mówi się o tym takimi lub innymi słowami: “cokolwiek chcecie, aby wam ludzie czynili i wy im czyńcie” mówił ponoć Jezus. “Co zasiejesz to i zbierać będziesz” dodawał również i nie chodziło tutaj tylko o zboże. Chodzi o każdą myśl, słowo a zwłaszcza o czyn.
Zatem jeśli zasiejesz wokół siebie miłość, to ją również zbierzesz, a jeżeli zasiejesz coś innego, to nie spodziewaj się z tego innych plonów.
Od jakości twoich czynów i uczynków każdego z nas zależy efekt naszych działań a przez to i przyszłość, dobrobyt oraz poziom życia wszystkich.
Buddyści mówią o prawie “przyczyny i skutku”. Fizycy o prawie “akcji i reakcji”. Inni “jak na górze, tak na dole”. Ale te wszystkie słowa tyczą się tego samego. Czyny powodują realne skutki, których efekty prędzej czy później odczuwamy my wszyscy.

Warto zatem na tyle zmądrzeć, aby to wreszcie świadomie zauważyć i przestać kreować swoimi powszednimi czynami głupią, szkodliwą i antyludzką cywilizację! Zwłaszcza, że we współczesnej dobie i technologii już teraz możemy tak żyć, aby uciążliwe i niechciane przez wielu prace wykonywały roboty i automaty, posłuszne nam i zależne od naszej woli urządzenia. Tutaj oczywiście jest i inna obawa, która wyziera z wielu filmów SF i opracowań futurologów. Chodzi o to, aby kiedyś te urządzenia nie przejęły nad nami kontroli. Z pewnością bowiem będziemy doskonalili komputery i ich “inteligencję”. Ważne, aby to człowiek panował nad technologią, a nie ona nad nim – czy to w formie uzależnienia np. od gier, czy niemożności lub nieumiejętności samodzielnego życia bez nich.

Jest takie indiańskie przysłowie – powiedzenie, że “dopiero, jak ludzie zetną ostatnie drzewo i zatrują ostatnią rzekę, przekonają się, że nie można jeść pieniędzy”. Rapa Nui – Wyspę Wielkanocną to już kiedyś spotkało, podobnie jak inne nadmiernie eksploatujące naturę społeczności. Obyśmy wzbudzili w sobie na tyle mądrość i chęć do normalnego, zdrowego i prawidłowego działania, aby nas to nie spotkało.

Podobno młode pokolenie jest nadzieją społeczeństwa. Z jednej strony młodzi ludzie są wolni od strachu przed socjalistycznym systemem, władzą, czy autorytetem kościoła, który często karmi ludzi przestarzale lub nawet błędnie tłumaczonymi i rozumianymi przypowieściami. Ale z drugiej strony już obecnie niewiele młodych osób potrafi pisać odręcznie, bo klepią tylko na klawiaturach telefonów lub komputerów. Dodatkowo, jak pokazuje to program “Matura to bzdura”, wiele dzieci po skończeniu gimnazjum nie wie, ile rok ma dni, ani ile ziemia ma księżyców. Nie mówiąc już o wzorze na pole kwadratu. Na taką zatem cywilizację się godzimy, poprzez nasze codzienne działania. Ciekawe ile jeszcze będziemy czekać… aż w końcu zaczniemy działać tak jak należy, zgodnie z prawdą we własnych sercach, normalną ludzką uczciwością i życzliwością, wolni i świadomi, bogaci i szczęśliwi, nie dlatego, że coś się komuś zabrało lub kogoś oszukało, ale dlatego, że wspólnym działaniem, nowymi technologiami, które są “czyste” – nie zaśmiecające przyrody szkodliwymi odpadami, promieniowaniem czy oddziaływaniem emitowanych fal elektromagnetycznych. Na to stawiajmy i tego wymagajmy od siebie, rodziny, znajomych i przyjaciół a także wszystkich w służbach społecznych i tych wybranych do rządzenia. A jeżeli tego nie robią, należy pozbawić ich możności decydowania o dobru publicznym i wybrać takich, którzy to chętnie, z własnej woli zrobią.
Życzę wszystkim, aby stało się to jak najprędzej.

2014

 
Krzysztof Chrząstek - zdjęcie
  Krzysztof Chrząstek: