Na temat wojowników napisano sporo. Przeważnie stawali się głównymi bohaterami legend i sag, dostępowali zaszczytów, spotykali się z bogami i ratowali damy z opresji. Przez długi czas traktowani byli jak elita, parająca się typowo męskim zajęciem (choć zdażały się i wojujące panie jak np. Joanna D’arc)dzięki któremu można się było szybko wzbogacić, zdobyć sławę, zasiąść wśród bogów i przejść do legendy. Dla wikinga prawdziwym “szczęściem” było umrzeć z mieczem w dłoni na polu bitwy, aby dostąpić zaszczytu dostania się do Walhalli- siedziby boga Odyna. W wielu kulturach u wojowników następowała transformacja ciała (np. Cuchulain u celtów) lub posiadali nadprzyrodzone umiejętności. W wielu miejscach na świecie, praktykowanie łączenie stanów “duchowych” z zabijaniem, dotyczyło to walki dla sprawy (głównie religijnej) lub wprost nazywano sztuki walki drogami rozwoju duchowego (zdarza się to również i dziś). Inna grupą wojowników byli najemnicy (zabijający dla pieniędzy) lub wojujące ze sobą klany (ninja). Zdarzało się ze specjalnie przeszkoleni wojownicy, toczyli walki między sobą, aby wyłonić najlepszego i wytrzebić konkurencję (ten sam mechanizm co u magów).
” ...W tym wcieleniu jestem kobietą... Mieszkam w jaskini ukryta przed innymi takimi jak ja. Nie wiem kto mnie szkolił i po co, ani jaka to była sztuka walki. Posługuję się dziwną bronią przypomina szpony. Wiem że są inni tacy jak ja i wiem że walczymy ze sobą. Robimy to z ukrycia, na odludziu, z zaskoczenia. Jak spotykamy drugiego, to atakujemy go od tyłu, głównie gardło. Ma być szybko i skutecznie. Najgorszą obelgą było dopadnięcie skrytobójcy w jego siedzibie. Całe życie było walką, lub przygotowaniem do walki. Zabić innych i nie pozwolić, by cię dorwali i wykończyli. Trenuję sama, rano. Treningi trwają po kilka godzin. Oprócz biegania i ćwiczeń z bronią, były jeszcze i inne możliwe do wykonania dzięki specjalnym manipulacjom na czakrach. Zwłaszcza na splocie słonecznym, rozwijało się go maksymalnie jak tylko można. Dawało to niesamowite możliwości i ponadprzeciętną wytrzymałość. Można było biegać po ścianach, skakać na kilka metrów i “powalać” szybkością...”
Najczęstsze blokady na czakrach wiązały się właśnie ze splotem słonecznym, gdyż z niego wyprowadzało się ataki energetyczne. Był on więc miejscem szczególnie chronionym. Splot słoneczny jest również, głównym generatorem ciepła w organizmie, był więc najczęściej atakowany (uderzenie fizyczne w brzuch paraliżuje całe ciało) jak i otaczany szczególną ochroną (także różnego rodzaju tarczami astralnymi) Jednym z mechanizmów obronnych było wycofywanie całego ciepła z organizmu w jedno miejsce w ciele, w celu zmniejszenia odczuwania bólu. W sesji objawia się to uczuciem zimna (tak samo jak brak miłości, lub obecność astralu) Kolejne blokady wiązały się z czakrą sakralną. Wojownicy nie zawracali sobie głów związkami. Musieli być twardzi, nie odsłaniali się uczuciowo przed nikim by, w ich mniemaniu, nie marnować energii potrzebnej do walki. Druga czakra była więc blokowana, gdyż energia seksualna była przetwarzana w niszczącą. Była ona wciągana przez stopy i transformowana przez splot słoneczny do walki. Blokowane było również serce. W sercu jest ufność, radość i miłość, uczucia uznawane przez wojowników za zbędne i nieprzydatne. Fakt, do prowadzenia walk i rywalizowania ze sobą owszem. Problem pojawia się za to gdy w przyszłym wcieleniu, byli wojownicy chcą założyć związek miłości i zaufać. Ponieważ podświadomość pamięta, że druga osoba jest rywalem a seks służy tylko i wyłącznie zdobyciu władzy (lub jest w ogóle zbędny, bo marnuje energię, która można wykorzystać w bardziej “pożyteczny” sposób) ciężko jest stworzyć związek który nie jest polem bitwy.
”... jestem przywódcą wikingów. Płyniemy drakkarami po Bałtyku na kolejną łupieżcą wyprawę. Jako dowódca sieję postrach i respekt wśród innych. Każdy sprzeciw jest traktowany jako wyzwanie do walki. A i niejeden łeb poleciał podczas walk na topory. Jest tam również młody chłopak bardzo zapatrzony w swojego kapitana. Marzy, aby w przyszłości-gdy będzie starszy, by taki jak on i zająć jego miejsce. Być może wywalczyć. To jego pierwsza wyprawa- na razie się uczy…”
Tym młodym wojem jest mój obecny partner. W przeszłości, gdy zdarzała nam się kłótnia zawsze wychodziło na moje (podświadomość dobrze zapamiętała sobie co grozi za sprzeciwianie się dowódcy). Było to przyczyną wielu napięć i różnych niemiłych sytuacji w związku. Odreagowanie karmy wikinga w znacznym stopniu pomogło rozwiązać nam wiele spraw, które bardzo utrudniały nam wspólne życie. Blokowana była również czakra gardła, gdyż to ono było najczęściej atakowane. Jeśli atak miał być szybki i skuteczny, to tylko tam. Specyficznym typem wojownika (zwłaszcza w pogańskiej Europie) był berserker – święty wojownik. Berserkerzy byli przeznaczeni na pierwszy ogień. Wprowadzani w transy za pomocą bicia bębnów i halucynogenów, jako pierwsi wpadali w oddziały przeciwnika siejąc śmierć. Znajdowali się w tzw. szale bojowym, który przejawiał się walką w amoku i całkowitym znieczuleniem na obrażenia fizyczne. Bywało, że berserker walczył mając połamane zebra i nie czując nic do czasu wytrzeźwienia i wyjścia z transu. Berserkerzy byli w swoich społecznościach otaczani szczególnymi względami. Mieli również za zadanie inicjowanie innych do walki- nierzadko za pomocą telepatii.
”... Przygotowania do bitwy. Jestem potężnym mężczyzną. Nacieram ciało maścią zrobioną z jakiś ziół, które wprowadzają mnie w stan otępienia. Słychać okrzyki bojowe innych mężczyzn mamy pomalowane ciała. Słychać rytmiczne uderzenia bębnów które wprowadza mnie w trans. Szybko czuję działanie substancji narkotycznych w ciele. Czuję jak inni zachłannie podłączają się “pode mnie”, jest ich całe mnóstwo. Zaczynam czuć emocje wszystkich mężczyzn czekających na walkę i wprawia mnie to w jeszcze większy szał. Zaczynam wrzeszczeć i potrząsać toporem i tarczą(...) wraz z innymi wojownikami wpadam w oddział przeciwników. Upojony amokiem walczę na ślepo, nieważne kogo tnę, swój czy nieswój- ważne by zabić. Nic innego nie pamiętam poza szałem i podnieceniem, że mogę znowu zabijać.”
Przeszłość berserkera skutecznie dała mi w kość, gdy poszłam pracować jako nauczycielka w szkole. Wśród moich uczniów trafiłam na osoby, które sama inicjowałam do walki. A że będąc nauczycielką to ja tym razem stałam się wrogiem, to cały szał bojowy w który ich nieświadomie wtedy wprowadzałam, był skierowany przeciwko mnie. Po sesji puściło i nawet z uczniakami dało radę normalnie poprowadzić zajęcia (choć ile nerwów na to poszło- szkoda gadać). Nierzadko zdarzało się, że berserkerzy wariowali od zużywanych halucynogenów lub padali ofiarami opętań. Krążyli wtedy zdziczali po lasach atakując kogo się dało i siejąc postrach w okolicy (spotkałam się kiedyś z teorią, ze to od nich mogły się wziąć legendy o pół ludziach, pół bestiach).
W szkołach walki wiązano, niektórych uczniów przysięgami walki na śmierć i życie, jedynym ich celem było stoczenie walki między sobą, aby w końcu jeden z nich okazał się tym najlepszym. Bywało, że szkolono się do tego cale życie. (Aż strach pomyśleć co się dzieje, gdy dwóch takich wojowników stworzy w następnym wcieleniu związek. Nudno to tam na pewno nie jest:) ale i nie za ciekawie). Często pokonana osoba z intencją zemsty i odegrania się, zapamiętywała sobie wibrację osobistą przeciwnika, po to aby w przyszłości wyrównać z nim rachunki. Nierzadko można spotkać ludzi, którzy są zwykłymi znajomymi, zaś pod wpływem alkoholu wpadają w szał i rzucają się do ataku. Pod wpływem środka odurzającego głos podświadomości wychodzi na powierzchnię i zaczyna dopominać się o ostateczną rozgrywkę.
Ponieważ głównym celem wojownika jest walka, to taka osoba nieświadomie szuka zaczepki aby potwierdzić swoją wartość. Sieje więc prowokacjami na prawo i lewo, aż się prosząc by jej ktoś przyłożył. Pamiętam z własnego dzieciństwa, ze wiele razy nie mogłam przejść spokojnie przez ulice, bo zawsze znalazł się inny dzieciak, który szukał zaczepki. Nie wiedziałam czego wszyscy ode mnie chcą i miałam z tego powodu mnóstwo pretensji do całego świata bo “przecież nic nikomu nie robię”.
Podstawowym narzędziem walki jest- nie ukrywajmy – ciało. Przy czym ludzie szkoleni do walk traktowali je bardzo instrumentalnie: miało być maszyną do zabijania. Ciała wojowników były poddawane morderczym szkoleniom, oraz różnym praktykom i inicjacjom- nierzadko bardzo drastycznym by zmniejszyć próg podatności na ból. Wojownicy jednego z plemion indiańskich, wbijali pod skórę drewniane kołki, które następnie były przywiązywane do gałęzi drzew. Potrafili tak wisieć w powietrzu przez dwa, trzy dni. Często zdarzał się omdlenia, ale ich blizny były prawdziwym powodem do dumy. Inną sprawą było zachowanie godności indianina podczas złapania go przez wrogie plemię- był on zabijany w bardzo powolny i okrutny sposób. Przy czym wojownik miał umierać z godnością – nie pokazując po sobie żadnych oznak bólu i emocji, aby nie przynieść wstydu swojemu plemieniu.
Niektórzy dokonywali samookaleczeń aby zwiększyć odporność na ból i wprowadzić się w stany ekstatyczne i transy walki ( o autoagresji napisałam osobny artykuł). Ciało było narzędziem: pełna kontrola, żadnych emocji i miękkich uczuć aby nie odsłaniać swoich słabych punktów (więc o miłości można spokojnie zapomnieć).
Osoby z karmą wojownika odradzają się w rodzinach w których spotykają się z wrogością niemalże od poczęcia i które muszą wiecznie walczyć o swoje. Prowokują wszystkich wokół (świadomie lub nie) do bójek i zaczepek, często mając pretensje do całego świata. Nierzadko sami pchają się w niebezpieczne sytuacje, chociażby po to by ukarać swoje ciało, że nie jest takie jak oni chcą. Za grube, za słabe, za brzydkie (czyli albo zmuszę cię abyś było takie jak chcę, albo cię zniszczę). Wybierają na rodziców osoby, które je biją lub poniżają, skutecznie oduczając ufania innym i okazywania im jakichkolwiek uczuć. Są zawsze czujni (niewiadomo przecież z której strony padnie cios). Związki takich osób często przypominają piekło (bo jak tu otworzyć się na bliskość i zaufać jak trzeba uważać i tak na wszelki wypadek, może lepiej zaatakować pierwszemu?) I dlatego w dużej części osoby z karmą wojownika są skazane na samotność.... Chyba że zaczną świadomie przepracowywać temat i otwierać na coś lepszego niż walka i rywalizacja. Czego życzę wszystkim uwalniającym się :))