Podświadomy umysł przypomina w działaniu komputer. Doskonale realizuje zakodowany program nie martwiąc się, czy on służy wzrostowi twojego sukcesu, szczęścia, miłości, bezpieczeństwa, czy też autodestrukcji, lękowi lub poczuciu zagrożenia.
A kto ci zakodował owe programy?
Najczęściej Ty. Ale też mogłeś pozwolić, by manipulowali przy nim inni, np. jacyś hipnotyzerzy czy wywierający silne – manipulacyjne lub ogłupiające presje rodzice.
Twój podświadomy komputer należy do ciebie i może być wykorzystany zgodnie z twoją najlepszą wolą. Może też być wykorzystywany źle, czyli na szkodę twoją lub innych. Masz potężną władzę nad sobą, ponieważ tylko ty decydujesz o sobie i o całym swoim życiu. Jeśli wydaje ci się to śmieszne, lub bzdurne, prawdopodobnie dotknąłem twojego poważnego problemu, którym jest brak odpowiedzialności za siebie i za swoje życie.
Zrzucanie odpowiedzialności na innych może być dla ciebie doskonałą wymówką: “to on, to ona, to oni są winni za moje niepowodzenia, oni mnie skrzywdzili, oni nie dają mi szansy, ograniczają mnie. Cierpię przez nich, cierpię za innych. Nie wybaczę im tego.”.
A potem dziwisz się, że ogarnia cię czarna rozpasz, zamiast entuzjazmu, którego oczekuje od ciebie rodzina czy pracodawca!? Więc po co ci tak doskonałe wymówki? Najpodlejszą z nich jest ta:
“Jakim mnie Boże stworzyłeś, takiego mnie masz”.
Ale to nie Bóg cię takim stworzył, tylko ty sam! A w jaki sposób?
Najpewniej zawsze chciałeś się dopasować do innych ludzi, by poczuć się akceptowanym i szanowanym. To znaczy, że starałeś się dopasować do wyobrażeń innych ludzi o tobie, o twoich zadaniach i obowiązkach. I pewnie potępiasz się, gdy nie pasujesz? W każdym razie na pewno to boli, gdy ci dają do zrozumienia, że jeszcze nie jesteś tak doskonały, jakby oni chcieli!
Ale to jednak ty dokonujesz wyborów. Przecież mógłbyś się na nich wypiąć? Ale aż tak “szalony” to nie jesteś...
Nie wiem, czy to twoja zaleta, czy wada. Przekonaj się sam. Jeśli zostałeś nauczony żyć w świecie, w którym swoje przetrwanie uzależniasz od włożonego w życie wysiłku, to myślisz, że życie od ciebie tego wymaga. Jeśli miotasz się pomiędzy pragnieniami swoimi, a cudzymi, wtedy podejmujesz próby udowodnienia sobie, że życie przede wszystkim polega na spełnianiu pragnień i zapewnianiu w ten sposób poczucia pełni i bezpieczeństwa. Tylko nie masz pewności, czyje pragnienia i zachcianki dadzą ci większe szczęście i pełniejszy komfort. Nieprawdaż?
A stąd wynika nerwicowa szarpanina i wreszcie wydaje ci się, że stawiasz na swoim: “Musi być po mojemu…. Żebym tylko jeszcze widział, czego chcę...”
Rozdarcie między swoje, a cudze plany powoduje, że często zdarza ci się myśleć, że życie jest ciężkie i bezsensowne. I wpadasz w błędną pułapkę pożądania i powinności. Twoje pomieszanie i poczucie bezsensu narasta, gdyż często nie wiesz, czego inni oczekują od ciebie. A przecież wierzysz, że za wszelką cenę powinieneś to spełnić, więc wysilasz się, by się domyślić. A tu ukazuje się cała beznadzieja rzeczywistości. Przecież oni też nie wiedzą, czego chcą. I wielu z nich oczekuje, że dowiedzą się właśnie od ciebie!? Że dasz im wreszcie jakiś przykład.
Czy o to ci chodziło?
Powiesz, że nie, lecz twoja podświadomość zakodowana jest inaczej. Wychowałeś się w rodzinie, która w podobny sposób myślała i w ten sposób zostałeś częściowym spadkobiercą jej sposobu myślenia, i życia. Jednak dokonałeś wyboru, którego skutkiem było zaakceptowanie takiego sposobu myślenia i wprowadzenie go w swoje życie.
Nie masz z tym nic wspólnego? A kto się na to zgodził za ciebie? A może nie miałeś innych przykładów, ani punktów odniesienia? Czyżbyś żył w próżni, w której znajduje się tylko twoja najbliższa rodzina?
Otrząśnij się i zobacz, że wokół są jeszcze inni ludzie, którzy zupełnie inaczej podchodzą do siebie i do swego życia.
Nienormalni jacyś, co? Nienormalni, bo inni od ciebie?
Nie ważne. Możesz sobie dalej być normalnym na miarę tatusia czy mamusi. Kiedy jednak postanowisz coś zmienić w swoim życiu na lepsze, masz takie możliwości. Ale wymagają one od ciebie zaangażowania i mądrego podejścia.
Dotychczas obsługujesz swój umysł zgodnie z instrukcją swych rodziców i nauczycieli. Ale to nie oni go stworzyli i też mogli nie znać właściwej instrukcji obsługi.
Ja ci proponuję poznanie instrukcji obsługi umysłu według producenta.
Twój umysł ma 3 poziomy, które współpracują z sobą w mniejszym, lub większym zakresie:
1. Podświadomość, którą możesz programować i która spełnia twoje życzenia zgodnie z programem, jaki ma “nagrany” (włączając w to wirusy). A może ona więcej, niż jesteś sobie w stanie wyobrazić.
2. Świadomość – czyli to, z czym się identyfikujesz, a co myśli logicznie i podejmuje decyzje.
3. Nadświadomość – intuicyjną część umysłu, która wydaje się nielogiczna, ale za to podpowiada ci najwspanialsze pomysły, rozwiązania, a także wspiera w realizacji celów zgodnych z najwyższym dobrem twoim i innych. To ona przywiodła cię do tej lektury. Ta część umysłu jest doskonała.
Tym, co może zależeć od twojej woli, jest program podświadomości. Zależy potencjalnie, bo większość ludzi nie chce nic zmieniać w swym podejściu do życia i świata. Wymagają, by to świat się zmienił, ale nie wyobrażają sobie, że mogliby zmienić siebie, a właściwie swoje nastawienie do świata i do siebie. W ten sposób pozwalają sobie na to, by być ofiarami okoliczności.
Też tak chcesz?
Jeśli chcesz wziąć swoje życie w swoje ręce, masz możliwość nauczyć się, jak zmieniać program umysłu tak, by realizował twoje życzenia i zapewnił ci szczęśliwe, bogate życie. Możesz swoją podświadomość przekodować i nauczyć wszystkiego na nowo, a uda ci się to przede wszystkim poprzez doświadczanie namacalnych zmian w umyśle i w życiu. I to właśnie ty możesz zacząć kreować sobie takie doświadczenia, jakich chcesz zaznać.
Zacznij od określenia tego, czego chcesz. To może być najtrudniejsze i wymagać długotrwałych przygotowań. Ale podjęcie tego wysiłku i ustalenie priorytetów opłaca się. Dobrze by było przeczytać na początek trochę książek motywacyjnych. One powodują, że zaczynasz chcieć coś zmienić na lepsze i zarażają cię entuzjazmem. A to ważne! Istnieje wiele wspaniałych książek, które przekonują, że każdy może być szczęśliwy, jeśli tylko chce. Niektóre z nich uczą nawet, jak osiągnąć szczęście i sukcesy.
Po motywującej lekturze możesz odwołać się do pomocy afirmacji. Są to pozytywne stwierdzenia wprowadzane do podświadomości, czyli nowy program dla niej. Możesz też stosować wizualizacje tego, co planujesz osiągnąć.
Być może próbowałeś i ty owych technik, a jednak niewiele z tego wyszło. Czy czujesz się zawiedziony?
Jeśli tak, to zapewne próbowałeś, lecz nie do końca zgodnie z instrukcją. A może tej instrukcji w ogóle nie było?
A jeśli zrobiłeś wszystko właściwie, a efektów nadal nie ma?
Sądzę, że nie dokonałeś właściwej diagnozy. A przecież diagnoza, czyli nazwanie swoich problemów, stanowi podstawę do rozprawienia się z nimi. Jak chcesz coś zmienić w swym życiu, jeśli nie wiesz, co?
Im bardziej precyzyjna diagnoza, tym skuteczniejsze środki można użyć, by przeciwdziałać złu, czy nieszczęściom.
Załóżmy, że ktoś uznał, iż przyczyną jego cierpień są sąsiedzi, dzieci czy rodzice. Diagnoza na pierwszy rzut oka jedyna i słuszna. Ale… każda diagnoza pociąga za sobą skutki. Po stwierdzeniu, kto ponosi winę za nieszczęścia, człowiek, który dokonał tego rozpoznania, działa zgodnie z tym, co mu się wydaje najlepsze. W tym wypadku usiłuje się odizolować od rodziny, dzieci lub sąsiadów i podejmuje walkę z nimi.
A efekt?
Konflikt zamiast rozwiązywać się, zostaje zaogniony.
Po jakimś czasie “palant” jęczy, że oni są coraz gorsi i że wytrzymać z nimi nie sposób. Takie świnie! Na dodatek jest pewny, że ta cała kreacja w ogóle nie działa, bo chciał się drani pozbyć, a oni z nim walczą.
A on co robi?
Wścieka się, złości, demonstruje, gdzie ich ma i w ten sposób prowokuje. A przecież chciał osiągnąć coś innego!
Jeśli chciał, to czemu nie osiągnął?
Po 1, niewłaściwie rozpoznał problem. To nie konkretni ludzie go męczą i drażnią, tylko jego reakcja na nich.
Po 2, zastosował niewłaściwą taktykę. Zamiast uciekać, złościć się i prowokować, powinien przystąpić do afirmowania:
Przebaczam (tym osobom) całkowicie.
Zwracam wolność (tym osobom) i zwracam sobie wolność (od tych osób).
Lubię i szanuję siebie w obecności (takich osób). Itd., w podobnym klimacie.
A oto inny przykład błędnej diagnozy:
Ktoś dochodzi do wniosku, że przestępstwa popełniają bezbożnicy. W związku z tym usiłuje walczyć z innowiercami, wymierzać im sprawiedliwość, ale to powoduje tylko, że sam wkracza na drogę przestępstwa.
A co powinien zrobić?
Oprzytomnieć, uwolnić się od nienawiści do przestępców oraz od misji wymierzania sprawiedliwości w imię Boga.
Może ten przykład wydaje ci się mało życiowy?
No więc wyobraź sobie, że lekarz widząc zaczerwienienie skóry przepisuje leki antyalergiczne, podczas gdy człowiek choruje na szkarlatynę. To jeszcze nic! Słyszałem o przypadku, kiedy lekarz widząc obrzęk kolan zapisał naświetlanie “bombą” kobaltową, podczas gdy obrzęk był wynikiem psychicznego buntu dziecka przed apodyktycznością ojca. Owo “leczenie” nie tylko nie poprawiło zdrowia, ale jeszcze poddało organizm szkodliwemu napromieniowaniu radioaktywnemu. Na usprawiedliwienie “konowała” można by dodać, że przecież dzieciak sam chciał sobie pogorszyć stan zdrowia i samopoczucia (nie wiemy, czy świadomie, czy tylko podświadomie, ale jednak), więc sprowokował go do wystawienia błędnej diagnozy.
Jeśli masz silny opór przed zmianami na lepsze, przed uzdrowieniem, to mogą ci się przydarzyć podobne zawirowania w określaniu istoty spraw.
To diagnoza decyduje o doborze terapii. Jeśli więc nie odniosłeś sukcesów na swej drodze do szczęścia, zdrowia czy bogactwa, to zapewne dlatego, że dokonałeś niewłaściwej diagnozy i wybrałeś nieadekwatną terapię.
Powinieneś więc zastanowić się nad poniżej wymienionymi zasadami:
1. Wiedza na temat przyczyn podejmowania błędnych decyzji ma nieocenioną wartość. Znając przyczyny błędów, można ich unikać na przyszłość.
2. To, co jest teraz, co nas spotyka, wynika z przeszłości. Jeśli jednak w przyszłości chcemy żyć, a przynajmniej czuć się lepiej, możemy już dziś (teraz) wziąć odpowiedzialność za swoje myśli, za to co myślimy, a więc i za to, co będziemy czuć i robić w przyszłości.
Kiedy zastosujesz się do powyższych zasad, zorientujesz się, że nikomu nie musisz płacić za swoje szczęście i za sukcesy, choć nie mogę ci obiecać, że dostaniesz je za darmo!
Może jednak spotkałeś się z zapewnieniami, że ktoś oferuje ci znacznie łatwiejsze i przyjemniejsze sposoby na szczęście. Był tylko jeden warunek: musisz mu za to słono zapłacić, lub uzależnić się od niego.
Zapewniam cię, że od nikogo nie musisz się uzależnić czekając na jego łaskę i błogosławieństwa. Bo potencjał doświadczania szczęścia masz ty sam. Jeśli jednak sam nie potrafisz z niego korzystać, powinieneś zapłacić tym, którzy cię tego nauczą. A warto. Warto nauczyć się mądrze programować podświadomość. Jeśli chcesz zaznać tylko troszkę szczęścia w życiu, lub odnieść niewielki sukces, to z pewnością nie jesteś jeszcze gotów do zastosowania rad tu zawartych. Jeśli jednak chcesz pójść “na całość”, wówczas ta metoda jest dla ciebie odpowiednia. Podstawą tej metody są afirmacje. Afirmacje to zdania prawdziwe, choć stwierdzają stan, który dopiero chcesz osiągnąć. Są tak zbudowane, że wydaje się, jakby opowiadały o czymś, co już jest, mimo że tego jeszcze nie ma. Dlatego formułuje się je w czasie teraźniejszym.
Mam nadzieję, że potrafisz już określić, co dla ciebie jest ważne, bo od tego trzeba zacząć. Jeśli nie wiesz, to zacznij od afirmowania:
“Ja…. sam wiem, czego chcę”.
Dochodzenie z sobą do porozumienia może ci zająć nawet ponad pół roku. Nie zniechęcaj się jednak. Lepiej pracować pół roku, a nawet rok, niż do końca swoich dni tego nie wiedzieć. Jeżeli chcesz doświadczać w życiu szczęścia i miłości, to afirmuj sobie szczęście i miłość np.:
“Zasługuję na szczęście i miłość. Szczęście i miłość to dla mnie naturalny stan”.
Na początku pracy z takimi afirmacjami możesz mieć wrażenie, że okłamujesz siebie. Ale te zdania są jak najbardziej prawdziwe. Jeśli dziś nie pojmujesz, dlaczego są prawdziwe, to w przyszłości doświadczysz tej prawdy całym sobą!
Dalsze afirmacje bliskie tematu mogą brzmieć:
Ponieważ kocham siebie, to zasługuję na szczęście i powodzenie w życiu i związkach. To naturalne, że miłość i szczęście płyną do mnie w pełnej obfitości. Jako dziecko Boga mam zawsze prawo do miłości i szczęścia. Doświadczam bezwarunkowego szczęścia, radości i miłości, bo takie mam prawo jako Boska Istota.
Jeśli nie chcesz doświadczać miłości i bogactwa, wówczas afirmacje nie są ci potrzebne, ponieważ na niechęci do nich koncentrowałeś się dotychczas wystarczająco długo i zapewne skutecznie. Możesz nadal emanować rozżaleniem, złością, cierpieniem i dziwić się, że ludzie są tacy podli, bo nie mają ochoty się z tobą zadawać. Bądź wola twoja!
Wiele osób, kiedy próbuje o sobie myśleć pozytywnie, odczuwa wstyd. Twój wstyd oznacza, iż się do czegoś nie chcesz przyznać, lub uważasz, że robisz coś, czego nie powinieneś, lub gorzej niż inni.
A co złego lub wstydliwego jest w pozytywnym myśleniu? Że inni myślą głupio? Ale to ich problem. Ty musisz się przyzwyczaić, że myśleć o sobie pozytywnie jest jak najbardziej w porządku, że masz do tego prawo.
Mam prawo kochać i szanować siebie. Jestem w porządku.
Masz też prawo do pomyłek. To nie ujmuje ani twej godności, ani twojej wartości.
“Mam prawo popełniać błędy. Każdy błąd uczy mnie czegoś. Każdy błąd jest dla mnie inspiracją do rozwiązania moich problemów”.
A może chcesz być doskonały i robisz wszystko, żeby zrobić na innych dobre wrażenie? Nie chcesz widzieć u siebie żadnych problemów? Może wstydzisz się sam przed sobą?
Dlaczego?
Sam sobie odpowiedz na to pytanie. I spróbuj być uczciwy.
Jako ludzie “skazani” jesteśmy na tego typu pytania.
Ja bym proponował zacząć sobie radzić z tym mechanizmem od afirmacji:
Jestem wystarczająco dobry (doskonały).
Nie czekaj z podjęciem decyzji i działań, aż staniesz się doskonały. Perfekcjoniści zazwyczaj niczego w życiu nie osiągają, brak im też postępów na duchowej ścieżce. Najwyżej zatrzymują się w pół drogi, kiedy ulegają złudzeniu o swej doskonałości. Nie warto iść w ich ślady.
Ale … wystarczy odkryć, że jesteś boską istotą, a wiele pytań przestanie cię dręczyć.
Czyżby na twych ustach pojawił się grymas uśmiechu z myślą “ja, boską istotą?!”.
Otóż tak. Jesteś boską istotą! Mało tego, inni też są boskimi istotami.
Może nie potrafisz dostrzec w innych, bądź też w sobie, zalążków dobra? Może nie potrafisz dostrzec jakichkolwiek przejawów dobra czy mądrości w otaczającym cię świecie? A może wierząc, że ten okropny świat jest tworem Boga, znienawidziłeś jego Stwórcę. I może czujesz się gorszy lub winny z tego powodu, że nie potrafisz dostrzegać tego, o czym zapewniają cię inni? A może jesteś dumny z odkrycia, że światem rządzi chaos czy anarchia? Przecież tak wielu uczonych usiłuje to udowodnić.
Punkt widzenia zależy od punktu odniesienia, a nie od rzeczywistości!
Warto przy okazji wiedzieć, że człowiek, który usiłuje udowodnić istnienie chaosu przy pomocy uporządkowanego myślenia, popada w konflikt z samym sobą, nieświadomie neguje założenia, na jakich próbuje oprzeć swoje wnioski. Ta droga dedukcji prowadzi donikąd. Zwłaszcza jeśli jest poprzedzona “medytacją” po wypiciu pól litra samogonu, lub po ćpaniu. Spróbuj pomyśleć, że porządek, mądrość, doskonałość i dobro tkwią zarówno w tobie, jak i w świecie. Możesz tego nie dostrzegać, podobnie jak nie dostrzegasz elektronów i protonów. Możesz się wypierać dobra i mądrości w sobie, możesz znienawidzić siebie i zniszczyć swoje ciało, ale to nie zmieni istoty rzeczy. Doskonałość istnieje, a ty próbuj ją dostrzec, a potem się do niej przyzwyczajaj. Męczące co? Niektórym się wydaje, że lepiej “wyciągnąć kopyta”, niż męczyć się z zadawaniem trudnych pytań.
Jednak śmierć nie rozwiąże twoich problemów, nawet jeśli masz nadzieję na sprawiedliwy sąd ostateczny. Za jakiś czas i tak się odrodzisz, gdyż twoją naturą jest ŻYĆ I KOCHAĆ wiecznie. Czy to aż tak przerażające i nudne zajęcie, żebyś dążył do unicestwienia?
Przypomnij sobie, że ludzie marzyli o nieśmiertelności, o życiu wiecznym. Czy to aż tak nierealne? Chrześcijanie przecież wierzą, że Bóg im to załatwi po śmierci. Wierzą w to, nawet jeśli są lekarzami czy filozofami i uznają śmierć za koniec istnienia człowieka. W dobre życie po śmierci wierzą również przedstawiciele religii niechrześcijańskich. Czy słusznie?
Czy nie lepiej uwierzyć w dobre życie za życia?
A ty tego nie chcesz?
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Napisz więc dlaczego? .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Pamiętaj! Jesteś boską i doskonałą istotą, która tylko zapomniała o tym. Masz wybór: oszukuj się nadal, albo przyznaj się do tego!
To co myślimy i czego pragniemy, spełnia się w naszym życiu. Jeśli masz kupę pomieszania w głowie, to nie dziw się, że twoje życie też wygląda jak kupa (czyli obrazowo mówiąc g….). A przecież wiele osób jest dumnych z faktu: “jestem niewyobrażalnie zakręcony!” To takie modne!
I to ma być powód do dumy? Raczej do psychoterapii, zanim zajdzie potrzeba skorzystania z pomocy psychiatry.
Teraz w ramach ćwiczenia zastanów się, co może spotkać osobę, która się czuje winna, pragnie coś tam odpokutować, a jednocześnie jest żądna mocnych wrażeń? Jak spełnią się jej pragnienia?
Gwałt, pobicie, czy jeszcze coś mocniejszego?
Podświadomy umysł jest tak samo precyzyjny i tak samo nieinteligentny, jak dobry komputer.
Ty sam karmisz go programami, które później odzwierciedlają się w twoim życiu. Słuchasz ludzi, oglądasz telewizję i filmy, myślisz, wyobrażasz sobie, powtarzasz te myśli i wyobrażenia, zapamiętujesz, przykładasz do nich uwagę. To właśnie jest programowanie podświadomości. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, kiedy ono się dokonuje! Dlatego ważne jest, co myślisz i na czym skupiasz uwagę. Ważne, żebyś był tego coraz bardziej świadomy i żeby to coraz bardziej zależało od twej świadomej woli i było efektem twych wyborów!
Jedno z praw kreacji mówi: “twój świat jest taki, jakim go sobie wyobrażasz”. I taki jest. Odzwierciedla twoje wyobrażenia, choć może nie pod wszystkimi z nich się podpisujesz. Ale to tylko kwestia twej nieświadomości.
Jeśli na co dzień nie zastanawiasz się nad wprowadzanymi do podświadomości programami, to nie dziw się, że nie masz o nich pojęcia. Owe programy to nic innego jak twoje wszystkie myśli i wierzenia dotyczące twojego życia, związków, pieniędzy, porażki i sukcesu, powodzenia, szczęścia i miłości. Powtarzasz je każdego dnia setki, czasem nawet tysiące, razy. Czynisz to czytając byle jakie książki, gazety, oglądając koszmarne filmy, rozmawiając z innymi, rozmyślając nad swym nędznym losem. To właśnie te “wirusy umysłu” skutecznie kreują twoje obecne życie takim, a nie innym.
Teraz pomyśl, że na wprowadzenie pozytywnego programu potrzeba ci pisania afirmacji, które wyprą negatywne programy z twego umysłu. Pisanie afirmacji ma to do siebie, że wymaga znacznie mniej czasu i wysiłku, niż ten, który został zmarnotrawiony na wprowadzanie negatywnych wzorców. Pisząc afirmacje przy użyciu niewielkiego tylko wysiłku wygrywasz w starciu z oporem podświadomości! Zanim się do nich odwołasz, sprecyzuj, czego chcesz i o co ci chodzi. Żebyś potem nie żałował i nie wściekał się na tych, którzy zalecili ci pracę z afirmacjami.
Więcej o afirmacjach w artykule: Sztuka afirmacji. Kreacja jako sposób na życie