Wszystkie dzieła boże są doskonałe. Jeśli wierzysz, że Bóg cię stworzył, musisz zaakceptować swoją pierwotną boską doskonałość. Inaczej stajesz się kłamcą i to kłamiącym na swoją niekorzyść.
Nie tylko ty jesteś ukochanym i doskonałym tworem Boga. Jest nim każdy człowiek. Jeśli zaufasz Bogu i pozwolisz, by pokazał ci doskonałość, nie zawiedziesz się. Jeśli jednak będziesz żądał dowodów doskonałości od ludzi, wówczas spotka cię srogi zawód. Żądając doskonałości od innych musiałbyś dawać im to, czego żądasz, bo tylko podobne przyciąga podobne. Czy jesteś gotowy?
Najlepiej będzie, jeśli zaakceptujesz, że doskonałość i miłość są w każdym człowieku, jednak nie każdy ma chęć, a przede wszystkim odwagę, przejawiać je.
A ty, czy masz odwagę? A co by powiedzieli o tobie ludzie, gdybyś spróbował przejawiać doskonałość i miłość w każdej chwili życia?
A co byś ty powiedział o człowieku, który tego próbuje?
Zrozum powody, dla których nie chcesz przejawiać boskiej doskonałości i miłości, a zaakceptujesz opory innych.
Zrozum te powody, a będziesz mógł uwolnić się od ich zniewalającej cię siły.
Większość ludzi nie pozwala sobie na miłość, szczęście, mądrość, bogactwo, ponieważ mają, ich zdaniem, znacznie ważniejsze zajęcia: koncentrować się na cierpieniach i nieszczęściach. One się wydają takie realne, a przy okazji można się wyżalić np. Matce Boskiej na niesprawiedliwość tego świata urządzonego przez Boga. Ale czy warto?
A może lepiej zacząć poznawać i przejawiać swą prawdziwą naturę?
Niektórzy za prawdziwą naturę człowieka uznają jego osobowość i zachęcają, by ją w pełni przejawić. Jednak osobowość to nie nasza prawdziwa natura, tylko twór różnych czynników.
Człowiek nie zaczyna istnieć dopiero w chwili narodzin, choć wielu proroków i nauczycieli duchowych tego naucza. Początek istnienia człowieka nie jest też związany z poczęciem fizycznym. Istniejemy od niepamiętnych czasów i inkarnujemy się co jakiś czas (zwykle w odstępach 19 miesięcy od chwili zgonu.
Poczęcie astralne, czyli przywiązanie do matki mającej się inkarnować “duszy”, następuje zwykle nieco przed poczęciem fizycznym, a w szczególnych przypadkach może nastąpić od 3 miesięcy przed do 3 miesięcy po poczęciu fizycznym. Odtąd zaczyna powstawać osobowość dziecka.
Każda nowa osobowość istoty ludzkiej jest w jakimś stopniu różna od poprzednich i w jakimś stopniu kontynuuje je. Elementami kontynuowanymi w kolejnych inkarnacjach są obciążenia wynikające z najsilniejszych przywiązań i zależności pielęgnowanych w poprzednich wcieleniach. Kontynuacją są też tzw. zasługi karmiczne, czyli skutki pozytywnych wyborów i działań. Pozostałe elementy składowe osobowości mogą mieć różne pochodzenie i różny ciężar gatunkowy.
Obciążenia psychiki mogą mieć korzenie w:
$ dzieciństwie (skutki błędnego wychowania, odrzucenia),
$ okresie przednarodzeniowym (choroby i stresy matki),
$ błędnych praktykach i poglądach z poprzednich wcieleń,
$ procesie społecznego przystosowania (mechanizmy
przystosowawcze),
$ telepatycznym uzależnieniu od aktualnego otoczenia,
$ uzależnieniu od istot astralnych wynikającym z przywiązania do zmarłych osób, praktyk spirytystycznych, narkotyzowania się.
Najsilniejsze z negatywnych wzorców zostały wprowadzone w wyniku stosowania hipnoz i niektórych narkotyków. Dorównują im kody telepatyczne wynikające z powtarzalności wzorców dominujących presji i emocji, z którymi stykamy się od chwili poczęcia. Wszystkie zakodowane w procesie rozwoju człowieka wzorce tworzą zbiór wyobrażeń o sobie, czyli nasze ego. Ego przeszkadza nam w przejawianiu prawdziwych siebie. Dlatego wielu uważa, że należy je zniszczyć.
Jestem zwolennikiem rozbijania ego “na raty”, gdyż jako całość stanowi zbyt skondensowaną i względnie trwałą konstrukcję.
Rozbijanie ego polega na tworzeniu nowej konstrukcji pozytywnych wyobrażeń o sobie. Taki zabieg przynosi namacalne pozytywne efekty w codziennym życiu. Po pewnym czasie pod wpływem doświadczenia i otwierania się na boską świadomość miejsce wyobrażeń zajmuje świadomość swej prawdziwej doskonałości, swej prawdziwej boskiej nieograniczoności. Nie da się jej zaakceptować i urzeczywistnić, jeśli nadal trzyma się ograniczających wyobrażeń o sobie, czy o świecie. Nie można jej w pełni zaakceptować i urzeczywistnić, dopóki podświadomość przechowuje negatywne wyobrażenia o Bogu, miłości i o duchowości. To dlatego tak trudno nam przejawiać prawdziwą naturę człowieka.
Osobowość jest zespołem względnie stałych wyobrażeń o sobie, wyobrażeń, z którymi każdy się identyfikuje. Mogą one być ładne lub brzydkie, mądre lub głupie, mogą odzwierciedlać negatywny bądź pozytywny stosunek człowieka do siebie i do świata. W każdym jednak wypadku są tylko wyobrażeniami, które z rzeczywistością mają niewiele wspólnego.
Wszyscy się zgadzają, że osobowość jest produktem wychowania i warunków, w jakich przyszło nam żyć. Czy jednak obciążenia psychiczne można przenieść z poprzednich wcieleń?
Uczestnicząc niegdyś w spotkaniach rebirthingowych od kilku liderów dowiedziałem się, że niektóre moje zachowania świadczą o tym, że moja mama umarła przy porodzie. Ponieważ przypomniałem sobie poród i to dokładnie kilka razy, to miałem pewność, że ta pani, która figuruje w mojej metryce, jest moją prawdziwą mamą.
Wówczas od jednego z rebirtherów otrzymałem odpowiedź, żebym przestał się okłamywać i miał odwagę sprawdzić, jak było naprawdę, bo to rzutuje na mój sposób przejawiania uczuć i na moją otwartość. Przecież lepiej przyznać, jak było, przebaczyć i mieć problem z głowy.
Nie potraktowałem tego jako wywieranie na mnie presji, lecz jako inspirację nie do końca kompetentnego terapeuty, ponieważ nie wierzył on w możliwość przeniesienia czegokolwiek z poprzednich wcieleń, nie wierzył w ogóle w reinkarnację. Ja jednak miałem świadomość, że reinkarnacja istnieje, tylko wydawało mi się wówczas, że moje ostatnie wcielenie miało miejsce ok. 400 lat temu w Indiach. Po jakimś czasie zorientowałem się, że w tym okresie miałem jednak znacznie więcej wcieleń i to takich, które mnie obciążały.
Pewnego dnia ujrzałem zdjęcie bardzo atrakcyjnej kobiety. Pojawiły się u mnie jakieś dziwne tęsknoty, niepokoje i inne emocje. Zacząłem sprawę badać i wówczas okazało się, że owa pani była właśnie moją mamą w poprzednim wcieleniu i podczas mojego porodu umarła. Poród przedłużał się, aż wreszcie wyciągnięto mnie już z zimnego ciała. Brak mi było ciepła, miłości, pokarmu. Nie potrafiłem się otworzyć na miłość ze strony kogokolwiek innego. Bardzo przecież byłem do niej przywiązany. Na to nałożyła się jeszcze presja mojego ówczesnego ojca, który obwiniał mnie o spowodowanie śmierci jedynej kobiety, którą kochał. Postanowił długo nie wchodzić w żadne związki, zrezygnował z seksu i tym mnie też obciążał. W domu panowała atmosfera tęsknoty za tamtą kobietą i głęboki ból z zaślepieniem, że już nigdy się nie spotkamy. Zaślepienie było tak głębokie, że nie zauważyłem, iż ona po 2 latach inkarnowała się w sąsiedztwie (dzieci to mogą wyczuwać). Po kilku latach mój ówczesny ojciec postanowił związać się z inną kobietą. To był dla mnie koszmar, gdyż swoje panowanie w domu rozpoczęła od usunięcia wszelkich pamiątek po “mamie”. Usiłowali mnie oboje przekonać, że ona teraz zastąpi mi mamę. Efekty były fatalne – zamknąłem się na nich oboje i zacząłem tęsknić za spotkaniem z mamą. A gdzie mogłem ją spotkać? Wydawało mi się, że jedynie w świecie pozagrobowym. Pojawiło się więc u mnie bardzo silne pragnienie śmierci. Nietrudno zgadnąć, że szybko się
urzeczywistniło. Rozsierdzona moją krnąbrnością macocha stłukła mnie tak, że spowodowała wstrząs mózgu. Ojciec dołożył swoje, żeby mi wybić z głowy głupie fochy. Zanim umarłem, stałem się świadkiem uzgadniania przez nich z lekarzem oficjalnej wersji moich śmiertelnych obrażeń. Oficjalnie spadłem ze schodów.
W obecnym wcieleniu moje dzieciństwo wyraźnie różniło się od tamtego. Było znacznie przyjemniejsze i pełne wolności. Natomiast osoby, które wówczas przyczyniły się do mojej śmierci, dostały w domach rodzinnych tresurę podobną do tej, którą zafundowały mnie. Jednak nie to jest najważniejsze.
Przypomnienie obciążeń, które były związane z moim dzieciństwem w poprzednim wcieleniu, każe mi spoglądać na terapię związków zupełnie inaczej, niż to czyni większość terapeutów. Mam świadomość, że wzorce zachowań przeniesione z poprzednich wcieleń mogą być bardzo silnymi obciążeniami. Obciążenia te są szczególnie silne, gdy śmierć w poprzednim wcieleniu nastąpiła w dzieciństwie lub w wyniku samobójstwa. Wówczas pojawia się konieczność przepracowania problemów z obu wcieleń. A tu bez świadomości poprzednich wcieleń trudno się poruszać, gdyż trudno pojąć, o co w tym wszystkim w ogóle chodzi.
Gdyby wielu ludzi mających pozornie nierozwiązalne problemy, odważyło się otworzyć na świadomość poprzednich wcieleń, ich problemy przestałyby ich dręczyć, a wzorce zachowań z łatwością uległyby zmianie.
Najważniejsze decyzje z poprzednich wcieleń każdy odgrywa od momentu poprzedzającego poczęcie. Sam szok poczęcie może też być obciążeniem podświadomości.
W okresie między wcieleniami ludzie istnieją w ciałach astralnych (zwykle 12 miesięcy, choć zdarzają się wyjątki wydłużenia tego czasu do kilkudziesięciu, a nawet do kilkuset lat).
Po tym okresie ciało astralne z prawie całą pamięcią poprzedniego wcielenia ulega zniszczeniu (rozpadowi). Wówczas pojawia się stan istnienia “rajskiego”. Jest on na tyle długotrwały, na ile dany człowiek był otwarty na dobro, miłość i na wartości duchowe. Najczęściej nie przekracza kilku dni.
Pamięć tego stanu (nazywanego stanem nirwany czyli szczęśliwości i błogości) zanika najczęściej do 3 dni po porodzie. Stresy i nowe warunki agresywnie atakującego dziecko otoczenia skutecznie wypierają z umysłu pamięć tego stanu i stwarzają wrażenie, jakoby należało włączyć się w nurt życia, żeby tylko przetrwać. A dla nowonarodzonego przetrwanie w nowych, a nieznanych dotychczas, warunkach staje się ważniejsze od pławienia się w nie uwarunkowanej błogości i szczęśliwości. Nowonarodzone dziecko musi sprostać nowym problemom, a ponieważ wchodzi w świat najczęściej samo (przecież nikt go nie uczy zaraz po urodzeniu), zaczyna się podłączać telepatycznie do otoczenia i dostrajać się zarówno do wibracji energetycznych jak i do reguł gry, które zastało.
A jakie to reguły?
Na sali noworodków wszystkie dzieci są zdezorientowane, krzyczą głośno z głodu i ze strachu, i podłączają się telepatycznie do wszystkich tam obecnych. Nikt nic nie wie, a wszyscy chcą się na gwałt dowiedzieć. Pojawia się odczucie: “taki jest świat, tak tu się żyje, tak trzeba, bo tak robią wszyscy”. Istna “Smurfolandia”.
To jeden z pierwszych elementów w tej układance, która nazywa się uczeniem się sposobów na życie. W kolejnych dniach i latach jest niewiele lepiej. Dziecko, choć ma pamięć stanu doskonałości, choć nie uznaje przeszkód, szybko uczy się, że trzeba walczyć i pracować zapominając o przyjemnościach, że należy kapitulować wobec wyobrażeń o przeszkodach i trudnościach itd. Dziecko, choć ma ogromną moc i łatwość realizacji swoich marzeń, nie ma świadomości boskości, wobec czego poddaje się ograniczającym je wyobrażeniom osób dorosłych. Przecież one są takie duże, takie silne i tak głośno mówią. Wobec tego należy uznać ich przewagę i racje. Czyż nie?
Tak myśli dziecko. A dorosły? Na ile twoja świadomość różni się od świadomości dziecka w najważniejszych dla ciebie sprawach?
Czy wierzysz w swoją wewnętrzną moc?
Czy wierzysz, że możesz znać prawdę i realizować swoje zamierzenia nie uzyskując aprobaty otaczających cię ludzi?
Tobie, dorosłemu, jest przecież znacznie łatwiej, niż dziecku. A jednak w większości przypadków w ważnych dla siebie sprawach działasz tak samo, jak dziecko. Dlaczego?
Jest tylko jedna sensowna odpowiedź na to pytanie: tu działa ogromna siła przyzwyczajenia, przyzwyczajenia do wzorców działania i myślenia wyuczonych w dzieciństwie. One są tak silne, że nie tylko dziecku, ale i tobie – dorosłemu zaciemniają świadomość.
Wzorce zachowań, które obserwujemy w dzieciństwie, do których zostajemy wdrożeni, mają znacznie większą moc ugruntowania i łatwiej przejawiają się, niż wszystkie przeczytane w książkach najpiękniejsze i najmądrzejsze nauki. Chcąc jakiś ugruntowany wzorzec zmienić na inny, nie wystarczy podjąć decyzję o zmianie. Trzeba jeszcze ponadto nauczyć się nowego wzorca i ugruntować go przez koncentrację na nim i przez działanie. A to wymaga nieco czasu i wysiłku.
Szybko koduje się tylko te wzorce, które ma się możność naśladować w dzieciństwie. Przeprogramowanie ich wymaga zaangażowania i świadomego wysiłku. Można jednak uniknąć wysiłku, jeśli opanuje się sztukę twórczej wizualizacji i jeśli się będzie tej techniki używało często i wytrwale.
A to dopiero początek. Poznanie prawdziwej natury jest możliwe tylko dzięki systematycznemu praktykowaniu medytacji. Efekty medytacji trzeba przełożyć na język konkretów i zaakceptować.
A co jest naszą prawdziwą naturą?
Boskość, czyli czysta miłość, mądrość i moc. W tym mieści się i szczęście, i spełnienie, i niewinność, a także bogactwo. To wszystko można z łatwością przejawić, ale najpierw trzeba doświadczać i zaakceptować, czyli przyzwyczaić się.
Przejawianie się naszej prawdziwej – doskonałej natury wiąże się ze spontanicznością, a do spontaniczności też mamy dziwne nastawienia. Przede wszystkim nie budzi naszego zaufania. A przecież spontaniczność jest niezwykle cenną cechą.
Jeśli chcesz poprawić jakość swoich działań, czy też związków, możesz oprzeć je o miłość i o spontaniczność. Aby stało się to możliwe, pozwól sobie na odreagowanie. Odreagowanie jest cenne, gdyż umożliwia nawet całkowite uwolnienie się od błędnych wzorców przeżywania, odczuwania, myślenia i reakcji. Wszystkie one znalazły się w twej pamięci przez uczenie się, bądź naśladownictwo. Kiedy znikają, pojawia się miejsce na miłość i spontaniczność.
Działania i odczucia związane ze spontanicznością są niezwykle efektywne i nie wymagają planowania, czy uczenia się. One po prostu są obecne w naszej naturze wraz z całą właściwą jej doskonałością. Kiedy pojawiają się sprzyjające warunki, wówczas mogą się ujawnić. Daj im więc szansę i uwolnij się od tego, co nie pozwalało przejawić się twej spontaniczności i prawdziwej natury.