Małgorzata Białach:
W związku z rozpracowywaniem wzorców i mechanizmów UA, pojawił się nowy wątek związany z upadkiem świadomości. Chodzi mianowicie o ataki energetyczne między upadłymi aniołami.
Chciałam się podzielić swoim doświadczeniem w tym temacie. Podczas sesji regresingu okazało się, że do tych ataków energetycznych nie dochodziło ot, tak sobie. Najpierw były inicjacje.
Pamiętam, jak podczas łapanki urządzonej przez białe anioły dostałam się w ich sidła. Poddały mnie hipnozie, a następnie oberwałam silną bombą energetyczną, która rozerwała mi aurę i serce. Wraz z atakiem otrzymałam sugestię, że mam umrzeć, że to właśnie miłość zabija w ten sposób tych, który zeszli na ziemię i że każdy anioł zrobi mi to samo, gdy się do niego zbliżę, wobec tego to ja pierwsza muszę uderzyć, by przeżyć. Hipnoza nie musi być logiczna, aby okazała się skuteczna.
Nie mogłam dojść do siebie po tej hipnozie, podjęłam decyzję, że nigdy więcej nie chcę oberwać – widziałam tylko dwa wyjścia – ucieczka przed aniołami lub atak. A ponieważ innym wkodowano to samo, skutki były opłakane. Gdy spotkały się dwa tak inicjowane anioły, następował samonakręcający się trans “naparzania” się nawzajem z wielką mocą. Pamiętam towarzyszące temu rosnące przerażenie: “co my właściwie robimy i dlaczego nie możemy tego przerwać?” oraz pytanie: “dlaczego po okazaniu innym miłości jest im niedobrze lub umierają?”. Często taka wymiana ciosów kończyła się wycieńczeniem lub śmiercią. Gdy taki wyczerpany i bezsilny aniołek padał, wtedy pojawiali się “czarni opiekunowie” i wzmacniali jeszcze w hipnozie przekonanie, że doświadczanie miłości Boga na ziemi jest niemożliwe i że tak właśnie się kończy….
Mojej śmierci towarzyszyła beznadzieja, zwątpienie w Boga, niemoc i okropny ból w sercu.
To wszystko spowodowało silną blokadę na boską miłość i boską moc, zamknięcie się i zgaszenie, byle tylko nie emanować tym, nie świecić, by przypadkiem żaden UA mnie nie namierzył.
Oprócz w. w. atrakcji założono mi też oczywiście zakaz spotkania UA, który najbardziej ze mną harmonizuje, aby przypadkiem nie podwyższyć swoich wibracji i nie wrócić w ten sposób do Boga. Miałam odczuwać irracjonalny lęk na samą myśl o tym. Nie mogłam dojść do tego, czym mnie nastraszono. Okazało się, że była to taka cwana hipnoza kodująca “coś”. “Coś” miało się stać, kiedy spotkam tę istotę, coś naprawdę strasznego, ale tak naprawdę nie wiadomo co. Na szczęście teraz puściłam wzorzec energetyczny tego “coś” wraz z oczekiwaniem na to i mogłam się śmiać z całej sprawy.
Przez parę dni chodziłam rozbita, z wielkim bólem i dziurą w sercu. Nic mi nie pomagało. Często w podobnych przypadkach, gdy potrzebowałam uzdrawiania na wyższych poziomach, modliłam się do Jezusa i ta pomoc przychodziła wraz ze świetlistymi istotami, które wykonywały mi “operacje” na aurze. Tym razem nie mogłam się o to nawet pomodlić. W końcu zaskoczyłam, o co chodzi. Potrzebowałam pomocy od osoby fizycznej posiadającej ciało, aby odwrócić zakodowaną intencję i wyobrażenie, że nie da się doświadczać miłości w ciele na ziemi, że miłość boska na ziemi zabija i jest czymś innym od miłości, która istnieje w świecie nieprzejawionym. Po uzdrawianiu duchowym wykonanym przez człowieka (a właściwe UA) wszystko odeszło ode mnie.
Walki magiczne i magia ochronna, które pojawiły się w późniejszych czasach, mają swoje źródło właśnie w tych pierwotnych atakach energetycznych między UA.
(LŻ): Warto zaznaczyć, że inicjacji w “pozbawienie mocy i miłości” często dokonywano w odurzeniu narkotycznym. Ja sobie przypomniałem, że kiedy byłem odurzony i leżałem związany, nacięto mi na piersiach jakieś znaki i wypełniono żrącą trucizną. Podano sugestię hipnotyczną, że kiedy będę chciał poczuć moc lub miłość, od razu będę czuł ten piekący ból doprowadzający mnie do bezsilności i paraliżu. Tak więc mnie paraliżowało, a czasami nawet dostawałam gorączki, kiedy tylko dłużej pomyślałem o mocy, miłości do kobiety, czy o szczęściu w związku.
(MB): Kolejnym elementem, który mi się przypomniał, były misje kodowane przez strażników astralnych. Miałam wrażenie utraty mocy, tak jakby mi ją odebrali. Mogłam ją odzyskać dopiero po wypełnieniu misji, gdy już zasłużę i wtedy też zostanie mi ukazana droga powrotu do Boga.
Moja misja – całkowicie tajna, jedyna i niepowtarzalna – polegała na tym, by zejść na samo dno, zaliczyć wszystko, co się da, a następnie wygrzebać się z tego. Wszystko to po to, by wiedzieć, jak potem pomóc innym UA w uwalnianiu się od tego. W zasadzie to nie widziałam powodu, dla którego mam się uwolnić od tej misji, przecież wychodzę z dołka i coraz lepiej mi się wiedzie w życiu. Przetrzeźwiałam dopiero, gdy sobie uświadomiłam, co jeszcze musiałabym zebrać i doświadczyć po drodze, by mieć pełne spektrum doświadczeń i praktyk.
Pamiętam, że nie chciałam się tak od razu zgodzić na tę misję. Więc, żeby mnie przekonać, wmówiono mi, że te doświadczenia i cierpienie, których będę doświadczać, w ogóle mi nie zaszkodzą i nie zmącą mojej świadomości boskości. Po prostu będą się kodować tylko w ciele, a gdy będę wracać do Boga, to i tak porzucę to chore i cierpiące ciało.
Z tymi hipnozami wiązała się silna presja i blokada na gardle, nie tylko na moc; przez gardło można kontrolować inne czakramy. Na nich to pozakładano mi mandale wraz z programami utrudniającymi życie na ziemi i tworzącymi problemy. To wszystko oczywiście po to, by tak naprawdę nigdy nie wrócić i zasilać astral niskowibracyjną energią powstającą na skutek niezadowolenia z niespełnionego życia.
Leszek Żądło:
Ataki energetyczne i psychiczne wśród UA to nie zamierzchła przeszłość. Wiele z nich poświęciło sporo wcieleń, by komuś dokopać, lub by zrealizować misję związaną z urojonymi możliwościami wyeliminowania innych z życia (z tej planety) za pomocą ataków i walk energetycznych. Przynosiło to raczej mizerne rezultaty, nie licząc wikłania się w karmie i systematycznego zaniżania wibracji. Efekty dalsze to pomieszanie w związkach, coraz trudniejsze i bardziej obrzydliwe warunki inkarnowania się w kolejnych wcieleniach i inne “atrakcje”, jak lęk przed zemstą, narastająca nerwica lękowa, zaburzenia seksualne itd.
W obecnym życiu z atakami energetycznymi spotykałem się od poczęcia. Większość z nich jednak była do wytrzymania i nie robiła na mnie większego wrażenia. Kiedy jednak zacząłem zajmować się rozwojem duchowym, stałem się wielokrotnie celem ataków energetycznych. Część z nich pochodziła od UA lub od strzyg sprzymierzonych z UA.
Na początku nie wiedziałem, o co chodzi. Należałem do Stowarzyszenia Psychotronicznego w Katowicach i miałem pewność, że ludzie kroczący duchową ścieżką mają czyste intencje, a ich głównym pragnieniem jest dojście do oświecenia przez rozwijanie miłości do siebie i innych. Panowała atmosfera życzliwości, zaufania, miłości bliźniego, duchowej otwartości. To dlatego bardzo zdziwiłem się, kiedy podczas wykładu znany uzdrowiciel Joachim Rongen otaczał ochronną kulą siebie i swą żonę. Wydawało mi się to śmieszna i niepotrzebne. Ale… po kilku miesiącach zaczęły do mnie docierać niepokojące wieści. Pewną panią przyłapano podczas wykładu, jak wykonywała zabieg wampiryczny usiłując zebrać energię z całej sali. Potem mówiono o pewnym ponad 80-letnim joginie, że uprawia z członkiniami Stowarzyszenia seks astralny i dziwiono się, że 20-letnia żona mu nie wystarcza. Te opowieści (z wyjątkiem wieku żony, którą znałem) traktowałem jednak jak bajki.
No i … mnie też dopadło.
Zakochałem się w pięknej dziewczynie i postanowiłem jej to wyznać. Zresztą z jej strony widziałem zainteresowanie i także miłość. Wtedy jeszcze nic nie wiedziałem o UA, a ona nim była. Wtedy jednak dowiedziałem się, co potrafią strzygi. Otóż cała przygoda skończyła się dla mnie szokiem. Zostałem tak zmaltretowany energetycznie, że ledwo żyłem przez najbliższy tydzień. Pomógł mi kolega, który na koniec pocieszył mnie, że po takim ataku mogłem umrzeć.
Co się stało?
Otóż moja ukochana anielica tak się przestraszyła miłości, że uruchomił się u niej mechanizm opisany wcześniej przez Gosię, a polegający na ataku na serce i rozbiciu aury. Dodatkowo, by poczuć się bezpieczniej i pewniej chronioną, wezwała na pomoc swą babcię – strzygę, która przez dłuższy czas życzyła mi śmierci i “modliła się” za mnie z wiadomymi intencjami. Atak został odparty dzięki temu, że nauczyłem się wizualizować lustra odbijające takie energie i jeszcze kilka innych sztuczek.
Cały mechanizm i intencje tego ataku udało mi się pojąć dopiero po wielu latach. Ale przez ten czas atakowano mnie na różne sposoby. Najbardziej zawzięte w atakach były te UA niebieskie, które przeszły inicjacje u strzyg. Przez pewien czas czułem się wręcz osaczony przez wysłanników z Atlantydy.
Moja późniejsza miłość (również niebieska UA) potrafiła podczas pocałunku energetycznie wgryzać się w serce i kąsać je aż do bólu. Nie widziała w tym nic złego. A w poczuciu dobrze spełnionej misji czy zemsty była gotowa nawet zabić energetycznie.
Owszem rozstaliśmy się dość szybko. Bo po co się męczyć i szarpać. Wiele lat później zrozumiałem, że miała powód bronić się przede mną, bo ja chciałem, żeby mi wreszcie pokazała drogę powrotu do “nieba”, ale ona wcale nie chciała wracać i drogi nie znała, więc traktowała mnie jak natręta od tysięcy lat. Chociaż miewaliśmy też i dobre relacje, a najlepszy seks. To jednak była “zasłona dymna” założona na prawdziwe intencje i mechanizmy walk energetycznych.
Moja kolejna ukochana (UA) po kilku latach wspaniałego wspólnego rozwoju okazała się strażniczką, której zadanie polegało na tym, by mnie trzymać z daleka od związku z taką kobietą, która mogłaby pomóc mi podnieść moje energie i rozszerzyć świadomość... I może, mimo to, ten związek byłby udany, gdyby nie … tu się zacznie opowieść, za którą każdego klienta skierowałbym na badania psychiatryczne. I taka też była moja pierwsza reakcja, kiedy do mnie dotarły informacje od ludzi w to zamieszanych.
Otóż moja partnerka ostrzegła mnie, że pewna grupa ludzi modli się, byśmy się rozstali. Nie uwierzyłem, bo wcześniej dostawała z astralu idiotyczne instrukcje, jak ma ze mną postępować. No to jak miałem teraz na to spojrzeć? Wydawało mi się, że się kobiecie całkiem pomieszało w głowie, tym bardziej, że ludzie, na których wskazała, traktowali mnie jak przyjaciela. No i… kilka miesięcy po rozstaniu dostałem gratulacje od tych właśnie ludzi. Nie ukrywali radości, że ich modlitwa się spełniła.
A o co się modlili?
O lepszą kobietę dla mnie!
A kiedy pojawiła się ta lepsza…, zaczęli ją obrzucać klątwami i modlić się, żebyśmy się rozstali. No i żeby pojawiła się jeszcze lepsza. Już domyślałem się, w czym ma być lepsza. Miała być wobec nich uległa i ułatwiać im darmowe konsultacje u mnie. No i jeszcze lepiej by było, gdyby im za darmo robiła sesje i sponsorowała ich rozwój z mojej kasy. Wygląda na to jednak, że mnie dokładnie o co innego chodziło, więc związałem się z osobą silną psychicznie i energetycznie (oczywiście, że UA). No i wtedy rozpętało się prawdziwe piekło! Pewna grupa durnych UA już nie kryła się z tym, że posługują się klątwami, modlitwą śmierci, a także innymi modlitwami, żeby ten związek też mi szlag trafił, a partnerka przeniosła się na tamten świat. Te durne istoty były tak zapamiętałe i czuły się tak bezkarne, że wydawało im się, iż mogą na egzorcystkę nasyłać demony. Byli w takim amoku, jakby ktoś nimi wręcz sterował!!! Nie trafiały do nich żadne racjonalne argumenty, a nasilający się ból głowy i inne zaburzenia samopoczucia przechodzące w pogarszający się stan psychiczny zamiast postrzegać jako ostrzeżenia, traktowali jako zachętę do nasilenia walki. Wszystkie z tych osób wiedziały dobrze, że konsekwencje karmiczne uprawiania czarnej magii są fatalne, jednak ich to nie powstrzymywało. Moje ostrzeżenia też traktowali jako “makaron na uszy”. A efekty są dla nich opłakane. Wątpię, czy w tym wcieleniu jeszcze będą mieć ochotę na jakikolwiek rozwój duchowy. No bo jaki to rozwój gwarantuje opętanie, odizolowanie się od świata z przekonaniem, że wszystko “syfi” lub szpital psychiatryczny?
Widząc, że nie dają rady w walce przeciw nam, zaczęli angażować sojuszników, którzy oficjalnie zajmują się uzdrawianiem, egzorcyzmami, rozwojem duchowym. Jak wyglądały ich praktyki duchowe i uzdrowicielskie, poinformowali mnie “zdrajcy”, którzy w rozwoju duchowym szukają oświecenia, a nie ześwirowania. Otóż co jakiś czas (bodajże raz w tygodniu) zbierała się silna grupa, której zadaniem było prowadzić walkę ze mną o rząd dusz. Wysyłano więc przeciw mnie całe armie wojowników astralnych, które miały mnie unicestwić i odciąć od ode mnie wszystkich, którzy są moimi zwolennikami. No i wobec niektórych się to udało. Ale ja zyskałem więcej.
Podczas jednego z takich ataków przeprowadzonego bardzo fachowo podczas nowiu, by był jak najsilniejszy, poczułem się zmęczony i poprosiłem Boga o skuteczną ochronę przed takimi durniami i ich atakami. I otrzymałem ją.
Wtedy forma ataków zmieniła się. Jakieś nieszczęśliwe duszyczki w astralu zaczęły kwilić i wzywać na pomoc mą partnerkę – egzorcystkę, żeby zrobiła za mną porządek, bo ja wprowadzam tam straszne zamieszanie. I jaki jestem przy tym niebezpieczny dla porządnych duchów tam zamieszkujących. I jakież mogę spowodować straszne spustoszenie – np. zamknąć “wrota czasu” umożliwiające reinkarnację oraz powrót to Boga. I podobne bzdety. Na początek naprawdę tym się przejęła.
Na dziś interesuje mnie, czy owe UA, które tak zawzięcie atakowały mnie, bym nie był szczęśliwy po swojemu, postępują tak, bo zostały tak w przeszłości zaprogramowane, czy też jakiś koordynator astralny nadal czuwa nad całością. No a jeśli tak, to zupełnie nie wiem, po co. Chyba tylko silne zaślepienie jest go w stanie motywować do takich działań.
Zauważyłem też przy okazji, że spora część UA, którym chciałem pomóc w rozwoju duchowym, jest otoczona strażnikami – strzygami. To w nich upatrują gwarancji swego bezpieczeństwa w konfrontacji ze mną. Pozornie to ja przegrywałem, bo poczucie winy nie pozwalało mi się rozprawiać ze strzygami. W rzeczywistości, przegrywają te UA, które gwarancji swego bezpieczeństwa i wolności dopatrują się w strzygach i demonach.
Przegrana ma wymiar zahamowania w rozwoju, pogorszenia jakości życia, pomieszania w związkach, zamknięcia na miłość i boską moc.
Na koniec chcę zaznaczyć, że podczas sesji regresingu często dochodzi do ujawnienia się mechanizmów oraz intencji dokonywania ataków energetycznych. Towarzyszy temu wyzwalanie się emocji i szkodliwych energii. Gdyby nie moja dość duża odporność na ataki energetyczne, z wieloma z moich klientów nie mógłbym prowadzić sesji regresingu.
Małgorzata Białach:
Co robić, jeśli trafiamy na podobne mechanizmy u siebie?
Warto oczyszczać sobie intencje dotyczące doświadczania i przejawiania boskiej miłości na ziemi.
Przydadzą się też afirmacje:
Przebaczam sobie, że atakowałam energetycznie inne istoty.
Otwarcie mojego serca na boską miłość we mnie jest bezpieczne i korzystne dla mnie i dla innych istot.
Otwarcie mojego serca na boską miłość w innych istotach jest bezpieczne i korzystne dla mnie i dla nich.
Mogę i potrafię doświadczać boskiej miłości tu na ziemi.
Mogę i potrafię przejawiać boską miłość tu na ziemi.
Doświadczanie i przejawianie boskiej miłości na ziemi jest dla mnie bezpieczne, przyjemne i korzystne.
Jestem kochana, bezpieczna i żyję, kiedy (znani mi) ludzie fizycznie się do mnie zbliżają. (LŻ)