Karma powstaje na skutek dokonywania przez nas wyborów. Najczęściej jednak nie jesteśmy świadomi konsekwencji naszych myśli i wyobrażeń. Nie zdajemy sobie sprawy, jak nasze mądrości życiowe wpływają na nasze późniejsze życie. A przecież wystarczy przypatrzyć się uważnie wyobrażeniom, żeby poznać ich konsekwencje.
Jeśli jesteś młodym człowiekiem i uważasz, że używanie życia jest dla młodych, to co ci zostanie na starość?
Łatwo to przewidzieć, nieprawdaż?
Nieco trudniej przewidzieć karmiczne konsekwencje naszych poglądów, ale i to możemy spróbować.
Załóżmy, że jesteś kobietą, która jest przekonana, że faceci myślą tylko o jednym. O czym będziesz myśleć, jeśli narodzisz się jako facet?
Albo z innej beczki: jesteś facetem, który uważa, że wszystkie baby, to d… do rżnięcia. Co sobą będziesz reprezentować, gdy odrodzisz się jako kobieta?
Dowcipne, nieprawdaż. Aż chce się inkarnować!
Oczywiście, że takie myśli nie stanowią głównego powodu inkarnowania i przywiązania do roli którejś z płci. Powód wyboru płci bądź roli na kolejne wcielenia zwykle stanowi zazdrość o to, że innym (lub w innej roli) łatwiej, lepiej się żyje.
A co tu mamy?
Np. kobieta jest przekonana, że mężczyznom to lepiej, bo: nie rodzą dzieci, mogą pójść do baru na piwo, nie przejmują się niczym, nie mają tylu obowiązków domowych, są bardziej wolni, tu i ówdzie mają prawo wyborcze, są silni itp., itd. Zazdrość o rolę innych nie uwzględnia tego, że mają oni obowiązki, czy kłopoty właściwe dla tej płci czy roli. Zazdrość motywuje do pragnienia, by znaleźć się w tej roli, która wydaje się korzystniejsza od obecnej. W takich emocjonalnych kalkulacjach cena zmiany roli w ogóle nie jest brana pod uwagę! Pod tym względem inteligentny człowiek niewiele różni się od zwierząt.
Obserwowałem, jak patrzyły na siebie pies i kot. Pies przywiązany przy budzie patrzył na małego kotka i zazdrościł mu, że ten jest na wolności, że mieszka w domu i ma (zdaniem psa) znacznie większy kontakt osobisty z właścicielem i – oczywiście – większą wygodę. Pies widząc to bardzo pragnął znaleźć się w roli kota.
Kot z kolei czuł się mały, zastraszony i słaby, a patrząc na ogromnego, silnego psa, pragnął być taki, jak on.
Zwierzęta kierują się pragnieniami (popędami), brak im zdolności do refleksyjnego myślenia. W ten sposób też, w ograniczonym zakresie, stwarzają swą karmę. Ale czy ludzie aż tak bardzo różnią się od nich, gdy czują się poszkodowanymi wobec innych w swojej roli, w swojej płci?
Zazdrość nie kieruje się żadną logiką. Zazdrosna osoba po drugiej stronie widzi same zalety, a po swojej – wady. Dzięki temu stwarza pożądanie tego, czego zazdrości i może w kolejnym wcieleniu narodzić się w takich warunkach, jakich pożądała.
Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że identyfikacja z nową rolą następuje na zasadzie zanegowania przeszłej roli. Człowiek bowiem nie tyle wybiera sobie warunki swego przyszłego odrodzenia, ale przede wszystkim rolę na kolejne życie.
I tu sprawy mają się źle. Jeszcze gorzej, kiedy na zazdrość nałożyła się pogarda dla tych, którym zazdrościliśmy. Teraz mamy to, czego zazdrościliśmy i pogardzamy sobą za to, że to mamy, że staliśmy się tacy sami, jak ktoś, komu zazdrościliśmy. W praktyce miesza się nam w głowie i w emocjach jeszcze bardziej.
Konkretne warunki na kolejne wcielenie kreują sobie tylko te osoby, które znają odpowiednie techniki kreacji. I okazuje się, że w jakimś stopniu (czasem nawet w dużym) udaje im się to. Większość ludzi jednak dokonuje identyfikacji z rolą “przypisaną im od urodzenia”. Na tę identyfikację wpływają: płeć, tradycje narodowe, społeczne, kulturowe itp. Lata wychowania to właśnie proces nabywania wiedzy o świecie, o sobie i o swojej roli w danej społeczności, to czas uspołecznienia jednostki, by nie odbiegała od norm. I tu okazuje się, że trzeba zacząć płacić cenę za zazdrość i wszystkie niekonkretne pragnienia. I znów można dojść do wniosku, że ta rola to nie dla mnie, bo przedstawiciele drugiej płci, czy innego narodu, mają się lepiej. I znów pojawia się zazdrość, która motywuje do buntu przeciw obecnej roli i stwarza nieprzytomne pragnienie odgrywania innej roli. I tak z wcielenia na wcielenie.
Mistrzowie jogi twierdzą, że reinkarnacja ustaje, kiedy uda nam się zniszczyć żądzę. Ci bardziej ograniczeni odnoszą słowo “żądza” do sfery seksu. Ale żądza może wynikać z zazdrości, nienawiści, zachłanności i niezadowolenia. Aby się od niej uwolnić, trzeba rozpoznać jej przyczyny i uwolnić się najpierw od nich.
Żądza zawsze wynika z niezadowolenia z aktualnego stanu rzeczy. Ludzie wyobrażają sobie, że ich zadowolenie zależne jest od czegoś z zewnątrz. Nie zdają sobie najczęściej sprawy z faktu, że zadowolenie to stan SAMOPOCZUCIA, który jest zależny bezpośrednio od nich, a przede wszystkim od ich nastawienia. Gdy nastawienie umysłowe i emocjonalne jest pozytywne, wzbudza ono zadowolenie. Chcąc więc osiągnąć zadowolenie, wystarczy poczuć się zadowolonym. A żeby poczuć się zadowolonym, należy znaleźć sobie jakiś powód do dobrego samopoczucia. Takim powodem może być nawet wyobrażenie sobie czegoś miłego, przyjemnego, satysfakcjonującego. I to jest OK. To nie jest oszukiwaniem się. Oszukiwaniem się jest przekonywanie się, że np. będę zadowolony, kiedy kupię sobie mydełko Fa, lub zadzwonię do koleżanki.
Błąd w założeniu polega na tym, że mydełko służy do mycia, a koleżanka niekoniecznie ma dziś dobry humor. I co wtedy?
Jeszcze raz przypominam, że źródłami naszego samopoczucia nie są rzeczy i osoby z zewnątrz.
A jeżeli nie, to co?
Samopoczucie zależy od nas samych. To my decydujemy o tym, jak chcemy się czuć, gdy ktoś mówi nam miłe słowa, gdy krzyczy na nas, gdy bije słabszych, gdy widzimy przemoc na filmie, gdy uczestniczymy w pogrzebie. Oczywiście, że odczuć nauczyliśmy się od innych ludzi uczestnicząc w ich życiu i obserwując ich od urodzenia. Od nich też nauczyliśmy się reagować na to, co się dzieje. I tu mamy źródło naszych kłopotów, bądź sukcesów.
Nauczyliśmy się myśleć, czuć i reagować tak jak inni. To dlatego tak trudno nam bywa być sobą. Ciągle przecież otaczają nas ludzie, którzy motywują nas: “bądź sobą”, co w rzeczywistości znaczy: “kimś takim, jak JA, bo inaczej cię nie zaakceptuję”. To dzięki temu dobrze i bezpiecznie czujemy się wśród “swoich”.
Jeśli otaczało cię od urodzenia bogactwo, a rodzice byli zawsze zadowoleni z życia i z pracy, to masz wszelkie szanse, aby być szczęśliwym, zadowolonym i bogatym przez całe swoje życie. Ale jeśli w tej całej sielance były zgrzyty, to możesz mieć tendencje do obwiniania pieniędzy lub ludzi bogatych za swoje złe samopoczucie.
W wielu rodzinach twierdzi się, że pieniądze nie są do szczęścia potrzebne, bo najważniejsza jest miłość. I rzeczywiście, ludzie wychowani w takich rodzinach potrafią być szczęśliwi, nawet jeśli nie żyje im się bogato. Potrafią mieć z sobą pozytywne relacje. Mogą jednak odnosić wrażenie, że ich szczęście zależne jest od licznej i kochającej rodziny, oraz od braku pieniędzy.
I wreszcie mamy takich, których nic i nikt na świecie nie jest w stanie zadowolić. Choćby mieli liczną rodzinę, zdolne dzieci i kupę pieniędzy, nigdy nie będą zadowoleni. Zawsze im będzie “coś nie tak”. Ci ludzie albo nie nauczyli się wyzwalać w sobie pozytywnych odczuć, albo o nich zapomnieli. A zapomnieć mogli albo pod wpływem niezadowolonego otoczenia w wyniku uzależniania swego samopoczucia od innych, albo wskutek stawiania sobie bądź innym zbyt wysokich wymagań. Ponadto duża grupa ludzi niszczy swoją zdolność wzbudzania pozytywnych odczuć w wyniku używania alkoholu, tytoniu lub narkotyków. Zadowolenie czerpią oni raczej z odczuć negatywnych. Jak by nie było, uzależniają się od czynników zewnętrznych.
Tymczasem okazuje się, że znane są praktyczne sposoby wyzwalania w sobie pozytywnych odczuć. Najprostszym z nich jest głębokie relaksujące oddychanie. Późnej można się zapoznać z bardziej skomplikowanymi ćwiczeniami oraz z relaksem i medytacją. Dobre efekty w tym zakresie daje też opanowanie sztuki afirmacji i wizualizacji. Wówczas należy afirmować zadowolenie, radość życia, szczęście, bogactwo itp.
Czasami efekty takich zabiegów pojawiają się natychmiast, a czasami trzeba na nie długo czekać. Ponadto osoba przyzwyczajona do negatywnych odczuć, do negatywnego motywowania się, musi mieć czas na przyzwyczajenie się do pozytywnych odczuć i do motywowania się w sposób pozytywny.
Różnice w karmicznych konsekwencjach motywowania się w różny sposób mogą okazać się, na pierwszy rzut oka, trudne do zauważenia. No bo przecież dla większości ludzi liczy się przede wszystkim cel doraźny.
Z punktu widzenia kogoś, kto chce zbudować dom, nie ma znaczenia, czy zmusi się do tego, czy zachęci. Dom i tak zostanie wzniesiony. Różnica jednak będzie dotyczyła oceny tego domu i samopoczucia z nim z wiązanego.
Jeśli ktoś wybudował dom z poczucia obowiązku, będzie oczekiwał na dozgonną wdzięczność swych spadkobierców. Wręcz może na nich wymagać, by mu spłacali urojony dług.
Ten zaś, kto wybudował dom z przyjemnością i dla przyjemności, będzie się nim cieszyć i dzielić swą radością z innymi. Pierwszy z nich będzie odczuwać obrzydzenie na samą myśl, że w domu trzeba coś zrobić (np. wyremontować), a drugiego zajęcie przy domu będzie bawić.
Czy ta różnica jest jasna?
No to inny przykład:
Kilka lat temu ktoś był w PZPR, dziś jest działaczem katolickim, a wszystko to po to, żeby “swoi” go popierali. Wczoraj był konfidentem Bezpieki, dziś też “kapuje” niewygodnych dla władzy i wszystko wydaje się być w porządku.
A konsekwencje karmiczne?
A któż by się tam przejmował takimi bzdurami, jeśli podobno mamy tylko jedno życie!?
Na konsekwencje karmiczne nie trzeba czekać długo. W obecnych czasach wyraźnie skraca się okres oczekiwania na wypłatę karmiczną. Nie do końca wiem, dlaczego tak się dzieje. Może dlatego, że rodzi się coraz więcej ludzi, a może przyczyną jest znacznie szybszy obieg informacji w świecie. To on powoduje, że coraz większe grupy ludności nastawiają się emocjonalnie wobec niektórych problemów, że miliony angażują się nawet w lokalne zatargi. A może przyczyny są jeszcze inne?
W przypadku nagłej zmiany frontu, której nie towarzyszy duchowe przebudzenie, a jedynie lęk przed prześladowaniami przez większość, nic się nie zmienia. Pozostaje bowiem tylko pragnienie pozostania po stronie większości w celu zabezpieczenia swych pozycji. Tym co ulega utracie, jest szacunek dla siebie. Efekty mamy szybkie: nauczyciele, którzy utracili szacunek dla siebie, wychowują młodych ludzi, którzy też tego szacunku niewiele mają czy to dla siebie, czy dla starszego pokolenia.
Przyczyn kryzysu szacunku jest wiele. Główną ich przyczyną jest lawirowanie między jedną korzyścią, a inną bez określenia swej tożsamości. To stwarza wrażenie koniunkturalizmu, sprzedawania się za doraźne korzyści. (Polecam art. Syndrom zdrady).
“Dziesięć lat temu – mówi młoda spikerka – nie było w tym kraju wolności, nie mogliśmy kupić koronkowych majtek. Dziś mamy wolność, a koronkowe majtki są do kupienia wszędzie”.
Czy na tym naprawdę polega wolność?
Pomieszanie emocjonalne i umysłowe towarzyszy wszystkim gwałtownym przemianom. Nawet młodzi ludzie pamiętają, jak to jeszcze niedawno Polacy przyrzekali wierność Układowi Warszawskiemu przeciw NATO, a teraz są w NATO. Oby nie pojawił się większy konflikt międzynarodowy, gdyż podświadomość nie zna się na takich “żartach”. Naród zazdroszcząc Rosjanom hegemonii odwrócił się od nich, przeszedł na inną stronę barykady, ale nie zyskał przez to na znaczeniu.
Problem komplikuje się karmicznie, ponieważ zazdrość, czy nienawiść z jednej strony nakręcają człowieka do działań destruktywnych, a z drugiej wytwarzają u niego pragnienie, by żyć tak, jak ten, komu zazdrości, czy kogo się nienawidzi. Wielu ludzi nie wiedząc, czego sami chcą, chce żyć tak, jak inni, ci ze “świecznika”. To dlatego chcieliby żyć jak Carringtonowie, ale pracować jak robotnicy z kołchozu. Wielu z nich też wie, że na pewno nie chcą żyć tak, jak żyją. Zbyt mało miejsca poświęcają refleksji nad swoim życiem, nad wolnością wyboru i planowaniu przyszłości. Ich plany zwykle nie są zbyt górnolotne, a zazwyczaj dotyczą ograniczonych sukcesów społecznych czy materialnych.
“Zapłaciłbym każdą cenę, żeby tylko być z tą dziewczyną” – myśli niejeden chłopak. Ona jednak kombinuje mądrzej: “dałabym wszystko, żeby mieć bogatego faceta, któryby na mnie pracował”.
Oczywiście, że z takimi intencjami mogą dojść do porozumienia: on zrobi wszystko, żeby dobrze zarabiać, a ona mu się odda za cenę wartą jego majątku. Ale… czy to jest miłość, czy handel?
Seks i pieniądze nieświadomie przez wielu ludzi uznawane są za ekwiwalent. “Ja ci seks, ty mi pieniądze”, to pomysł nie tylko prostytutek. O takim układzie marzy wiele kobiet. Mężczyźni muszą być bardzo zaślepieni, żeby na niego przystać. Tym niemniej konflikty w związkach najczęściej motywowane są mechanizmem: “ty mi nie dajesz pieniędzy, a ja ci nie daję seksu”.
Kobiety ponadto mają tendencję płacić seksem za bezpieczeństwo, dach nad głową itp.
Konsekwencje karmiczne?
Ależ proszę bardzo: mężczyźni w takich układach często dochodzą do wniosku, że jeśli już mają płacić, to przynajmniej za usługę wysokiej jakości. W związku z tym po pewnym czasie szukają sobie takiej pani, która jest w stanie im to dać. Jak mają być sponsorami, to na pewno wolą młodsze i ładniejsze.
Poza tym, z podobnych intencji rodzą się: utrata szacunku dla siebie, intencje do sprzedawania się, brak poczucia samodzielności, uzależnianie się. Wszystkie z owych owoców ujawniają się już w obecnym życiu i w obecnym związku, tylko niejednokrotnie trudno je zauważyć, kiedy się jest zaangażowanym emocjonalnie, kiedy egzekwuje się należności.
“Mężczyźni nas nie szanują” – skarżą się w wielu krajach kobiety.
Czy słusznie?
A kto tych mężczyzn tak wychował, gdy byli młodzi? Czyżbyśmy mieli do czynienia z inwazją nianiek z kosmosu?
Wychowanie chłopców przez matki opiera się na tradycji.
Z jednej strony świat rozwija się w szalonym pędzie, z drugiej duża grupa ludzi walczy o szacunek dla tradycji, o zachowanie jej w niezmienionej formie. Jaki w tym sens, jeśli tradycja jest sprzeczna z życiem, jeśli utrudnia je? To u młodych ludzi musi budzić odrazę do wszystkiego, co reprezentuje sobą rodzina. Stąd kryzys rodziny, stąd na Zachodzie coraz więcej ludzi, którzy decydują się na wolne związki. Jednocześnie w podświadomości tych ludzi tkwi tęsknota za idealną, ale znaną tylko z bajek, rodziną.
Egzekwowanie domniemanych należności to też jeden z ciekawszych motywów karmicznych. Okazuje się, że ludzie są w stanie dążyć do wyegzekwowania zobowiązań czy sprawiedliwości przez wiele, wiele wcieleń. Poświęcają się tak, że nie zauważają ceny, jaką płacą za swe dążenie. Cena wręcz nie jest dla nich istotna. Niepowodzenia mogą człowieka zniechęcić do związku, do miłości, do pracy, do osiągania sukcesów, ale rzadko się zdarza, by zniechęciły go do zemsty czy egzekwowania należności. Niepowodzenia wręcz napędzają jego determinację. Ośli upór jest niczym wobec uporu człowieka zaślepionego żądzą zemsty lub wyegzekwowania sprawiedliwości. Czasami przybiera formę transów egzekucyjnych, w których główną rolę gra nieprzytomne dochodzenie urojonej sprawiedliwości.
No cóż, ale jeśli ktoś nie ma nic lepszego do roboty?
Brak perspektyw na przyszłość, ciasnota umysłowa i postrzeganie innych jako konkurentów czy wrogów, pchają ludzi do rozmaitych konfliktów.
Miejscem, w którym obserwujemy wybuchowe odgrywanie się negatywnej karmy, są Bałkany, a właściwie tereny byłej Jugosławii. Narody wchodzące niegdyś w skład Republiki Federacyjnej były wychowywane w atmosferze kultu bohaterów – partyzantów. I tak im zostało. Efekty widzimy: żeby być bohaterem, trzeba zostać partyzantem i powalczyć z wrogiem. A kto był wrogiem dla tamtych obywateli?
Oczywiście, że imperialiści! A więc zgodnie z oczekiwaniem imperialiści amerykańscy i brytyjscy bombardują kraj, a rosyjscy nie zamierzają umierać za Serbię, choć Serbowie mieli na to nadzieję.
Jugosławia rozpadła się, gdyż Serbowie rościli sobie pretensje do podporządkowania sobie innych narodów, na co te nie przystały. Uważali się za bardziej moralnych od Chorwatów, którzy kolaborowali z Niemcami i bardziej cywilizowanych od biednych Albańczyków czy Macedończyków. Stąd ich dążenie do hegemonii.
Po jakimś czasie Albańczycy z Kosowa wymyślili, że w demokratycznym kraju opanują instytucje państwowe w sposób pokojowy. Obliczyli, że jeśli zaczną się mnożyć jak króliki, to za kilkadziesiąt lat będą stanowić większość w Serbii, a wówczas wygrają wszystkie wybory. Ta praktyka zaniepokoiła Serbów, którzy wprowadzili restrykcje wobec Albańczyków. Zamknęli im szkoły i pozbawili praw wyborczych. To z kolei rozwścieczyło Albańczyków, którzy poczuli się zagrożeni. Doszło do wybuchu. I wreszcie Serbowie postanowili się ich pozbyć.
Z tego widzimy, że roszczenia pociągają za sobą kolejne roszczenia. Ale to nie wszystko.
Albańczycy wprowadzając w życie swój ambitny plan nie wiedzieli jednego: otóż żeby narodzić się w biednym kraju w licznej rodzinie, trzeba mieć kiepską, a nawet fatalną karmę materialną. Na takich ludzi nie ma co stawiać, chyba że planuje się wykorzystać ich jako mięso armatnie.
Wydaje się to strasznie brutalne i bezwzględne. I rzeczywiście, karma działa bezwzględnie. Co do brutalności, to okazuje się nie bardziej brutalna, niż nasze własne wyobrażenia o świecie i o swojej w nim roli. Karmy nie da się oszukać, nie da przechytrzyć. Można ją tylko zmienić. A zmienić można zawsze albo na gorsze, albo na lepsze. Wszystko zależy od naszych intencji wobec siebie, świata i rozwoju. Warto więc je uzdrawiać.