Parę miesięcy temu spotkałem się z Bogiem. Na pierwszy rzut oka wydawało mi się, że to mój stary kolega, ale wyprowadził mnie z błędu. Zaprosiwszy mnie do domu stwierdził: „Mogę wszystko! Jestem Bogiem!”
Chciałem się dowiedzieć, skąd ten pomysł, więc objawił: „Wyprowadzę cię z błędu. Ty uważasz, że należy czuć się ukochanym dzieckiem Boga, a ja u Walsza przeczytałem, że należy myśleć „Jestem Bogiem”. Więc jestem. Dzięki temu mam moc i mogę wszystko”.
Znając go zdziwiłem się, że takie możliwości deklaruje, więc chciałem się dowiedzieć czegoś bliżej. A on zaczął wyjaśniać: „Widzisz stary, to takie proste i piękne zarazem. Idzie sobie panienka, ja robię pstryk i ona już jest moja. Mam jej dość, robię pstryk, a ona odkochuje się i o niczym nie pamięta”.
Sądziłem, że koledze pomieszało się po kursie hipnozy lub psychomanipulacji, ale wyprowadził mnie z błędu:
„Ty nadal nie rozumiesz, że jestem Bogiem i mogę wszystko”.
Nieśmiało zapytałem, jak jego żona reaguje na „pstryk na panienki”.
Tu Bóg mnie poinformował: „Na nią też zrobiłem pstryk i o wszystkim zapomniała. Miałem jej dość, choć w łóżku najlepsza. Ale robiła mi awantury, że za dużo piję”.
Zdziwiłem się jeszcze bardziej, bo wiedziałem, że kolega był przez wiele lat abstynentem. Na to usłyszałem, że „Bóg wszystko może i Bogu nic nie szkodzi, więc co jakiś czas sobie wypić musi”.
Skoro już miałem takie deklaracje o wszechmocy mego znajomego Boga, to zadałam mu jeszcze 2 ważne pytania. Pierwsze brzmiało: „Skoro wszystko możesz, to dlaczego nie wytrzeźwiejesz”?
Odparł na to: „A czy widziałeś, żeby Bóg trzeźwiał”?
Musiałem przyznać, że nie widziałem, co on podsumował: „Widzisz, to najlepszy dowód, że ja też nie muszę”.
Kolejne pytanie dotyczyło naszych rozliczeń z przeszłości. Chodziło mi o to, że jeśli jest wszechmocny, to zapewne odda mi dług. I tu usłyszałem: „Znów błąd. Czy widziałeś, żeby Bóg oddawał długi?”
Też musiałem przyznać, że nie. Dodałam jednak, że Bóg długów nie zaciąga.
Oburzył się w swym boskim majestacie: „Ja też nie zaciągam długów. Bóg może wszystko i niczego nie musi. Ja też mogę wszystko i niczego nie muszę. Mogę mieć każdą ilość pieniędzy i niczego nie muszę oddawać. Teraz rozumiesz”?
Nie zrozumiałem, tym bardziej, że wcześniej spotkałem kilku podobnych Bogów. Różnili się od niego tylko tym, że nie pili alkoholu. Poza tym jednak też się naprzykrzali znajomym nie chcąc pracować, ale chcąc korzystać z wszelkich dóbr tego świata.
Wspólnie z przyjaciółmi, którym mój znajomy Bóg był winien pieniądze, zrobiłem kilka modlitw, żeby wrócił do przytomności i przestał szkodzić sobie, i innym. Po kilku miesiącach spotkałem go znowu. Był przygarbiony, gdzieś znikł cały jego boski blask i majestat. Na twarzy miał ślady zagojonych zadrapań. Zaintrygowany chciałem się dowiedzieć, co się stało. Wtedy usłyszałem, że nie wszyscy uwierzyli w jego boskość i zażądali zwrotu kasy. Ponieważ ich wyśmiał od głupków i śmierdzieli, to obili mu buźkę.
Na koniec rozmowy stwierdził: „Teraz już nie piję i mam stałą pracę. Jestem porządny. Remontuję mieszkanko, bo żona do mnie wróciła. I teraz uzdrawiamy to, co zepsuliśmy. Bo jej też się wydawało, że jest Bogiem”.
Tak, Bóg może wszystko i niczego nie musi, a w odpowiedzi na szczerą modlitwę radzi sobie nawet z takimi Bogami, jak mój kolega. Szkoda tylko, że Jego interwencja musi być tym bardziej bolesna, im bardziej człowiek się zaślepił i nie akceptuje stanu faktycznego, im dalej zabrnął w urojenia o sobie.
Nie traćcie nadziei, jeśli ktoś z waszego otoczenia ogłosił się Bogiem. Nie koniecznie trzeba wzywać na pomoc psychiatrów i niekoniecznie ulegać jego manipulacjom. Im wcześniej dzięki modlitwie pomożecie mu wrócić do rzeczywistości, tym lepiej dla niego. Tym mniej szkód uczyni wam i sobie.
Być może, że ten Bóg z książki “Rozmowy z Bogiem” jest maoistą lub Janosikiem. Prawdziwy Bóg zdawałby sobie sprawę z faktu, że biedni biednieją a bogaci bogacą się, bo takie mają intencje. Teraz coraz bardziej zdaję sobie sprawę z faktu, dlaczego to po lekturze tej książki pewne osoby usiłowały mnie okradać i twierdziły, że mają dużo wyższą świadomość swej boskości niż ja.