Straszne wizje, przerażające sny, złe samopoczucie, dziwne objawy i inne niezwykłe, a niemiłe symptomy, powinny być dla nas ostrzeżeniami. I tak zwykle są traktowane. Jednak mało kto wie, że prawdziwa przyczyna owych ostrzeżeń to nie boże objawienia, czy wizje prekognicyjne. Wymowa owych ostrzeżeń jest zupełnie inna: należy zbadać miejsce, w którym ich doświadczamy, gdyż najprawdopodobniej jest ono szkodliwe dla zdrowia i psychiki.
W dawnych czasach ludzie ufali swym przeczuciom i potrafili rozpoznawać miejsca, które są dla nich korzystne i niekorzystne. Tę zdolność jednak posiadali nie wszyscy, więc pojawiła się konieczność, by jedni przekazywali drugim informacje o zagrożeniach. W ten sposób w Chinach pojawili się specjaliści od Feng shui, czyli sztuki organizacji przestrzeni, którzy potrafili określać, które z miejsc są dla człowieka korzystne, a które niebezpieczne. W niebezpiecznych zakazywali osiedlać się.
Podobnie na Polinezji tamtejsi kapłani i mędrcy – Kahuni – określali miejsca niebezpieczne dla ludzi i nakładali na nie tabu, czyli zakaz. Niektóre tabu były związane z osadnictwem, a inne obejmowały całkowity zakaz wstępu do niebezpiecznej strefy.
Dziś wielu mądrych i wykształconych ludzi nie pojmuje starych przesądów. Są przekonani, że ze swym wykształceniem wiedzą wszystko i że żadnych tabu być nie powinno. Chcą się czuć wolni. I próbują żyć na przekór naturze. Co więcej, zmuszają innych, by zamieszkiwali w miejscach niekorzystnych dla zdrowia fizycznego, czy psychicznego.
Tabu znane były też w Europie. Jeden z “przesądów” mówił, że nie powinno się budować domów na cmentarzach czy grobach. Do dziś opowiada się, że tam straszy. Inny z “przesądów” zakazywał osiedlania się na miejscach bitew i odbudowywania zniszczonych podczas wojny miast. Tę praktykę zaniechano w XX wieku, ale to Polacy przodowali w odbudowie zniszczonych miast, w których ruinach poległy tysiące ludzi. Przesądem miało być również przekonanie, że nie należy odbudowywać domu zniszczonego przez piorun.
Rzekome przesądy mają realne uzasadnienie. Osoby jasnowidzące zauważają duchy kręcące się po starych cmentarzach i przywiązane do miejsca swego pochówku lub do miejsca bitwy, w której polegli. W wyniku wojny stuletniej po terenie Niemiec wciąż krążą astralne zagony knechtów gotowych prowadzić wojnę religijną. Przemieszczają się oni po starych traktach lub nawet po polach. Na Podlasiu można zauważyć w świecie astralnym Prusów i Litwinów napadających na Mazowszan i odwrotnie. Biegają oni po polach albo ukrywają się w lasach byłego pogranicza.
Radiesteci znajdują żyły wodne tam, gdzie od piorunów spaliły się domy i wiedzą doskonale, że pioruny biją w miejscach przebiegu podziemnych cieków wodnych. Znajdują również miejsca szkodliwych promieniowań, na których nigdy nie powinien przebywać człowiek. Ale wykształcony człowiek właśnie w tych miejscach często postanawia wybudować dom dla siebie lub dla większej społeczności. I nie wierzy w takie bzdury. Za tę niewiarę płaci wysoką cenę – cenę zdrowia, złego samopoczucia, przemęczenia, a nawet przyśpieszonej śmierci. Bo nie rozumie, że szkodliwe promieniowania nie sprzyjają mu. Czuje się zbyt mądry, żeby wierzyć w takie bzdury!
Dla mnie, jako radiestety, sprawa jest jasna. Wiele miejsc na Ziemi ma bardzo niekorzystny wpływ na człowieka. To właśnie one były obłożone tabu.
Ponad 2000 lat temu rzymianie nauczyli się odpromieniowywać (neutralizować) szkodliwe wpływy podziemnych cieków wodnych. Używali do tego celu specjalnej zaprawy z piasku, skorupek jajek i mielonych kości. Ich zabezpieczenia działają do dziś dnia. Obecnie zaprawę ekranującą opartą o tę recepturę można zakupić w gotowej formie.
Dziś dysponujemy dużą ilością odpromienników i neutralizatorów szkodliwych promieniowań. Jedne z nich są bardzo skuteczne, inne kończą swój żywot po kilku dniach. Ważne jest więc, by dobierać je w sposób właściwy i fachowy.
Naturalne miejsca szkodliwych promieniowań znajdują się głównie nad uskokami tektonicznymi, podziemnymi ciekami wodnymi, a także nad złożami różnych minerałów, głównie rud metali i pierwiastków promieniotwórczych. Skład ich promieniowań bywa różny. Czasami zdarzają się wśród nich i pasma energii korzystnych dla zdrowia. Generalnie jednak są one niekorzystne dla zdrowia i samopoczucia.
Na miejscach szkodliwych dla zdrowia nie należy dłużej przebywać. Osoby nadwrażliwe nie powinny nawet wchodzić w pole ich oddziaływań. Jeśli to czynią, czują się natychmiast źle, lub dziwnie. Włos im się jeży na głowie, czują mrowienia, ból głowy, osłabienie, przytłoczenie, czasami zostają ogarnięte bezprzyczynowym lękiem lub mdleją.
Tymczasem wiele osób usiłuje w takich miejscach wykonywać ćwiczenia relaksacyjne lub medytacje. Niektórzy nawet zakładają w nich gabinety medycyny niekonwencjonalnej! Nie zdają sobie nawet sprawy z tego, jak fatalne mogą być następstwa takich działań! Począwszy od rozstroju nerwowego, a na opętaniu kończąc.
W świetle tego, co powyżej napisano, jasne staje się, dlaczego pewne osoby podczas medytacji, albo zabiegów u uzdrowicieli i po nich czują się jeszcze gorzej niż przed nimi. To często tłumaczy też różne fantastyczne czy przerażające wizje, które pojawiają się podczas medytacji.
Jeśli miejsce, w którym pojawiają się opisane zaburzenia samopoczucia czy świadomości, wiąże się ze szkodliwymi promieniowaniami, trzeba ustalić ich siłę i pochodzenie. Czasami można wówczas założyć odpowiednio silny odpromiennik radiestezyjny. Ale bywa, że trzeba takie miejsce opuścić, bo nie każde promieniowanie udaje się zneutralizować.
Aby uniknąć zaskoczeń, warto badać radiestezyjnie miejsca pod przyszłe budynki. Warto też przebadać w ten sposób miejsce pod gabinety dla lekarzy, uzdrowicieli, czy nawet miejsca przeznaczone do relaksu, medytacji i wypoczynku.
To się opłaca!