Leszek Żądło

Stopnie medytacji

W wielu duchowych szkołach adepci inicjowani są w rozmaite zmienione stany świadomości, które nazywa się tam medytacjami. Niestety, niektóre z nich tylko nazwą przypominają właściwą medytację, a otwierają umysł na zupełnie inną gamę doznań. (Warto przeczytać art. Niebezpieczne medytacje).

Medytacja jest niezwykle ważną praktyką duchową. Prowadzi ona do rozszerzania świadomości ponad to, czego są świadomi ludzie przeciętni. Oczywiście, ludzie uważający się za nieprzeciętnych nie są świadomi wiele więcej, jeśli nie medytują. Czasami nawet mniej, choć mogą mieć dyplomy i świadectwa ukończenia renomowanych szkół. One jednak nie decydują o świadomości, świadczą jedynie o zgromadzonej wiedzy. Nawet nie o umiejętnościach!

Medytacja to stan uważności i skoncentrowania uwagi bez wysiłku na różnych ważnych z duchowego punktu widzenia tematach. Stanu medytacyjnego możemy używać również do rozwiązywania różnych, zdawałoby się, “przyziemnych” tematów. I w świetle praktykowania medytacji aktywnej okazuje się, że to, co zwykliśmy oddzielać od duchowości, ma jak najbardziej duchowe przyczyny.

Związku między duchowością a zjawiskami fizycznymi, bądź materialnymi, nie są w stanie pojąć te osoby, które traktują medytację jako wycieczki w świat ducha, a świat ducha jako oderwany od rzeczywistości fizycznej i społecznej.

Uprzednie przekonania, czyli sądy uprzedzające, determinują skutki medytacji, warunkują je. Sama jednak medytacja polega na odwoływaniu się do nieuwarunkowanego (czystego) stanu świadomości. To, czego doświadczamy w medytacji, jest zasadniczo nieuwarunkowane. Uwarunkowany jest natomiast stan świadomości, w którym podejmujemy medytację oraz interpretacja treści medytacyjnych. Uwarunkowane jest też wyciąganie wniosków na podstawie doznań w medytacji.

W miarę oczyszczania umysłu medytacja staje się coraz bardziej przejrzysta, coraz bardziej realna i coraz mniej uwarunkowana.
Efekty medytacji zależą od stanu świadomości, w jakim medytujemy. Kiedy jest to czysty stan świadomości, poznajemy prawdę taką, jaka ona jest. Kończąc medytację zazwyczaj wracamy do stanu czuwania niemedytacyjnego, a wówczas dochodzi też do interpretowania efektów medytacji. Interpretacja zależy od naszych uwarunkowań.
Aby się w tym wszystkim nie pogubić, należy wykonywać ćwiczenia medytacyjne we właściwym kierunku: od podstawowych do coraz bardziej zaawansowanych.

Oczywiście, jest na świecie spora grupa istot, które uważają się za wyjątkowo uduchowione, wyjątkowo zaawansowane w rozwoju duchowym. One to nie zamierzają stosować się do właściwej kolejności. Uważają, że już są ponad tak małe i przyziemne sprawy jak osobiste szczęście, czy zadowolenie. One chcą już być bogami i uporządkować cały ten świat, bądź osiągnąć stan pustki umysłu. Efekty przy takim podejściu są zazwyczaj fatalne. Czasem prowadzą nawet do kliniki psychiatrycznej.

Medytacja może pomóc ci rozszerzyć świadomość i wynieść cię na wyżyny duchowe. Może też zapędzić cię w “kozi róg”. Efekt zależy od twoich intencji oraz od praktyki, jaką wykonujesz.
Jeśli traktujesz siebie poważnie, to powinieneś przejść po kolei wszystkie stopnie medytacji. Szczególnie ważne jest doskonałe opanowanie podstaw tych praktyk, które decydują o biegłości i mistrzostwie w posługiwaniu się medytacją.

Na początku należy dobrze opanować relaks i umiejętność posługiwania się autosugestią. To niezbędna podstawa, na której bazuje każda z technik medytacyjnych.
Autosugestia jest niezbędna, żeby najpierw zaprogramować umysł i wyposażyć go w “klucze” do precyzyjnego reagowania na polecenia w zakresie tematów do rozpoznania (mogą one dotyczyć poznawania przeszłości, teraźniejszości, przyszłości, jasnowidzenia, kreacji mentalnej itd.). “Klucze” stosuje się po to, żeby twoja podświadomość wiedziała, co ma robić i żebyś ty wiedział, co badasz i co się z tobą dzieje, gdy medytujesz.

Medytacja jest stanem poza kontrolą. To dowód najwyższego zaufania dla intuicji, dla Wyższej Inteligencji. Stan poza kontrolą nie może być rozlazłym, bezcelowym błądzeniem umysłu. Przed medytacją umysł musi być poinstruowany o jej celu i kierunku poszukiwań. Inaczej efekty medytacji są mało czytelne i niezbyt pożyteczne.

Czas na medytacje bez tematu też przyjdzie, ale dopiero po tym, jak doskonale opanujesz medytacje na różne tematy.
Aby dojść do wyższych form medytacji, trzeba doskonale opanować niższe.
A może jesteś już na tak wysokim poziomie rozwoju, że nie widzisz takiej potrzeby!?
Takie stanowisko zdradza, że nie wiesz, o co w ogóle chodzi w medytacji.

Wiele etapów medytacji ma ci pomóc oczyścić umysł. A to znaczy, że w ich trakcie powinny rozpuścić się twoje zaślepienia i urojenia. Jako istota o wygórowanej dobrej opinii o stanie swego mądrego (intelektualnie wykształconego) umysłu, masz prawo teraz czuć oburzenie. Ale to nie zwalnia cię z konieczności przejścia przez praktyki oczyszczania umysłu.

No właśnie. Medytacja przez wiele jej etapów służy rozpuszczeniu twego oburzenia, niezadowolenia, zbuntowania i twego przekonania o tym, jak bardzo już jesteś rozwinięty duchowo i uwalnianiu od wielu innych przekonań, które właśnie w świetle praktyki medytacyjnej są zaślepieniami i urojeniami.

Po opanowaniu sztuki relaksu możesz przystąpić do dalszej praktyki medytacyjnej.

Pierwszym stopniem na twej drodze medytacyjnego poznania siebie i rzeczywistości powinno być rozważanie oraz osiąganie stanu radości i uniesienia duchowego (entuzjazmu!). Na tym poziomie zaawansowania przekonasz się, że bez afirmacji nie uda ci się utrzymać tego stanu przez czas dłuższy niż dwa tygodnie. Całe dobre samopoczucie będzie sabotowane przez twoje podświadome przekonania, mówiące ci np.: “to nie w porządku, że ty tu się lenisz, podczas gdy inni pracują, cierpią” itd. To tak silne przyzwyczajenie, by zajmować się cudzymi głupotami, będzie cię odciągać od medytacji i długo nie pozwoli osiągnąć stanu szczęścia, wewnętrznego spokoju, radości i entuzjazmu. Taki stan szczególnie trudno osiągnąć ludziom, który byli przez lata przyzwyczajeni do chrześcijańskiego cierpiętnictwa i polskiej niemożności.

Drugi stopień medytacji to urzeczywistnianie spokoju i pogłębianie koncentracji na jednym punkcie (temacie). Towarzyszy mu urzeczywistnianie błogości (nie koniecznie seksualnej). I tu uwaga, że takiego stanu umysłu nie uda się osiągnąć, jeżeli człowiek nie przepracował sobie poczucia niewinności i bezpieczeństwa (bożej ochrony). Człowiek, który czuje się zagrożony, nie ma czasu medytować, pozostaje rozproszony. Musi być gotowy do obrony bądź harówy na pieniądze, a nie do “marnotrawienia” cennego czasu na medytowanie. Jest jeszcze inny, bardzo ważny aspekt właściwego przygotowania – wychowanie podświadomości. Okazuje się on ważny, ponieważ nie jesteś w stanie medytować na tematy, których podświadomość ci zakazuje. A są nimi te, których się boisz, których się wstydzisz i których się wypierasz. Przyczyną zakazu medytacji może też być nieufność bądź podejrzenia, że Wszechświat (Bóg) życzy ci źle. Te wyobrażenia należy koniecznie zmienić na pozytywne!

Umysł, który nie może medytować na pewne tematy, nie jest czystym umysłem. Aby stał się czystym, muszą zniknąć zakazy (a więc najczęściej nieprzytomne uprzedzenia). No właśnie, a już wydawało ci się, że jak nie piłeś alkoholu i nie ćpałeś, to twój umysł jest automatycznie czysty i przytomny. A on się musi dopiero oczyścić, oprzytomnieć.
Ale co ja się uparłem z tym oczyszczaniem?
Otóż informacje docierające do nas z wyższych duchowych sfer są czyste, nie zawierają uprzedzeń. Moglibyśmy z nich w pełni skorzystać, gdyby nie nasze uprzedzenia, np. nieczyste intencje (zamiary). I w tym kontekście ważne jest to, że aby się stać Bogiem, czy oświeconym, najpierw trzeba stać się człowiekiem. A to zupełnie coś innego niż spłodzić (urodzić) dziecko, zbudować dom i zasadzić drzewo. To tylko gadżety, które przywykliśmy kojarzyć z człowieczeństwem. I, trzeba przyznać, że niewielu ludzi wychodzi poza ten schemat.
Być człowiekiem to rozpoznać w sobie radość, miłość, szczęście, mądrość, dobro i życzyć tego innym, rozpoznawać to w nich.

Skoro nie możesz medytować na tematy, których podświadomość zakazuje ci rozwiązać (ruszyć), możesz medytować na uwalnianie się od zakazów poddawania tych tematów procesowi medytacyjnemu. Tu pomaga szczególnie medytacja regresywna (wykorzeniania).

Trzeci stopień medytacji to stan spokoju i rozszerzania świadomości. Wówczas ugruntowuje się wewnętrzna harmonia. Możesz sobie przy tym nadal pomagać afirmacjami, które przypominają o korzyściach wynikających z urzeczywistnienia spokoju w sobie. Tu odkrywasz, kim mniej więcej jesteś i co jest dla ciebie możliwe.

Czwarty stopień jest nie do zaakceptowania przez wszystkich pozornie “rozwiniętych” duchowo. Na tym poziomie z umysłu zostają usunięte zarówno cierpienia jak i przyjemności. To “rozwiniętym” wydaje się zwykłym znieczuleniem. A jest zupełnie czymś innym. To owoc uzyskania równowagi i medytacyjnego skupienia na temacie medytacji, jakim jest rzeczywistość.

Wszelkie emocje są wyuczone. Wyuczone są też nasze odczucia, a cierpienie jak i przyjemność wynikają z poczucia zaspokojenia. Kiedy nie czujesz się zaspokojony, cierpisz. Możesz więc posiłkować się afirmacją w rodzaju: “Wszystkie moje potrzeby są wystarczająco (w pełni) zaspokojone”. Tu jednak u “zaawansowanych w rozwoju” pojawia się dylemat: “jak pozwolić sobie na zaspokojenie, jeśli innym brakuje”? I w odruchu szlachetności postanawiają dokonać aktów wyrzeczenia się swoich przyjemności na rzecz innych. Tak, jakby przyjemności były czymś materialnym i jakby na świecie była ograniczona ich ilość.

Kiedy sobie poafirmujesz, że jesteś wystarczająco zaspokojony, przestaniesz żyć urojeniami o cudzym cierpieniu, cudzej nędzy i niezaspokojeniu. Zauważysz, że poczucie zaspokojenia to funkcja psychiki, a nie dostępu do dóbr i pieniędzy. Świadoma autosugestia czyni cuda, kiedy przekonujesz się, że to, czego tak bardzo pragnąłeś dla siebie i innych, masz bez wysiłku i bez zabiegów. Wówczas też jesteś w stanie pojąć, że nikogo nie uszczęśliwisz. I nikt (nic) nie uszczęśliwi ciebie.
Ach, czy już wzniosłeś się na tak niski (bo dopiero czwarty) stopień medytacyjnej świadomości?
A może już jesteś wyżej, tylko brak ci prawa do szczęścia, bo inni cierpią?
No tak, niektórzy zaczynają medytację od znacznie wyższych etapów. I to dlatego, nie powinieneś o nich zbyt wiele wiedzieć. Wystarczy, że zarejestrujesz ich istnienie.

Kiedy dojdziesz do czwartego stopnia praktyk medytacyjnych, możesz mieć pewność, że gdy w twym umyśle nie będzie już żadnych zakazów medytowania na jakikolwiek temat, poprowadzi cię intuicja i nie będziesz musiał się obawiać, że gdzieś się zatrzymasz, że coś czy ktoś ci nie pozwoli iść dalej.

Piąty stopień medytacji polega na przebywaniu poza postrzeganiem materii, w nieskończonej przestrzeni. Tu następuje wyraźne rozszerzenie świadomości.

Szósty stopień to osiągnięcie przez umysł nieograniczonej świadomości. To zupełnie co innego niż jasnowidzące podglądanie ślicznej sąsiadki, bądź telepatyczne podsłuchiwanie innych. Świadomość rozszerza się na światy duchowe i dociera do poznania wszelkich przyczyn sprawczych, wobec których cudze poglądy i plany nie mają najmniejszego znaczenia!

I oto dochodzimy do siódmego stopnia medytacji, od którego zaczynają tak “duchowo rozwinięte” istoty, jak praktykujący zen. To stopień medytowania na nicość.

Moim zdaniem, ci, którzy zaczynają od zaawansowanych praktyk, zasługują, by walić ich “kijem współczucia” tak długo, aż oprzytomnieją i uświadomią sobie, gdzie jest ich miejsce i od czego powinni zacząć.

Po przejściu wszystkich stopni medytacji adept może osiągnąć ósmy stopień, o którym można tylko zagadkowo powiedzieć, że “poza nicością nie ma ani postrzegania ani niepostrzegania”.
No cóż, zapewne i tobie uda się spotkać kogoś, kto twierdzi, że “tego też doświadczył, tylko obowiązki nie pozwalają mu tam zostać”.
Na drodze do szczęścia i sukcesów roi się od “niezwykle rozwiniętych duchowo” mitomanów. Nie bądź jednym z nich. Traktuj się uczciwie.

W tym, co napisałem o poszczególnych stopniach medytacji, nie ma ani słowa o medytowaniu na cierpienie, na umysł Mistrza, czy na Jego “Trzecie Oko”. I z korzyścią dla ciebie będzie trzymanie się z dala od takich praktyk. Z korzyścią może też być dla ciebie medytowanie na jedność z Bogiem pod warunkiem, że najpierw pojmiesz, czym jest Bóg (miłość, dobro, Najwyższa Jakość) i zaczniesz dostrzegać Boga i boskość w sobie bez uprzedzeń.

Najważniejsze jest to, że jeśli nauczysz się dobrze medytować, jeśli przejdziesz podstawowe stopnie medytacji, to później uzyskasz tak czysty wgląd w naturę rzeczywistości, że dalsze instrukcje nie będą ci potrzebne. Potężna, inteligentna siła będzie cię prowadziła poprzez kolejne stopnie medytacji, będzie podsuwała ci inspiracje, a ty będziesz wiedział, że to jest właściwa droga. Twoja karma zacznie się uwalniać, wypalać. I wreszcie osiągniesz stan zwany “poza medytacją”, który pojawia się, kiedy przyzwyczaisz umysł do wysokich wibracji. Ale zacząć musisz od podstaw!

Opis poszczególnych stopni medytacji, który powyżej przytoczyłem, pochodzi z nauk buddyjskich. Uważam, że właśnie one mają w tym temacie najwięcej do zaoferowania.