Wróć do listy artykułów

Krzysztof Chrząstek

Pułapki słów

Pułapki słów

Krzysztof Chrząstek

Prawie wszyscy posługujemy się słowami. Układamy z nich zdania i całe wyrażenia. Porozumiewamy się za ich pomocą. Przekazujemy sobie nimi nasze stany emocjonalne, wiadomości i nawiązujemy za ich pomocą relacje. Są nośnikiem informacji.

Nasz ludzki język jest dosyć wolny i ubogi w porównaniu z szybkim wzrostem postępu technologicznego. A raczej język mówiony, do którego się przyzwyczailiśmy, taki jest. Prawdopodobnie języki uczuć albo telepatii czy też całościowego wglądu są o wiele szybsze i wydajniejsze. Na razie jednak póki co, nie mają one szerszego zastosowania na poziomie świadomym u większej grup ludzi.

Jednak to, że mówimy tymi samymi słowami i w tym samy języku, nie znaczy jeszcze, że się rozumiemy. Dlaczego? Bo zarówno wielki mędrzec, jak i przeciętny człowiek czy kompletny głupiec posługują się tymi samymi słowami. Jednak ich rozumienie i świadomość są zupełnie inne. Dlatego często się nie rozumiemy, choć wydaje się, że mówimy wspólnym językiem.

Dla jednego uczciwość to tylko kradzież, gdy ktoś nie widzi, a dla innego to bycie w porządku wobec siebie i innych, zwłaszcza, gdy nikt tego nie ogląda. Jeden uważa, że jak ukradnie coś jednego, to nic się nie stanie, a druga osoba wyeliminowuje nawet myśli o kradzieży ze swego umysłu. Jedni śmiecą, gdy nikogo nie ma w pobliżu, inni, nawet, gdy wypadnie im przypadkiem papierek, to go podnoszą i albo wkładają do kieszeni, albo wrzucają do kosza. Dla niech nie do pomyślenia jest pozostawienie gdzieś w przyrodzie, na wycieczce opakowań szklanych, plastikowych czy w ogóle jakichkolwiek. Oni sprzątają po sobie. Są świadomi, że jak wrócą na to samo miejsce, kiedyś w przyszłości, to będzie ono czyste. Pozostawiają również porządek dla innych. Na tym polega różnica.

Nasze umysły są sztywne. Przywykamy szybko do specyficznego odkodowywania – rozumienia przekazów, które do nas docierają. Umiejętność szerokiego spojrzenia na dane zagadnienie jest dostępna, póki co, jeszcze niewielu osobom. Nie mówię tu o wykształceniu, czy nawet ilości zdobytej wiedzy. To jest często bardzo złudne, a nawet potrafi utrudniać pełne rozumienie wielu zagadnień. Można również dowcipnie powiedzieć, że teraz prawie każdy bałwan jest w stanie skończyć studia.

Jednak słownictwo czy styl bycia wielu magistrów często nie ma za wiele wspólnego z poziomem inteligentnego człowieka. Po prostu zaliczają materiał, aby zdobyć papier. Natomiast umiejętność mądrego – całościowego spojrzenia na życie czy też moralność a nawet umiejętność etycznego zachowania i postępowania niekoniecznie łączą się z konwencjonalnym wykształceniem, choć z pewnością bywa ono bardzo pomocne do tego, aby poszerzyć swoje horyzonty i nauczyć się samodzielnie myśleć.

Ale wracam do głównego tematu tego artykułu – mówimy te same słowa, ale inaczej je rozumiemy. Zależy to od poziomu inteligencji (nie mylić z IQ, które bada bardzo wąski zakres inteligencji pamięciowej), mądrości, sposobu wychowania, charakteru, typu osobowości, a nawet poczucia humoru, ale przede wszystkim – stanu świadomości. A z nim często bywa tak, że zbyt wielu osobom wydaje się, że już osiągnęli niebywale wysoki poziom, gdy tymczasem prawda może być nieco inna.

Można tu jeszcze dodać, że rozumienie zależy od poziomu świadomości duszy, jej doświadczeń i mądrości. Albo – od dojrzałości umysłu.

Dlatego często słysząc jakieś słowa, ulegamy złudzeniu, że je rozumiemy, bo rozpatrujemy je względem swojej dotychczasowej wiedzy, mądrości i poziomu świadomości. A osoba, która je wypowiadała, może mieć zupełnie inny poziom ich rozumienia. Może nawet wyższy, głębszy czy szerszy.

Dlatego często mistrzowie, czyli mówiąc zwyczajnym językiem – mądrzy ludzie, wypowiadają mało słów, bo wiedzą, jakie się z tym wiążą zagrożenia. Mówią to, co niezbędne. Tak jak w filozofii zen – „zjadłeś, umyj po sobie miskę”. Bo można się nagadać godzinami, natłumaczyć, przekonywać, ale jeżeli słuchacz nie jest na podobnym poziomie, co przekaziciel idei, to komunikacja jest utrudniona a czasami nawet niemożliwa. Dlatego Budda ponoć kiedyś pokazał kwiat i czekał na zrozumienie, które zrodziło się w sercach i umysłach ludzi. i ponoć tylko jeden w danej chwili uchwycił pełnię Jego przekazu, choć, jak mówi legend, były tam tłumy.

Czasem potrzebne jest przejście na inne poziomy komunikacji – uśmiech, miły gest lub wyrażenie sympatii, empatii swoim ciałem, energetyką, czy całym swoim jestestwem, aby doszło do jakiegoś porozumienia. Przy takim sposobie komunikacji często się rozumiemy, ale nadal tęsknimy za całościowym porozumieniem z kimś. Stąd najlepiej się nam przebywa wśród osób podobnych do nas pod względem inteligencji, sposobu bycia, mówienia, świadomości i oczekiwań. bo wtedy zrozumienie po prostu jest.

Często też w pewnym obszarze zagadnień ktoś może być niemal geniuszem, a w innych jego poziom świadomości może kuleć. Dlatego ktoś, kto jest uważany za „opóźnionego” w pewnym temacie, może być wybitny w innym. i warto go odnaleźć.

Niekiedy wydaje się nam, że osoby starsze, albo nie posługujące się nowymi technologiami – telefonami komórkowymi, komputerami są od nas mniej inteligentne czy świadome, ale tak wcale nie musi być. Zależy to od sposobu, w jaki się patrzy na siebie, ludzi, ludzkość, życie, istnienie i świadomość.

Bo dla jednego wielkim wyczynem będzie wjechanie czołgiem do miasta i zburzenie kilku domów oraz nastraszenie czy pozbawienie ludzi lub innych istot życia a dla innych będzie to tylko barbarzyństwo, głupota i brak miłości, empatii oraz zrozumienia, a nie misja wojskowa czy bohaterstwo. Tak samo dla pewnych osób liczy się patrzenie w oczy rozumiejącego serdecznego człowieka a nie na zimy ekran nawet najnowszego technologicznie, superszybkiego laptopa czy tabletu.

Dlatego warto we wszystkim zachowywać trzeźwy osąd, zrozumienie i równowagę emocjonalną, psychiczną, mentalną, energetyczną i duchową.

Posługujemy się słowami – kluczami, które poruszają w nas systemy energetyczne i obszary w mózgu, z którymi są powiązane. To jest dobry objaw, dzięki któremu następuje porozumienie. Podobnie jak pojedyncze elektrony, które bez względu na oddalenie są od siebie, są ze sobą połączone energetycznie i zachowują się tak samo, choć być może dla wprawniejszego oka jest to tylko podobne zachowanie, tak samo ludzie poprzez słowa są ze sobą połączeni i występują u nich podobne reakcje na fonemy, ale…tylko, jeżeli ich poziom świadomości, inteligencji i mądrości – wglądu jest taki sam lub zbliżony. W innym przypadku następnie nieporozumienie, minięcie się, albo całkowite niezrozumienie, pomimo przekazania sobie tego samego kodu językowego, który powinien być zrozumiany dla obu stron.

Niemniej jednak ważne jest, aby jednocześnie przy tym sposobie dekodowania informacji być otwartym na nowe i szersze a nawet niespodziewane pod względem znaczeniowym i pojęciowym komunikaty.

To tak, jakby równocześnie patrzeć na szybę i na to, co jest poza nią. Nakierowujemy swoją świadomość – jak obiektyw aparatu fotograficznego, na szerszą przestrzeń, ustawiając wiele równoczesnych ostrości. Dlatego warto się czasem upewnić, że komunikat został prawidłowo zrozumiany.

Tutaj ważna uwaga. Może się zdarzyć również tak, że osoba podająca jakiś komunikat nie rozumie go tak szeroko, jak odbiorca. Czasami tak się dzieje, bo ktoś może powtarzać coś zasłyszanego – świadomie lub podświadomie, albo telepatycznie odbiera taki komunikat od rozmówcy lub z innego źródła.

Zatem wypowiadając jakieś słowa, bądź świadomy ich wagi, znaczenia i tego, że nawet jeżeli obu stronom wydaje się, że znają dane słowa i je rozumieją, to nie musi dojść do szerszej komunikacji.

Tkwimy często w pułapce słów, które oblepiają nas, jak wata cukrowa i przesłaniają nam widzenie świata, ludzi a nawet zjawisk. Postrzegamy bowiem nasze rozumienie słów i znaczeń, które im przyporządkowaliśmy. Dlatego niebywale ważne jest spoglądanie na wszystko – również siebie i swoje procesy mentalne ze świeżym, nie skażonym przeszłymi rozumieniami umysłem i wglądem. Z otwartością na nową przestrzeń, której być może nie spodziewaliśmy się lub której do siebie nawet nie dopuszczaliśmy.

Warto rozważyć taką ewentualność, że być może we wszechświecie, w którym się z taką lubością i wprawą poruszamy, pośród setek tysięcy słów, nie ma ani jednego słowa. Być może rzeczywistość pierwotna, z której wyszły nasze jestestwa jest od nich wolna. Dlatego mistycy milczeli. Wiedzieli, że słowa doprowadzają do bramy, ale wejść poza nią można tylko poprzez inny stan istnienia czy umysłu, niż ten, w którym funkcjonują słowa.

Są pewne techniki, które pozwalają na przybliżeniu umysłu do stanu bez myśli. Mogą to być okresy kilkusekundowe albo całkiem długie. Wiele osób obawia się, że gdy raz wejdą w ten głęboki stan świadomości wolny od myśli, to już nie będą mieli możliwości powrotu do umiejętności posługiwania się słowami przez swój własny umysł. Wszystko jest kwestią ćwiczeń. Na pewno zatem – jeżeli się tego obawiamy – nie należy przesadzać z długością nowych stanów świadomości. Chodzi o to, aby świadomość i osobowość się do nich przyzwyczaiła. Wtedy takie powroty z krótkich okresów nie myślenia czy też świadomości nie formułowania słów, będą łatwiejsze. o ile oczywiście nadal chcemy się nimi posługiwać, a w naszym obecnym życiu jest to pomocne, a może nawet niezbędne.

Ciekawe jest to, że jest taki stan, gdy w umyśle nie formułują się żadne słowa, a mimo to jesteśmy tego pozawerbalnie świadomi.

Kto wie, co by się zdarzyło, gdyby tak przedłużyć ten stan bez myśli przez dłuższy okres. Być może można dzięki temu wejść na inny poziom świadomości i energii, gdzie nie ma obaw przed utratą nad „sobą” kontroli na rzecz czegoś gorszego, bo następuje otwarcie na lepsze, z pełnym tego odczuwaniem i uświadamianiem sobie. To już indywidualna droga, którą trzeba przejść samodzielnie. Tutaj na niewiele zda się pomoc innych, choć wsparcie jest wspaniałe, nawet, jeżeli jest nikłe lub pozorne.

Warto poddać się biegowi wydarzeń w sobie, zachowując pełną umiejętność kierowania zmieniającego się „siebie”. Ta „osoba” – „Ty” będzie się zmieniała tak długo, aż zakwitnie coś, co nie jest Tobą, ale jest całością istnienia. Bo na początku być może było słowo, ale na końcu jest istnienie. Istnienie Istnienia:)

 
Krzysztof Chrząstek - zdjęcie
  Krzysztof Chrząstek: