Wróć do listy artykułów

Ukash

Współautorzy: Przemysław Niemiec

Atlantyda-Upadek Imperium

Historię o Atlantydzie zawdzięczamy jednemu człowiekowi – Platonowi. Około 500 lat przed Chrystusem wielki filozof grecki Platon odbył wycieczkę do Egiptu, gdzie dowiedział się o istnieniu w zamierzchłej przeszłości potężnej i zaawansowanej w rozwoju cywilizacji. W utworach “Timajos” i “Kritias” przedstawia dialog Solona i egipskiego kapłana z Sais. Tenże kapłan opowiada Solonowi o wielkiej wyspie na Atlantyku, która zatonęła po serii katastrof: trzęsień ziemi, wybuchów wulkanów, ogromnych fal morskich. Kapłan z Sais wspomina, że była to kultura ludzi obdarzonych niezwykłą wiedzą i niewyobrażalnymi nawet dla nas możliwościami technicznymi.

Jak dotąd platońskie zapiski stanowią źródło, z którego bierze początek legenda o Atlantydzie.

Płynęły stulecia a ludzie z większym lub mniejszym zapałem dyskutowali, czy Atlantyda rzeczywiście istniała, czy też stanowiła jedynie płód literackich fantazji. O tej mistycznej krainie napisano i powiedziano bardzo dużo. Wielu ezoteryków i okultystów twierdzi, że Atlantyda jest kluczem do rozwiązania wielu zagadek historii naszej kultury, pochodzenia, źródeł wiedzy.

Helena Pietrowna Bławatska, założycielka Towarzystwa Teozoficznego w książce The Secret Doctrine opublikowała przesłanie, które jak twierdzi zostało skierowane do niej w oryginalnym języku Atlantów. Bławatska wierzyła, iż odkryła również inny zaginiony kontynent – Lemurię. Także jej uczeń, późniejszy prekursor antropozofii Rudolf Steiner, w swych wizjonersko – filozoficznych pracach obszernie zajmuje się Atlantydą. W wypowiedziach, które – jak twierdzi – zaczerpnął z kroniki Akaszy, wykracza daleko poza to, co przekazał Platon.

Na temat Atlantydy bardzo dużo powiedział człowiek, którego śmiało możemy nazwać jednym z największych fenomenów parapsychicznych XX wieku. Mowa jest o Edgarze Cayce. W swoich raportach na temat Atlantydy donosił, że była to wyspa, na której istniała niezwykle zaawansowana cywilizacja. Kultura ta dysponowała bardzo zaawansowaną technologią. Używali energii jądrowej, telewizji, laserów, zajmowali się inżynierią genetyczną. Podróżowali przy pomocy napędów grawitacyjnych. Przekazywali energię elektryczną na odległość bezprzewodowo (kilkanaście tysięcy lat temu!!!) Ale ogromna industrializacja nie szła w parze z odpowiedzialnością i etyką. Zaczęli dokonywać bardzo niebezpiecznych eksperymentów m.in. z bronią jądrową. Doszło na Atlantydzie do rozruchów i wojen z użyciem zaawansowanych środków bojowych.

Z dość nieprecyzyjnie formułowanych opisów amerykańskiego jasnowidza wynika, że Atlanci konstruowali gigantyczne kryształy dla potrzeb siłowni i bezprzewodowego przesyłania prądu na odległość. To wcale nie musi być fantazja. Nicola Tesla genialny chorwacki wynalazca robił takie doświadczenia w XX wieku (polecam artykuł Nieznanego Świata – Czarodziej z Wardenclyffe nr 9 i 10/2002). Mieszkańcy Atlantydy (według Caycego) mieli wykorzystywać energię Słońca. Wymieniany przez Caycego ogniotrwały kamień – rubin przepuszczając odpowiednio przefiltrowane promienie słoneczne generował emisję potężnej energii. Skoncentrowana przez pryzmaty miała uruchomić wszelkie urządzenia mechaniczne w tym środki podróży.

“Śpiący prorok” jak często mawiano o Edgarze Cayce mówił także o zniszczeniu Atlantydy. Według niego były trzy okresy zniszczenia Atlantydy. Pierwsze dwa ok. 15.000 lat p.n.e. Wtedy to główny ląd został rozbity na wyspy. Trzeci ok. 10.000 lat p.n.e. W tym okresie trzy wielkie wyspy i kilka mniejszych zatonęło w ciągu jednej nocy. Po pierwszym kataklizmie Atlantyda rozpadła się na kilka wysp, z czego trzy największe to: Poseidia, Aryan i Og.

Wielu badaczy jest zdania, iż katastrofa została wywołana przez awarię tajemniczych atlantydzkich maszyn. Potwierdza to również Cayce twierdząc, że ostateczne zniszczenie wyspy dokonało się podczas awarii generatorów, a co za tym idzie wyzwolenie ogromnej ilości energii.

Atlantyda pogrążyła się w otchłani oceanu, ale energia, jaką znali i używali Atlanci istnieje w dalszym ciągu. Z zatopionych budowli dawnej cywilizacji ciągle w przestrzeń emitowana jest silna wiązka energii. Źródłem tej energii są kryształy, które częściowo zostały zniszczone podczas kataklizmu.

Obszar Oceanu Atlantyckiego powszechnie znany jako Trójkąt Bermudzki pozostaje całkowitą zagadką tak długo jak długo sięga jego historia. Wielu ludzi próbowało rozwiązać zagadkę Trójkąta Bermudzkiego. Tworzono różne teorie, ale nikt nie przypuszczał, że przyczyną zaginięć i zniknięć samolotów, statków i ludzi jest energia emitowana z budowli zatopionej Atlantydy. Od czasu do czasu siła emitowanej energii była tak wielka, że samoloty lub statki znajdujące się pod jej wpływem rozpadały się lub ulegały przemianie w czystą formę energii. Czasami zdarzały się przypadki powrotów zaginionych maszyn. Członkowie ich załóg, wyglądali na chorych umysłowo, bełkotali jakieś dziwne historie. Przypadki takie zdarzały się, kiedy pole emitowane przez kryształy nie było dość silne by wywołać efekt całkowitego rozpadu. Zamiast tego wywoływało efekt umysłowej dezorientacji. Członkowie załóg mieli halucynacje i straszne wizje, z którymi nie potrafili sobie poradzić.

Dla wielu ludzi Atlantyda to tylko legenda, a tymczasem jej pozostałości w formie kryształów promieniujących energię będą od czasu do czasu pochłaniać samoloty i statki w obszarze zwanym Trójkątem Bermudzkim.

Oficjalna nauka przyznała wreszcie, że około 12.000 lat temu naszą planetę nawiedził potop. Wtedy właśnie zakończyła się epoka lodowcowa – dość gwałtownie, choć powodu tej nagłości jeszcze nie znamy. Może wywołało to uderzenie komety, może przesunięcie płaszcza Ziemi po płynnym jądrze – tu naukowcy nie są zgodni. Planetę nawiedziły wtedy trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów i ogromne fale tsunami. Poziom wód podniósł się, o co najmniej kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt metrów. Pod wodą znalazły się setki kilometrów terenów nadbrzeżnych, a także wiele wysp. Wiele miast zostało w przeszłości zatopionych, gdy morze spokojnie, rok po roku, poszerzało swoje włości (dzieje się tak do dziś). Jeśli zdarzało się to w czasach opisanych w kronikach, archeolodzy wiedzą, gdzie szukać ruin. Ale lokalizacji przedpotopowych miast nikt nie zna. W legendy natomiast uczeni nie wierzą. Głoszą, że ludzie zaczęli wznosić mury miast dopiero 7-8 tysięcy lat temu. Wcześniej, mówią, człowiek mieszkał w szałasach, lepiankach, jaskiniach. Gdy więc niektórzy badacze, jak prof. Ponzansky, stwierdzają, że np. budowle w Tiahuanaco nad jeziorem Titicaca mają, co najmniej 12-15 tysięcy lat, są uznawani za pomyleńców. To samo się dzieje, gdy nurkowie natrafiają na dnie oceanów na ruiny, które mają więcej niż te magiczne 8 tysięcy lat. Ale takie znaleziska istnieją. I, ponieważ ludzie potrafią coraz skuteczniej penetrować głębiny oceanów, tych odkryć jest coraz więcej.

Na dnie morza, między wyspami Bimini na zachodnim wybrzeżu USA, znaleziono potężne, wypolerowane kamienne płyty, a także marmurowe kolumny. Obok znajdują się, wspaniale zachowane, zatopione drzewa, których wiek szacuje się na 12.000 lat. Jednak największym odkryciem okazała się piramida o wysokości 240 metrów, którą odnalazł dr Ray Brown.

W 1970 roku dr Ray Brown udał się wraz z przyjaciółmi w pobliże wyspy Bari na Bahama, w obszar powszechnie znany jako język oceanu. Podczas jednego z nurkowań, Brown odpłynął od przyjaciół i kiedy ich szukał zobaczył sylwetkę piramidy. Podczas późniejszych poszukiwań odnalazł gładkie i lustrzane bloki złączone spoiną prawie niezauważalną. Pływając wokół szczytu piramidy, Brown odnalazł wejście i zdecydował się je zbadać. Posuwając się wzdłuż korytarza dotarł wreszcie do małego, prostokątnego pokoju z sufitem w kształcie piramidy. Był kompletnie zaskoczony, kiedy zorientował się, że ściany nie są pokryte ani algami ani koralowcami. Dodatkowo nie miał ze sobą żadnego oświetlenia, a mimo to widział wszystko tak jakby źródło światła znajdowało się gdzieś w pomieszczeniu. Uwagę Browna przykuły mosiężne pręty zwisające ze środka sufitu, które na swoich końcach miały przymocowane czerwone kamienie szlachetne zwężające się w punkt. Poniżej stał okrągły kamień dodatkowo zaopatrzony w spiralne krążki. Na krążkach wyrzeźbione były w brązie ręce, które wydawały się płonąć i przygasać. W dłoniach znajdowała się kryształowa kula, którą dało się wyjąć. Tą właśnie kulę Brown zabrał ze sobą. Kiedy opuszczał piramidę wyczuł ostrzeżenie, aby już tu nie wracać.

Obawiając się konfiskaty swojej pamiątki dr Brown nie ujawniał jej istnienia, aż do roku 1975, kiedy po raz pierwszy pokazał kryształową kulę na seminarium w Phoenix. Od tego czasu kryształowa kula stała się źródłem wielu publikacji dotyczących dziwnych zjawisk z nią związanych. Wewnątrz tej kryształowej kuli widnieje wizerunek trzech coraz większych piramid, ustawionych jedna za drugą. Niektórym osobom, które osiągnęły stan głębokiej medytacji udało się dostrzec czwartą piramidę, w tle trzech pozostałych. Patrząc na kryształową kulę z boku, rysunek piramid rozpływa się w cienkie linie. Patrząc pod innym kątem i w odpowiednich warunkach można zobaczyć pojedyncze, spokojnie patrzące ludzkie oko. Kryształowa kula jest również źródłem paranormalnych zjawisk. W jej pobliżu można wyczuć lekki powiew powietrza. Obserwowane są również zjawiska świetlne, głosy i obecność czegoś dziwnego. Wskazówka kompasu, w pobliżu kuli podąża za nią. Również metale magnetyzują się podczas kontaktu z nią.

W 1997 roku Towarzystwo Egiptologiczne ogłosiło, że piramida odkryta przez dr Browna jest starsza od piramidy w Gizie.

Na dnie Atlantyku, również w pobliżu wysp Bimini, odnaleziono mapy nieba, rysunki orbit planet – głównie Saturna i Jowisza. Jednak największą sensacją jest odkrycie hermetycznie zamkniętych pojemników z nieznaną materią organiczną. Miejsce znaleziska nie zostało jak na razie podane do publicznej wiadomości. Naukowcy ciągle badają tajemnicze znaleziska sprzed 12.000 lat (co najmniej, gdyż mogą być o wiele starsze, po prostu wtedy zostały zatopione). Czy te wszystkie znaleziska są dowodami rzeczywistego istnienia Atlantydy? Prasa, szczególnie amerykańska, była o tym święcie przekonana.

Chciałbym jeszcze powiedzieć, że Edgar Cayce przewiduje, że cała seria kataklizmów przyrodniczych spowoduje ponowne wynurzenie się części Atlantydy, wyspy zwanej Poseidia. “Śpiący prorok” twierdzi również, że zostaną odnalezione świadectwa i dokumenty ukryte przez Atlantów, którzy wyemigrowali po katastrofie do różnych miejsc na Ziemi. Dochodzimy tu do ważnej konstatacji, że obecne czasy zbliżają nas do ustalenia, co stało się z Atlantydą. Jeżeli przepowiednie Caycego sprawdzą się będziemy mieli niezbite dowody na istnienie Atlantydy, a także poznamy większość tajemnic Atlantów. Warto tutaj wspomnieć, że w roku 1931 H.L Cayce (najstarszy syn sławnego Śpiącego proroka) powołał do życia Towarzystwo Badania i Oświecenia (ARE). Celem organizacji było poszukiwanie w Egipcie śladów tzw. Sali zapisków, w której według przekazów Caycego – od dwunastu tysięcy lat przechowywana miała być wiedza Atlantydy. Cayce senior twierdził, że piramidy wznieśli uciekinierzy z zatopionego kontynentu. Rzecz jasna, aby móc myśleć o poszukiwaniach, potrzebne było wsparcie lokalnych władz i egiptologów. Jako, że w takich przypadkach nie ma lepszego argumentu niż pieniądze, Fundacja Edgara Caycego (ECF) specjalnie w tym celu znalazła grono sponsorów. Stypendium otrzymał Mark Lehmer, który w 1973 roku przybył do Egiptu.

W 1974 roku Lehmer opublikował książkę Egipskie dziedzictwo, której podtytuł brzmi: Oparte na wykładach Edgara Caycego. Obecny naukowy dogmatyk dowodzi w niej, iż historia Egiptu sięga roku 10.500 p.n.e. i wiąże się z zagładą Atlantydy. Z zapisków Caycego wywiedziono przy tym tezę, iż kluczem do potwierdzenia tej koncepcji, są podziemne komory pod posągiem Sfinksa. Mark Lehmer prowadził prace, które wykryły szereg anomalii w skałach pod Wielkim Sfinksem. W późniejszym okresie Lehmer zaczął kontaktować się z (najprawdopodobniej Strażnikiem Tajemnic Atlantydzkich) dr Zahi Hawass’em. Wkrótce całkowicie zmienił swoje poglądy i stał się równie wielkim fanatykiem ortodoksyjnego spojrzenia na piramidy jak jego nowy znajomy z Egipskiej Organizacji Starożytności. Najlepiej dowodzą tego słowa, iż ma on zawodowy obowiązek przeciwstawiać się teoriom, które próbują obrabować Egipcjan z ich własnego dziedzictwa i przypisać geniusz cywilizacji Doliny Nilu jakimś dawno zaginionym czynnikom, jak Atlantyda. Słowa te są dokładną kalką poglądów Zahiego Hawwassa, który wszelkimi dostępnymi sposobami (wykorzystując do tego władze państwowe Egiptu) prowadzi swą świętą krucjatę. Dyrektorowi ds. starożytności dr Zahi Hawass’owi najprawdopodobniej “wywala” misja Strażnika Tajemnic Atlantydzkich. Jest on odpowiedzialny m.in. za wyrzucenie z rejonu Wielkiej Piramidy wszystkich niezależnych badaczy, zablokowanie prac i poszukiwań, które nie były po jego myśli, a także zastopowanie badań geologicznych mających pomóc w ustaleniu wieku posągu Sfinksa i zlokalizowanie podziemnych komór pod tym monumentem. Jak widać Hawass podświadomie lub świadomie robi wszystko co tylko może, aby nikomu nie udało się odkryć dokumentów ukrytych przez Atlantów.

Chciałbym jeszcze powiedzieć, że w sesjach regresingu wiele osób przypomina sobie swoje wcielenia na Atlantydzie. Dzięki ich wspomnieniom mamy bardzo dużo informacji na temat Atlantydy, a także informacje o obciążeniach karmicznych, które różne osoby wyniosły z tamtych wcieleń. Osoby, którym przypomniały się wcielenia na Atlantydzie można podzielić na dwie grupy. Jedna, która zajmowała wysokie stanowiska w kastach kapłanów rządzących Atlantydą. Natomiast do drugiej grupy można zaliczyć ofiary inicjacji i eksperymentów przeprowadzanych przez te kasty.

Oto wspomnienia osoby, która na Atlantydzie należała do tej drugiej grupy:

“Pewnego dnia nadarzyła się okazja żeby trafić na Atlantydę. Miałem już dość ciągłej walki o przeżycie, niepewności czy zdobędę pożywienie itp. Wierzyłem, że na Atlantydzie będzie mi na pewno lepiej niż w chwili obecnej, przecież gorzej być już nie mogło…

Nie chciałem się łatwo poddać woli Atlantów, więc zmiękczono mój opór. Rozebrano mnie do naga i wrzucono do ciemnej komórki gdzie było zimno i strasznie. Czułem zimne odczucie metalu, gdy tylko próbowałem zbliżyć się do ścian tejże komórki. Strasznie się bałem, byłem głodny i było mi strasznie zimno. Po jakimś czasie byłem w stanie zrobić wszystko żeby tylko wyjść z tej komórki. Trzymano mnie tam dopóki nie stałem się całkowicie uległy.

Zmuszano mnie do wykonywania czynności, z którymi sobie nie radziłem, których nie lubiłem robić i wmawiano mi, że jeżeli będę nieposłuszny to znowu wrzucą mnie do tej komórki. Postanowiłem, że będę funkcjonował jak maszyna, będę robił, co mi każą byle tylko nie trafić znowu do tej ciemnej komórki. Postanowiłem również, że stworze w umyśle swój własny świat i tam będę żył (ucieczka w astral).

Atlantydzcy kapłani dokonywali na mnie różnych eksperymentów. Wmawiano mi, że te eksperymenty są bardzo ważne, a tak naprawdę kodowali mi jakieś bzdurne misje. Dokonywali jakiś dziwnych manipulacji na moich czakramach, kodowali jakieś mechanizmy, które działały przez moje następne wcielenia. Kapłani dążyli do tego żeby zakodować na czakramach takie mechanizmy, które spowodują, że czysta energia będzie transformowana przez czakry w negatywne energie i wysyłana w astral. Po tych wszystkich inicjacjach i eksperymentach zostałem jednym z zasilaczy energetycznych, dla astralu atlantydzkiego. W hipnozie wmówiono mi, że nie mogę uwolnić się od tego, że nigdy nie uwolnię się od tego. Zakodowano mi również wizję tego, co stanie się gdybym jednak próbował uwolnić się od tego obciążenia. Podczas odreagowywania roli zasilacza energetycznego pojawił się straszny lęk, że Atlanci mnie dopadną i zrobią mi krzywdę.

Pewnego dnia nadarzyła się okazja żeby uciec z Atlantydy. Wybuchł bunt. Stoję oparty o jakiś budynek i tylko przyglądam się jak buntownicy walczą o naszą wolność. Wkrótce Atlanci poddają się i zostają jeńcami. Przechodzi mi przez głowę myśl “coś za łatwo to poszło…” Podchodzę do przywódcy buntowników i zaczynam z nim rozmawiać. Pokazuje mi medalion, który został zabrany jednemu z kapłanów. Medalion jest okrągły, wykonany ze złota w różne dziwne wzorki. Na środku tego medalionu znajduje się jakiś czerwony kamień (chyba rubin). W pewnym momencie wszyscy jeńcy popełnili samobójstwo! Cały gwar ucichł... Zastanawialiśmy się, dlaczego oni to zrobili? Dlaczego wszyscy popełnili nagle samobójstwo? Wszyscy byliśmy w szoku.

Później postanowiliśmy sprawdzić, do czego służył kapłanom ten medalion. Weszliśmy do świątyni i zobaczyliśmy tam dziwne urządzenie z wnęką na tenże medalion. Włożyliśmy go w tą wnękę i nagle… maszyna zaczęła pracować. Słychać było dziwne buczenie tejże maszyny, a między kryształami zaczęły przeskakiwać iskry, takie mini pioruny. Po chwili wszystko w świątyni zaczęło się zmieniać. Ściany i podłogi zaczęły przesuwać się i układać w jakąś jedną całość. W pewnym momencie te mini pioruny zaczęły wychodzić poza kryształy i jakby odskakiwać na boki. Wszystko zaczęło pracować jak wielki mechanizm, cała świątynia stała się jakby transformatorem energii. Wybiegliśmy przestraszeni z tej świątyni i zaczęliśmy uciekać z tego miasta. Pamiętam jeszcze, że nastąpił jakiś wybuch. Udało nam się uciec z tego miasta, ale niezbyt długo cieszyliśmy się wolnością. Z każdym dniem czułem się coraz gorzej. Atlanci ostrzegali nas, że gdybyśmy próbowali uciec to właśnie tak to się skończy.”

A oto wspomnienia z sesji regresingu osoby, która była przywódcą buntowników podczas buntu “ludzi-rzeczy” na Atlantydzie:

(M.Z) “Myślałam, że zginęłam w walce, ponieważ wielokrotnie ginęłam w buntach, które wszczynałam. Coś mi się jednak nie zgadzało, bo pamiętam jak bogowie w jednej chwili poszli w astral (popełnili samobójstwo) i jak mi to pokrzyżowało plany. Chciałam przez tortury wyciągnąć z nich boskie tajemnice, a także dowiedzieć się, co zrobili z moją żoną (w tamtym wcieleniu byłam facetem). Został mi po nich tylko ten zagadkowy medalion z czerwonym okiem, który przypomniał mi się na mojej pierwszej sesji regresingu. Miasto wymarło w jednej chwili, więc nie miałam już szans by umrzeć w walce. Potem pamiętam rozpaczliwą ucieczkę przed czymś, co rozszerzało się promieniście i mój strach, że nie zdążę. Udało mi się uciec z miasta, ale straciłam wszystko, na czym mi zależało, a oni znowu wygrali. Pozostał mi tylko smutek, złość, żal i chęć odegrania się na nich za wszelką cenę. Wszyscy, od których byłam uzależniona poszli w astral z własnej woli, więc mogłam poczuć się wolna. Ponieważ skojarzyłam sobie wolność z ocaleniem po apokalipsie, często brałam udział w “końcach świata”, a nawet prowokowałam je. W każdym razie to było jedno z marzeń mojego dzieciństwa. Dodam jeszcze, że po tym spektakularnym ocaleniu długo nie pożyłam. Ruszyłam przed siebie z myślą, że zbuduję nowe życie z dala od koszmarów przeszłości. Śmierć nastąpiła nagle, po prostu padłam z nóg. Był to prawdopodobnie efekt promieniowania.”

Często na Atlantydzie wybuchały powstania mające na celu wyzwolenie “ludzi-rzeczy”. Osoby, których wspomnienia z Atlantydy zamieściłem w tym artykule brały udział w jednym z takich powstań.

Kapłani na Atlantydzie robili eksperymenty z ludzkim DNA w celu stworzenia rasy im uległej. Te doświadczenia wpływały na ludzi zmniejszając ich świadomość i zdolności psychiczno-duchowe. Robiono również różne eksperymenty genetyczne. Efektem tych eksperymentów było powstanie hybryd (pół ludzi – pół zwierząt). W ostatniej fazie istnienia Atlantydy nie było już hybryd, zaprzestano, bowiem eksperymentów genetycznych, a skupiono się na ważniejszej sprawie – utworzeniu ATLANTYDY ASTRALNEJ. Kapłani uwierzyli, że na Atlantydzie w astralu wszystko będzie łatwiejsze, bez ograniczeń materii. Do stworzenia Atlantydy astralnej byli wyszkoleni odpowiedni specjaliści, którzy całe dnie, całe lata nie robili nic innego tylko tworzyli astralną Atlantydę wyobrażając ją sobie, wizualizując w najmniejszych szczegółach. Miała ona zostać uruchomiona zaraz po ewakuacji. Kapłani doskonale wiedzieli, że żeby funkcjonować w astralu trzeba mieć zasilanie żywych ludzi. Energia życiowa była im potrzebna tylko i wyłącznie po to, aby mieć moc, aby móc działać w astralu. Przed dokonaniem zniszczenia Atlantydy wielu kapłanów starannie przygotowało się do przejścia w świat astralny. Sprytnie kodowali ludzi, a także niektórych członków kasty kapłańskiej by ci stali się zasilaczami energetycznymi. Zobowiązali ich, by w kolejnych wcieleniach byli wierni temu zobowiązaniu. Do dziś wiele osób odczuwa skutki owych inicjacji. Kapłani atlantydzcy znajdowali czasami naiwniaków, którym obiecywali władzę nad częścią astrala w zamian za wykonanie pewnej misji. Inicjowali takie osoby w rolę zasilacza energetycznego, a później kodowali misję inicjowania innych. Niektórzy bardzo się starali żeby zainicjować jak najwięcej ludzi wierząc, że otrzymają obiecaną nagrodę. Później okazywało się, że zostali oszukani…

To, co atlantydzcy kapłani stworzyli wiele tysięcy lat temu funkcjonuje do dziś. Każdy, kto próbuje uwolnić się od roli zasilacza energetycznego czuje ogromny lęk przed uwolnieniem, lęk, że duchy Atlantów dopadną go i skrzywdzą.

Oto afirmacje, które należy zastosować przy uwalnianiu od funkcji zasilacza:

“Mnie … (imię) Bóg wspiera i ochrania przy uwalnianiu od obciążeń z Atlantydy i roli zasilacza energetycznego. Ja … (imię) jestem bezpieczny i niewinny, gdy uwalniam się od obciążeń z Atlantydy i roli zasilacza energetycznego. Ja … (imię) całkowicie przebaczam kapłanom atlantydzkim. To bezpieczne, niewinne i korzystne, gdy uwalniam się od wszelkich obciążeń pochodzących z Atlantydy

 
Ukash - zdjęcie
  Ukash: