Wróć do listy artykułów

Krzysztof Chrząstek

O Osho inaczej

Lubię czytać Osho. Jego styl mi odpowiada. Polecam szczególnie: „Odwaga. Radość niebezpiecznego życia” i „A trawa sama rośnie”. Zwłaszcza ta druga jest piękna, mądra i głęboka. Tu wzniósł się na wyżyny interpretacji i wglądu.

Osho poszedł intelektualnie dalej niż wielu aktualnych, znanych i wysoko cenionych mistrzów duchowych. Dojrzał wiele ciekawych rzeczy. Był erudytą, dlatego też, oprócz czytelników zajmujących się świadomie tzw. rozwojem duchowym, po jego książki zaczęli sięgać członkowie snobistycznych, artystycznych i aktorskich elit. W zasadzie, jak wiedzą niektórzy, to nie jego książki a zapisy wykładów, których udzielał często na żywo.
Dziwiło mnie czasem porównanie z jego obrazem, jaki sam przekazał w swojej autobiografii dotyczące Jego młodych lat. Opisuje tam siebie jako niesfornego urwisa, który śmiało idzie własną drogą, ma cięty dowcip i wszędzie go pełno. Jakimś cudem dorosły Osho wygląda trochę na flegmatycznego anemika, który z filozoficzną rezerwą cedzi słowa. Można to też nazwać niezaangażowaniem:) Ale sam to rozumiem, bo czasem dopiero w takim stanie, kiedy słowa wychodzą bardzo powoli, mam lepszy kontakt z nadświadomością.

Zawsze dziwiło mnie to, jak ludzie reagowali na jego słowa na wykładach. Tempo jego wypowiedzi było powolne, wręcz ślamazarne, tymczasem wzbudzało to często wręcz transowy zachwyt. Nie było to dla mnie zrozumiałe. Coś mi tu nie pasowało. Kiedyś jak się uważniej mu przyjrzałem, to wyczułem, że ma wzorce hipnotyzera. Osho, który powiedział tyle mądrych słów o wolności, poszukiwaniu własnej unikalnej ścieżki, miał w moim odczuciu i badaniu, spory procent karmicznych wzorców hipnotyzera. Być może to dlatego jego wielbiciele zachowywali się tak dziwnie. A może też jakaś część z nich była pobudzona przez jakieś substancje psychoaktywne. Wszak był to czas wolnej miłości i dzieci kwiatów. Do takich osób jak On lgnęli różni ludzie, czasami z różnymi intencjami, wyobrażeniami i nawykami. Być może też Go po prostu bardzo lubili, albo symbolizował dla nich wolność, bogactwo, miłość i szczęście. Można powiedzieć, że w pewnym sensie był ich idolem, choć sam stronił od tego rodzaju obiektów kultu.
Zaciekawiające jest to, że jak powiedziałem o swoich spostrzeżeniach (i badaniach psychometrycznych wahadłem) kilku swoim znajomym, to dopiero wtedy to zauważyli i potwierdzili. Nie chodzi mi o to, aby wytykać mu błędy. Osho był człowiekiem jak każdy z nas. Miał swoje dobre cechy, jak i słabości. Pod względem intelektualnym czy filozoficznym tamto wcielenie było dla Niego na pewno owocne i ciekawe. Dużo doświadczył, dużo też zrozumiał. Ale badając jaki ma teraz (w tym życiu) poziom świadomości w porównaniu z tym, jaki miał poprzednio, można wysnuć wniosek, że pod względem duchowym jego dokonania były raczej średnie. Zależy to od tego, jakie Jego dusza wyciągnęła wnioski i do czego teraz zmierza. No cóż, On też się uczył, też dojrzewał. Być może takich doświadczeń potrzebowała wtedy jego dusza, albo taki „zawór bezpieczeństwa” z jego wolnomyślicielskimi ideami był potrzebny, zwłaszcza w Indiach i Stanach Zjednoczonych.

Dlaczego polecam Osho? Bo uwalnia umysł. Wypycha z dotychczasowych ram. Odświeża sposób widzenia i daje nadzieję na wolność. Chociażby taką, jakiej doświadczał Zorba grając na santuri albo tańcząc. Jest to pewien etap na drodze rozwoju. Odnajdź swoją melodię, a póki nie masz własnej, inspiruj się. A potem tańcz, „tańcz jakby nikt nie patrzył”. Jest takie piękne porównanie, że stworzenie – w tym i my jest tańczone przez Boga. I pamiętaj – nie ufaj nigdy nauczycielowi duchowemu, który nie potrafi tańczyć:)

Autor interesuje się rozwojem duchowym, huną, tantrą, rozwijaniem mądrości, radości i sednem wszystkiego. Udziela porad, konsultacji, robi analizy psychometryczne i regresing.
http://powiewwiatru.pl

 
Krzysztof Chrząstek - zdjęcie
  Krzysztof Chrząstek: