Wróć do listy artykułów

Krzysztof Chrząstek

O hunie inaczej

W zasadzie ten artykuł zbiera kilka moich myśli dotyczących rozwoju duchowego. Głównie jednak sięga do wiedzy i mądrości, której naucza Huna. Mam jednak inne spojrzenie na pewne elementy tej wiedzy niż wielu, również znanych obecnie na Ziemi nauczycieli. Nie szkodzi. Dlaczego, tłumaczę potem.

Otóż od pewnego czasu, jak medytuję, albo jak jestem radosny, tańczę sobie lub bawię się, co często przybiera formę dziecięcych „wygłupów” – zabaw samemu ze sobą – to przychodzą mi słowa, które najprawdopodobniej pochodzą z języka hawajskiego. Kiedyś jak sobie podśpiewywałem przyszło mi „kapulele”. Śpiewałem sobie je radośnie, nie zastanawiając się w zasadzie co powtarzam. Ale potem chciałem wyjaśnić, co to może znaczyć. Napisałem więc do osoby a w zasadzie znanej organizacji huny za granicą. Odpowiedziano mi, że nie ma takiego sformułowania w języku huny, ale wyjaśniono mi, co znaczą osobno słowa: „kapu” i „lele”. Otóż „kapu” to święty lub ograniczony, natomiast „lele” to skok naprzód, postąpić naprzód lub latać. Natomiast jako całość „kapulele” podobno nie funkcjonuje w języku hawajskim i Hunie. Tak napisali mi fachowcy. Po chwili przyglądania się tym przysłanym mi tłumaczeniom doszedłem do wniosku, że jest bardzo prawdopodobne, że „kapulele” oznacza święty moment w naszym życiu, jakim jest np. duchowa inicjacja, w którym przeskakujemy do wyższego poziomu świadomości – pełnego szczęścia, radości i błogosławieństwa, albo moment w życiu lub medytacji (co przecież jest często tym samym), gdy miłość, szczęście i pokój wypełniają nas całkowicie. Można też powiedzieć, że to błogostan. Napisałem o swoich przemyśleniach w liście zwrotnym i…wtedy już mi nie odpowiedziano. Jest kilka możliwych powodów, dlaczego. Otóż, albo rzeczywiście to, co mi przyszło do głowy jest tylko zabawnym zlepkiem słów, albo Oni – wybitni znawcy huny na ziemi nie mają tej wiedzy i mądrości, albo też dotknąłem strzeżonej i zastrzeżonej tylko dla wybranych – czyli tych, którzy przeszli odpowiednie szkolenia i ćwiczenia adeptów, wiedzy tajemnej.
„Kapulele” może też oznaczać przekroczenie tabu, ale takie, które wynika z poszerzenia świadomości – wiedzy, że to co uznawane przez wielu za niedopuszczalne, szkodliwe już mnie nie ogranicza, bo rozumiem, że robienie tego co jest uznawane za tabu jest albo korzystne do pewnego stopnia dla pewnych osób (bo np. nie zrozumieją złożoności problemu więc łatwiej im coś zobrazować zakazem), albo nie stanowi już dla mnie problemu – przekroczyłem uzależnienie od tego. Jestem wtedy już wolny od jakiegoś strachu, lęku lub ograniczenia i mogę działać z większą swobodą w tym temacie.

Innym razem przyszły mi słowa: „Laka maka kaka baka”. Wygląda na dziecinną zabawę w słowa, ale okazuje się, że trzy pierwsze słowa pochodzą z języka hawajskiego:) „Laka” oznacza boginię hula lub pociągać, przyciągać, „maka” oznacza oko, początek, pochodzenie, źródło, „kaka” to płukać, czyścić. Ostatnie słowo natomiast nie występuje podobno w języku hawajskim (bo nie występuje w nim litera „b”). Ale przecież to równie dobrze mogło by być słowo paka, co akurat po hawajski znaczy to samo – coś z tytoniem lub zaciągnięciem się, ale przecież w wielu kulturach chmura dymu oznacza ducha. Zatem można by przetłumaczyć to wyrażenie „Laka maka kaka paka” jako: „bogini hula (jej energia) oczyszcza twojego ducha z całej przeszłości – dochodząc do czystego źródła – pierwowzoru”. Z drugiej jednak strony, być może to, co mi przyszło nie ma znaczenia i jest tylko radosną paplaniną, bo nawet znane nam z filmu przygodowego dla dzieci słowo „pipi” również ma pochodzenie hawajskie:). Niemniej jednak ważne jest to, co mi wtedy przyszło do głowy. Otóż w języku hawajskim nie ma pewnych liter. Dodatkowo utrudnia fakt, że jest to z tego co kiedyś czytałem język tonalny, czyli w zależności od akcentu i tonu głosu jedno słowo może mieć bardzo wiele znaczeń. Zastanowiło mnie dlaczego w tym języku brakuje pewnych liter. I przyszło mi do głowy, że być może w ich kulturze funkcjonowało kilka dialektów, gałęzi języka, którymi posługiwali się różni ludzie. Być może te pozostałe litery były używane tylko przez bardziej wtajemniczonych znawców huny. Dlatego też, ponieważ było ich niewielu w porównaniu do pozostałej ludności oraz dlatego, że posługiwali się nim tylko specjaliści, wtajemniczeni znawcy huny, dlatego ta odmiana języka mogła totalnie zaginąć. Kto wie? Być może to tylko przypuszczenia, ale dziwiłoby mnie takie marnotrawstwo bogactwa języka. Choć z drugiej strony może nie zawsze więcej znaczy lepiej:). Warto się jednak nad tym głębiej zastanowić.

Druga sprawą na którą warto zwrócić uwagę jest pewna forma rozumienia jak działa kreacja. Chodzi mi o zajście pewnych faktów, wydarzenie się czegoś.
Piszę o tym dlatego, że w oficjalnej, często powtarzanej wiedzy pochodzącej z huny (podobnie jak w rozwoju duchowym) powtarza się, że to podświadomość decyduje o kreacji, o tym czy jakieś wydarzenia się zadzieją czy nie. Według mnie jest to niższy poziom rozumienia i wglądu. Otóż z mojego wyczucia, obserwacji, wglądu, mądrości i inteligencji, jest to nieprawda. To Nadświadomość, Wyższe Ja i Bóg ZAWSZE decydują o tym, co się dzieje, co się ma dziać. Jak to się ma do wolnej woli? Normalnie:) Są momenty, takie wydarzenia, które dla dobra albo funkcjonowania większej całości, muszą się zadziać. Tak – MUSZĄ, choć wielu rozwojowców nie lubi tego słowa. Nazywam takie zjawiska – węzłami lub punktami. Są one kluczowe dla rozwoju całości systemu. Pomiędzy węzłami natomiast jest jedna najkrótsza ścieżka, zgodna z najwyższym dobrem oraz…nieskończona ilość innych ścieżek. Tu masz wolną wolę, wybierasz tę ścieżkę, którą chcesz. Ale…no tak, zawsze pojawia się takie jedno ale, które burzy całą koncepcję, również moją:) Jeżeli ktoś ma dostatecznie dużo siły, woli, determinacji, świadomości duchowej, kontaktu z Wyższym Ja i Bogiem, może współdecydować o tym, jak i gdzie mają się wydarzyć albo i nie te wspomniane węzły – kluczowe wydarzenia. Wpływ takich osób na to co się dzieje może być znaczny, ponieważ ich wola i świadomość jest w bardzo dużym stopniu tożsama z ich Nadświadomością i Bogiem. Ich zatem wola, wybory i propozycje są tak naprawdę „ścieżkami Boga”.
Aby jaśniej to wytłumaczyć, dodam, że są dwa zjawiska do zaobserwowania. Otóż Wyższe Ja zawsze daje to co najlepsze i można to brać stale – nawet teraz, podczas czytania tego artykułu:) Jeżeli natomiast na poziomie świadomym i podświadomym są opory przed przyjmowaniem tego, co najlepsze, to boskie dary zostają na zewnątrz nas i naszego życia. Jest to jedna sytuacja. Druga natomiast polega na tym, że jeżeli nasze Wyższe Ja zadecyduje o konieczności zaistnienia w naszym życiu jakiegoś wydarzenia, to choćby na poziomie świadomym i podświadomym były ogromne opory, a nawet sprzeciw, to…i tak dzieje się to co chce Wyższe Ja. Ta pierwsza sytuacja jest tym co Wyższe Ja proponuje, czyli ma dla nas jako dary. Te dary możemy przyjąć lub nie. Ta druga sytuacja jest wtedy, gdy dar od Wyższego Ja musi być przyjęty. I teraz – mądrzy będą się z rozumienia tego faktu cieszyć – wszak Wyższe Ja chce dla nas tego, co najlepsze. A Ci, którzy lubią być sami sobie sterem, żeglarzem i okrętem, najczęściej osoby z mocnymi wzorcami maga i manipulatora, będą protestować i nie chcieć przyjąć do wiadomości, że Wyższe Ja łapie ich czasami jak dzieci za rękę i prowadzi tam, gdzie chce, choć przecież to dla ich Najwyższego Dobra.
Wolna wola polega też na zrozumieniu i zaakceptowaniu, że za jednym razem to ja wyciągam rękę a za innym razem to moja ręka jest wyciągana, aby coś zrobić. Ruch jest ten sam. Inna jest świadomość i punkt zainicjowania działania poprzez świadomą inteligencję istnienia wszechbytu.

Są różne poziomy – sposoby postrzegania świata. Można je porównać do klas szkoły. Można oczywiście pozostać na długo w jednej klasie, ale czy to ma sens? Czasami tak – możemy do perfekcji opanować materiał, wiedzę i umiejętności przypisane do tego poziomu. Można po mistrzowsku władać materią, bawić się w kreowanie lub nawet materializować myśli i przedmioty od razu. Jest to fajne. Jest to piękne i boskie. Ale to też tylko pewien poziom postrzegania rzeczywistości. Do tego, aby wybierać służy nam wolna wola.

Poziomy rzeczywistości – sposoby jej interpretowania, odbierania i klasyfikowania można też porównać do poziomów piętra roślinnego w górach. Na pewnych wysokościach są określone rośliny i zwierzęta. W innych raczej ich nie ma. Podobnie na pewnych poziomach świadomości rzeczywistość wygląda w określony sposób. Na innych poziomach świadomości i postrzegania warunki tam panujące są inne.
Ostatnio coraz bardziej dociera do mnie, że czas i przestrzeń są tylko sposobem naszego postrzegania rzeczywistości i że istnieją raczej tylko na pewnych poziomach świadomości. Jakoś ta myśl wnika we mnie i się z nią oswajam. Czuję w niej prawdę. Zatem stąd do księżyca jest…dokładnie nic odległości, zero centymetrów. Tyle tylko, że jeszcze jestem na poziomie świadomości, na którym odległość ma znaczenie i wtedy wynosi tysiące kilometrów. Ale…kto wie, co będzie jutro:)

To jak postrzegamy świat zależy od naszej wiedzy, umiejętności, świadomości i mądrości. To główne czynniki. Reszta przeważnie może być zaliczona do któregoś z nich. Również to czy dane wydarzenie zaliczymy do naszej kreacji lub do kreacji Boga, zależy od świadomości i tego co nazywamy ego, czyli poczucia „ja”. Być może, gdy „ja” zniknie, zobaczymy, że działa, działał i będzie działał tylko Bóg:)

I to tyle.
Pozdrawiam i błogosławię
To co jem i trawię:)

Napisane około 2008-10 r.

Autor interesuje się rozwojem duchowym, huną, tantrą, rozwijaniem mądrości, radości i sednem wszystkiego. Udziela porad, konsultacji, robi analizy psychometryczne i regresing.
http://powiewwiatru.pl/

 
Krzysztof Chrząstek - zdjęcie
  Krzysztof Chrząstek: