Jesteśmy w okresie niezwykłych przemian, które często następują lawinowo. Wielu z nas doświadcza bólu przemiany, bólu ponownych narodzin.
Rozsypuje się wszystko co było nieharmonijne, w czym był chaos, co nie było w zgodzie z tym co w nas najgłębiej.
Doświadczamy szczególnie teraz, choć tak naprawdę zbieraliśmy lekcje przez wieczność.
Ci, którzy przyjęli je kierując się miłością, sprawiedliwością , szli dalej w inne nauki, inne doświadczanie, ci, którzy pozostawali w kleszczach nienawiści, złości, pretensji, żalu, umartwiania się, w poczuciu bycia ofiarą, niestety dostawali, dostają wciąż te same lekcje, bo każda z nich musi zostać przerobiona.
Mieliśmy wiele wcieleń na to, aby rozpoznać świat emocji – trzeci czakram splotu słonecznego. Teraz gdy jesteśmy w przejściu na wyższy poziom jako ludzkość, wszystkie nieprzerobione lekcje związane z emocjami powracają i nasilają się.
Czy po to, aby nas zniszczyć, upodlić, zniewolić, zmęczyć, upokorzyć?
Nie! To jest dar DUCHA.
To On w swej niezwykłej mądrości szybciutko przypomina nam co mamy jeszcze zrozumieć, co uwolnić, abyśmy mogli wejść tam, gdzie nie ma żadnego lęku, strachu, obaw, niezrozumienia, gdzie światło miłości promieniuje z każdego z nas, gdzie człowiek jest potęgą miłowania bez żądań, oczekiwań, przymusu, nadziei.
Tam po prostu jest się JAM JEST w najczystszej miłości, radowaniu, tworzeniu,
gdzie harmonia jest codziennością, gdzie nie istnieje czas, gdzie rozpoznać można biblijny raj. Czy jest to poza Ziemią, poza nami? Nie.
To tu, Ziemia w swej niezwykłości , pięknie i potędze, będąca w komunii z człowiekiem i Bogiem. To raj – połączenie tego co ziemskie z tym co duchowe, w jedni.
Oczywiście to jeszcze nie koniec naszej drogi, bo później są następne etapy poznania, następne doświadczenia, lekcje, poznania, ale są już pozbawione bólu, bo ten przynależny jest tylko obecnemu poziomowi trzeciej czakry – związanej z emocjami.
Czy jest możliwość pominięcia tego etapu? Nie. Nie ucieknie nikt z nas, nie zostanie zapomniany. To jak uczeń, który chciałby napisać klasówkę korzystając ze ściągi. Być może uda mu się to, lecz przyjdzie czas matury i wówczas wypłynie to co było gdzieś odstawione.
Uczniowi może czasami się udać , trafi na zestaw pytań zadań, gdzie nie znajdzie zapytania o to czego nie umie, człowiekowi niestety nie uda się , nie może liczyć na “łut szczęścia” , musi przerobić wszystkie lekcje.
Czemu to służy? Do czego potrzebne są te wszystkie trudne lekcje strat, rozstań, śmierci bliskich, bankructw, agresji, poniżania, gwałtów, chorób.
Jesteśmy jak cudowne laleczki zrobione ze światła, jesteśmy najczystszym kryształem boskiej miłości, światłem Jego serca. Te laleczki przyodziane są w dziesiątki szmatek. Szczelnie poowijane nie widzą kim są , nie dostrzegają swego światła.
Te szmatki to właśnie wszystko to co jest ograniczeniem. Małe poczucie własnej wartości -szmatka, poczucie bycia ofiarą – następna szmatka, lek przed stratą finansowa – następna, lęk przed agresją, gwałtem, kradzieżą – następna, pycha, nienawiść, złość, żal, pretensje – następna.
Ale są i inne szmatki.
Im bliżej laleczki i jej niezwykłości tym szmatki są mniej widoczne mogą przybierać różne formy, których nie widać i mogą być dla nas zaskoczeniem np. jesteśmy już w zrozumieniu dobra i chcemy pomagać, chcemy obdarowywać innych na siłę, uszczęśliwiać ich, zabezpieczać, nadzorować wszystko w dobrej wierze. To też nie jest właściwe, bo w ten sposób naruszamy wolność innych.
Jest wiele okryć, które zasłaniają nam naszą prawdę, nas samych, światło w którym jesteśmy.
Każda lekcja, doświadczenie, to nic innego jak zdarcie jednej ze szmatek, aby powoli dotrzeć do siebie samego, do swego światła. Nie widzimy ich, kiedy jednak przychodzi nam je zedrzeć, odrzucić powodują niesamowity ból, tak jakbyśmy umierali, ale kiedy już odpadną nagle jesteśmy bardziej świadomi, bardziej świetliści, lżejsi.
Najtrudniejszy jest moment wyboru – zerwać szmatkę czy pozostać w niej.
Np. Ktoś jest w stosunku do nas agresywny, obraża nas, co wówczas robimy?
Możemy odpowiedzieć tym samym, poddać się działaniu niskiej, ciężkiej energii, stać się wulgarni, agresywni, poczuć złość, nienawiść – to jedna droga lub skupić się na wewnętrznym odczuwaniu i zastanowić się, czy słowa te nas dotykają. Jeśli tak, to oznacza, że mamy zbyt mało miłości w sobie i spotkaliśmy nauczyciela, który nam to pokazuje- to druga droga.
Przy wyborze pierwszej drogi szmatka nie spadnie bo zwycięży ocenianie, skupianie się na drugim człowieku , mówimy wówczas -to on jest ten zły.
Przy wyborze drugiej -tak, bo tu skupimy się na sobie i zastanowimy nad naszą lekcją, nauką i szukać zaczniemy przyczyn w sobie, aby przetransformować je w miłość. Wybaczymy agresorowi, podziękujemy za lekcję i w codziennej modlitwie prosić będziemy o wzrost w miłości, świetle, zrozumieniu.
Powoli szmatka zacznie odpadać.
Takie działanie to jak symboliczne nadstawienie drugiego policzka przez Jezusa. Nie chodzi o to, aby stać się ofiarą, lecz zrozumieć naukę, którą przyniósł nauczyciel.
To trudne, ponieważ tak naprawdę nie pamiętamy kim jesteśmy tam wewnątrz. Trudno jest podjąć decyzję zerwania nie wiedząc czemu ona służy, co nam przyniesie. I tu niezbędna jest ufność o której kiedyś pisałam, ufność w naszą boskość, w prowadzenie, w miłość oraz zrozumienie, że każde doświadczenie życia jest dla nas nośnikiem wiedzy, mądrości, nauki.
Mając wizję swego wnętrza, piękna, światłości, przyjdzie nam łatwiej zdzieranie poszczególnych szmatek.
Jak rozpoznać kiedy dzieje się ten proces transformacji, przemiany , oczyszczania?
Każdy ból sygnalizuje nam ,że dotykamy naszej szmatki, że zagłębiamy się w naszą lekcję.
Np. jedną z naszych szmatek jest obawa przed stratą materialną , przed bankructwem, przed biedą. Kiedy przychodzi czas przepracowania tej lekcji przychodzi strata, tracimy pracę, wchodzimy w długi, które wydają się niemożliwe do spłacenia, czasami możemy stracić wszystko.
Wówczas nastaje tzw. ciemna noc, którą opisał już św. Jan od Krzyża.
Możemy wówczas zaprzeczać temu co się dzieje, być w panicznym lęku, odczuwać jakbyśmy tracili rozum, często przychodzi depresja, myśli samobójcze.
Co zrobić aby lekcja została zaliczona , a szmatka jako już niepotrzebna odpadła dając nam poczucie ulgi? Jak uwolnić się od panicznego lęku, który tak naprawdę jest głównym “winowajcą ” naszej nauki – którą jest lęk przed stratą.
Usiądźmy w ciszy. Przypatrzy się naszemu lękowi. Jeśli będziemy odsuwać go, on będzie.
Przypatrzmy się , zagłębmy się w niego, przeżyjmy wewnętrznie najgorszy scenariusz. Zobaczmy jak tracimy wszystko.
Być może wyda się to absurdalne, przecież obowiązują inne metody, poprzez wizualizację mamy tworzyć lepsze jutro, a nie widzieć nasz upadek.
Tak, na to przyjdzie czas później, teraz jest czas zmierzyć się ze swoją szmatką, z lękiem.
Kiedy jesteśmy w ciszy, a w takich trudnych momentach nie przychodzi to łatwo ponieważ jest gonitwa myśli, totalny lęk przed biedą, utratą dóbr, a więc kiedy jesteśmy już w chwili skupienia zobaczmy nasz lęk. Wyobraźmy sobie co będziemy czuć kiedy stracimy wszystko, poczujmy to i zobaczmy, zaprzyjaźnijmy się z naszym lękiem. Kiedy przychodzi płacz , płaczmy, szloch – szlochajmy, złość – złośćmy się, niemoc – odczujmy ją. Poczujmy te energie. Bądźmy w nich.
Może to trwać godzinę, krócej lub dłużej. Kiedy pozwolimy sobie pobyć w tej energii bólu zobaczymy, odczujemy, że nie jest on tak groźny, że mimo iż przed chwilą przeżyliśmy jakby swoją śmierć finansową , nadal żyjemy i wcale nie czujemy się gorzej, wręcz przeciwnie.
Możemy odczuć wyraźną ulgę, czasami poczuć się jak nowo narodzeni.
Może brzmi to jak paradoks, ale nie ma chyba innej możliwości odrzucenia szmatki jak rozpoznać ją dogłębnie.
Podziękujmy w trakcie i po zakończeniu tej medytacji Bogu. Podziękujmy Duchowi za możliwość lekcji. Podziękujmy, bo dzięki całej zaistniałej sytuacji mamy możliwość pozbyć się szmatki i wzrosnąć w miłości, świetle, zrozumieniu.
Dzięki różnym lekcjom powoli odpadają następne szmatki, a my jesteśmy coraz lżejsi, bardziej świetliści, radośniejsi, mamy coraz większe zrozumienie życia.
To, że zaistniała tak trudna sytuacja finansowa nie jest niczyją winą. Gdybyśmy nie mieli jej przepracować, gdybyśmy nie mieli jeszcze tej szmatki na sobie , nie zaistniałoby całe zdarzenie. Nie ma tu winnych, czy niewinnych. Nie chodzi o takie oceny.
Zaistniała sytuacja a dusze nasza i innych, którzy uczestniczą w tym procesie wcześniej umówiły się na taki scenariusz, abyśmy mogli zagrać i przepracować swoją lekcję.
To dar naszych dusz, abyśmy stali się Światłem, abyśmy odnaleźli je, zobaczyli w sobie i innych.
Często jest tak, że jakoś wychodzimy z całej sytuacji, lecz lęk pozostaje nadal i wówczas, sytuacja powtarza się.
Jeśli w naszym życiu powtarzają się sytuacje trudne, bolesne, to wyraźny znak dla nas abyśmy wzięli się do pracy.
Umiera ktoś kogo kochamy -jeśli tę lekcje mamy jeszcze nie przerobioną odczuwamy ogromny ból straty, nie chcemy pogodzić się z odejściem.Jeśli zrozumieliśmy tę lekcję wcześniej, być może nie doświadczymy tego w sposób tragiczny, lecz zgodnie z planem życia, odejdą Ci, którzy przeżyli już swoje lata, a nasze odczucia będą łagodne i pełne zrozumienia.
Jest takie powiedzenie, że Bóg najbardziej doświadcza tych, których najbardziej kocha.
To prawda. Ci, którzy są potężnymi duszami, dostają dużo i szybko, aby jak najprędzej uwolnić się od wszystkich szmatek i móc radować pełnią życia.
Ci przechodzą najciemniejszą z nocy, często wali się cały ich świat. Na poziomie ludzkiej świadomości trudno jest zrozumieć co się dzieje i zdarzają się ciężkie depresje, samobójstwa, jednak nie warto uciekać od lekcji, od nauki.
Kiedy boli szczególnie mocno, oznacza to, że szmatka przywarła bardzo silnie.
Nie należy wówczas walczyć z życiem, złorzeczyć innym, obwiniać siebie, Boga, lecz w modlitwie podziękować za możliwość doświadczania i z ufnością poddać się prądowi, życiu.
Kiedy zaufamy w pełni Bogu, że lekcja ma być dla nas wzmocnieniem, uwolnieniem lęku, możliwością pójścia dalej – zrozumiemy naukę, a Bóg nam nową pracę, nowe możliwości, partnera, dziecko itd.
Jeśli zaufamy, przejdziemy wewnętrznie lęk i w modlitwie dziękczynnej za dar nauki skupiać się będziemy na miłości do Boga, siebie, innych, życia i otworzymy szeroko ramiona mówiąc:
Boże, Ojcze mój jestem gotowy przyjąć cały dobrobyt wszechświata. Niech dzieje się wola Twoja -
dostaniemy to, co dla nas najwłaściwsze.
Pamiętajmy, że dobrobyt to również doświadczenia, lecz nie obawiajmy się ich, im szybciej nadejdą tym szybciej wyzwolimy się z niewiedzy, ciemności, smutku, bólu.
Bóg nigdy nie opuszcza swoich dzieci, a te najpilniejsze dostają prawdziwe cuda.
Kiedy wyzwolimy się z lęków otrzymamy możliwość kreowania życia, wejdziemy w nowy wymiar, zaczniemy tworzyć nowy świat.