Wróć do listy artykułów

Leszek Żądło

Cudze cele jako swoje

Kiedy rodzice lub inne znaczące osoby narzuciły nam ich cele lub plany, wówczas czujemy brak sił i chęci do ich realizacji. Temu towarzyszy poczucie winy za niezdecydowanie, za zbyt małe zaangażowanie.
Teraz zastanów się: czy gdybyś zbyt mało zaangażował się w realizację swojego własnego celu, też czułbyś się winny? Czy potępiałbyś się za zbyt małe zaangażowanie, za zbyt mało pracy?
Na pewno nie. A to dlatego, że kiedy zajmujesz się realizacją swoich planów, wówczas nikt cię nie potępia za brak zaangażowania i opieszałość. Nikt nie ma do ciebie o to pretensji. Pretensje z zewnątrz dotyczą najwyżej tego, że zajmujesz się jakimiś bzdurami, zamiast czymś wartościowym.

Oczywiście, to co wartościowe dla innych, może być w istocie stertą śmieci, ale oni będą cię potępiać za brak zaangażowania. To, co wartościowe dla ciebie, może innym się wydawać nic nie wartą bzdurą, a wówczas oni będą cię potępiać za zajmowanie się tym. Nie łudź się. To się nigdy nie skończy. Nawet kiedy spełnisz już wszystkie zachcianki innych, oni ciągle nie będą z ciebie zadowoleni i ciągle będą wynajdywać kolejne, najlepsze i najważniejsze zadania dla ciebie.

Czy żyjąc w takich układach masz jakiekolwiek szanse na odnalezienie siebie i swojego miejsca w życiu? Czy masz szansę być sobą?
Owszem, masz szansę. Nawet jeśli wszyscy wokół uznali, że twoja rola polega na spełnianiu ich życzeń, albo że ich życiowa rola polega na spełnianiu cudzych zachcianek i oczekiwań, i usiłują zaskarbić sobie uznanie innych za cenę pracy ponad siły.
Ty tego nie musisz.
Ale zamiast pracować ponad siły na rzecz innych, musisz zgodzić się, by pracować na siebie.
Najgorsze w tym jest to, że nikt cię za to nie pochwali. Nikt nie będzie zachęcał do wzmożonego wysiłku. To musisz sobie zafundować sam.

Ba, problemem też może się okazać to, że inni będą cię obwiniali, że już się nimi nie zajmujesz, że ich “olewasz”, lekceważysz i będą ci wjeżdżać na ambicję, że przecież stać cię na więcej.
A jak tu zachować rozsądek i poczucie niewinności, jeśli wokół słyszysz, że stać się przecież na więcej.
Na więcej czego?
Czujesz to? Czujesz, że chodzi o więcej rezygnacji z siebie, ze swoich planów i dążeń?
Jeżeli czujesz, to masz tylko jedno wyjście: przebaczyć wszystkim, którzy narzucali ci swoje cele. W ogóle warto też przebaczyć wszystkim, którzy ci się narzucali z czymkolwiek.
No tak, ale czy to się nie wydaje łatwiejsze, kiedy inni określają, co masz robić? Czy ta wygoda nie jest warta rezygnacji?
Niektórzy uważają, że to przyzwoita cena za święty spokój i za pochwały (nagrody). Innym wystarcza, że w zamian nie zostali odrzuceni.

A ty, czym się zadowalasz?
Chcę zwrócić szczególną uwagę na najważniejsze skutki uznawania przewagi i kontroli innych nad sobą:

  • człowiek staje się niesamodzielny, zależny od innych,
  • rezygnuje ze swoich planów na rzecz wyimaginowanego dobra wspólnego,
  • ma silne tendencje do podporządkowywania się większości,
  • boi się samodzielnego życia i samodzielnych decyzji.

Narzucanie sobie cudzych celów wiąże się z wieloma sytuacjami, również związanymi z kultem religijnym. Babcia pewnej mojej uczennicy chodziła za nią na klęczkach i błagała, żeby przestała się rozwijać duchowo i jeździć na spotkania. Tak bała się, że straci cały majątek, który zgodnie z jej podejrzeniami wnuczka miała zapisać na sektę. Zapewne babcia przed śmiercią zapisze go na kościół. I będzie szczęśliwa, że nie wpadł w niepowołane ręce. A wnuczce wara od niego! Ponieważ wnuczka kocha babcię, to na wszystko się zgodziła. Nawet zrezygnowała z małżeństwa, żeby rodzinny majątek nie trafił w obce ręce.

Być może już zauważyłeś, które z aspiracji przejąłeś od rodziców i jak dałeś sobie wmówić, że twoim zadaniem jest osiągnąć to, czego od ciebie wymagają, lub czego im się nie udało?
Im się nie udało, ponieważ dali sobie wmówić cudze cele, których nie akceptowali. I teraz chcą, byś ty był szczęśliwy realizując to, czego nie akceptowali, bo czuli się winni, że zawiedli. Nie chcą, żebyś i ty się tak czuł, więc życzą ci, żebyś chociaż ty zasłużył na aprobatę zawiedzionych swymi dziećmi dziadków.
Ale to droga do nikąd! Gdyby to były ich prawdziwe aspiracje i dążenia, to na pewno by im się powiodło.

Realizacja cudzych celów w pewnym momencie może być pasjonująca, ale kiedy za bardzo oddalasz się od swych prawdziwych aspiracji, od tego, co twoje, wówczas zaczyna męczyć. Następnie pojawia się bunt i zniechęcenie. I wreszcie na koniec wkracza do akcji dywersja.
Wreszcie wszystko może się skończyć katastrofą lub śmiercią.
O narzucaniu ci cudzych celów i potępianiu cię za twoje własne plany może świadczyć paraliż decyzyjny.

Prowadziłem kiedyś terapię dwojga młodych ludzi. On nie mógł podjąć żadnej decyzji bez niej. Oczekiwał, że ona będzie za niego decydowała o wszystkim. Ona z kolei dostawała paraliżu na samą myśl, że ktoś oczekuje od niej jakichkolwiek decyzji. I tak sobie wegetowali mając do siebie coraz więcej pretensji.
Jak żyć w takim związku?
Często właśnie zdarza się, że ci, którzy boją się decydować za siebie, są zmuszani do podejmowania decyzji za innych. To typowe dla dzieci alkoholików.
Najciekawszy przypadek, jaki spotkałem, to dziewczyna, która w ogóle nie wiedziała, czego chce. Bała się każdej decyzji na temat siebie, czy swojego życia. Jednocześnie doskonale wiedziała, jakie ma podjąć decyzje za brata, czy siostrę. Była pewna, że są one dla nich najlepsze. A niechby tylko spróbowali się zbuntować!
A mówi się, że jeśli samemu się czegoś nie doświadczy, to nie sposób tego dobrze zrobić!
Pomieszanie decyzyjne może się wiązać z wielu czynnikami. Jednym z nich może być zniszczenie woli poprzez narkotyki bądź alkohol. Częściej jednak mamy do czynienia z wyuczonym paraliżem woli.

Paraliżu woli uczymy się. Jest on efektem narzucania nam cudzej woli i potępiania za nasze decyzje, lub wybory związanego z brutalnym karaniem. Po pewnym czasie nie masz już odwagi czegokolwiek proponować, bo i tak cię “ujają”. Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest zrozumieć, że :

Zawsze podejmuję najlepsze, najkorzystniejsze dla mnie decyzje.
Rezygnuję z decydowania za innych.
Przebaczam wszystkim, którzy mnie potępiali (upokarzali) za moje decyzje, którzy wyśmiewali moje decyzje.
Mam prawo podejmować decyzje za siebie.

Paraliż woli możemy telepatycznie przejąć od najbliższej rodziny. W przypadku stwierdzenia tego u siebie możemy skorzystać z regresingu i uwolnić się od tego wzorca.
Z paraliżem woli mogą się wiązać paraliżujące lęki. Zwykle są one przejęte od kogoś z otoczenia, lub wyuczone jako reakcje na niepoczytalnych, nieprzewidywalnych rodziców. Często są tak silne, że paraliżują wolę i decyzje. Wtedy człowiek czuje się szczęśliwy, że ktoś zaufany decyduje za niego, że bierze za niego odpowiedzialność. Efekty takiego zabiegu zwykle są żałosne, bo daje sobie narzucić cudze cele, a może nawet czuć się jednością z “zaufaną” osobą. Wychodzi z tego zazwyczaj tylko uzależnienie.

Koncentracja swej uwagi na innych ludziach, na ich zamiarach i planach, odcina cię od Boga. Realnie odcina, ponieważ interesując się cudzymi sprawami, tracisz ze sfery swych zainteresowań REALNĄ MIŁOŚĆ, MĄDROŚĆ i MOC, zapominasz o tkwiącej w tobie mocy twórczej. Warto sobie o tych stanach przypominać jak najczęściej, ponieważ z nimi wiążą się najwspanialsze inspiracje, które pomagają ci odkryć i urzeczywistnić swą unikalność.

Wyznacznik prawdy o twych aspiracjach jest prosty: kiedy chcesz coś osiągnąć, ale ciągle ci się nie udaje, to znaczy tylko tyle, że nie doceniasz tego, co chcesz osiągnąć. Nie doceniasz, bo albo nie doceniało tego twoje otoczenie, albo też tak naprawdę tego nie akceptujesz (stąd wniosek, że ci to narzucono).
Z obu sytuacji możesz wyjść tak, by osiągnąć sukces, by wygrać siebie.
Jeżeli naprawdę jest to twoje pragnienie i twoja aspiracja, to powinieneś skoncentrować uwagę na docenianiu tego.

Jeśli zaś aspirację narzucono ci, a ty jej nie akceptujesz, to powinieneś ją odrzucić i zastąpić swoją – prawdziwą.
Obie te sytuacje wymagają od ciebie zaangażowania uwagi, wysiłku i pracy. Bez tego wszystko pozostanie po staremu: niczego nie uda ci się nadal osiągnąć, a nawet jeśli osiągniesz, to i tak nie będzie cię to cieszyło, a nawet satysfakcjonowało.

A jeżeli już żyjesz w takim stanie?
Zastanów się, czego naprawdę chcesz! O czym zawsze marzyłeś i czego pragnąłeś, a z czego zrezygnowałeś dla “wyższych celów”, jak np. cudze dobro, chęć przypodobania się, akceptacja ważnych dla ciebie osób, “święty spokój”.

Warto było?
Jeśli już widzisz, że nie, to zacznij od najprostszej i uniwersalnej afirmacji:

Ja … sam wiem, czego chcę”.

Potem dodaj, że masz prawo zrealizować to, o czym zawsze marzyłeś.

Wszystko, czego pragniesz, jest w tobie. Jeśli skoncentrujesz na tym swą uwagę, zaistnieje w otaczającym cię świecie.
Musisz to sobie powtarzać i przypominać przy każdej okazji. Ale to nie wszystko. Również to, czego nie chcesz, jest w tobie i manifestuje się, ponieważ właśnie do tego przywiązałeś zbyt wiele uwagi.

Nie uda ci się zauważyć i pojąć tego, jeśli nie opanujesz sztuki relaksu i medytacji. Bowiem tylko podczas relaksu jesteś w stanie wrócić do odczuwania tego, co stłumiłeś w sobie i czego się wyparłeś w wyniku lęku, wstydu i stresów. Twoim pierwszym zadaniem będzie więc odstresowanie i odpuszczenie tym, którzy narzucali ci się z pomysłami, które powinieneś zrealizować.

Wszystko, czego pragnąłeś, jest w tobie. Przyznanie tego jest zmniejszeniem odległości między tym, czego pożądasz, a tym co masz. To pierwszy krok, by to osiągnąć.
Rozumiem, że teraz może ci się to wydawać kompletną bzdurą. Ale… zastanów się. I nie popędzaj nerwowo.

Nigdy nie jest za późno! Imanuel Kant pierwszą swą książkę napisał w wieku 80 lat. Dopiero wtedy uznał, że ma do powiedzenia coś sam od siebie. Ty możesz zrealizować się szybciej.

 
Leszek Żądło - zdjęcie
  Leszek Żądło:

Polecamy książki i płyty Leszka Żądło:

Czakroterapia
Leszek Żądło
Medytacje Dla Związków
Leszek Żądło, Beata Augustynowicz
Medytacje miłości
Leszek Żądło, Beata Augustynowicz
Przejawianie kobiecości
Anna Atras