Wróć do listy artykułów

Leszek Żądło

Autorytet i mistrzostwo

Wielu ludzi uważa, że są mistrzami dla siebie i że w związku z tym żaden mistrz nie jest im do niczego potrzebny. Inni z kolei nie potrafią żyć bez autorytetów. Obie te postawy mogą adepta duchowej ścieżki sprowadzić na manowce. Warto więc zawsze sprawdzać zarówno swoje intencje, jak i poziom swojej świadomości duchowej. To wiąże się z ocenieniem siebie.
Podczas wykonywania duchowych praktyk mamy do czynienia z różnymi ludźmi, którzy oceniają nasz poziom urzeczywistnienia i efekty naszych praktyk. To u wielu osób budzi sprzeciw, bunt przed opiniami tych, którzy „nie powinni mieć pojęcia” o tym, co się dzieje z adeptem. Czasami ten bunt przeradza się w istną histerię w rodzaju: „nic nie możesz (nie masz prawa) o mnie wiedzieć!”
Inne osoby mogą jednak wiele wiedzieć na temat twego poziomu urzeczywistnienia; znacznie więcej, niż ci się wydaje.
To, co ci się udało urzeczywistnić, przejawiasz w swym działaniu, w swoim życiu. Jeśli czegoś nie przejawiasz, a uważasz, że to zostało przez ciebie urzeczywistnione, to coś tu nie gra. Nie z innymi, którzy nie potrafią dostrzec twego wiekopomnego osiągnięcia, ale z twoją samoświadomością.
Niechęć do bycia ocenianym wiąże się z syndromem dezaprobaty, z oczekiwaniem na negatywne oceny ze strony innych ludzi. Spróbuj się więc od nich uniezależnić. Naucz się wysłuchiwać innych tak, żeby cię to nie drażniło, żebyś nie czuł się uzależniony od ich opinii, nawet jeśli są twymi autorytetami, lub wydają się być prześladowcami.
Ludzie z twego otoczenia bacznie ci się przyglądają i patrzą na ciebie, oraz na efekty twoich praktyk. Czasem trafiają się osoby bardziej przenikliwe, które potrafią dokładnie ocenić, na jakim poziomie rozwoju duchowego aktualnie się znajdujesz. Im nie tak łatwo zaimponować swymi rzekomymi osiągnięciami. I to dlatego wielu „duchowych gigantów” boi się konfrontacji z nimi. Każdy, kto ma zdolność odczytywania informacji zawartych w niewidzialnych ciałach człowieka, przez takich „gigantów” jest postrzegany jako potencjalny wróg.
Mam nadzieję, że teraz już się nie boisz ocen?
Jeśli nie, to możesz ocenić się sam, albo poprosić kogoś kompetentnego.
W jaki sposób można właściwie wnioskować o poziomie urzeczywistnienia innych lub siebie?
Mając świadomość Boga, siebie, oraz świadomość rozróżniającą, mogę wnioskować o poziomie urzeczywistnienia dowolnej osoby. Moje obserwacje jej stanu świadomości mogę odnieść do stanu świadomości Boga. Jej moce urzeczywistnienia, bądź poziom rozwoju cech doskonałości, mogę porównać z poziomem mocy, czy doskonałości Boga.
Gdy ktoś zgadza się, mogę mu wiele podpowiedzieć. I podobnie może być pomocny niejeden guru, który też z łatwością jest w stanie określić, co jest prawdziwe (gdyż harmonizuje z boską, czystą energią), a co pochodzi z poziomu ego. Guru jednak nie zawsze bywa obiektywny, gdyż poziom urzeczywistnienia adeptów odnosi nie do Boga, ale do tradycji panującej w jego linii przekazu. Mimo to jego podpowiedzi często bywają cenne i inspirujące, gdyż z boku lepiej widać.
Ktoś może sobie nie życzyć żadnych uwag na temat poziomu swego rozwoju, ale wówczas nie powinien spotykać ludzi, którzy na pierwszy rzut oka są w stanie zobaczyć, co ta osoba sobą reprezentuje. Powinien więc unikać wszystkich zaawansowanych w rozwoju duchowym. I takie osoby zdarza się spotykać. Otaczają się tłumkiem podziwiających ich otumanionych ludzi małego wymiaru i niskiej świadomości.
U podstaw buntu przed cudzymi ocenami leży czasami dość niebezpieczny pogląd skrajnego subiektywizmu poznawczego. Może więc odnosisz wrażenie, że jakiś twój Bóg jest czymś różnym od mojego Boga, a twoje moce urzeczywistnienia, czymś zupełnie niepodobnym do moich?
Wyjątkowo oryginalny pogląd. Nieprawdaż?
Tak oryginalny, że aż powielany przez każdego zbuntowanego ćpuna, który “bierze” w intencji doznań duchowych.
Otóż, mogę cię zapewnić, że aż tak dalece się nie różnimy.
Oczywiście, że ty znasz siebie najlepiej. Znaczy, wydaje ci się, że twoje ego (nie mylić z Wyższą Jaźnią) zna cię najlepiej.
Och, gdyby było takie samoświadome, z pewnością dawno by już znikło uświadomiwszy sobie swą iluzoryczność.
Błąd polega najprawdopodobniej na tym, że za podstawę oceny swoich działań, decyzji i osiągnięć przyjmujesz poglądy, których nie poddajesz medytacji.

Ukrywanie swego poziomu rozwoju duchowego może mieć kilka przyczyn:
  • niska samoocena,
  • lęk przed dezaprobatą,
  • lęk przed zobowiązaniami z poprzednich wcieleń.

Wielu z tych, którzy nie zamierzają się już dłużej wywiązywać ze złożonych wcześniej ślubowań, ma zakaz ujawniania swego aktualnego poziomu urzeczywistnienia (żeby nie drażnić strażników i zachłannych uczniów).
Rozwiewanie wątpliwości, to coś fajnego. I ludzie się na to chętnie godzą. Kiedy człowiek uświadamia sobie, że błądził, że wierzył w piękne mrzonki, że próbował je osiągnąć, to zauważa konieczność zweryfikowania swego systemu wartości, swojej ścieżki i swego życia. I to najbardziej przeraża wszystkich, którzy czują opór przed uświadomieniem sobie poziomu swego rozwoju duchowego, a przy okazji przed pamięcią poprzednich wcieleń.
Życie w nieświadomości wielu wydaje się przyjemniejsze.
Czasem spotykam osoby, które twierdzą, że nie mają żadnych problemów. Uważają, że jeśli rozmawiają z drzewami, zwierzętami, czy kwiatkami, to są na bardzo wysokim poziomie rozwoju duchowego. Wyższe mniemanie o sobie ma wielu z tych, którzy rozmawiają z duchami. Najważniejsze dla nich, że czują się z tym miło i przyjemnie, lub że się dowartościowują. Im żaden mistrz nie jest do szczęścia potrzebny.
Mistrz nie, ale egzorcysta pewnie by się przydał.
Ooczucie przyjemności, czy zadowolenia, nie jest właściwym weryfikatorem postępów na duchowej ścieżce. Gdyby było, wówczas najwyższy poziom urzeczywistnienia można by osiągnąć przez transy (samo) zachwytu, błogości i znieczulenia, czy zaćpanie. To jednak stanowczo zbyt mało, by dobrze i pożytecznie żyć. Przyjemność jest ważna, ale przez długi okres postępów na duchowej ścieżce ważniejsze są jeszcze inne owoce urzeczywistnienia. Najważniejsze okazuje się ugruntowanie jedności miłości, mądrości i mocy. Do tego dochodzą aspekty czystej świadomości, inne cechy oświecenia (doskonałości) i wolność od karmy.
Na twej drodze z pewnością spotkasz wielu, których mógłbyś uznać za mistrzów. Mistrzowie nie są po to, żeby ich małpować. To chodzące dowody na to, że rozwój duchowy ma sens. Oni też byli kiedyś nisko, a i ty też będziesz tak wysoko, jak oni teraz. Potencjalne mistrzostwo tkwi w tobie, a twoim najważniejszym zadaniem jest je odkryć, zamiast walczyć ze zwierzęciem w sobie.
Mistrzowie mogą ci się teraz wydawać niedościgłymi ideałami. Pamiętaj jednak, że każdy z nich popełnia jakieś błędy. Dlatego nie warto ślepo ich naśladować.
Nie powielaj błędów. Gdy coś, co robisz lub słyszysz, nie rozwija twych wyższych uczuć lub nie likwiduje twej złej karmy, to tracisz czas. Spróbuj wtedy zmienić swoje zajęcie lub nastawienie.
W prawdziwej duchowej praktyce nie ma nic tajemnego, żadnych sekretnych nauk. Sekrety są wymysłem ludzi, którzy nie mają wystarczająco rozwiniętego poczucia własnej wartości lub brak im świadomości prawdy. Sekrety są tam, gdzie jeszcze nie dotarłeś swą świadomością. A jeśli ktoś, kogo uznałeś za mistrza, wymaga od ciebie zachowywania tajemnic, wówczas zastanów się, czy czasem nie trafiłeś do grupy przestępczej?
Często zadawaj sobie pytania, badaj swój poziom urzeczywistnienia, a będziesz wiedział, czy to co robisz, jest coś warte.
Bez względu na twój stosunek do autorytetów, powinieneś się zgodzić, że istnieje autorytet, któremu warto zaufać. Życzę ci zrozumienia i zaakceptowania, że jedynym autorytetem jest Bóg, że On cię zna doskonale. Patrz więc na siebie z punktu widzenia Boga, a nie na Boga ze swego punktu widzenia.
Kiedy Bóg jest z tobą, to któż może być przeciwko tobie? A On przecież zawsze jest z tobą. Pozostań więc i ty z Bogiem, nawet kiedy słuchasz innych.
Czasem warto naśladować ludzi, którzy cieszą się autorytetem duchowym. Idąc ich śladem możesz sobie zażyczyć, żeby Bóg mówił do ciebie przez wszystkich ludzi, jakich spotykasz. I to zadziała. Jednak do wykonywania takiej praktyki niezbędna jest ufność dla Boga i Jego dobroci oraz bogactwa. Bowiem to, co przychodzi do ciebie poprzez innych ludzi, może być projekcją twej podświadomości, a nie wolą Boga. Może ci się to ukazywać w jednym jedynym celu: uświadomienia twych ograniczeń i urojeń. Bez sensu byłoby je traktować jako wolę Boga, gdyż Jego wolą jest, byś się od nich uwolnił. Bez sensu jest również walczyć z tym, co ci dają inni ludzie, gdyż dostajesz od nich dokładnie to, na co w swoim mniemaniu zasługujesz, na co jesteś otwarty.
Życzę ci otwartości na wszystko, co najlepsze. Gdy to przyjmiesz z czystymi intencjami wobec Boga i siebie, staniesz się swoim własnym mistrzem. Mistrzem jak najbardziej kompetentnym.

 
Leszek Żądło - zdjęcie
  Leszek Żądło:

Polecamy książki i płyty Leszka Żądło:

Cuda samouzdrawiania
Leszek Żądło, Beata Augustynowicz
Samouzdrawianie
Samouzdrawianie (kaseta)
Leszek Żądło
Tajemne moce umysłu
Leszek Żądło
Poradnik rozwoju duchowego
Leszek Żądło