|
Wróć do listy artykułów
Leszek ŻądłoSkutki duchowej nierzetelnościKiedy ktoś usiłuje się rozwijać duchowo bez praktykowania relaksu i medytacji, może sobie nieźle namieszać. Ktoś, kto nie zna relaksu ani medytacji, może nie być w stanie odróżnić wściekłej nerwicy od boskiego spokoju. Może próbować oceniać po słowach, albo po funkcji wypowiadającej je osoby, co pochodzi od Boga, a co nie. Ale nie ma punktu odniesienia w swym umyśle i w swoim doświadczeniu. Rozwój duchowy bez medytacji jest możliwy w bardzo małym zakresie. A jeśli już ktoś zabiera się za medytację, powinien zacząć od początku, a nie od końca, czy środka (polecam art. Stopnie medytacji). Tobie medytacje też nie dadzą nic poza tym, co chcesz wziąć. Nigdzie w świecie przejawionym czy nieprzejawionym nie egzystuje bowiem dawca naszego szczęścia. Tylko sami możemy się nim obdarzyć. Możemy, co prawda, przyjąć szczęście od hipotetycznego Boga, ale to nie zmieni faktu, że każdy z nas jest nim wypełniony. Dlaczego więc go nie odczuwa? Każdy z nas jest wyposażony w zdolność odczuwania bezwarunkowej miłości, radości i poczucia spełnienia. Cały jednak problem polega na tym, że jego umysł uparł się przy trwaniu w poczuciu oddzielenia (od mamy, majątku, jedzenia, kochanki, seksu itd.). Uparł się, że nie będzie szczęśliwy, dopóki czegoś – tam nie dostanie. I czuje tak, jak chce. “Na złość mamie, niech mi uszy zmarzną”. Tej chytrej gry brania na litość, by coś dostać, nauczyliśmy się w dzieciństwie i odtąd bardzo czujemy się do niej przywiązani. Ba, nie widzimy często innych sposobów osiągania szczęścia, jak tylko wyłudzanie przez demonstracje: “patrz, jak cierpię, ulżyj mi wreszcie, no co ci zależy”. W ten prosty sposób można wyłudzić od litościwych pieniądze, jedzenie, seks, zainteresowanie, ale nie da się wyłudzić szczęścia i własnych sukcesów. Nie da się też wyłudzić miłości, czy oświecenia. Do osiągnięcia tego trzeba użyć zupełnie innych sposobów. Takich, które pozwalają odkryć w sobie całe bogactwo mądrości, genialności, miłości, szczęścia itd. A to gwarantuje tylko medytacja i modlitwa kontemplacyjna. Z praktykowaniem medytacji w sposób niewłaściwy wiążą się też uzależnienia telepatyczne bądź wzrost nadwrażliwości. Nadwrażliwość bazuje na telepatii, a może też wiązać się z odblokowaniem zdolności jasnowidzenia. W wyniku zbyt wczesnego rozpoczęcia medytacji na pustkę, umysł może zacząć uzupełniać braki i zapełniać je na siłę chłamem energetycznym i mentalnym. Może też nastawić się na nasilenie odbioru telepatycznego. To jeden z przykładów, jak niewłaściwe praktyki mogą cię wpędzić w “maliny”. Inny przykład dotyczy dość powszechnego złudzenia o skuteczności telepatycznego nauczania: Wiele innych kobiet jest przekonanych, że uczą się od mistrza telepatycznie, że mistrz jest obecny przy nich 24 godz. na dobę, aż wreszcie staje się obecny w nich na okrągło. Czasami zaczynają zauważać, że coś jest nie tak, kiedy mistrz zaprzecza, ale jeszcze częściej wydaje im się, że zaprzeczając sprawdza ich lojalność, więc nie traktują jego zapewnień poważnie. Bunt pojawia się dopiero, gdy mistrz wydaje się stawać coraz bardziej złośliwy (np. pewną panią “zmuszał” do wypróżniania się kilka razy dziennie). O ile pierwszy z opisanych przypadków świadczył o nerwicy natręctw, w którą przerodziło się telepatyczne uzależnienie, o tyle drugi może świadczyć o opętaniu przez złośliwe duchy, które wykorzystują naiwność aspiranta duchowego rozwoju. Medytacja, która jest właściwa, ma cię uwolnić od telepatycznego uzależnienia od kogokolwiek, choćby nawet podawał się za Jezusa, Buddę czy Matkę Boską. Właściwa medytacja ma cię nauczyć, że to, czego szukałeś w innych (bądź w świętych księgach), jest w tobie! Polecam też art. Niebezpieczne medytacje |
|
Uzdrawianie Związków
(kaseta)
|
Zarabiam z przyjemnością
(kaseta)
|
Ukochane Dziecko Boga
(kaseta)
|