Istnieje pewna pułapka związana z różnego rodzaju naukami wewnętrznymi, ale nie tylko. Pojawia się coś, co staje się dla nas jakąś bardzo ważną prawdą, czymś niezwykle interesującym i pociągającym. Skutkiem tego odrywamy się od siebie samych, zapominamy o sobie.
Czujemy się czymś urzeczeni, podnieceni i zafascynowani a w tym samym czasie nasze życie, nasze pieniądze, zdrowie, związek i inne sfery są pomijane.
Dla mnie testem na kompetentnego nauczyciela jest przede wszystkim to, czy mówi on o mnie, czy pomaga mi skupić moją uwagę na rzeczywistych problemach, z którymi się borykam i wskazać jakieś rozwiązania. Dzisiaj jednak spotkamy takich, którzy rozwodzą się godzinami nad ciekawostkami z Dalekiego Wschodu, Egiptu, opowiadają o UFO i Atlantydzie, i tak upływają różnego rodzaju kursy, szkolenia – na historiach, które nie wniosą w twoje życie żadnej prawdziwej wartości.
Mam nawet wrażenie, że niektórzy prowadzący zajęcia umyślnie wymijają temat problemów własnych, ponieważ konfrontacja z nimi sprawia trudność. Wygodniej jest opowiadać bajki a potem wziąć za to pieniądze, lać wodę, mydlić oczy, prać mózgi.
Prawdziwy nauczyciel styka się razem z uczniem (nie jestem za mocnym używaniem określeń mistrz-uczeń) z cierpieniem, czyli z rzeczywistością. Wskazuje na sposoby, które istnieją w naszej ludzkiej kulturze i które wykorzystuje się do jego usuwania. Nauka jest praktyczna, ma pomóc przede wszystkim uczniowi.
Znam z doświadczenia zajęcia, na których uczestnicy i ich problemy są czymś marginalnym. W centrum znajduje się nauczyciel, nieustannie podkreślający swoją wyjątkowość i niezwykłość. Słuchacze są dodatkiem, zasilającym tylko budżet i płacącym za to przedstawienie, które nie wniesie nic dobrego w ich życie, a może tylko namącić w głowie.
Uczestnik kursu traktowany jest jak petent a nie klient.
Gdy mówimy o rozwoju osobistym, psychotronice, pracy z energią, szamanizmie, mamy na myśli praktyczną wiedzę, którą poznajemy i uczymy się stosować przede wszystkim wobec siebie. Zadaniem nauczyciela jest sprawić, by klient w jego obecności mógł rozpoznać skuteczność tej wiedzy na podstawie własnych problemów.
Nauczyciel ma być pewny, że uczeń odpowiednio nauczył się techniki, że pojął właściwie instrukcję i umie ją poprawnie stosować. I musi dać uczniowi wyraźną tego świadomość, potwierdzenie, inaczej jest niekompetentny.
Zetknąłem się z czymś odwrotnym – wspominanie nauczycielowi o swoich problemach nie jest na miejscu. Bo co go to obchodzi? Pytanie: czego uczy ten nauczyciel?
Tak jak w cywilizowanej gospodarce najważniejszy jest klient, przyjąłem, że na prowadzonych przeze mnie zajęciach najważniejszy będzie uczestnik/kursant. Podobną wiedzę może zdobyć u kogoś innego, wybrał mnie i jestem mu wdzięczny. To ja jestem tu “sługą”. Usługuję klientom, którzy mają swoje problemy i otrzymuję za to zapłatę. Nikomu nie robię łaski, dzięki temu mam co włożyć do garnka.
Koncentruję się na klientach a nie na sobie. Dlatego pytam ich o ich problemy, o ich doświadczenia, pracujemy razem nad poprawą sytuacji i sprawdzamy w praktyce jak metody Huny oddziałują na nasze życie.
Przyjąłem takie podejście, ponieważ tylko ono jest etyczne i konstruktywne.
Nauczanie, podobnie jak uzdrawianie to służba (weź za przykład służbę zdrowia). To nie sługa skupia na sobie całą uwagę, jest on skuteczny, ale najmniej rzucający się w oczy. To nie osoba lekarza jest źródłem zdrowia pacjenta, ale wiedza, którą lekarz stosuje i którą służy.
Piszę to po to, by zachęcić do skierowania uwagi do swojego wnętrza, przyjęcia tym samym nowego kryterium na życie, w tym na pozyskiwanie wiedzy i zakupowanie usług. Tym kryterium są twoje problemy. Jeśli nauczyciel, lekarz, uzdrowiciel nie skupia się na twoich problemach, jeżeli pomija twoją osobę, jest mizernym specjalistą. Takich ludzi lepiej unikać.
===
Uzdrowienie sfery pieniędzy, związku, ciała i psychiki, relacji towarzyskich i rodzinnych oraz duchowej ścieżki! Bezpłatne diagnozy ze zdjęcia. Metody huny wg Serge’a Kahili Kinga na odległość, kursy i warsztaty: http://www.muninszaman.blogspot.com