Chcielibyśmy być inni, niż jesteśmy i tego samego pragniemy od innych. Ponieważ innych jest więcej a nasze przywiązanie do nich jest mocne, narzekamy zwłaszcza na to, że oni nie są lepszymi ludźmi.
Potrzeba nam nauczyć się akceptacji. Akceptacja to istotna funkcja miłości. Akceptacja to jeden z pierwszym kroków, jakie należy poczynić, żeby kogoś pokochać, w tym samego siebie.
Zaakceptuj to, jaki jesteś, a zaczniesz akceptować to, jacy są otaczający cię ludzie. Zauważ, że popełniłeś wiele życiowych błędów. Czy jest sens obwiniać i obgadywać innych, skoro sam nie jesteś “idealny”?
Inni są podobni do nas. To istoty ludzkie o analogicznych możliwościach, ale i ograniczeniach. Szanujmy to. Godność człowieka nie zależy od tego, że jest supermanem, to jego niezbywalna cecha.
I dlatego karać sądy powinny ludzi adekwatnie do ich czynów, czyli surowo (a nie jak bydlę lub dziecko).
Skoro jesteś człowiekiem, to ponosisz odpowiedzialność. Jeśli kogoś krzywdzisz, to powinieneś ponieść tego adekwatną karę i tak czy inaczej ją poniesiesz.
Ta kara nie jest zesłanym na ciebie przez Boga sądem, ale naturalną konsekwencją twoich własnych działań (czyli karmą).
I każdy ma swoją karmę, choć z zewnętrznego punktu widzenia może się wydawać inaczej. Każdy żnie to, co zasiał i nie ma znaczenia czy wierzy, czy nie wierzy w reinkarnację.
Nasi bliscy są ludźmi nieprzypadkowo w naszym otoczeniu. To nie przypadek sprawił, że narodziłeś się w takiej a nie innej rodzinie. Ludzie, którzy są z tobą związani, związani są i z twoją duchową ścieżką.
Nawiązując do reinkarnacji w poprzednim życiu twoja matka mogła być twoją córką lub siostrzenicą a twój dziadek twoim wnukiem. Z kolei ktoś bardzo ważny w sferze finansów (np. ktoś, kto cię bardzo motywuje w tej istotnie ważnej dziedzinie dla całości egzystencji) mógł być twoim ojcem lub wujem.
Nawet twój pies mógł być w poprzednim wcieleniu twoim życiowym towarzyszem.
Ale odejdźmy od reinkarnacji, która dla większości zwolenników jest raczej kwestią wiary niż świadomości. Skierujmy się do doświadczenia. Łączą nas z innymi różne relacje. Ci najbliżsi znają nasze największe wady i zalety. Najczęściej na ogół wchodzimy z nimi w konflikty. Tu mamy możliwość największej nauki – tego, kim jesteśmy, kim w ogóle jest człowiek.
Mamy okazję przyłapać przede wszystkim siebie na własnych błędach, co umożliwia rozpoznać je i wyeliminować, czyli skorygować swoje pojęcia o świecie i sobie oraz wybory i działania.
I mamy możliwość rozwijania prawdziwej miłości i prawdziwego współczucia. W rodzinie potrzeba stale przebaczać, zapominać żeby nadal żyć normalnie np. pod jednym dachem.
Skoro już mówimy o rozwoju duchowym i Hunie, o Duchu Aloha i stawaniu się oświeconym to jak moglibyśmy zmarnować taką okazję do rozwoju, jaka przydarza się nam w naszej rodzinie? To byłoby jak chodzenie na grzyby i omijanie z daleka miejsca, w którym jest ich najwięcej.
Prawdziwa miłość to kochanie innych dla nich samych. To widzenie w nich celu samego w sobie a nie narzędzia czy przedmiotu użytkowego. I w rodzinie masz okazję dowiedzieć się o tym najbardziej i dosadnie… czasami niestety boleśnie.
Rodzina uzmysławia ci, że nie można na dłuższą metę bezkarnie traktować drugiego człowieka jak rzeczy. I w rodzinie możesz również odkryć ponad wszelką wątpliwość, że sam nie jesteś rzeczą, ale osobą.
Czasami nawet doświadczysz tego najmocniej wtedy, kiedy cię zirytują.
===
Uzdrowienie sfery pieniędzy, związku, ciała i psychiki, relacji towarzyskich i rodzinnych oraz duchowej ścieżki! Bezpłatne diagnozy ze zdjęcia. Metody huny wg Serge’a Kahili Kinga na odległość, www.muninszaman.blogspot.com