Czy zastanawiałeś się dlaczego czujesz się nieszczęśliwy, choć obiektywnie rzecz biorąc twoje życie się układa? A może nic się nie układa, a Ty nie potrafisz znaleźć przyczyny?
Czy żyjesz w zgodzie ze swoimi Rodzicami, czy też masz do nich tak wielki żal, że wolisz omijać ich szerokim łukiem? A może na myśl o rodzicach napełnia Cię taki brak akceptacji, nienawiść i pogarda, że nie możesz pojąć jak możesz być ich dzieckiem?
Ale mimo wszystko jesteś ich częścią… Bez ich udziału byś nie istniał. Prawdopodobnie zrobili wszystko, co w swojej mocy, żeby cię wychować… Wychowali Cię jak umieli, choć w wielu przypadkach nawet o odrobinę nie zbliżyli się do ideału…Zresztą jest Ci to znajome, bo jest wiele rzeczy, które w życiu robisz miernie, ale i jest wiele rzeczy, które wykonujesz doskonale, choć nawet sobie tego nie uświadamiasz… Ale być może to co zrobili dla ciebie (cokolwiek to znaczy) nie wystarczyło, bo zapomnieli o bardzo istotnej kwestii: nie przekazali Ci miłości bezwarunkowej, nie kochali Cię bezwarunkowo, nie mieli szacunku i akceptacji dla twoich pragnień, nie rozumieli twojej integralności… Kochali Cię swoją miarą, a ponieważ rzadko sobie okazywali miłość, to i nie okazywali jej tobie… Teraz ich przekreślasz, odcinasz się od nich, za wszelka cenę chcesz inaczej, lepiej. Nie potrafisz im wybaczyć wielu rzeczy, które zrobili i których nie zrobili. Krótko mówiąc jesteś ofiarą miłości warunkowej. Taką też miłością obdarzasz siebie i wszystkich wokół. Taką też miłość świat Ci odwzajemnia… Nie akceptując rodziców, nie akceptujesz jakiejś integralnej części siebie. A brak akceptacji siebie powoduje twoje poczucie dyskomfortu w życiu.
Nie wybaczając rodzicom i odcinając się od nich, wiążesz się z nimi niewidzialnymi pępowinami, które zaczęły się tworzyć już od chwili twoich narodzin. Te pępowiny to twoja reakcja wobec przejawu władzy twojego ojca, matki, babci, dziadka, nauczyciela, brata czy siostry. Najdrobniejsza rzecz, której nie zaakceptowałeś w swoich rodzicach, jednocześnie silnie związała cię z nimi.
Czy pamiętasz jednak swoją pierwszą decyzję w życiu? Zapewne nie…Bo czy jesteś gotów przyjąć tezę, że była nią decyzja o wyborze rodziców? Tak, zanim przyszedłeś na świat, na poziome duchowym wybrałeś sobie takich, a nie innych opiekunów. Wybierając ich, zaakceptowałeś ich takimi, jakimi są. Zobowiązałeś się, że będziesz ich kochać właśnie takimi, jakimi są teraz. Ale niemal od chwili narodzin miałeś chęć zmienić cechy ich charakteru, od początku wiele rzeczy Ci przeszkadzało. Przez to stworzyły się określone więzy – urazy pomiędzy tobą a rodzicami. Winiąc ich myślałeś, że się odcinasz, a jednak wpadłeś w pułapkę. Im bardziej ich nie akceptujesz tym bardziej czujesz się z nimi połączony gniewem, bólem, żalem, nienawiścią, krzywdą, poczuciem winy….Twoja wewnętrzna irytacja czasami sięga apogeum na samą myśl o tym, jaki paradoks realizuje się w twoim życiu. Ta niewidoczna pępowina istnieje po to, abyś zrozumiał że jesteś także dokładnie tym, czego nie lubisz w swoich rodzicach…. I tu być może twoja irytacja wzrosła, może nawet podejmujesz decyzję, że nie będziesz czytać dalej. Ale to jasne, ty decydujesz o tym, co się dzieje w twoim życiu, nieprawdaż…? No chyba, że jest inaczej; wtedy pomyśl czy opłaca ci się dalej tkwić w braku przebaczenia i akceptacji? Co tak naprawdę na tym zyskasz poza straconym czasem i czekaniem na cud? Czy przez to zmienisz swoją przeszłość? Czy dzięki temu wpłyniesz na swoją przyszłość? Zapewniam Cię, że nie. Czas zadbać o siebie i skierować swoją energię w innym, korzystniejszym dla ciebie kierunku.
A teraz pomyśl przez chwilę i zadaj sobie pytanie….
Czy twój ojciec (może matka) był zamknięty w sobie? Nigdy nie wyrażał prawdziwych uczuć, stronił od ludzi i rozmowy z nimi? Czy kiedykolwiek powiedział Ci, że Cię kocha? Nie akceptując tego zachowania, pielęgnujesz w sobie frustrację. A teraz spójrz na siebie…tylko tak z odwagą…Czy łatwo otwierasz się przed ludźmi? Czy kiedy rozmawiasz z innymi, mówisz im o tym, co naprawdę myślisz? A może tak formułujesz słowa, aby inni słyszeli co jest dla nich wygodne? Czy nie zachowujesz się podobnie jak ojciec (matka)?
A może twoja matka (lub twój ojciec) ostro i zawsze ingerowała w twoje sprawy, nawet te najbardziej intymne? Może cię ograniczała, kroiła twoją przestrzeń na kawałki i wypełniała ją sobą? Może była nadopiekuńcza, może za dużo mówiła, zbytnio sterowała tobą. Mogłeś czuć się osaczony i zaszczuty. Nie byłeś w stanie tego zaakceptować. Ciężko było z tym żyć, a co dopiero budować swoją tożsamość. Teraz zobacz co robisz w tej chwili? Czy nie dokładnie tak samo? Jeśli wątpisz, spytaj bliskie osoby o to, jak cię postrzegają. Może jednak nie zaprzeczą, że jesteś kopią własnej matki (ojca).
Tak bardzo starasz się być niepodobnym do matki czy ojca, że już nie potrafisz po prostu być sobą. I tak długo, jak będziesz świadomie lub nieświadomie starał się być kimś innym tylko po to, aby uciec przed podobieństwem do rodziców, nigdy nie posiądziesz wewnętrznego spokoju. Tak długo jak będziesz bronił się przed wybaczeniem, tak długo twoje osobiste cele będą jedynie zbiorem przypadkowych projektów, a egzystencja sprowadzi się do nieustannego błądzenia.
Najtrudniej będzie pewnie wtedy, kiedy jako dziecko doświadczyłeś przemocy i agresji. Może Cię bito lub molestowano. Ale wtedy tym bardziej musisz przeciąć tę pępowinę, aby nie karmić się trucizną i jadem nienawiści. Być może nigdy nie przejawiałeś takiej agresji, jakiej doświadczyłeś od rodziców, ale jak poszukasz w głębi siebie, z pewnością odnajdziesz skłonność (może zakamuflowaną) do wybuchu. I być może pewnego dnia zdarzy się coś, co wywoła falę agresji i zachowasz się w sposób, którego będziesz żałował, wtedy złość narośnie jeszcze bardziej, bo będziesz miał żal już nie tylko do rodziców, ale i do siebie samego.
Brak wybaczenia jest jak epidemia, jak huragan, jak przyczajony tygrys: trudno przewidzieć kiedy uderzy i z jaką siłą, i ile ofiar pochłonie. Jak długo zamierzasz prowadzić tę wewnętrzną walkę? Kogo chcesz oszukać? Dlaczego wciąż pozostajesz w krainie ofiar? Dlaczego wciąż nie żyjesz własnym życiem? Czy to czego nie zaakceptowałeś nie powtarza się wciąż w twoim życiu? W związkach, pracy, w spotykanych ludziach? Te sytuacje będą się jednak tak długo powtarzały, jak długo nie zrozumiesz, że czas wybaczyć rodzicom, a wybaczyć to pokochać ich bezwarunkowo mimo obojętności, agresji, nadopiekuńczości i odrzucenia. Tylko w ten sposób zyskasz zdolność do rozwoju. W ten sposób zerwiesz toksyczne więzy i staniesz się sobą. Zaakceptuj fakt, że twoi rodzice i opiekunowie, zrobili co tylko było w ich mocy, by cię dobrze wychować. Kochali cię najlepiej jak umieli. I nie mogli ci dać więcej, bo nikt ich tego nie nauczył. Może krytykowali za często, ale tylko dlatego, że pragnęli dla ciebie wiele, bo wiedzieli że ich pod wieloma względami przewyższasz. Dlatego nie mogli znieść, że może mało się starasz… Może chcieli zrobić wszystko, żeby Cię uchronić przed takim losem, jaki ich spotkał? I może właśnie dlatego byli agresywni, bo nie lubili własnego życia człowieka zrezygnowanego. Może byli ulegli wobec innych, słabi wobec życia i wykorzystywali agresję wobec ciebie, aby Cię „nauczyć” jak stać się silnym i niewrażliwym na porażki? I choć trudno Ci to przyjąć, uwierz, że większość rodziców pragnie dla swoich dzieci lepszego i piękniejszego życia niż ich własne, pragną by byli kimś lepszym niż oni sami. Każdy przejaw nadopiekuńczości czy też surowości, którego doświadczyłeś był skutkiem miłości z głowy. A kochać prawdziwie to kochać nie głową, a sercem kochać bezwarunkowo, to szanować i akceptować pragnienia drugiej osoby, nawet jeżeli budzą nasz sprzeciw i niezrozumienie. Wiemy już, że być może nie tak kochali Cię twoi rodzice.
A ty jak kochasz swoje dzieci? Głową czy sercem? I kiedy będziesz odpowiadał na to pytanie, pomyśl o tym, że każde dziecko na świecie zapewne chciałoby być kochane inaczej przez swoich rodziców. Ale czy jesteśmy zdolni w pełni zadowolić kogokolwiek? Każdy z nas ma swój niepowtarzalny sposób bycia. A twoi rodzice są tacy, jacy są, nie zmienisz ich walcząc z nimi. Ale możesz zmienić swoje życie wybaczając im wszystkie krzywdy, których doznałeś. Wybaczając robisz coś przede wszystkim dla siebie, nie dla nich. Wybaczając rodzicom na poziome duchowym, nie zwalniasz ich z odpowiedzialności na poziomie ludzkim.
Każdy uraz do rodziców zostawia ślad, który przywiązuje cię do przeszłości, i do nich, i tym samym nie pozwala żyć tu i teraz. Twoja wolność zostaje z biegiem czasu coraz bardziej ograniczona. Stajesz się niewolnikiem własnych emocji, które zalegają w głębi duszy, jak pokłady pyłu. To jedna z przyczyn twojego chronicznego niezadowolenia. Czy warto w tym tkwić? Tyle fajnych rzeczy cię omija.
Po co tracić energię na zrozumienie postępowania rodziców? To znów praca głową. Czy naprawdę myślisz, że wszystko da się zrozumieć, opisać skontrolować i zaplanować? Czy już nie czas, by zostawić „myślenie” na ten temat za sobą czy z boku i sięgnąć do zapomnianych czy nawet nieużywanych pokładów serca? Spróbuj choć przez chwilę zaakceptować (lub tylko się otworzyć na nią) prawdę, że twoi rodzice kochali cię naprawdę (nawet jeśli tylko głową) i poczuj do nich przypływ miłości. Wyrażając miłość do nich, obdarzasz miłością jednocześnie jakąś część siebie do tej pory nie zintegrowaną w tobie. Wyzwalając w ten sposób siebie, automatycznie wyzwalasz również rodziców, pomagasz im podążać własną ścieżką rozwoju, nawet jeżeli już nie żyją.
Tak długo jak będziesz pytać dlaczego, tak długo nie wybaczasz. Kiedy zamiast „dlaczego?” pojawi się pytanie: „co dzięki temu zyskałem, jak przejawia się doskonałość w tym, co mnie spotkało?” weźmiesz odpowiedzialność za swoje życie i emocje. Tak długo jak żywisz oczekiwania wobec rodziców, tak długo nie odcinasz pępowiny i kochasz głową. A wybaczenie zawsze przychodzi z poziomu serca, zaufania. Otwiera się na działanie duchowego planu i doskonale pasującej układanki. Na tym poziomie wszyscy jesteśmy jednością.
Kiedy wybaczysz prawdziwie, przerwiesz wszelkie negatywne więzy z własnymi rodzicami, odczujesz szczęście i radość, poczujesz się błogo, nauczysz się ich kochać i szanować. Nauczysz się kochać i szanować siebie samego. To będzie na pewno niezwykłe cudowne doświadczenie. Poczujesz jakbyś zrzucił kilka ton z ramion. Poczujesz się wolny jak ptak podczas lotu. Warto to zrobić zanim urazy przekształcą się w nienawiść, bo jest ona podobno najbardziej destrukcyjnym uczuciem na świecie. Miłość i nienawiść posiadają ten sam ładunek energii, ale ta energia jest wykorzystana z rożnym skutkiem. O ile miłość buduje, to nienawiść zawsze rujnuje. Nienawiść niszczy nosiciela, miłość odradza jak feniks z popiołów. Wybacz dla siebie i ukochaj siebie w ten sposób. Zwróć sobie wolność, na którą zasługujesz już od dawna. Tylko ty jesteś w mocy zrzucić to jarzmo. Masz w sobie wystarczająco siły i wytrwałości.
WARSZTAT: WYBACZAM RODZICOM … i zwracam sobie wolność, 14 czerwca, niedziela
http://www.zlotabrama.pl/index.php?act=aktualnosci&id_akt=15