|
Wróć do listy artykułów
Leszek ŻądłoMoc i plaga ReikiMoc Reiki jest prawdziwa. Plaga Reiki wynika z jej pożądania i braku etyki wśród ludzi, którzy ją wykorzystują. Wokół Reiki narosło wiele mitów i nieporozumień. Jedni uważają, że nie ma lepszej metody uzdrawiania, a inni się z niej wyśmiewają. Wreszcie są i tacy, którzy straszą Reiki jako groźną satanistyczną sektą. W sumie metoda jest prosta i skuteczna. Reiki znaczy – energia życia. Jest ona miłością. A uzdrawianie miłością było znane we wszystkich kulturach i zawsze przynosiło dobre efekty. Z kolei czynienie z tego faktu czegoś niezwykłego, to zwykłe nieporozumienie. Zabrałem się za napisanie tego artykułu, ponieważ od lat obracam się w środowisku, w którym spotykam wielu mistrzów Reiki i innych uzdrowicieli. Znam i szanuję kilku mistrzów, którzy zasiewali Reiki w Polsce i takich, którzy zostali nowo wyświęceni. Znam też wielu aktywnych uzdrowicieli posługujących się różnymi metodami. W tym Reiki. Ten artykuł to nie atak na Reiki. Ale uznałem, że powinienem zabrać głos, bo czym innym jest moc, czym innym plaga. Łudzenie się mocą doprowadziło do istnej plagi w zakresie uzdrowicielskich usług. 2 lata temu mieliśmy w Polsce 50 tysięcy zarejestrowanych uzdrowicieli, z czego większość stanowili absolwenci kursów Reiki. Dziś sytuacja na pewno jest już inna. Przybyło mistrzów, kursantów i uzdrowicieli. W miejsce Reiki tradycyjnego – wg dr Usui, pojawiło się kilka innych linii przekazu, które też mają swych mistrzów i adeptów. A ponadto między mistrzami doszło do schizm i walki na poziomie energetycznym. Na poziomie kontaktów bezpośrednich panuje bowiem nadal zasada wyrażania miłości dla wszelkich stworzeń. Oficjalnie nikt nikogo nie krytykuje, nie podważa autorytetu i… okazuje miłość na lewo i prawo. Bo przecież Reiki to miłość. Jednak w zaciszu swych mieszkań i wśród zaufanych zwolenników zaczyna się dziać coś zgoła innego. Tam zaczyna się dzielić świat na swoich i cudzych. Na swoich – oczywiście jedynych uczciwych i cudzych – oszustów czy uzurpatorów. Tradycja dr Usui mówi, że uczeń może zostać inicjowany tylko przez uprawnionego mistrza – nauczyciela. Uprawnionym do inicjowania mistrzów w tym wariancie jest tylko Wielki Mistrz i Nauczyciel Reiki. A ten powinien się charakteryzować nie tylko mocą uzdrawiania, czy inicjowania, ale również wysoką etyką i wysokim poziomem rozwoju duchowego. Tradycja Reiki australijskiego odrzuca mistrzów, a liczy na samoinicjacje. Między nimi są różne inne opcje. Ktoś, kto przechodził przez inicjacje Reiki, dobrze wie, że samoinicjacje są możliwe. Chodzi tu raczej o inicjacje bez pośrednictwa żyjącego mistrza. Opiekunowie duchowi czasami udzielają dodatkowych inicjacji, znaków i kluczy. Zazwyczaj dzieje się tak, kiedy dana osoba była uzdrowicielem w poprzednich wcieleniach. I dla mnie to jest wystarczające tłumaczenie, ponieważ umiejętności z poprzednich wcieleń odnawiają się nam, gdy medytujemy, albo gdy bardzo nam na czymś zależy. Powiedzmy, że korzystamy wtedy ze zgromadzonej zasługi karmicznej. Ja sam dzięki temu przypomniałem sobie pewne metody uzdrowicielskie, gdy były mi bardzo potrzebne. Ale najlepiej przypomniałem sobie zasady rządzące kuchnią chińską. Nie wyciągnąłem z tego jednak wniosku, że skoro Bóg mnie wybrał i obdarzył takim talentem, to już nic nie muszę robić, tylko otwierać restaurację chińską – najlepiej w stolicy! A do podobnych wniosków dochodzą często ludzie, którym ujawniło się co nieco z uzdrawiającej mocy. Wielu inicjowanych w Reiki wierzy w szczególną siłę znaków. Siła znaków umożliwia wprowadzanie uzdrawiającej energii tam, gdzie innymi metodami jest to niemożliwe. Ułatwia kontakt z Wyższym Ja i korzystanie z intuicji. Ale dysponowanie znakami nie zwalnia uzdrowicieli z konieczności poszerzania horyzontów, samokształcenia i rozwoju duchowego. Moc znaków nie jest tak wielka, by rozwiązać wszystkie problemy zdrowotne czy psychiczne. Znaki działają na tej samej zasadzie, co promieniowania kształtów – osłabiając lub wzmacniając pewne procesy bądź oddziaływania. Znaki nie mogą zastąpić świadomości i oczyszczania umysłu. Kto bliżej poznał świat ludzi Reiki, może dostać pomieszania z poplątaniem, kiedy patrzy na reklamy w gazetach. Pomimo zasady powszechnej miłości, a także głoszenia, że Reiki jest tylko jedna, sugerują one wyraźnie: “nasze Reiki są lepsze!” Pół biedy, kiedy na to dają się nabrać klienci zawiedzeni tym, że jeden uzdrowiciel Reiki im nie pomógł. Ale często wierzą w to również Mistrzowie i wyszkoleni przez nich adepci. I to już przestaje być śmieszne. W takiej sytuacji miłość schodzi na plan dalszy. Na pierwszy wysuwa się zasada walki z konkurencją. Przepraszam, w świecie zdominowanym przez powszechne głoszenie miłości nie mówi się o konkurencji. Tak przyziemnymi intencjami może się kierować ktoś podły, “zwyczajny”, ale nie istoty darzące wszystkich miłością! W “tym” światku chodzi o cele szlachetne – o ochronę ofiar przed ich prześladowcami, przed fałszywymi mistrzami i innymi szkodnikami – oszustami. W takiej intencji już “wolno” rzucać klątwy, manipulować znakami, uzdrawiać niepokornych. Za tym zdaje się przemawiać cała tradycja chrześcijaństwa i buddyzmu! Bo wiadomo, “jeśli ktoś nie zgadza się z mistrzem, lub pozostaje z nim w konflikcie, to na pewno to on jest chory! Trzeba go uzdrowić. Mistrz nie musi pytać o zgodę. On ma taką intuicję, że mu wolno robić wszystko”. No i… czasami nadzieje się na kogoś, kto nie toleruje jego wybryków. Wtedy najpierw cierpi (i nie wie za co, bo przecież chciał tak dobrze!). Potem może nawet stracić moc jako “pokutę” za jej sprzeniewierzanie. A bywają poważne powody, by tak się stało. Niektórzy z mistrzów posuwają się do manipulowania uczniami dla własnych korzyści. Przejawia się to w różny sposób. Przede wszystkim nieświadomi uczniowie mogą zasilać swą energią swego mistrza, albo pomagać mu w czynieniu niegodziwości. Ale taka sytuacja świadczy o tym, że mistrz nie dorósł do swej roli, a ponadto zamknął mu się kanał przepływu Reiki. Mało kto rozumie, że jeżeli jesteśmy otwarci na miłość i z miłością działamy, to tym samym nie możemy jednocześnie rzucać klątw czy szkodzić innym. Owszem, bywają takie przypadki, kiedy miłość szkodzi tym, do których została wysłana. To osoby, które boją się miłości, które świadomie i celowo się na nią zamknęły mając o niej jak najgorsze wyobrażenia. To również istoty z destruktywnej linii rozwoju ewolucyjnego. Kiedy np. miłością obdarzymy demona, on musi zostać unicestwiony – pozornie szkodzimy mu. Ale Reiki i miłość mogą pociągnąć za sobą fatalne skutki nie tylko wtedy, gdy wyślemy ją pod niewłaściwym adresem. Pomyśl, komu chciałbyś wysłać miłość? Pewnie pragniesz, by ta osoba obdarzyła cię podobnym uczuciem? A teraz pomyśl o kimś, kto cię zranił, skrzywdził. Spróbuj mu posłać miłość. Wykonaj to teraz, zanim zaczniesz czytać dalej! Przypatrz się temu, co mu wysyłasz. Czy chciałbyś, żeby ktoś wysyłał ci taką miłość? Pierwszą zasadą tak dla lekarza, jak i dla uzdrowiciela, jest: “przede wszystkim nie szkodzić!” Teraz wyobraź sobie, że po inicjacjach w I i II st. Reiki dwie dziewczyny zaczęły uzdrawiać wszystko i wszystkich dokoła. Energia inicjacyjna otworzyła im kanały świadomości tak, że miały wrażenie, iż są oświecone, a wszyscy wokół cierpiący. Postanowiły uzdrowić cierpiących energią, która im dała tak wiele szczęścia. I zaczęły wykonywać Reiki “turystyczne”. Wchodziły do pomieszczeń, gdzie znajdowali się ludzie, podnosiły ręce i wypromieniowywały na wszystkich “uzdrawiającą” energię. Tylko nie mogły pojąć, dlaczego ci głupcy przed nimi uciekają i krzyczą, żeby przestały “syfić”. Przecież one czuły czystą miłość i miały klucze do uzdrawiającej energii Reiki! Nic dziwnego, że tak zachowują się osoby zaraz po inicjacjach Reiki. Większość mistrzów tłumaczy, że po inicjacji następuje 21-dniowy okres oczyszczenia, kiedy nie wolno uzdrawiać innych, a trzeba się oczyścić. No, ale kiedy ktoś właśnie ma pewność, że się oświecił, to mistrz mu najwyżej może naskoczyć – oj, w oczach oświeconego adepta, biedny i nieświadomy z niego pajac. Wielu mistrzów – uzdrowicieli bez uprawnień Mistrza Nauczyciela dokonuje inicjacji tylko dla kasy. Niektórzy z nich nie mają pojęcia o tym, co robią i nie przeprowadzają nawet kursów przygotowawczych. Bywa, że inicjują w reiki osoby opętane przez duchy i twierdzą, że to je powinno uzdrowić raz na zawsze. Niektórzy nawet nie wiedzą, o oczyszczaniu, które dokonuje się przez 21 dni po inicjacji. A zdarzają się w tym czasie różne przeżycia. Od pogorszenia samopoczucia, które dla ludzi świadomych jest dowodem na uzdrawianie, ale przeraża tych, którzy tego nie wiedzą, aż po szczególne objawienia i przekazy rzekomo pochodzące od istot pozaziemskich. Trzeba wiedzieć, że w okresie 21 dni po inicjacji umysł się oczyszcza, a wszelkie objawienia i przekazy z tego okresu są zupełnie bez wartości. Jeśli ktoś się do nich przywiąże, albo im zaufa, powinien się liczyć z poważnymi konsekwencjami w swoim życiu i w swych działaniach. Chodzi o to, że nie warto się kierować fantazją czy urojeniami. A pokusa bywa silna! Takie stany wiążą się z faktem, że po inicjacjach wiele osób wchodzi w stan regresywny i przypomina sobie ważne fragmenty inicjacji i misji zakodowanych w poprzednich wcieleniach. Czasami są to tylko wspomnienia z narkotycznych odjazdów, którym umysł przypisuje wyjątkowe – boskie – znaczenie. Świrowanie może trwać więcej nić 21 dni. Bywa, że nie pojawia się po inicjacji I st., ale dopiero po II lub III stopniu. I wtedy jest traktowane nie jako oczyszczenie, a jako objawienie prawdy! To naprawdę niebezpieczny etap. Pewien człowiek po przejściu inicjacji czuł to, co czuje większość adeptów. Zwrócił się do swego mistrza z prośbą o pomoc, a wtedy dowiedział się, że po inicjacji nie ma prawa czuć jakichkolwiek negatywnych emocji! Więc niech nie zawraca głowy. Podobnie spławiło go kilku innych mistrzów. Wielu mistrzów nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak mocno potrafi “wywalić” z podświadomości po inicjacjach. Bywają zszokowani wieściami o tym, co się wówczas dzieje i potrafią tylko poradzić, żeby być cierpliwym, bo to przejdzie po 21 dniach. A jeśli nie przechodzi? Znam takich, co świrowali jeszcze pół roku po inicjacjach i nie wiedzieli, kogo prosić o pomoc (no bo wmówiono im, że nic nie może się równać z Reiki!). Znam też i takich, którzy w międzyczasie przez niecierpliwą rodzinę zostali umieszczeni w klinice psychiatrycznej. Aby uniknąć takich nieprzewidzianych efektów, mistrzowie Reiki powinni zrobić zrzutkę i utworzyć ośrodek, w którym taki świrujący adept inicjacji mógłby uzyskać wszechstronną pomoc terapeutyczną. Od chromoterapii (napromieniowanie kolorem indygo w celu uspokojenia), po regresingŽ, by pomóc mu oczyścić umysł z wzorców destrukcji i autodestrukcji. Środki na to na pewno by się znalazły. Jeżeli inicjacja I stopnia kosztuje od 150, do 1500 zł, to część można by przeznaczyć na stworzenie takiego ośrodka i na zatrudnienie w nim kompetentnych specjalistów. Ale czy to są wystarczające argumenty, by zmniejszyć dolegliwości inicjowanych w pewnych przypadkach? Krzywdę można wyrządzić w inny sposób: inicjuje się na mistrzów, osoby zupełnie nie przygotowane, którym potrzebne są tylko dyplomy dla satysfakcji. Za taką inicjację (minimum 4.000 zł) powinno się zapłacić pieniędzmi uzyskanymi z uzdrawiania. Ale… mało który mistrz oprze się pokusie zarobienia takiej kasy za 3 dni pracy lekkiej i przyjemnej! Znam też przypadek wyświęcenia na mistrza Reiki osoby, która takie metody uznawała za kompletne bzdury, ale została mistrzem – nauczycielem, bo z tego jest niezła kasa. Dostrzegam jednak, że od tego czasu uczyniła postępy w swym duchowym rozwoju. Sama inicjacja Reiki może się okazać bardzo korzystna. Na pewno nie jest szkodliwa. Inicjacja to “przetkanie” kanałów dla uzdrawiającej energii. To również nadanie kluczy (znaków) Reiki. Szkodliwość inicjacji Reiki ujawnić się może w nielicznych wypadkach:
Przypominam jeszcze raz, że najważniejsza jest zasada nie szkodzenia innym i sobie. Dziś ludzie boją się oskarżać uzdrowicieli, którzy im zaszkodzili. Boją się ich mocy i niewidzialnej zemsty. Przede wszystkim ich klątw. Jeśli ktoś się nie boi, to najczęściej jest opętany, albo nieświadomy możliwości, jakimi dysponuje osoba, która mocy używa. Sytuacja wydaje się więc patowa. Jednak na uzdrowiciela, który świadomie wyrządza krzywdę, też przyjdzie czas. A dzieje się tak, ponieważ liczni przewodnicy duchowi dbają, by ludziom nie działa się krzywda. I nie tylko dlatego. Inny powód jest “prozaiczny” – chodzi o prawo karmy, które mówi: “co zasiałeś, to i zbierać będziesz”. Wielu mistrzów Reiki, a za nimi rzesza inicjowanych przez nich adeptów, nie ma pojęcia o prawie karmy, o radiestezji, o szkodliwych promieniowaniach. Wielu jest zadufanych w sobie i zaślepionych wizją wszech-możliwości Reiki, którą uważają za uniwersalne lekarstwo na wszystkie przypadłości. Wielu z nich przestrzega, żeby – broń Boże – nie łączyć Reiki z innymi metodami. To są przejawy zaślepienia i zwykłej fantazji, która niczym nie jest poparta. Takie nastawienie musi prowadzić do niekorzystnych efektów, chociaż wiele z nich jest OK. Prawdziwą plagą wśród uzdrowicieli jest poczucie niskiej wartości własnej, z powodu którego dowartościowują się pomagając innym (dla podświadomości jeszcze słabszym i biedniejszym) i brak prosperującej świadomości, co objawia się lękiem o utratę pacjentów, czyli dochodów. Te postawy wikłają uzdrowicieli w zupełnie bezsensowne poczynania w rodzaju: deprecjonowania osiągnięć innych, podejmowania się niewykonalnych zadań, straszenia klientów itp. Bywa też, że mistrzowie, zamiast korzystać z kosmicznego źródła Reiki, zaczynają dokonywać aktów wampiryzmu na swych pacjentach. I z nich ciągną energię do uzdrawiania innych. Wieści ze “szczytów” są niewątpliwie ciekawe, a czasem i bulwersujące. Ale częściej spotykamy uzdrowicieli, którzy nie są mistrzami. A oni są często jeszcze bardziej zaślepieni wiarą we wszechmoc Reiki i symboli, w które zostali inicjowani. Często też uznają się za wybranych przez Boga, bo wydaje im się, że nikt poza nimi nigdy nie doświadczył tego, co oni doświadczyli podczas inicjacji i zaraz po niej.
Każdy – nie tylko absolwent kursów Reiki – powinien wiedzieć, że:
Miłość znaczy życzliwość i akceptacja, znaczy jednakowe traktowanie siebie i innych. Ponadto miłość to miłe, przyjemne uczucie w sercu. To spokój serca i umysłu. Jeśli tego nie czujesz, to na pewno nie uzdrawiasz miłością. Moc miłości – moc Reiki, jest potężna. Ale efekty zależą zarówno od otwartości (przepustowości) tego, kto uzdrawia, jak i od otwartości na uzdrowienie tego, kto je przyjmuje. Dlatego cuda są możliwe, ale nie zdarzają się codziennie. Przepustowość z kolei nie jest efektem zainicjowania w Reiki, lecz wynika z doświadczenia, a także z tego, że tylko nieliczni dysponują mocą materializacji przedmiotów, która sprawia, że dokonują się zmiany w ciele fizycznym. Inicjacje Reiki mogą wiele pomóc w przyspieszeniu rozwoju zdolności i mocy uzdrowicielskich, ale nie mogą ich zastąpić. Cudowne uzdrowienia zdarzają się rzadko i niewielu. Ale jednak są możliwe. Aby takimi były, potrzeba jest nie tylko Reiki, ale i wiara uzdrowiciela, i jego przepustowość. A co zostaje dla innych? Otóż Reiki to wspaniała metoda uzdrawiania, która powinna być przede wszystkim praktykowana w rodzinie. Może ona pogłębić więzi, poprawić zdrowie i samopoczucie. Pomaga też wyrazić zainteresowanie osobą, wobec której jest stosowana bezpośrednio. A czegóż więcej potrzeba większości z nas do szczęścia? Polecam artykul: Wpływ inicjacji na poziom urzeczywistnienia |
|
Uzdrawianie Związków
(kaseta)
|
Prenatalne sesje regresingowe
(kaseta)
|
Prosperująca Świadomość
(kaseta)
|