Spróbuj zauważyć, że nie jesteś dzieckiem swych rodziców, ale ukochanym dzieckiem Boga. Ale zanim tego spróbujesz, zauważ, że Bóg jest dobry – bezwzględnie dobry. Niezależnie od tego, co ci o Nim mówiono.
W rozwoju (również duchowym) obowiązuje zasada: „wszystko, albo nic”. Nie ma miejsca na półśrodki czy ćwiartki prawdy. Nie ma miejsca na dobro relatywne (zależne od punktu widzenia).
Wszystko, albo nic. To znaczy, że albo uznasz, iż Bóg jest wszystkim, co najlepsze, albo nic nie skorzystasz, dopóki tego nie uznasz za prawdę.
Ta zasada znaczy, że jeżeli Bóg jest Najwyższym Dobrem, to nie może być jednocześnie złem. Jeśli ci sprzyja, to jednocześnie nie może się obrócić przeciw tobie. Itd., itp.
Ta zasada obowiązuje również w naszych decyzjach. Albo więc nasze zdecydowanie jest całkowite, albo też niczego ważniejszego nam się nie uda osiągnąć. Realizujemy nasze cele wówczas, gdy jesteśmy w pełni zdecydowani, by je osiągnąć. Kiedy nie mamy pewności, raczej niewiele nam się udaje.
Ach, jeszcze jedno. Jeśli jesteś w 100% zdecydowany, że ktoś ma za ciebie coś zrobić, to nie licz na cud. On może mieć inne plany.
Licz więc na siebie, a jeśli potrzebujesz pomocy innych, znajdź takich, których to samo interesuje, dla których to samo jest cenne i warte starań. Inni pomogą ci, jeśli i oni są zdecydowani w 100% na to samo.
Jeśli twoje zdecydowanie pozostaje w konflikcie z decyzjami innych, wówczas nieuchronnie rodzi to konflikty.
To dlatego ludzie, którzy tak dobrze chcą dla innych, zostają przez nich odtrąceni. Po prostu, mają niezgodne cele i oczekiwania. Kiedy ulegniesz ich presjom, może się okazać, że spełnia ci się wszystko, tyle że cudze, ale nic swojego, czy boskiego.
Prawda wydaje się być brutalna, więc musisz wybrać: wszystko, albo nic?