Wróć do listy artykułów

Sławomir Majda

Współautorzy: Mirek

Jak dostałem dwie podwyżki zarobków w ciągu tygodnia.

Zachęciłem Mirka do spisania, dla potomności, jego drogi do Boga jaką przeszedł. Droga ta skierowana była głównie na poprawę finansów, a objęła jak to zwykle bywa szereg całkiem niezwiązanych ze sobą tematów. Udało mu się wymodlić 2 podwyżki rodzinnej pensji w ciągu tygodnia. Pozwoliło to w sposób wyraźny załatać dziurę w rodzinnym budżecie. Mirek nie tyle pracował, ale harował dzień w dzień. Nie tyle jako robotnik, ale modląc się i prosząc Boga, uzdrawiając własne relacje z innymi ludźmi i ich Duszami.
Autor tekstu Mirek.

Pieniądze… czyli efekt uboczny pracy z Bogiem
Pieniądze nigdy nie były dla mnie problemem. Pomijając lata dorastania gdzie nie pracowałem, to zawsze je miałem. Zawsze potrafiłem je wygenerować nie pracując na tak zwanym etacie, czy też legalnej pracy. Pamiętam jak kiedyś „dorobiłem się” na grach przez Internet i zarobione w ten sposób pieniądze pozwoliły mi na rok imprezowania. To jednak były lata młodzieńczego buntu, a potem zaczęło się już dorosłe życie.
Jest grudzień 2014 r. kiedyTrafiam na stronę www.modlitwainnanizwszystkie.pl. Czułem, że nie zostałem tutaj przywiedziony nieprzypadkowo. Czytanie artykuły, modlitwy, nabierają sensu układając moje pojmowanie świata „duchowego” w jedną całość. Po raz pierwszy w życiu czuję, że to jest moja prawda pokazująca rzeczywistość prawdziwą, niezniekształconą. Do tej pory będąc, jak ja to nazywam „szperaczem” czy też poszukiwaniem prawdy o życiu o otaczającym mnie świecie przebadałem i przetestowałem wiele „prawd objawionych”. Zacznijmy jednak od początku.

Panie pilocie dziura w samolocie!
Około 7 lat temu bliska mi osoba pokazała mi smugi chemiczne (ang. Chemtrails), które zrzucają na naszą piękną planetę między innymi, metale ciężkie, chemiczne środki zatruwające glebę i sam Bóg wie co jeszcze. Dzieje się to wszystko pod pretekstem naprawiania zmian klimatycznych. Ta…. Pamiętam jak wtedy popatrzyłem ze zdziwieniem i dużym znakiem zapytania – że co robią? Temat jakoś mnie nie zaabsorbował jednak jak to w życiu bywa, wszystko ma swój czas. Czas przyszedł i na mnie.
Po smugach chemicznych zaczęła się eksploracja Internetu. Czytałem i oglądałem wszystko co związane z Nowym Porządkiem Świata, Iluminatami, lożami masońskimi, wolnomularstwem i tematami pokrewnymi za którym stoją zawsze te same nazwiska jak: Rockefellerowie i Rothschildowie. Jak się okazało stowarzyszenie to od zarania dziejów manipuluje naszą planetą w każdym je aspekcie. Wywołuje na zawołanie wojny, kryzysy gospodarcze, truje jedzenie jak poprzez między innymi pestycydy, GMO i inne wynalazki, drukuje pieniądze bez pokrycia, trzyma w garści scenę polityczną, media, służbę zdrowia, kościół i w zasadzie kontroluje cały świat. Zatem 1 ludzi kontroluje 99 innych. Utkwiła mi w głowie słynna piramida z banknotu jednodolarowego na której szczycie jest oko, które to sprawuje władzę nad wszystkim. Dzisiaj już wiem dokładnie co to za oko i kto za tym stoi. Na stronie MINW można znaleźć artykuł o 12 astralnych bogach, którzy to manipulują tymi, którzy realizują ich plan w świecie materialnym. I tak po nitce do kłębka z najwyższych hierarchii, struktur, schodzimy do samego dołu piramidy na którym niczego nie wiedzący plebs robi i cieszy się bo ma IPhone`a czy też inny gadżet, super wypasiony telewizor 52 cale, chodzi do lekarza, bo lekarz to autorytet i zawsze ma rację, je jedzenie chemiczne, śmieciowe i wierzy we wszystko co w wiadomościach powiedzą.

Bunt…
Długo nie chciałem wierzyć, w to co się dzieje. Długo też myślałem co ja mogę zrobić, żeby jakoś walczyć z systemem, z tym całym Matrixem. Walka rodzi agresję. Nienawidziłem systemu. Rozgłaszałem wszystko o czym się dowiedziałem do wszystkich moich znajomych, rodziny. Wysyłałem linki do wideo na Youtube, linki do petycji przeciwko truciu nas oraz do innych artykułów do kogo się dało. Prosiłem, krzyczałem obudźcie się i….. i jak grochem w ścianę.
Jak wspomniałem wcześniej wszystko dzieje się w odpowiednim momencie i wiedza podana na tacy komuś w nieodpowiednim czasie do niego nie dotrze. Jest też coś takiego jak wolna wola, nas samych – osobowości – jest przecież jeszcze Dusza, cała istota. Jest to więc bardzie zaawansowany algorytm.
Po okresie zmieniania świat na siłę, przyszedł czas szukania zdrowia, zdrowego stylu życia, super diet, sportów różnego rodzaju, suplementów, superproduktów, terapii naturalnych. W tym temacie spędziłem najwięcej czasu i dalej go eksploruję z różnymi skutkami. Jak często się okazuję każda terapia działa na ludzi zdrowych, natomiast z ludźmi chorymi to już bywa różnie. Nie mniej jednak nie mogę wyjść z podziwu jak piękne to Stwórca zorganizował. Jak ciało ludzkie jest doskonałym tworem. Tutaj mocno zainteresowała mnie medycyna chińska, wszelkie pokrewne terapie, które z niej wyrosły. W zasadzie to temat rzeka i wszystko było by proste gdyby każdemu pomagało to samo. Niestety jest inaczej bo każdy organizm jest inny i ma inne potrzeby. Nie ulega jednak wątpliwości, że dopiero całościowe podejście do człowieka jest w stanie dać efekt. Zainteresowanych odsyłam do szukania swojej prawdy w tej kwestii.
Tematy tak zwanej „duchowości” zostawiam dla siebie. Z niejednego pieca chleb jadłem, więc w końcu dotarcie na stronę MINW dało mi zrozumienie. Trzymałem się maksymy, która często znajduje się pod modlitwami, żeby nie wierzyć w nic co jest napisane, żeby samemu sprawdzić. Tak zrobiłem! Problem z tą całą duchowością jest taki, że większość pracując intensywnie z techniką intencji zobaczyłem, że zwykle jest to mocno reklamowane „duchowe g…..”. Nie mniej nawet w duchowym g….., jest ziarno prawdy. To ziarno prawdy możemy zweryfikować sami, pytać Boga lub zaprzyjaźnionych jasnowidzących, którzy swoje już przerobili i można im wierzyć – sugeruję jednak w tej kwestii zapytać co najmniej kilku. Jednocześnie pamiętając o tym, że tylko dwie rzeczy są pewne. Ktoś mnie stworzył – a przyjmuję, że to Stwórca.
Przez pierwsze dwa miesiące czytałem modlitwy. Czytaniu towarzyszyły odczucia energii w ciele, bywały też niezbyt przyjemne otępienia. Myślałem, że skoro odczucie to towarzyszy, więc jestem w tym umoczony. Najbardziej denerwowało mnie to, wręcz byłem zły na to, że jak to? Jestem pacynką swojej Duszy, która się mną bawi jak chce? Złość była podobna kiedy to drążyłem tematy wspomniane wcześniej. Nie mogłem, nie chciałem się z tym pogodzić.

Kontakt, ze Sławkiem Majdą
Mija pewien czas czytania tekstów na stronie MINW. Postanawiam skontaktować się z autorem, aby zweryfikować moją do tej pory ścieżkę duchową i ….gadżety.
Gadżety między innymi to coś, co zawsze lubiłem. Kiedyś gadżety elektroniczne, które to wręcz wielbiłem stawiając je na piedestał i wyznawałem szczególnie jedną markę z nadgryzionym jabłkiem, która ma rzeszę swoich wielbicieli wyznawców gotowych stać aby je kupić podczas premiery nowych produktów. Zawsze śmiałem się z tego, jednak uwielbiałem wszelkiego rodzaju gadżety elektroniczne. Wielu przedstawicieli duchowości jak np. Uvarov lansujący swoje różdżki Horusa, czy też np. cała walka ze smugami chemicznymi i smogiem elektromagnetycznym przez Orgon była mi bliska. Miałem dużo gadżetów wpływających energetycznie na otoczenie. Robiłem także różne inne rzeczy, które chciałem zweryfikować.

O czym ten człowiek do mnie mówi?
Do dzisiaj pamiętam pierwszą rozmowę na skype. Od razu zrobił swój „wgląd” i oznajmił, że widzi u mnie węża długiego na kilka metrów, jakieś wężowe bóstwo. ,,Pewnie poprzednie inkarnacje twojej duszy modliły się do takich” – oznajmił. Potem dowiedziałem się, że moja matryca duszy jest anielska. Po tym czasie czytałem przez 3 miesiące modlitwy dotyczące węży….

Intencje, czyli kolejny etap pracy z Bogiem
Jako, że lubię robić wszystko po swojemu, za Intencje wziąłem się po jakichś 3 miesiącach czytania modlitw. Sławek często wspominał, żebym zaczął robić Intencje bo dana blokada inaczej może nie puścić. U mnie puszczało, dobrze czułem energię swojego ciała i czułem, że po prostu coś schodzi. Jednak przyszedł czas i zrobiłem kilka pierwszych intencji dotyczących białego astralu – jak się później okazało, dość mocno mam go wkodowanego. Robiłem to według starego schematu i schodziło z tym dużo czasu. Dałem sobie spokój z Intencjami sądząc, że moje postępy są większe czytając same modlitwy.
Po pewnym czasie przyszła weryfikacja i w moje ręce wpadł schemat jednozdaniowy. Wtedy wszystko się zmieniło. Szło szybko, sprawnie i zaczęła się harówka…
Maszyna do robienia Intencji, czyli brak umiaru i ciężkie chwile
Zacząłem robić sporą liczbę intencji dziennie. Wykorzystywałem do tego celu każdą nadążającą się okazję. Każda chwila czasu wolnego, którego było niewiele poświęcałem na robienie intencji. Robiłem ich średnio 20 dziennie. Potem po jednej rozmowie na skype ze Sławkiem Majdą, źle go zrozumiałem i zamiast 40 minut dziennie zrozumiałem, że ona robi 40 intencji dziennie. Moje wybujałe ego stwierdziło, że skoro Sławek może, to ja też mogę. No i robiłem.
Przez najbliższy dwa tygodnie robiłem po 40 intencji dziennie, w schemacie jednozdaniowym! To była mordęga i gdzieś podskórnie czułem, że jak przyjdzie odreagowanie, to się nie pozbieram. Po wyjaśnieniu sytuacji zszedłem do 20-30 kilku intencji dziennie. Nie słuchałem też w kwestii mieszania intencji, żeby było łatwiej je odreagować. Kiedy robiłem ciężkie tematy jak np. uwalnianie od satanizmu, to robiłem tylko te intencje danego dnia. To też zostało poddane weryfikacji. Teraz dalej to robię i rzadko mieszam intencje. Lubię chyba czuć, że coś schodzi konkretnie. Można powiedzieć, że mój zapał do robienia nowych rzeczy jest niczym miecz obusieczny. Popadam ze skrajności w skrajność. Jak się dorwę jakiegoś tematu, to robię to niczym nieprzytomny człek. To ma swoje dobre i złe strony. Fajnie było na początku nadgonić i przerobić pewne tematyczne intencje, które inni już mieli za sobą. Chyba chciałem ich trochę dogonić i zobaczyć jak to będzie. Z drugiej strony czułem, że to co robię ma sens, pewne prowadzenie, że po raz pierwszy raz w życiu znalazłem odpowiedzi na swoje pytania i kwestią czasu jest jak otrzymam na nie odpowiedzi. Odreagowywanie…
Budzę się, otwieram oczy. Wszystko jest bez sensu. Po co mam wstawać? Jaki jest tego sens? Smutek, żal, beznadziejność – te odczucia towarzyszyły mi często po przebudzeniu, w trakcie dnia, wieczorem, przed zaśnięciem, przeplatane radością, szczęściem. I tak w kółko. Niczym w filmie pt. ,,Dzień świstaka”. Trzy razy czułem podskórnie, że moja Dusza i ja padlibyśmy, bo po prostu przyszła weryfikacja tej dużej liczby intencji oddanych Bogu. Przyszło ich odreagowywanie i to już nie było takie fajne. Prosiłem Boga, żeby nie pozwolił mi paść. Przychylił się do moich próśb. Do tej pory pojawiają się u mnie takie wachlowania emocji. Najgorsza dla mnie jest złość, ataki paniki, niewyobrażalnej nieprzytomności przepełnionej złością, agresją. To nie jest łatwe, bo z jednej strony trzeba to jakoś odreagować – przynajmniej raz powierzone Bogu raz załatwia temat – jednak nie można terroryzować przy tym bliskich mi osób. Powstaje zatem osoba o dwóch twarzach, podwójnych osobowościach. Jeden z psychologów opisuje to jako praca na kilku etatach. Każdy ma kilka etatów, które każdego dnia piastuje – ojciec, mąż, pracownik, ukochane dziecko Boga itp. Trzeba to jakoś pogodzić dla najwyższego dobra bliskich, którzy nie koniecznie chcą pracować z Bogiem i to też musimy zaakceptować. Nie można robić intencji, modlitwa kosztem rodziny i zaniedbywania swoich etatów. Tak robiłem na początku i to też jakiś czas później zostało poddane boskiej weryfikacji. Plackiem leżałem przed Bogiem wylewając szklanki łez, żeby moje życie prywatne nie legło w gruzach. Do tego ciężkie choroby „nieuleczalne” w rodzinie, duża inwestycja finansowa, wymagające dziecko i gdzie tu znaleźć czas? Jedną z moich maksym powtarzaną przez kogoś jest to, że czasu się nie ma, czas się robi. Czas robimy na rzeczy ważne dla nas. Kropka.

Dalsza praca i postępy
Jakoś tak u mnie było, że pewne etapy skoku moich wibracji, energetyki następowały podczas chorób. Czułem wtedy bardzo mocno swoje ciała auryczne, czakramy, swoją energetykę po czym pojawia się przełom i jestem chory. Po takich skokach zawsze następowało jakieś większe odczuwanie intencji, modlitw. Przełom po raz pierwszy nastąpił kiedy moja praca z intencjami przypominała film egzorcysta, uwalnianiu się energii kundalini w sektach hinduskich – bardzo mocne reakcje ciała. Moje ciało było gięte, ściskane, ciągnięte, przyśpieszony oddech puls, napinania określonych miejsc gdzie zakodowane są dane wzorce, wypowiadane słowa, dyszenie, niewyraźnie mówienie, mantrowanie, dziwne dźwięki, łzy i temu podobne. Po każdej zmianie energetycznej takie odczucia były bardziej intensywne.

Jasnosłyszenie, janowidzenie – czyli cicho wszędzie, głucho wszędzie
Moje odczuwanie energii zaczęło się już dużo wcześnie zanim trafiłem na MINW. Otwarcie kanału czakrowego i mojego serca na boże energie miało miejsce kilka miesięcy wcześniej. Dzięki temu, że czułem energetycznie czytane modlitwy trwałem w nich. Pojawiło się też u mnie widzenie energii, w formie żywych fotonów światła – tak ja to widzę. Dziwną sprawą było po raz pierwszy zobaczenie białych poziomych pasów energii, bardzo wyraźnych. Pamiętam kiedy stało się to pierwszy raz. W pokoju było ciemno, a ja nagle widzę siebie całego w białych pasach… trochę się wystraszyłem. Ponoć te pasy pokazują energetyczny bród, zemuglowaną czerń, czyli uwikłania mojej duszy w tzw. biały astral. Kilka miesięcy później zacząłem widzieć pasy w kolorze fioletu, różu. Można sobie dopowiedzieć wszelkie rodzaju grupy inicjacyjne fioletowe, różowego płomienia. We wglądach pojawiały się też spontanicznie złote energie, kule energii, iskry spadające i temu podobne. Warto też wspomnieć o figurach geometrycznych, które kilka razy widziałem z podobnej energii jak te z białego astralu. Kiedy ktoś się pojawia, odwiedza mnie – czuję wtedy obecność, że ktoś “jest” – to pojawia się skupisko energii za cieniutkimi białymi pasami. Często też pojawią wielkie grube pasy, który od dołu do góry się unoszą. Jakbym był zamknięty w jakimś ochronnym polu siłowym.
To by było na tyle moje widzenia. Niewiele tego. Bardziej bazuje na odczuciach fizycznego ciała. O czym za chwile…

Rozmowa z Bogiem czyli prosto do Stwórcy bez pośredników
,,Pytaj się Boga”, to najczęstszy tekst, który słyszałem od Sławka Majdy. Na początku pracy ciężko mi to było zrozumieć. Jak to? Przecież pytam! I nic się nie dzieje. Kolejnym było – ,,pojawiło Ci się takie i takie obciążenie?... to oddaj je Bogu”. No jak mam to oddać? Jak prosiłem to nic się nie działo. Zero odczuć, a to właśnie odczucia to było coś na czym bazowałem. Właśnie odczucia w ciele były mało inspirujące, np. takie jak głowa boląca niczym nietanienie w imadle i temu podobne jak między innymi rozmywanie się obrazu i inne. Zatem prowadziłem z Bogiem rozmowę długi czas. Słowo rozmowa nie jest tu jednak właściwe, bo był to jedynie mój monolog. Odpowiedzi przychodzą jednak jako odczucia w ciele. Do końca nigdy nie mogę być pewny, czy są od Boga, bo może moja własna dusza też odpowiadać w ten sposób. Tak właśnie podchodzę do intencji. Nigdy do końca nie wiem które dziś będę robił. Siadam przed kilkoma tematami i odczuciami w ciele gdzie dane wzorce są zakodowane, wybieram to nad czym chcę pracować. Modlitwy czyli ciągle mi mało
Co do słuchania nagranych tekstów modlitw to robię to ciągle i wszędzie. Przeważnie zajmuje mi to od kilka godzin dziennie w skrajnych przypadkach. Każdą drogę do pracy, przed i po słucham modlitw. Jako, że nie jeżdżę sam to proszę zawsze dla moich pasażerów o otwarcie serce i przyjęcie tej modlitwy. Jeżeli nie mam możliwości słuchania na słuchawkach, to puszczam w tle idąc za poradą, że dusza zawsze słyszy. Czasami nie czuję potrzeby robienia intencji, wręcz opór wewnętrzny, żeby tego nie robić. Wtedy mam straszne parcie na modlitwy. Jak pojawia się dół, zwątpienie, huśtawka emocjonalna, to eksploruje stronę MINW i robię krótkie modlitwy, ćwiczenia tam zawarte. Bóg zawsze odpowiada! Nie koniecznie trzeba go wiedzieć, słyszeć. Czasami dzieje się to przez daną sytuację i po prostu się wie.

Obieranie cebuli
Praca z Bogiem przypomina mi obieranie cebuli. Zawsze są kolejne warstwy, jednak gdzieś jest też kres. To co zauważyłem w pracy, to pokazanie mi prawdziwych głębokich przyczyn tego, że np. jestem na kogoś zły, ot tak bez powodu! Wtedy zawsze proszę Boga o sąd boży i modlę się za tę osobę, przeważnie swoją rodzinę, współpracowników, osoby z którymi mam najbliższy kontakt. Smutne to i przykre, że przez karmę jesteśmy wściekli na bliskich. Jednak jak to ładnie „poschodzi”, to już wtedy zostaję na polu bitwy sam z moją Duszą i oczyszczonymi intencjami co do drugiej osoby – jest łatwiej. Nie schodzi to jednak z dnia na dzień. W moim przypadku modlitwy nie mają końca, jednak widzę ich sens i postęp więc robię dalej swoje.

No dobra ale gdzie te pieniądze?
Niestety znalazłem się w sytuacji gdzie w wyniku pewnej inwestycji zaczęło mi brakować pieniędzy.
3000 zł miesięcznego rodzinnego kredytu stanowi duże zadłużenie. Wbrew żonie przeszarżowałem mocno z bilansem rodzinnych finansów. Kredyty przyćmiewały moje wysokie zarobki. Czas uciekał bo zbliżał się koniec budowy, a się kurczyły możliwości finansowych spłat. Budowę mojego domu powierzyłem Bogu w opiekę, wszystko jakoś “magicznie” zaczęło się tak układać. Bóg został kierownikiem budowy i potrafiły się zejść cudownie 3-4 sprawy tak, że przy minimalnej mojej ingerencji ,,załatwiałem” je wszystkie za jednym zamachem. Bóg np. łączył moje wyjazdy służbowe z zakupami jakiegoś wyposażenia dla domu.
Niemniej finanse stały się dla mnie bolączką. Czas uciekał i już byłem w zasadzie bez wyjścia. Leżałem nie raz w pokłonie przed Bogiem i błagałem o wsparcie w tej kwestii. Słuchałem nagrań o finansach, pracowałem z intencjami finansowymi. Dociekałem… i to dużo. Dużo oznacza Dużo przez duże „D”. Dziennie potrafiłem się w tej kwestii odwołać co najmniej 30 razy lub więcej. Boże pokaż mi co blokuje przypływ pieniędzy od Ciebie? Kojarzyłem odczucia i moje wglądy z danymi tematami jakie jeszcze mam z moją Duszą do przerobienia i je robiłem na intencjach i modlitwach prosząc od razu o rozkodowanie i kasację. To była codzienna systematyczna i ciężka praca. Chciałem kiedyś eksperymentować z Totolotkiem, ale mnie wyśmiano. Wraz z upływem czasu, nie chciałem już tropem milionerów wypruwać sobie flaków, żeby osiągnąć, zbudować biznes od zera i poczuć się super z tego tytułu. Powtarzałem, że jak mi się nie uda z Bogiem, to już z nikim mi się nie uda. Martwiłem się też, w jaki sposób Bóg prześle mi pieniądze? Skąd mi je da? W pracy już jakiś czas trwa kryzys, brak jest premii. Perspektywa podwyżki graniczyła z cudem, gdyż od kilku już lat nie było żadnych.
Kiedy byłem już skrajnie załamany, w związku z nadciągajacą katastrofą, napisałem do Sławka żeby coś jeszcze mi powiedział o finansach i ich od blokowaniu, a ten odpowiada, że ,,Bóg jest wielki, a ty masz za mało wiary w sobie”...
Następnego dnia moja żona dostała dobrą podwyżkę w pracy. Byłem podekscytowany! Kilka dni później dowiedziałem się, że ja również dostałem finansową podwyżkę! I to kiedy w naszej branży panuje zastój. Więc ekscytację przeżyłem dwa razy. To było piękne…. i zdarzył się cud:)
Być może przyda się komuś listę intencji, które robiłem. Na pewno jest to bardzo indywidualne, bo jednemu blokuje np. wzorce prostytutki innemu coś innego. Przeważnie jest to zaawansowany algorytm i blokuje wiele różnych wzorców, które nawarstwiają się na siebie. Nie mniej może to być pomocne. Niektórych intencji oddałem 100 niektórych 400 z danego tematu, a niektórych zaledwie kilka. Co do listy nagrań to korzystałem głównie z tego co ma Sławek i mam je prawie wszystkie – te nagranie przez niego – i sporo nagrań na syntezatorze mowy.
Moja lista zawiera tylko część tego co zrobiłem. Te grubsze sprawy pamiętam, te mniejsze musiałbym uporządkować intencje co nie jest proste gdyż łącznie oddałem Bogu kilka tysięcy intencji.
Robiłem intencje dotyczące:
—Boga
—jasnowidzenia, jasnosłyszenia
—Amitaba – 2 razy
—szatanizm, lucyferjanizm
—prostytucja
—pedalstwo
—wojsko
—socjopata,
—zboczenia seksualne
—wiedźma, modliszka
—władca, król
—bogowie, bóstwa
—boskie matki
—DDA – cały pakiet i zacząłem powtarzając po raz drugi
—gruczoły dokrewne
—czarna tantra
—bałwochwalstwo
—pieniądze
—pszczoły, trutnie, mrowiska
—ślimaki
—wiele innych dostępnych na stronie MINW
Cała moja praca z Bogiem trwa 11 miesięcy. Dziękuję Sławkowi za to, że wytrwał ze mną. Wyobraźcie sobie, że przez 11 miesięcy chyba tylko jeden dzień do niego nie pisałem na skype Dziękuję za jego wglądy, porady, modlitwy. Dziękuję Markowi Dzida, który pojawił się w późniejszym okresie pracy i wniósł nowy powiew, wiedzę i sugestie do mojej pracy wtedy jak tego potrzebowałem.
Moją pracę z Bogiem mógłbym sprowadzić do jednego. Jeżeli czytelniku wytrwasz w systematycznej pracy, dociekaniach, modlitwie, zgłaszaniem się ze wszystkim do Stwórcy, to Ci się uda. Bóg zrobi wszystko, żeby ci pomóc. Systematyczna praca i trwanie w tym co się robi, to główne warunki, które trzeba spełnić. Nie jest łatwo. Nie będę też kłamał, bywa trudno. Droga do Boga u mnie to pot i łzy. Jednak nawet gdy jest trudno dzieje tak zwany CUD. Bóg zaskakuje w najmniej spodziewanym momencie. Bóg pojawia się wtedy jak trzeba ze swoją interwencją, czasami też wysyła ludzi, którzy Cię wesprą wtedy kiedy tego potrzebujesz. Czasami dzieje się coś, czego nie rozumiesz, ale jakiś czas później przypomnisz sobie o czymś co da Ci zrozumienie i zobaczysz w tym plan Boży. Plan Boga jest realizowany jeżeli wyrazimy na to zgodę... Ja wyraziłem.

 
Sławomir Majda - zdjęcie
  Sławomir Majda: