Wróć do listy artykułów

Leszek Żądło

Karma - cola

Uważam, że przyszedł czas na refleksje nad rozwojem duchowym i nad duchowością oferowaną przez różne grupy religijne, bądź pseudoreligijne. W naszym społeczeństwie panuje bowiem w tym względzie spore pomieszanie. Niniejszych wywodów nie kieruję do katolików, dla których jedynie słuszną religią jest ich własna. Nie kieruję też do ludzi, którzy już wybrali swój inny – jedynie słuszny światopogląd religijny. I sądzę, że dla ich zdrowia psychicznego będzie lepiej, jeśli nie przeczytają tego tekstu.

Adresatem tego artykułu są ludzie, którzy albo jeszcze nie zdecydowali się, jaką wybrać drogę, albo ci, którzy już dostali pomieszania od sprzecznych z sobą ofert, oczywiście, jak zawsze, jedynie słusznych.

Druga połowa XX wieku była erą pop-kultury.
Pop-kultura asymilowała wszystko z różnych tradycji kulturowych, religijnych i etnicznych. Jej pragnieniem było trafić w gusta jak największej ilości ludzi i dogodzić im w sposób łatwy i przyjemny. Pop-kultura była traktowana z pogardą przez ekspertów w dziedzinie kultury, tym niemniej wywarła na społeczeństwa znacznie większy wpływ, niż kultura elitarna. Kultura masowa dotarła do szerokich kręgów społeczeństwa, ale za cenę spłycenia wartości.
Symbolem pop-kultury stały się napoje Cola. Stąd mistrzowie tradycyjnych szkół rozwoju duchowego patrząc na poczynania przywódców New Age i uduchowionych ćpunów z komun hippisów, nazywali ich nauki mianem karma-cola.

Dziś New Age trafia do Polski.
W różnych środowiskach modne stają się poglądy i sekty apokaliptyczne. Inne zaś grupy usiłują łączyć szamanizm, hunę, jogę czy buddyzm z chrześcijaństwem. Znaczy to, że do buddyzmu czy huny usiłują przemycić nauki o nadrzędności Jezusa Chrystusa, bądź dowartościować je kultem cierpienia. A to tak, jakby usiłować łączyć wodę z ogniem. Do praktyk duchowych usiłuje się zaliczać również kontakty z duchami, czyli ze światem zmarłych, a nawet satanizm.

W związku z przenikaniem na nasz grunt idei New Age panuje spore zamieszanie. Nie ma jasnych kryteriów oceny, co jest, a co nie jest rozwojem duchowym. Rozmycie pojęć i zacieranie granic, czy lekceważenie różnic, ma swoje praktyczne konsekwencje, raczej fatalne w skutkach. Jedyną korzyścią takiego podejścia jest brak zacietrzewienia religijnego. A to już coś. Choć dzieje się to za cenę propagowania bezwartościowych praktyk i ścieżek duchowych. Jak nie dać się zapędzić na manowce rozwoju?
Najważniejszą zasadą jest nie wierzyć i nie ufać tym, którzy oferują jedynie słuszną praktykę duchową.

Drugą zasadą jest to, żeby nie przemycać wartości chrześcijańskich do jogi, buddyzmu czy huny, bo wówczas powstaje niestrawna mieszanka, która wikła w uzależnieniach od urojeń o ograniczeniach. Druga zasada wydaje się uzasadniona historycznie – otóż wielu religioznawców zauważa, że pierwotne chrześcijaństwo to wypaczona nauka buddyjska zasilona przez elementy huny i judaizmu. Zdziwienie musi budzić fakt, że ta pełna wewnętrznych sprzeczności kompilacja wielu ludzi satysfakcjonuje duchowo, czy intelektualnie.

Trzecią zasadą jest, żeby nie dać się nabrać tym, którzy głoszą równą jakość i skuteczność wszystkich praktyk duchowych. Albowiem nieprawdą jest, jakoby wszystkie duchowe praktyki prowadziły do tego samego celu.
Prawdą natomiast jest, że wszystkie religie odwołują się do tego samego Boga! Ponieważ poglądy religijne głoszą ludzie, a nie nieomylny Bóg, to dokonało się niepotrzebne zróżnicowanie między wyznawcami tego samego Boga. Z tego powodu w każdej tradycji religijnej znajdują się jednocześnie poglądy i praktyki, które zbliżają nas do celu, jak i takie, które nas od niego oddalają. Co więcej, każda z religii inaczej określa cel życia człowieka i należnych(?) Bogu rytuałów! Tego się nie da pogodzić!
Ten fakt ma swoje praktyczne konsekwencje. Jeśli bowiem wyznawca jednej religii zmienia rytuał i poglądy, to zazwyczaj nadal usiłuje zrealizować ten sam cel, do którego dążył poprzednio! A to okazuje się niemożliwe! Zdanie sobie sprawy z celu, jaki obiecuje osiągnąć dana grupa religijna, jest podstawą do odpowiedzenia sobie na pytanie o to, czy w ogóle warto sobie zawracać głowę tym, co ta grupa głosi i czyni.
Czy chcesz umrzeć?

Jeśli nie, to nie zajmuj się rytuałami pogłębiającymi pociąg do śmierci, czy głoszeniem podobnych poglądów. Możesz mieć pewność, że sekty apokaliptyczne nie są dla ciebie. Również gnoza wyprowadzi cię w innym, niż pożądany, kierunku.
Czy chcesz żyć wiecznie?

Rebirthing i pewne odłamy krija jogi obiecują fizyczną nieśmiertelność, a przynajmniej długowieczność. Chrześcijaństwo, islam i wiele innych religii obiecują życie wieczne, ale po śmierci! Nie dysponują jednak dowodami na prawdziwość, czy skuteczność swych obietnic.

Z punktu widzenia jogi pytanie, czy chcesz żyć wiecznie, nie ma sensu. A to dlatego, że obecna w filozofii jogi reinkarnacja jest właśnie życiem wiecznym. Sens ma natomiast to, jak chcesz żyć? To pytanie o jakość życia. Odpowiedź na nie prowokuje z kolei do zadania innych pytań: czy joga dysponuje środkami mogącymi poprawić jakość życia? Czy korzystanie z tych środków może pociągnąć za sobą wysoką jakość przyszłego życia?
Tu odpowiedź jest twierdząca, choć ludzie odrzucający reinkarnację zawsze będą w nią wątpić.

Ale nieśmiertelność, czy reinkarnacja, to przecież nie wszystko, co człowieka motywuje do rozwoju duchowego. Często są to przecież motywacje wynikające z mody. Jeśli gwiazda muzyki pop twierdzi, ze się rozwija duchowo, to naśladują ją jej wielbiciele. Jeśli twierdzi, że ćpanko rozszerza świadomość, to rozszerzają ją w taki sam sposób. I nie zastanawiają się nad konsekwencjami ani celem swoich działań. Tak czyni ich idol, więc i oni robią to samo.

Ciekawe, kiedy w Polsce pojawi się Ophraizm, czyli religia polegająca na naśladowaniu prezenterki telewizyjnej Ophrah Winfrey? W USA ma już miliony wyznawców! Czy na tym polega rozwój duchowy? A może na naśladowaniu Harry Pottera, albo trenerów pokemonów?

Rozwój duchowy to zmniejszanie odległości między tobą ,a boskością w tobie. Między tym, w co wierzysz, a tym, co rzeczywiście jest. To odkrywanie swej boskiej doskonałości.
Praktyka, która nie spełnia tego kryterium, nie ma nic wspólnego z rozwojem duchowym! Chociaż może być smaczna i pobudzająca, jak Cola.

 
Leszek Żądło - zdjęcie
  Leszek Żądło:

Polecamy książki i płyty Leszka Żądło:

Czakroterapia
Leszek Żądło
Huna - skuteczna modlitwa
Leszek Żądło, Roman Rybacki
Ukochane Dziecko Boga
Leszek Żądło